Czy babcia dała ci już wiadomość że chce buc wskrzeszona? zastanowiłaś się czy nie działasz z egoistycznych pobudek?
Napisano 06.02.2016 - 19:18
Napisano 06.02.2016 - 19:51
Napisano 06.02.2016 - 20:06
Użytkownik Urgon edytował ten post 06.02.2016 - 20:07
Napisano 06.02.2016 - 20:06
Dlaczego uważasz, że się nabijam? Zaprzeczysz istnieniu procesów gnilnych? Myślisz, że babcia wychodząca z grobu będzie wyglądać na dwudziestolatkę?
No, wagowo to może tak, ale cieleśnie, to będzie ubogo.
Może Cię trochę uświadomię, co się stanie z każdym z nas, jak "wywinie kopyta". Zaznaczam, że nie będzie to widok przyjemny:
- Otóż pierwszym etapem rozkładu ludzkiego ciała jest jego autoliza, czyli samotrawienie. Nasze zaprzyjaźnione komórki za pomocą enzymów starają się rozbić molekuły na jak najmniejsze związki, które będą mogły wykorzystać. Oczywiście za życia proces ten jest prowadzony pod ścisłą kontrolą, bo mimo wszystko nasze komórki nas lubią i nie chcą nam robić krzywdy. Zatem gdy za życia poziom tych enzymów jest kontrolowany, tak po śmierci wymyka się spod łańcuchów zniewolenia i enzymy zalewają nasze całe ciało. W tym etapie płyn przedostaje się między warstwy skóry i zwyczajnie je rozluźnia czyniąc nasze dłonie podobnymi do gumowych nakładek na palce. Po jakimś czasie skóra zaczyna schodzić, co w środowisku pogrzebowym jest określane jako „ześlizg”. Wraz z czasem skóra nie schodzi już tylko z palców i dłoni, ale rozpoczyna się etap odrywania się całych płatów skóry z ludzkiego ciała.
Przejdźmy zatem do mniej przyjemnej części tych wstępnych procesów. Tak, tak, to wyżej było najprzyjemniejszą częścią, więc masz jeszcze czas, aby zaprzestać dalszego czytania. Jeśli jednak ze mną zostajesz, to kolejnym etapem są LARWY. Oooo tak, żerują w każdym otworze ludzkiego ciała, a szczególnie w takich, z których z łatwością mogą dostać się do wnętrza. Zatem ich ulubionymi siedliskami są: oczy, usta, otwarte rany i genitalia. A usta stanowią chyba ich ulubioną miejscówkę, ponieważ właśnie ona umożliwia im przedarcie się do mózgu – największego smakołyku każdej larwy.
Wracając jednak do płynu, który tak umiejętnie rozwarstwiał naszą skórę. Co się z nim dzieje dalej? Rozpoczyna wędrówkę po naszym ciele. Oczywiście nie podróżuje sam, ponieważ towarzyszą mu kohorty bakterii, dla których rozpoczyna się uczta… naprawdę wielka uczta. Warto podkreślić, że są to te same bakterie, które za naszego życia tkwiły w przewodzie jelitowym, płucach, które były naszymi grzecznymi przyjaciółmi, a teraz czerpią z naszej śmierci. Koniec sentymentów, co dzieje się dalej?
Szczepy bakterii przeżywają niesamowitą sielankę, żywią się dobrodziejstwami rozbrojonego układy odpornościowego, resztkami auto-strawionych błon i wszystkim, co je zalewa ze wszystkich stron świata. A jak wiemy, w tak sprzyjających warunkach każda populacja pragnie się rozrastać. I właśnie tak się dzieje. Bakterie znajdują się już wszędzie w naprawdę niezliczonej ilości.
Zatem pierwszy etap to: autoliza, tłumy bakterii i larwy wżerające się do naszego środka. Robi się coraz milej, a to jeszcze nie koniec.
Kolejnym etapem jest wielkie wzdęcie! I oczywiście wszystko za sprawą naszych przyjaciół – bakterii, które jedzą, trawią i wydalają. Nie mogą już jeść tego, co jemy my, więc jedzą nas. A to sprytne stworzonka. Jednak mimo wszystko wytwarzają gaz jelitowy stanowiący końcowy efekt bakteryjnego metabolizmu. I kolejną smutną informacją jest to, że po śmierci człowiek nie jest w stanie wydalić tego gazu, zatem zalega w jego jamie brzusznej (bo o jelitach już wspominać raczej nie można) i brzuszek rośnie. I tutaj pojawia się ciekawostka, ponieważ może (ale nie musi) się zdarzyć, że MARTWI LUDZIE PUSZCZAJĄ BĄKI. W końcu każdy gaz musi się gdzieś ulotnić. Warto także wspomnieć na tym etapie, że nadęciu ulega każda część ciała, która tylko może wyjść na wierzch – język, usta, genitalia. Oczy nie, oczy już dawno wypłynęły.
Etap wzdęcia zazwyczaj trwa około tygodnia i kończy się triumfalnym rozerwaniem. I wtedy rozpoczyna się etap trzeci – już ostatni – czyli etap gnicia i rozkładu. Chyba najmniej przyjemny, bo to właśnie ten moment, gdy znikamy na zawsze.
Intensywna działalność bakterii prowadzi do tego, że nasze tkanki przechodzą w fazę płynną. Tak, na samym końcu po prostu się rozpuszczamy, dematerializujemy i wsiąkamy w grunt. Najmniej wytrwałe są płuca i części układu pokarmowego (bo właśnie tam za życia znajduje się najwięcej bakterii), szybko poddaje się także mózg, który wylewa się przez uszy i opuszcza czaszkę przez usta w postaci pęcherzyków.
A jeśli chodzi o ludzkie mięśnie i te muskuły, o które wiele mężczyzn tak zabiega na siłowni, to są zjadane przez żuki. Oczywiście mięsożerne żuki. Jeśli chodzi o skórę, to różnie bywa. Czasami zostaje zjedzona, czasami nie, czasami wysycha i się mumifikuje, prawdziwa loteria.
Zatem właśnie tak prezentuje się rozkład ciała niezakonserwowanego. Po konserwacji przebiega znacznie wolnej i może mniej drastycznie, ale mimo wszystko właśnie taki koniec nas czeka – wnikniemy w ziemię, więc właściwie nigdy stąd nie znikniemy.
To powinno zahamować Twoje zapędy do wskrzeszeń.
Napisano 06.02.2016 - 20:40
Nie rozumiem osób które wchodzą tu tylko po to by się ponabijać.
A ja nie rozumiem ludzi którzy myślą że mogą kogoś wskrzesić. Poza tym nie potrafią lub nie chcą odpowiedzieć na pytanie co to ma dla nich znaczyć.
Nabijam się z każdego kto będzie pisał takie bzdury, że przez ouija można się z kimś skontaktować.
Napisano 07.02.2016 - 07:28
Napisano 07.02.2016 - 08:04
Nikt mnie tak nie wspiera. Najzwyczajniej w świecie mi jej brakuje. Tęsknię bardzo za wszystkim.
W piśmie świętym jest taki fragment. Ze Jezus wskrzesił Łazarza, i jego siostry mówiły, że śmierdzi od czterech dni, a wstał.
Nadal nie dałaś odpowiedzi na moje pytanie. Sama oczekujesz żeby ciebie wspierać bądź trochę asertywna, to jest ruch w dwie strony.
Wracając do tematu który poruszyłaś a mianowicie wskrzeszenia. Zajmuje się tym medycyna a właściwie pasjonaci którzy pragną odnaleźć gen długowieczności, ale jak zapewne wiesz jeśli się coś zepsuje, w tym wypadku ktoś i nie ma cześć zamiennych to i wskrzeszenie nic nie da. Twoja babcia nadal brała by chemię i cierpiała.
Dlatego zadałam pytanie o Twoje pobudki.
Kościół i religia oraz filozofia próbuje dać odpowiedź na odwieczne pytania o śmierć, zmartwiałych wstanie, czy też życie wieczne.
Kościół ma inne podejście do tego pytania niż religia, trochę to dziwne ale tak jest. Zapytaj się najpierw siebie czy znasz odpowiedź na te pytania. Poszukaj odpowiedzi w już zadanym pytaniu i zastanów się jaki masz stosunek do nich, do tych zagadnień, zapytaj się też o czas czy jest to odpowiedni na to by stało się to czego pragniesz.
W wielu kulturach znajdziesz obrzędy w których ludzie bawili się przy zmarłych, żartowali z siebie i z osoby zmarłej która właśnie na ten czas martwych wstawała.
Przywoływanie Jezusa tutaj mało Ci da podobnie jak i nam. Podejdź do kościoła i tam otrzymasz satysfakcjonującą Ciebie w tej kwestii odpowiedź o życiu wiecznym,
o odpustach, o mszach za życie wieczne. Może wystarczy jak po zapłaceniu za usługę księdzu spędzisz kilka chwil z nim na modlitwie, która sprawi to o czym filozofom się śni po nocach, badaczom marzy w laboratoriach.
Użytkownik Aidil edytował ten post 07.02.2016 - 08:09
Napisano 07.02.2016 - 08:52
Napisano 07.02.2016 - 10:40
0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych