Za komuny drukowano dwa czasopisma o podobnych tytułach. W Gazecie Młodych można było znaleźć rysunki z pozycjami seksualnymi oraz notowania Trójki, za to Świat Młodych stanowił internet z papieru.
Fot/© Piotr Mańkowski
Żeby od razu rozwiać mity – Świata Młodych nie dało się czytać od deski do deski, bo większość numeru zaśmiecały nakazowe artykuły o partyjno-hacerskiej proweniencji. Kilku rubryk na szczęście ów wirus nie dotykał i to już wystarczało, żeby uznać całe czasopismo za coś najważniejszego w życiu młodego człowieka początku lat 80-tych. Oczywiście, byli tacy, którzy wielbili Młodego Technika, tyle że niestety było to pismo przeznaczone dla starszych.
Teraz nie padnijcie z wrażenia. Otóż przeglądając wieści z epoki, dowiaduję się, że w redakcji Świata Młodych pracował Miron Białoszewski, czyli człowiek którego wierszem o piecu podobnym do bramy triumfalnej katowano nas w liceum. Ten sam Miron, którego nazwiskiem chrzczone są obecnie ulice! Co więcej, działał też tam śp. Maciej Zimiński, scenarzysta Psa Pankracego, z którym po latach miałem zajęcia na dziennikarstwie. Za to w interesującym nas okresie, czyli przez całe lata 80-te naczelnym Świata Młodych był Stanisław Borowiecki (1929-95). Podobno swój człowiek, jak wspominał go jeden z komiksiarzy. Nie mieszał się do rzeczy na których się nie znał i dawał gazecie spokojnie dryfować z wiatrem historii.
Świat Młodych nie byłby tym czym był, gdyby nie komiks na ostatniej stronie. Tak, KOMIKS. Za komuny towar ściśle reglamentowany, właściwie dostępny jedynie w formie okolicznościowych desantów, podobnych do zrzutów pomarańczy czy bananów na pierwszego maja. Dopiero w Świecie Młodych zaczął być zjawiskiem ogólnospołecznym, bo przecież „Wieczór Wybrzeża” z historyjkami Janusza Christy nie docierał na Śląsk ani w Bieszczady. Komiksowa rewolucja nastąpiła dokładnie w 1973 roku. Jeszcze czarno-biały, jeszcze dostępny wyłącznie w abonamencie dla Henryka Jerzego Chmielewskiego, czyli Papcia Chmiela, ale był, i to się liczyło.
Fot/google/Papcio Chmiel
Stanisław Borowiecki w jednym ze wstępniaków wspominał rewolucję, jaka potem nastąpiła. Od 1 października 1974 nadeszły „nowa szata graficzna i nowe obowiązki wobec czytelników”. Świat Młodych zyskał kolor i zaczął ukazywać się we wtorki, czwartki i soboty. „Pojawia się cała seria rubryk, stałych kącików, a także nowi bohaterowie historyjek obrazkowych – Jonka, Jonek i Kleks”.
Komiksy stanowiły sól tej ziemi i to nie tylko Kleks czy Kajko i Kokosz, ale także takie cuda jak wydrukowany w 1982 roku SOS dla planety. Był to jeden z pierwszych zachodnich komiksów z prawdziwego zdarzenia na naszym rynku. Nawet dzisiaj patrząc na tę naiwną historyjkę, nie sposób jej odmówić wizyjności.
Obok komiksu, był też we wtorkowych wydaniach Gwiazdozbiór. Pomijając informacje, że Thomas Cruise Mapother IV urodził się w Syracuse i zapewne będzie następcą największych, znajdowała się tu również wiedza niezbędna. Młode pokolenie nie pamięta, że taki film jak Powrót Jedi wszedł w Polsce do kin dopiero w 1987 roku, czyli cztery lata po amerykańskiej premierze. Niektórzy szczęśliwcy wyjeżdżali na Zachód i tam mogli poznać zakończenie zmagań Luke’a z facetem w czarnym metalowym stroiku. Pozostali musieli się męczyć, śledząc dopływające informacje w Gwiazdozbiorze właśnie. Pamiętam, że pojawiały się tam świniowate postacie ze świty Jabby i przez pomyłkę ktoś oznajmił, że to zapewne podobizna Dartha Vadera bez kasku. Kolejne materiały zlikwidowały jednak ów mit, stanowiły Nervosol w oczekiwaniu na rodzimą premierę.
Fot/google
Fot/google
Fot/google
Fot/google
Fot/google
Gdzieś tam na piątym planie owych wydarzeń snułem się i ja. W 1987 roku napisałem pierwszą w życiu recenzję gry – planszówki Odkrywcy nowych światów, a potem wziąłem na warsztat Transsolara. Działałem w klubie Groteka prowadzonym przez samego Jacka Ciesielskiego. W tamtym czasie był to mentor, człowiek który o grach wiedział najwięcej w kraju. To on nam załatwił wejście do Świata Młodych i za każdą recenzję płacił opisywaną grą. We wstępniaku do rubryki o planszówkach przedstawiał prowadzony przez siebie w Pałacu Młodzieży klub jako Klub Mądrych Gier, ale wewnętrznie mówiliśmy o sobie Groteka. Bywał u nas znajomy Jacka Ciesielskiego, założyciel firmy Encore, Janusz Adamski. Coś próbował rozkręcać pojawiający się w Grotece, wkręcający się dopiero wówczas do showbiznesu Wojciech Pijanowski, ale to Jacek Ciesielski rządził. Mam straszny sentyment do tego człowieka, bo uważałem go za najwyższy autorytet w sprawach gier. Na komputerze też grywał, ale koncentrował się na planszówkach i RPG, które zresztą upowszechnił w tygodniku RAZEM w postaci paragrafówki o nazwie Dreszcz.
Swojego egzemplarza Transsolara już nie mam, podobnie jak od 1993 roku nie ma Świata Młodych. Dobrze przynajmniej, że – jak słyszę – planszówki się obecnie odradzają. No i komiksy też, komiksy w Polsce odwiecznie przeżywają renesans. Tylko troszeczkę tych siermiężnych lat 80-tych znów brak.
P.S. Papcio Chmiel do pishora podobny...