Zobaczyć, usłyszeć, powąchać i... dotknąć - do tej pory szanse na takie doznania stwarzały jedynie sytuacje w "realu". Ale już wkrótce doświadczyć tego będzie można także w internecie. Czy takie wynalazki zbliżą nas do wirtualnego seksu?
Internetowi usługodawcy postanowili złapać klientów w "zmysłową sieć". Na pierwszy strzał wybrali amatorów zakupowych szaleństw. Uzmysłowienie ludziom, że kupowanie online może być czystą przyjemnością. Poszło im gładko. Zakupy w internecie okazały się szybkie, łatwe i przyjemne. Szkopuł stanowił jedynie brak możliwości dotknięcia produktów, a w przypadku ubrań - przymierzenia ich. W sukurs internetowym sprzedawcom przyszła nowa technologia.
Wirtualne lustereczko, powiedz przecie
Wirtualne przymierzalnie stały się jak najbardziej realne w świecie zakupów online. Dzięki nim klient już nigdy więcej ma nie być rozczarowany dokonaną transakcją. O tym, jak ubranie na nim leży i czy w ogóle jest mu w nim do twarzy, będzie mógł przekonać się przed dokonaniem zakupu. Zamiast oglądać zdjęcia modelek i modeli w wybranym przez siebie ubraniu, będzie mógł przejrzeć się sam w wirtualnym lustrze (na dodatek bez rozbierania się). Ponadto takie lustro ma dać mu szansę skompletowania garderoby na stronie firmy. Dla sprzedawcy oznaczać to może, że roznamiętniony przeglądaniem się w lustrze klient da mu więcej zarobić.
Na pomysł wirtualnych przymierzalni wpadła firma Live Pages. Żeby skorzystać z dobrodziejstwa przymierzalni online, klient będzie musiał podłączyć do swojego komputera specjalną internetową kamerę albo wysłać na serwer firmy swoje zdjęcie, a wtedy na stronie Live Pages zostanie zaprojektowana jego prywatna przymierzalnia, w której po zalogowaniu będzie mógł przebierać się do woli. Na ekranie monitora pojawi się po prostu on sam w wersji "modelowej". Taki model reagować będzie na wszelkie kliknięcia myszką - będzie zakładał wskazane ubrania, zupełnie jakby ich potencjalny nabywca przymierzał je w rzeczywistości. Na stronie Live Pages znajduje się już lista sklepów, których kolekcje odzieżowe można w ten sposób wypróbowywać.
Oferta Live Pages to dowód na to, że jeden obraz w internecie wart jest milion słów. Firma posunęła się nawet o krok dalej i zaprojektowała wirtualne pokoje, w których można sprawdzić, jak obsługuje się sprzęt audio-wideo, lub... w jaki sposób rozłożyć kanapę, na której niewykluczone, że w przyszłości klient będzie siadał. Z pewnością każde kliknięcie myszką w taką kanapę rozbudzi zmysły potencjalnych nabywców.
Internetowe feromony
Jak skutecznie skusić klienta, wymyśliła także firma Telewest Broadband (brytyjski dostawca usług internetowych). W oparciu o technologię stworzoną przez amerykańską firmę Trisenx skonstruowała ona system, który pozwala na przesyłanie zapachów. W tym przypadku klient musi podłączyć do komputera specjalną przystawkę, która przypomina odświeżacz powietrza. Urządzenie to po otrzymaniu sygnału z sieci ma rozpylać stosowny aromat. W naboju do przystawki (działającym jak kartridż z tuszem) umieszczono dwadzieścia substancji zapachowych. Łącząc je, można uzyskać do sześćdziesięciu zapachów (np. woń kwiatów, aromat kawy). W ten sposób cukiernie będą mogły nęcić klientów rozsyłanym przez internet zapachem ciast, a producenci kaw – filiżanki świeżo zaparzonej aromatycznej kawy. Inwencji z pewnością nie zabraknie.
E-maile powiązane z zapachami rozsiewanymi przez przystawkę miałyby wspomagać reklamę internetową. Śledząc jednak tempo rozwoju technologii komputerowych, można być pewnym, że niedługo w internecie poczujemy także zapach swojego partnera... Wszelkie technologiczne zabiegi w sieci podwyższają bowiem do czerwoności temperaturę tego medium, które badacz komunikacji międzyludzkiej Marshall McLuhan określił niegdyś jako "mieszankę zimnego i gorącego".
Dotknięcie nieznanego
Pozostała jeszcze kwestia dotyku przez internet. Ale rozwiązał ją singapurski wynalazek, umożliwiający przekazywanie wrażenia dotykowego na odległość. W chwili obecnej dotyk testowany jest na kurczakach, dla których zaprojektowano w tym celu specjalne kurteczki przewodzące impulsy. W przyszłości nowa technologia ma umożliwić przesyłanie przez internet ludzkich uścisków. Naukowcy myślą o zaprojektowaniu elektronicznych piżamek dla dzieci i ubrań dla dorosłych, dzięki którym wszyscy mogliby się wzajemnie przytulać na odległość. Z pewnością z chwilą pojawienia się takiej formy komunikacji międzyludzkiej zmianie ulegnie także sfera życia intymnego człowieka. Może nawet wynalazek ten zbliży nas do epoki wirtualnego seksu?
Przyszłość "realu"
Jaka będzie przyszłość "realu" w konfrontacji z coraz bardziej zmysłowym internetem? Współczesny marketing sklepowy już podpatrzył i skorzystał z doświadczeń swojego konkurenta. Zamierza wykorzystać połączenie wszystkich mediów i technik, z widoczną przewagą informatyki (takie rozwiązania przedstawiły międzynarodowe firmy na targach Euro Shop, które odbyły się w zeszłym roku Dusseldorfie).
W "realu" również ma zaistnieć wirtualna półka i przebieralnia. Sklepy mają stać się interaktywnymi punktami sprzedaży. Biorąc do ręki kilka sztuk odzieży, będziemy mogli na ekranie zobaczyć ubranego modela i dostępne aktualnie rozmiary. Koneserzy win, chwytając za butelkę, otrzymają z kolei wyczerpującą informację o wybranym gatunku. Będą mogli też podać swoje upodobania smakowe, a wówczas system zaproponuje im odpowiednią dla nich markę. Ciekłokrystaliczne ekrany wyświetlać będą komunikaty o wszystkich parametrach produktu, zastępując w ten sposób ekspedientów. Wszystko po to, by klient w jak najkrótszym czasie otrzymał jak największą liczbę danych o produkcie.
Kto wie, może w takim tempie unowocześniania sklepów w "realu" już wkrótce, obok tradycyjnego sprzedawcy, będą nas obsługiwały także roboty...
Katarzyna Kwietniewska
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=7665