Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tesla odebrał sygnał od kosmitów?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

unlu_bilim_adami_89_yil_once_akilli_telefonlarin_yapilacagini_bilmis_h78762.jpg

 

Genialny wynalazca nie tylko wierzył w istnienie obcych mogących dążyć do kontaktu z ludzkością, ale twierdził nawet, że sam odebrał komunikat od pozaziemskiej inteligencji. "Byłem pierwszym, który usłyszał pozdrowienie przesłane z jednej planety na drugą" - wspominał. Jak do tego doszło?

 

To nie żart ani sensacja z odmętów internetu. Nikola Tesla (1856-1943) nazywany "człowiekiem, który wymyślił XX wiek" i uznawany za jednego z największych wynalazców w dziejach, w 1901 r. publicznie ogłosił, że udało mu się przechwycić sygnał od obcej inteligencji.

 

Tesla wspominał, że do odkrycia doszło przypadkiem latem 1899 r., podczas eksperymentów w laboratorium w Colorado Springs, gdzie wynalazca przeniósł się, chcąc skupić się na udoskonalaniu konstrukcji tzw. nadajnika powiększającego mającego służyć do bezprzewodowego przesyłu energii i komunikacji na duże odległości.

Ponad 8 miesięcy spędzonych w "stacji eksperymentalnej" - baraku z 60-metrową anteną zwieńczoną miedzianą kulą, okazało się okresem owocnej pracy, ale obrosło też wieloma legendami.

Do historii przeszła wykonana tam fotografia przedstawiająca Teslę siedzącego na krześle koło przekaźnika, z którego strzelały kilkumetrowe "pioruny". Miejscowi opowiadali z kolei, że gdy uruchamiał on swą "maszynerię", spod butów przechodniów sypały się iskry, a na końcówkach motylich skrzydeł pojawiały się ognie św. Elma.

 

Oprócz prac nad nadajnikiem, w Colorado Springs Tesla zajmował się też badaniami nad rezonansem planety i zjawiskami elektrycznymi w atmosferze. W celu śledzenia występujących w niej zaburzeń skonstruował specjalny odbiornik, który odegrał kluczową rolę w historii o przekazie od kosmitów.

Pewnego wieczora, kiedy wynalazca przebywał w laboratorium, urządzenie odebrało sygnał.

Tesla myślał początkowo, że to zakłócenia spowodowane przez burzę, ale niebawem zmienił zdanie i uznał, że trafił na ślad "grubszej" zagadki.

4 lipca tak pisał o tym w liście do swojego asystenta, George’a Scherffa:

"Otrzymujemy wiadomości z chmur z odległości ok. 100 mil, ale najprawdopodobniej w grę wchodzi wielokrotność tego dystansu. Ani słowa reporterom".

 

579683_nikola-tesla-with-his-equipment-wellcome-m0014782_iff.jpg

 

W grudniu 1900 r., w liście do nowojorskiego Czerwonego Krzyża, Tesla już otwarcie przyznawał, że sygnały te pochodziły z "innego świata".

Skąd miał tę pewność?

Z jego relacji wynikało, że były to cztery słabe, powtarzające się sygnały, które uznał on za rodzaj "komunikatu numerycznego" (zawierającego liczby od 1 do 4*). W opinii Tesli przekaz musiał zostać wyemitowany przez inteligentnego nadawcę, którym nie mógł być jednak nikt z Ziemi.

 

Swoich wniosków był on pewien do tego stopnia, że w artykule dla "Collier’s Weekly" z 1901 dumnie ogłosił:

"Coraz bardziej potęguje się we mnie przeświadczenie, że byłem pierwszym człowiekiem, który usłyszał pozdrowienie przesłane z jednej planety na drugą".

Ta mało skromna wypowiedź była w tonie typowym dla Tesli, który dbał, by społeczeństwo postrzegało go jako osobistość wybitniejszą od Thomasa Edisona i Guglielmo Marconiego - jego największych rywali. Samochwalstwo zostało zresztą zauważone i w liście do magazynu "Popular Science Monthly" anonimowy krytyk zarzucał Tesli, że przez rewelacje o kontakcie z kosmitami chciał on jedynie "zabłysnąć w prasie".

 

Rzeczywiście, dowodów innych niż słowa Tesla nie dostarczył, jednak zagadka sygnałów musiała odcisnąć na nim piętno, gdyż przez lata nie zmienił zdania na ten temat. Ba, z czasem utwierdził się w przekonaniu, że w 1899 r. przechwycił prawdziwy komunikat od cywilizacji pozaziemskiej.

"Ustawienia odbiornika i charakter sygnału wykluczały jego ziemskie pochodzenie. Wykluczyłem także, by odpowiadały zań Księżyc, Słońce lub Wenus. Jak podkreślałem, sygnał był jak regularne powtarzanie sekwencji liczb, a kolejne analizy doprowadziły mnie do wniosku, że musiał on pochodzić z Marsa, który był wtedy blisko Ziemi" - pisał w magazynie "Electrical World" z 1921.

Tylko kto nadawał?

 

Tesla był przekonany, że sygnał pochodził z Marsa i podkreślał, że choć brakowało dowodów na istnienie tam życia, nie dało się też tego jednoznacznie wykluczyć.

W konfrontacji z tym, co dziś wiadomo o Czerwonej Planecie, opinie te mogą wydawać się zabawne, szczególnie że padły z ust człowieka uznawanego za geniusza wszech czasów. Jednak Tesla nie był jedynym uczonym tamtej epoki dopuszczającym możliwość istnienia cywilizacji marsjańskiej.

O życiu na Marsie zaczęto dyskutować na poważnie od 1877 r., kiedy włoski astronom Giovanni Schiaparelli skierował do kolegów po fachu pytanie o dziwaczne linie widoczne w obszarach równikowych Czerwonej Planety. Wokół tzw. marsjańskich kanałów rozgorzała wkrótce debata, a niektórzy astronomowie sugerowali wprost, że służą one bratniej cywilizacji do nawadniania pól.

Jeden z gorących zwolenników istnienia Marsjan, Percival Lowell - amerykański przedsiębiorca, filantrop i astronom amator, autor książki "Mars jako środowisko życia" (1908), sugerował, że za pomocą sieci kanałów mieszkańcy Czerwonej Planety sprowadzają wodę z mokrej, ale zimnej północy w cieplejsze, choć suche rejony południowe.

 

Przekonanie o istnieniu kanałów było tak silne, że (na wzór kraterów księżycowych) zaczęto nadawać im nazwy, ale coraz częściej słychać było też głosy podające ich istnienie w wątpliwość. Ostatecznie pod koniec pierwszej dekady XX w. uznano, że kanały były jedynie iluzją optyczną powstającą w słabej jakości teleskopach (elementy obrazu zlewały się weń w jeden punkt, co dawało obserwującemu wrażenie geometrycznych struktur).

Kolejne analizy potwierdzały z kolei, że Mars jest planetą niegościnną i zimną, a Tesla, choć zdawał sobie z tego sprawę, nie wykluczał, że ktoś mógł tam jednak mieszkać:

 

"Miejmy nadzieję, że Mars nie jest zimnym grobem, ale domem dla wesołych i inteligentnych istot, od których będziemy mogli się czegoś nauczyć" - pisał w "Harvard Illustrated" w 1907 r.

Zresztą nie on jeden żywił nadzieje, że Marsjanie w końcu się z nami skontaktują. O odebraniu sygnałów z Marsa mówił w 1921 r. Marconi, zaś w 1924, kiedy Czerwona Planeta znalazła się rekordowo blisko Ziemi, w USA powołano nawet specjalny wojskowy projekt nasłuchowy, który koordynował słynny astronom David Peck Todd.

Kosmiczni sąsiedzi się jednak nie odezwali, a uczeni ostatecznie uznali Marsa za planetę martwą. Mimo to Tesla nadal stał na stanowisku, że w pamiętne lato w Colorado Springs odebrał jakiś sztuczny "komunikat numeryczny", o którym wspominał jeszcze w 1935 r.

Pozostaje pytanie, co było jego źródłem?

 

Choć pojawiły się hipotezy, że wynalazca mógł zarejestrować sygnały nadane w ramach eksperymentu przez Marconiego, dziś uczeni uznają za bardziej prawdopodobne, że była to emisja z Jowisza będącego naturalnym źródłem fal radiowych.

A może byli to jednak kosmici, tyle że spoza Marsa?

To pytanie pozostanie bez odpowiedzi i trzeba wiedzieć, że identyfikacja sygnałów z kosmosu często sprawia problemy nawet radioastronomom. Przykładowo, w 1967 r. zagadkowa transmisja z głębi uniwersum okazała się koniec końców sygnałem pierwszego odkrytego pulsara. Kontrowersje towarzyszyły też słynnemu sygnałowi "Wow!" odebranemu w 1977 r. przez Jerry’ego R. Ehmana. Choć nosił on wszelkie cechy przekazu od obcych, został zarejestrowany tylko raz i do dziś trwa spór, czy był kosmicznym "dzień dobry", czy ziemskim sygnałem odbitym od kosmicznego śmiecia.

Jakkolwiek było w przypadku Tesli, nie ulega wątpliwości, że borykając się z zagadką sygnału z Marsa, stał się on pionierem w kolejnej dziedzinie, jaką jest poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej…

_______________

* W niektórych wypowiedziach wg Tesli sygnał oznaczał 1-3.

 

Źródło


  • 0



#2

pawaw1.
  • Postów: 604
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tesla mimo tego, że był naukowcem swoich czasów, a nawet je wyprzedzał to dodatkowo był dziwakiem i ekscentrykiem.  W walce o piedestał z Edisonem, skłonny był do głoszenia przeróżnych teorii, których potem nie potrafił udowodnić, albo odwlekał je w czasie. Ale miał łeb na karku to mu trzeba przyznać... Najbardziej mnie trapią jego badania, które po jego śmierci skonfiskował rząd. 


Użytkownik pawaw1 edytował ten post 19.10.2016 - 09:47

  • 0



#3

marko895.
  • Postów: 173
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Tesla to był gość... Nie dość, że geniusz, to jeszcze w opinii niektórych postać dość kontrowersyjna. Niektórzy mówią, że na starość oszalał i pracował nad abstrakcyjnymi projektami, które zaprzeczają prawom fizyki. A może to nie szaleństwo, tylko geniusz, który o dziesięciolecia wyprzedzał swoją epokę?

 

Co ciekawe Tesla miał brata, o którym sam mówił, ze jest jest znacznie zdolniejszy od niego. Niestety dla bliskich, a może nawet dla całej ludzkości, brat Tesli zmarł tragicznie w młodości.


Użytkownik marko895 edytował ten post 19.10.2016 - 22:41

  • 0

#4

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tak trochę offtopicowo, ale widziałem ostatnio taki dowcip:

 

"Czy jeśli jadę skradzioną Teslą, to mogę nazwać ją Edison?" ;)


  • 2





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych