Skocz do zawartości


Zdjęcie

Oszukiwanie samego siebie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

Profesor Proton.
  • Postów: 140
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Wita Was Proton.
Siedząc godzinami na forum doszedłem do pewnego spostrzeżenia.
Wiem, że Ameryki nie odkryłem i jest to z pewnością znane w psychologii, a mianowicie chodzi mi o oszukiwanie samego siebie, czyli zamienianie złego wydarzenia w coś optymistycznego, by dodać sobie otuchy.

Może podam tutaj parę przykładów, to będzie prosto i jasno przekazane, co mam na myśli.

1.Śmierć - nie, to nie koniec Twojej egzystencji, to tylko przejście do innego, lepszego świata, raju, zależy w co wierzysz.

2.- Do wesela się zagoi - zaklęcie działa w niektórych przypadkach, gdy skaleczenie dotyczy panien i zdesperowanych kawalerów w stylu ,,Chłopaki do wzięcia". Zraniony delikwent zapomina o bólu gdy myśli o weselichu, obficie zastawionym stole... o skaleczeniu już zapomniał.

3.- Wszystko będzie dobrze - podczas, gdy wcale nie jest dobrze. To chyba najbardziej wkurzający tekst po który namiętnie sięga filmowy scenarzysta z Hollywood. Nieważne, że w filmie o wojnie w Wietnamie żołnierz dogorywa w dżungli z bebechami na wierzchu. Ważne, by widz nie czuł dyskomfortu i nie znienawidził filmu. Dlatego mimo paru zgonów film taki kończy się optymistycznie z dumnie powiewającą flagą Stanów Zjednoczonych.

4. - Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało - Też działa to magiczne zaklęcie na niektórych. Nie na wszystkich, bo mój sąsiad który postawił na mecz całą swoją wypłatę jakoś nie poczuł się po tej śpiewce lepiej. Jednak gdy inni są kibicami a nie maklerami sportowymi którzy nie stracili ani grosza, po takim śpiewie czują się lepiej, łagodzą porażkę. Ważne, by śpiewać to w grupie, bo w grupie rażniej i nie jesteś jedyny, któremu jest smutno.

Jak widzimy, słowa otuchy to prawdziwy oręż w walce z dołującymi wydarzeniami, nawet jeżeli doskonale wiemy, że te słowa to zwyczajne kłamstwo, mające na celu oszukać nasz mózg. Można to nawet porównać do ,,prania mózgu" - jednak tu działamy nie na szkodę, a na to by sobie pomóc.

#2

Sheldon Cooper.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

https://pl.wikipedia...Efekt_Pollyanny

 

Trochę przypomina. Tak mi się skojarzyło odnośnie tego co napisałeś ;)



#3

Endinajla.

    Empatyczny Demon

  • Postów: 2169
  • Tematów: 162
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czy to działa? Sądzę, że te teksty, nie działają tyle, co świadomość intencji tej drugiej osoby, która to wypowiada, w sensie - "Nie wierzę w to co mówisz, ale pomagasz mi tym, że to mówisz" Rozumiecie? podświadomy odbiór..." Mówisz to, chodź to kompletna bzdura, ale...ale dajesz mi do zrozumienia, że nie jestem sam" I właśnie, ta sugestia, bliskość.. jest najważniejsza.





#4

Pomaranczka.
  • Postów: 370
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Znam to z własnego doświadczenia. W pewnym momencie parę miesięcy temu miałam tak beznadziejną sytuację osobistą, że musiałam szukać każdej pozytywnej rzeczy w tym wszystkim co się działo w moim życiu, żeby nie popaść w kompletną depresję i ruinę. I choć zmagam się ze stanami depresyjnymi, to na tamte czasy takie pozytywne myślenie sprawiło, że nie zatraciłam się do końca. 





#5

nowa9.
  • Postów: 5
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jak dla mnie to nie działa... A bardziej wkurza...



#6

owerfull.
  • Postów: 1320
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

1. Bardzo prostackie podejście. Jeśli ktoś bierze pod uwagę jakąś formę egzystowania/utrzymania świadomości po śmierci tylko ze względu na strach przed nią, to należy do ciemnej masy. Jeśli chcesz zasugerować, że wszyscy Ci którzy nie negują takich możliwości, lub w nie wierzą, ponieważ boją się śmierci, to wiedz, że takie przekonania powstają także w wyniku refleksji na temat człowieka i otaczającego go świata.



#7

Profesor Proton.
  • Postów: 140
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Chodzi mi o to, że śmierć zamieniamy w coś przyjemnego - w raj - czyli oszukiwanie swojego mózgu, by łagodzić sobie ból po stracie kogoś bliskiego. Nie miałem na myśli tego, że  wmawiam to sobie, bo boję się swojej śmierci.

Jak mi zmarli rodzice, potem ciotki na raka i w końcu kojtnął pies, to też sobie wmawiałem, że może przeszli do lepszego świata.

To było w czasach gdy jeszcze wierzyłem w boga. Po latach jednak sama wiara nie wystarczy i coraz więcej ludzi zaczyna żądać dowodów - nawet na istnienie życia po śmierci.


Użytkownik Profesor Proton edytował ten post 24.06.2017 - 18:28


#8

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

1.Śmierć - nie, to nie koniec Twojej egzystencji, to tylko przejście do innego, lepszego świata, raju, zależy w co wierzysz.

 

A jest to koniec? Wiemy jedynie o tym, że biologicznie jest i tylko to możemy stwierdzić z pewnością. Ja osobiście skłaniam się ku tezie, że człowiek to trochę więcej, niż same kości i mięso. Tyle, że to nie wynika u mnie z żadnej religii (nie jestem religijny), czy z obawy przed śmiercią (nie boję się jej). Po prostu tak czuję, że jest jeszcze coś więcej - ot mam po prostu takie subiektywne, wewnętrzne poczucie.
 

3. Wszystko będzie dobrze - podczas, gdy wcale nie jest dobrze. To chyba najbardziej wkurzający tekst po który namiętnie sięga filmowy scenarzysta z Hollywood. Nieważne, że w filmie o wojnie w Wietnamie żołnierz dogorywa w dżungli z bebechami na wierzchu. Ważne, by widz nie czuł dyskomfortu i nie znienawidził filmu.

W "Cienkiej czerwonej linii", gdy Woody Harrellson rozerwał sobie pół tyłka granatem ratując kolegów było odwrotnie. Koledzy patrząc na niego z wielkim "fucking shit" na twarzach zamarli i jedynie dali mu morfinę i przytrzymali, a sam Woody chwilę przed tym jak umarł skomentował swoją sytuację tak, że już chyba w życiu nie pociupcia. Polecam ogólnie cały film, bo to perełka wśród filmów wojennych, będąca tak naprawdę filmem antywojennym. Wracając jednak do tematu, to zależy od sytuacji. Z wywalonymi bebechami nigdy na wojnie nie leżałem, ale trochę się w życiu nauczyłem, że w całym tym "wszystko będzie dobrze" jest trochę prawdy. Bo zazwyczaj po jakimś czasie w końcu jest i po takich słowach, przypominając sobie ten fakt, można sobie tym pomóc.







Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych