Widzę że się tu niezły off-top zrobił. Na tematat kary śmierci jako takiej dyskusja była prowadzona tutaj: http://www.paranorma...mierci/?hl=kara To tak gwoli przypomnienia, bo widzę że argumenty obu stron się powtarzają, Chociaż niektóre są coraz bardziej bzdurne. Odniosę się do nich.
1. Dla sprawcy to raczej żadna kara, bo on po prostu znika i wątpię, żeby po śmierci bardzo się tym martwił, przeżywał czy też żałował...
W zasadzie jego uczucia nie powinny nikogo obchodzić. Ale ta wypowiedź przedstawia typowe błędy myślowe spowodowane semantyką. kara śmierci nie ma na celu sprawiania przykrości sprawcy. Chodzi o to aby wyeliminować jednostkę aspołeczną i potencjalnie niebezpieczną
2. Nigdzie na świecie kara śmierci nie spowodowała spadku zabójstw; nie ma żadnego związku między liczbą przestępstw a liczbą wykonywanych wyroków śmierci - nie spada liczba zabójstw.
Po pierwsze prawdą jest, że kara śmierci nie spełnia roli straszaka. I nie ma jej spełniać. Nie może też być na zasadzie oko za oko. Mordercy i ich motywy, są naprawdę rożne. Jest ogromna różnica pomiędzy kimś, kto pod wpływem emocji zadźgał kuchennym nożem kochanka swojej żony, a kogoś kto takim samym nożem wycinał fragmenty ciała ofiary, napawając się jej bólem. Liczba zabójstw wynika po prostu z funkcjonalności danego systemu i kara śmierci nie ma na to większego wpływu.
W USA obserwujemy wręcz wzrost liczby zabójstw wraz ze wzrostem liczby skazanych na śmierć.
A nie wpadłeś na to "geniuszu", że to właśnie na skutek wzrostu liczby zabójstw, wzrasta liczba skazanych na śmierć? K.S. nie jest powodem. Jest efektem.
3. Wniosek z powyższego jest dość prosty - musimy znaleźć inne sposoby unikania zabójstw i sytuacji im sprzyjających..
Masz jakiś pomysł jak to zrobić? I co rozumiesz przez:
zwiększanie zakresu kary śmierci.
To jakiś bełkot.
4. Warto też się zastanowić nad pojęciem "kara śmierci". Co to za kara, jeśli skazany na nią wcale jej nie poczuje? Po prostu zniknie i tyle! Żadna kara - dużo lepszą karą jest dożywocie, kiedy to przestępca może odczuwać skutki kary przez dziesiątki lat...
Przemawia przez Ciebie żądza zemsty. A kiedy rozum śpi, budzą się demony. Tak jak pisałem powyżej, to nie jest kara, tylko eliminacja niebezpiecznych jednostek, mająca na celu ochronę innych członków społeczeństwa. Gwoli precyzji-nie jestem zwolennikiem śmierci za śmierć ale czasem trzeba zabić, aby żyć mógł ktoś.
Jakakolwiek kara ma sens wtedy, gdy odczuje ją sprawca. Jeśli zabijemy go, nie odczuje on nic.
Jeszcze raz. To ochrona niedoszłych ofiar. Kogo obchodzą odczucia zwyrodnialca.
Zadanie komuś śmierci nie jest żadną karą (może poza kilkoma minutami strachu skazanego),
Tutaj obnażyłeś zakres swojej wiedzy w tym temacie. Skazańcy, (przynajmniej w USA), spędzają miesiące, nierzadko lata w celach śmierci, gdzie czekają na termin wykonania wyroku. od wyznaczenia terminu do wykonania K.S. też mija znacznie więcej czasu, niż kilka minut. No chyba że uważasz. iż każdy skazany na K.S.jest w stanie wyobrazić sobie przyszłość, zaledwie parę minut na przód, od chwili obecnej.
Czytając Wasze wpisy można odnieść wrażenie, że kara śmierci jest bardzo skuteczna - dla sprawcy, bo usuwamy go ze społeczności, dla społeczności - bo znika morderca.
Dokładnie tak.
Dodam jeszcze, że dożywotnie więzienie w niektórych wypadkach też nie ma sensu. Skazaniec, który ma świadomość, że nigdy nie opuści więzienia, nie ma nic do stracenia. Co mu zrobią? Dodadzą kilka lat? Przy wyroku 150 lat i możliwości wcześniejszego wyjścia po stu? (piszę o USA). Przecież w takim wypadku koleś nie ma nic do stracenia. Może zabić współwięźnia lub co gorsza strażnika, który jest praworządnym obywatelem, ma dom, rodzinę, dzieci...
Wracając na nasze podwórko. Co z takimi zawodnikami jak Trynkiewicz? Odsiedział swoje, lecz nie można go wypuścić ze względu na to, iż nadal jest niebezpieczny. Poddali go przymusowej terapii zaburzeń preferencji seksualnych, co oznacza po prostu trzymanie go w izolacji tak długo jak się da. A jak się nie da (prawo może się zmienić w każdej chwili), to kolo wyjdzie i znowu kogoś zabije.
Wszystkim "nowym na tym forum " przeciwnikom kary śmierci, polecam zapoznanie się z tą historią: http://www.paranorma...niakow/?hl=lato
Czy dla tych "chłopców" dożywocie to odpowiednia kara? A co, jeżeli zabiją strażnika więziennego? A co, jeżeli uda im się uciec lub zmieni się prawo i ich wypuszczą?
Jeszcze słowo na temat statystyk. Żadna z nich nie uwzględnia niewinnych ofiar zwyrodnialców, które nawet nie wiedzą, iż uniknęły śmierci dzięki temu że ich zabójca został wyeliminowany przez wymiar sprawiedliwości.
Wracając do tematu.
Moim zdaniem Ernest Johns. Nie powinien być skazany na K.S. Biorąc pod uwagę niepełnosprawność umysłową, zachodzi podejrzenie, iż nie był w stanie w pełni ocenić wagi swoich czynów. Nie znam szczegółów. Lecz uważam że :jeżeli popełnione przez niego morderstwa nie wykazują znamion potrzeby zabijania, w tym konkretnym przypadku spowodowanym upośledzeniem rozwojowym, to kara śmierci nie powinna mieć miejsca. Szpital psychiatryczny i silne leki powinny wystarczyć.
Ale to tylko moja,powierzchowna opinia.
Co do samej techniki wykonania tego "zabiegu" Zastanawiam się, dlaczego nie używają do tego techniki eutanazji? Dwie dawki płynu do wypicia (podejrzewam, że iniekcja nie stanowi problemu), po pierwszej pacjent zasypia, po drugiej umiera. Sprawnie i bez komplikacji. Jeżeli pierwszy środek nie zadziała poprawnie, zawsze można powtórzyć. Humanitarnie i skutecznie.
Użytkownik Panjuzek edytował ten post 06.11.2015 - 21:11