Francuzka nie ściągnęła naszego z góry. W domyśle to egoistka, która ratuje sama siebie a nie ratuje swojego towarzysza. Może tak, może nie. Przy braku tlenu i zimnie dochodzi do halucynacji co ci ludzie myślą wtedy to jedynie ci wiedzą co zażyli takich sytuacji. Ja myślę, że oni tak idą po bandzie, że nie mają żadnych rezerw. Jeśli Francuzka nie ratowała naszego to pewnie naprawdę nie mogła, podobno w czasie jakiejś wcześniejszej wyprawy wyciągała Mackiewicza z jakiejś szczeliny. Ekipa ratunkowa też wg niektórych powinna iść do góry by jednak ściągać naszego i uratować. Skłonna jestem przypuszczać, że oni też doszli do kresu swoich możliwości i więcej z siebie dać nie mogli. Przecież w ogóle nie musieli iść na ratunek a poszli i to brawurowo.
Moim zdaniem wszyscy tam zrobili to co mogli , poszli na maksimum a może trochę dalej.
Bielecki podczas jednego z atakow na K2 po drodze spotkal Rosjanke ze zlamana noga (tylko zlamana, bez odmrozen) na wysokosci ok. 6300 metrow. Odcinek bodaj 200-300 metrow, ktory normalnie pokonuje sie w godzine znosili ja ponad osiem godzin. W 9 osob. W sezonie letnim gdzie ani nie bylo wiatrow po 80 km/h, ani temperatury dochodzacej do -60 stopni celsjusza. Zarowno jakakolwiek proba udzielenia pomocy przez Revol musialaby skonczyc sie rowniez jej smiercia. Podobnie gdyby Bielecki i Urubko weszli na 7200 (czego i tak nie mogli zrobic, sam Bielecki przed wylotem powiedzial, ze szanse na uratowanie Czapkinsa sa zerowe).
Wielu himalaistow znajdowalo sie w podobnych sytuacjach. Moj woj jest, a raczej byl himalaista i rowniez spotkala go taka sytuacja. Pomimo, ze wspinal sie glownie w tej "cudownej, braterskiej i przyjacielskiej" (slusznie minionej) erze polskiego himalaizmu. Ja znowu nie rozumiem jaki to honor i bohaterstwo zostac z kims i tez umrzec, zostawiajac swoja rodzine i przyjaciol w imie... no wlasnie w imie czego? W imie bezsensownego unoszenia sie honorem? Prawda jest taka, ze w gory wysokie wychodzi sie w teamach i asekuruje sie poki sie da. Kiedy cos idzie nie tak kazdy musi zdac sie na siebie i radzic sobie tam samemu. Ludzie mysla, ze przeciez mozna na kogos zaczekac, przycupnac. Tylko, ze w warunkach 8000 metrow+, wietrze 100km/h i odczuwalnej temperaturze -80 stopni celsjusza taki przystanek nas zabija w pare sekund.
To jest bardzo ciekawe. Tacy ci jej kompani wypraw słabi, czy ona taka niezniszczalna?
To nie jest bardzo ciekawe tylko normalne. Nie ma po co budowac sensacji. Wystarczy przyjrzec sie troszeczke bardziej dyscyplinie himalaizmu zimowego. Smiertelnosc na takiej Nandze to ok 30%. Na kazde 10 osob atakujacych szczyt musi zginac min. 3. One nie wpadaja w przepasc (nie wszyscy), ale czesciej sa zostawiani przez towarzyszy.
Podobnie jak sytuacja na Broad Peak i bezsensowne obarczanie wina, a nawet donos do prokuratury na Bieleckiego.
Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 30.01.2018 - 14:41