Witajcie,
czytałem ostatnio o historii australijskiego pilota Fredericka Valenticha, którego samolot zaginął bez śladu w 1978. Kiedyś był już o tym artykuł na forum, poza tym jest również takowy w Wikipedii. Dla niewtajemniczonych w skrócie - wspomniany lotnik odbywał lot w okolicach swojego rodzinnego kontynetu, w pewnym momencie zgłosił kontrolerom, iż w okolicy jego awionetki kręci się dziwny obiekt. Po pewnym czasie zawisł on nad Cessną, wtedy pilot jednoznacznie stwierdził, iż nie jest to samolot. Chwilę potem zgłosił, iż silniki tracą moc i utracono z nim kontakt. Nie udało się odnaleźć ani płatowca, ani tym bardziej Valenticha, śledztwo nie przyniosło praktycznie żadnych rezultatów.
Jakiś czas po zapoznaniu się z tą historią, zdałem sobie sprawę z pewnych zbieżności z zaginięciem malezyjskiego samolotu w 2014 roku. Mianowicie - kontakt z maszyną utracono również względnie niedaleko Australii, mimo szeroko zakrojonej akcji nie znaleziono najmniejszego śladu po wielkim samolocie i przebywających na jego pokładzie 239 osobach. Oczywiście to tylko moja osobista refleksja i proszę podchodzić do niej z dystansem, aczkolwiek bardzo jestem ciekaw waszego zdania.