To właśnie lokalny klimat powoduje, że w powietrzu jest wilgoć a nie odwrotnie. Ciepło tej części Anglii to zasługa oceanu. W Polsce wpływy oceaniczne są osłabione a sytuacja jest odwrotna niż piszesz - w okresie największych letnich upałów jest sucho, bo ze wschodu napływa suche i ciepłe powietrze kontynentalne, zaś wysoka wilgotność wiąże się z okresami chłodnymi.
Przepraszam ale obawiam się że nie zrozumiałeś.
Pisałem o tym że lokalny klimat południowej Anglli, jest spowodowany masami ciepłego i wilgotnego powietrza niesionego znad oceanu. Średnia temperatura jest zdeterminowana właśnie tą wilgocią. oczywiste jest że w Polsce jest inaczej. Podobnie jak w Calgary które leży na tej samej szerokości geograficznej co Londyn, znacznie bardziej na północ niż Polska gdzie zimy są mroźne a lata gorące. W Londynie jest ciepło cały czas. Jak w strefie subtropikalnej. temperatura bardzo, ale to bardzo rzadko, spada poniżej zera, za to w lecie nawet gdy jest dwadzieścia kilka stopni to nie ma czym oddychać. To właśnie zasługa pary wodnej. a przecież powinno tu być znacznie chłodniej. Nigdzie nie pisałem o sytuacji w Polsce. Południowa Anglia, to był jedynie przykład lokalnych anomalii spowodowanych zwiększoną wilgotnością powietrza.
Ilość globalnej pary wodnej może wzrosnąć w atmosferze tylko wtedy, gdy jakiś inny czynnik zwiększy temperaturę.
Takim czynnikiem, moim zdaniem jest masowa wycinka lasów, która powoduje lokalny wzrost wilgotności powietrza, który przekłada się na wzrost temperatury, rozprzestrzeniając się jednocześnie na sąsiednie obszary, co suma summarum, zwiększa globalny poziom pary wodnej w atmosferze. Nie bez znaczenia w tym wypadku są uprawy palmy olejowej, gdzie karczuje się ogromne połacie lasu, jak również zwiększanie areału rolnego, które wysusza ogromne połacie ziemi. Podobnie jak powiększające się miasta, które zaburzają równowagę hydrologiczną. Są też różnego rodzaju tamy i regulacje, zmieniające lokalne systemy wodne, czasem prowadząc do katastrof, takich jak wyschnięcie jeziora Aralskiego. Ale co tam. Znacznie łatwiej jest opodatkować mój samochód, za wydzielanie gazu, którego efekty oddziaływania na atmosferę, są niedostrzegalne.
Jest najsilniejszym gazem cieplarnianym ze względu na swój udział. Jednak wzrost jej stężenia daje mniejszy efekt cieplarniany niż wzrost CO2 o stosunkowo takie same wartości.
A dlaczego?
Lokalny wzrost wilgotnonści powietrza daje natychmiastowe efekty w postaci wyższej średniej temperatury, ale w skali globu to nie działa? Lokalne zmiany stężenia co2 nie dają żadnych efektów związanych z temperaturą. Ale Twoim zdaniem to co2 rządzi klimatem.
Ciekawe.
W tym momencie chcę podkreślić że, uważam iż to człowiek w dużej mierze odpowiedzialny jest za zmianę klimatu, ale podkreślam że problemem nie jest emisja co2, problemem jest brak możliwości opodatkowania pary wodnej. Dlatego mamy do czynienia z perfidnym praniem mózgów, na które nabierają się nawet najmądrzejsi z nas.
Jest cała masa badań na temat wpływu co2 na klimat. Dzięki temu mamy całą masę podatków i opłat, związanych z emisją tego gazu. I my wszyscy za to płacimy. Jednocześnie istnieje ogromny biznes związany z drewnem i żywnością, który ewidentnie zaburza cały ekosystem ziemi, ale o tym się nie mówi. Za tym stoi KASA. A badań po prostu nie ma. Bo kto by za to zapłacił.