Tak sobie poszperałem w tym temacie i bez trudu znalazłem kilka ciekawych artykułów, które rzucają nieco inne światło na całą sprawę.
Żeby była jasność - zabójstwo tego małego chłopaczka traktuję jako bezprzykładne bestialstwo, które nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Karę 15 lat więzienia (zmniejszoną do lat 10-ciu) traktuję jako pomyłkę i w żadnym stopniu nie uważam jej za satysfakcjonującą i sprawiedliwą.
To jest jakby poza tematem.
Zainteresowało mnie jednak co innego - motywy działania "poszukiwacza sprawiedliwości" jak sam siebie określa dr. Maciej Kijowski w cytowanym przez katabasa artykule pt. Mściciel z Google'a.
Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy, brzmiało tak - Dlaczego "poszukiwacz sprawiedliwości" jest tak bezkompromisowy w tropieniu morderczyni, a zupełnie nie zajmuje się jej mężem, ojcem zakatowanego chłopca, który był współwinny tej zbrodni?
Był on jej świadkiem, przyzwolił na nią i nie zrobił nic, żeby się jej sprzeciwić.
Z cytowanego artykułu nie wynika, żeby dr Kijowski również jego tropił i chciał doprowadzić...wróć - nie chciał doprowadzić do jego samobójstwa, chociaż z radością przyjąłby wiadomość o nim.
Kwestia tego samobójstwa (chcianego, czy prowokowanego) to jest w ogóle ciekawa sprawa, bo od tak bezkompromisowego gościa jak dr Kijowski, oczekiwać należałoby jakichś bardziej zdecydowanych deklaracji, a nie takiego lelum polelum, w stylu pensjonarki "chciałabym i boję się".
A tak to niestety brzmi, jak czyta się jego wypowiedź cyt. "...bo uważam, że najlepiej by było, gdyby ona po tym wszystkim popełniła samobójstwo. Nie namawiam do tego, ale w ten sposób sprawiedliwości stałoby się zadość".
Czyli niby do samobójstwa doprowadzić nie chce ale bardzo by się cieszył gdyby ta kobieta wpadła na taki pomysł. Wygląda więc na to, że chodzi mu głównie o to, żeby nikt przypadkiem go nie posądził o popychanie do samobójstwa, chociaż robi oj wszystko, by do niego doszło - w tym kontekście Zaciekawiony miał rację pisząc, że to jest chore.
Ja bym może ciut inaczej to ujął (a na dodatek napisałbym, że to tchórzliwe i kunktatorskie) ale sprowadza się to do tego samego.
W każdym razie, od tak bezkompromisowego gościa (a tak stara się zaprezentować w artykule dr Kijowski), oczekiwałbym bardziej zdecydowanych i jednoznacznych deklaracji. I wzięcia na siebie odpowiedzialności za skutki swoich działań - w końcu walczy w słusznej sprawie?
Wracając do tematu.
Ona zabiła, jej mąż był świadkiem - i współwinnym (bo nic nie zrobił żeby w zabójstwie przeszkodzić) ale tylko ją trzeba pognębić.
Pytanie dlaczego?
Być może z powodu, który pan dr Kijowski punktuje co i rusz w swoim artykule zamieszczonym w Faktach i Mitach pt. Krwawa pani od religii.
Zaraz, zaraz - jak to od religii?
Ano tak.
Cytaty z wspomnianego artykułu powinny wyjaśnić tą kwestię:
- "Wynaturzona sadystka. Gorliwa katoliczka."
- "Sama od dziecka była „surowo wychowaną katoliczką”
- "W imię katolickiego Boga również Daniel był tresowany, katowany i głodzony za karę przez 2 lata i 5 miesięcy..."
- "Przypominali sobie jednak specyficzne, wynaturzone przez religię cechy jej charakteru."
- "Ale po co nosiła tak duży, chyba za duży emblemat z Matką Boską na jesionce? Może demonstrowała swoje uczucia religijne?"
- "Nie tylko zyskała rangę nauczyciela dyplomowanego, ale zrobiła błyskotliwą karierę – karierę katechetki."
- "Można się zeń dowiedzieć, że często chodzi do kościoła i stara się być tam codziennie; że myślała onegdaj o wstąpieniu do zakonu"
- "Taka właśnie rodzina, w ciasnej katolickiej interpretacji, nie jest niczym innym, tylko archaiczną i patologiczną strukturą skutkującą ogromem psychicznych i fizycznych cierpień tych najbardziej bezbronnych – dzieci."
- "W klerykalnym państwie nakazuje się bowiem uznawać rodzinę nieomal za sacrum, przyzwalając dorosłym na leczenie własnych niepowodzeń i kompleksów kosztem dzieci."
i na koniec
- "Jeśli którykolwiek z Czytelników zada sobie pytanie, czy K. ma sumienie, odpowiem jako prawnik, że nie, bo przecież wedle preambuły do Konstytucji RP ludzie wierzący takowego nie posiadają. Inne pytanie: jakiż to, odziany zapewne w czernie, fiolety i czapeczkę z antenką, najpewniej spasiony, a bez wątpienia zadowolony z siebie, funkcjonariusz Kościoła katolickiego wspiera tę osobę i decyduje o nauczaniu przez nią religii.".
Ups...
Wygląda na to, że w tym artykule nacisk położono na nieco inne kwestie niż katowanie i zabójstwo tego nieszczęsnego malucha. Mówiąc wprost, w świetle "gorliwego katolicyzmu" morderczyni, sama jej zbrodnia schodzi na drugi plan.
To jest jeden aspekt sprawy rzucający nieco inne światło na motywy działania bezkompromisowego "poszukiwacza sprawiedliwości".
Inny dotyczy rozgrywek nieco bardziej przyziemnych, a mianowicie laurów przynależnych z poruszenia tego drastycznego tematu.
Bo oto okazuje się, że drastyczna zbrodnia, drastyczną zbrodnią jest ale problem nie tylko tkwi w tym, żeby ją opisać, nie tylko w tym, żeby napiętnować zbrodniarkę (jej męża, jak wiadomo, piętnować nie ma potrzeby - chociaż nadal nie wiem dlaczego?).
On również tkwi w tym, kto zbierze "profity" wynikające z pierwszeństwa podniesienia tego tematu.
Okazuje się, że jest to nie mniej ważne od istoty sprawy (a może nawet ważniejsze?).
Bo oto w kolejnym artykule zamieszczonym w Faktach i Mitach (niestety nie wiem czyjego autorstwa) czytam żale dotyczące praw do pierwszeństwa poruszenia tematu - inaczej mówiąc, do posądzenia o plagiat w wykonaniu Mariusza Szczygła.
Trochę to małostkowe jeżeli przyjmiemy, że chodzi o tak szczytne cele, jak napiętnowanie zabójczyni.
Artykuł nosi tytuł "Bestia w „Wybiórczej” i poza przypomnieniem samego tematu, skupia się głównie na pretensjach skierowanych, w kierunku Mariusza Szczygła, polegających na tym, że był on uprzejmy przywłaszczyć sobie tenże temat, nie wspominając zupełnie o zasługach w tej kwestii, przynależnych dr. Maciejowi Kijowskiemu.
Brzmi to tak mniej więcej:
"Niestety, musimy przypomnieć redaktorowi Szczygłowi i wszystkim mediom powielającym kłamstwo (poza „Polsat News”), jakoby „GW” ujawniła tę sprawę, bo w rzeczywistości to „Fakty i Mity” piórem dra Macieja Kijowskiego w artykule „Krwawa pani od religii” (nr 28/2012), czyli dokładnie rok temu, opisały całą tę historię ze wszystkimi szczegółami, w dużym artykule, nie zmieniając nawet imion bohaterów, co przydarzyło się redaktorowi Szczygłowi."
Dla pełnego oglądu sprawy, zamieszczę jeszcze link do małego artykułu, w którym Mariusz Szczygieł odnosi się do zarzutów o plagiat, chociaż w moim przekonaniu, w tak bulwersującej sprawie nie ma to najmniejszego znaczenia - w końcu rozmawiamy tu o chłopaczku zakatowanym przez zwyrodniałą kobietę, a nie o tym, komu należy przypisać zasługi podniesienia tego tematu.
Czyż nie?
Artykuł autorstwa Mariusza Szczygła, nosi tytuł "Padło na pana".
Czy jego tłumaczenie jest przekonywujące?
Dla mnie tak ale dla istoty sprawy jest to zupełnie nieważne.
Dlaczego to napisałem?
Bo zawsze podejrzliwie podchodzę do rycerzy w srebrnych zbrojach - szczególnie tak zawziętych w dążeniu do sprawiedliwości jak dr Kijowski.
Tym bardziej, kiedy ich sprawiedliwa walka, wybiórczo traktuje wrogów, których należy pokarać (przypominam o mężu głównej bohaterki, którego dr Kijowski jakoś gnębić nie chce).
A tak poza wszystkim, również z tego powodu, że już dawno nauczyłem się, że życie nie jest czarno białe. I wystarczy tylko odrobinę wgłębić się w jakiś temat, żeby znaleźć odcienie szarości, których początkowo się nie dostrzega.
edit: styl i małe doprecyzowania
Użytkownik pishor edytował ten post 08.11.2015 - 11:39