Przez kilka lat niepełnosprawna kobieta zbierała etykiety od herbaty. Miały być wymienione na wózek inwalidzki. W akcję zaangażowali się przyjaciele, rodzina, znajomi. Udało się zebrać dziesiątki tysięcy żółtych karteczek. Których teraz nikt nie chce przyjąć. Firma produkująca herbatę twierdzi, że takiej zbiórki nie prowadziła. To plotka, a właściwie miejska legenda, która w ludziach z całego kraju budzi nadzieję.
O tym, że żółte karteczki można wymienić na wózek inwalidzki, niepełnosprawnej bydgoszczance powiedziała znajoma. Najpierw etykiety zbierała rodzina i koleżanki. Potem znajomi, i znajomi znajomych. Angażowali się ludzie z całego kraju i zza granicy. Udało się zebrać dziesiątki tysięcy przywieszek. Wszystko w szczytnym celu. - Każdy przynosił, już od 3 lat tak intensywnie, bo widzieli, że mam stary wózek. Już 33 lata ma, po mojej mamie. Więc oni chcieli, żeby spełniło się moje marzenie - mówi Teresa Moch.
Zamiast spełnionego marzenia jest gorycz - nie herbaty, a porażki. Firma Unilever od wielu lat informuje, że akcji zbierania etykiet nie prowadzi. Oficjalny komunikat w tej sprawie znajduje się na stronie producenta: „Co jakiś czas docierają do nas informacje o tego typu inicjatywach i przykro nam, że ktoś rozpowszechnia plotkę rozbudzając w ten sposób nadzieje u wielu osób. Unilever Polska, producent herbaty Lipton, nigdy nie prowadził i nie prowadzi żadnej promocji polegającej na zbieraniu przywieszek od herbaty w celu ich wymiany na sprzęt rehabilitacyjny” – czytamy.
A jednak od wielu lat panuje przekonanie, że żółte karteczki mogą mieć jakąś wartość. Pierwsze zbiórki ruszyły w 2000 roku. Mimo upływu czasu, w całym kraju etykiety zbierają przedszkolaki, uczniowie, urzędnicy. - Teoretycznie zawsze powinniśmy sprawdzić, kto się kryje po drugiej stronie. Czy faktycznie taka akcja ma miejsce. Bo sąsiadka nie zawsze jest wiarygodnym źródłem informacji. Ale jesteśmy takim społeczeństwem, że lubimy zbierać - mówi Tomasz Marcysiak, socjolog.
A ostatnio zbieramy przede wszystkim nakrętki od butelek. Słynne są przede wszystkim w Lipnie, gdzie od kilku lat mieszkańcy zamiast do kosza - wrzucają nakrętki do specjalnych kontenerów. Skupują je później różne firmy. Dzięki temu udało się już m.in. podarować kamizelkę chorej na mukowiscydozę Amelce, czy wózek inwalidzki niepełnosprawnemu Kamilowi. I to jest fakt. A nie plotka. Nakrętki mogą pomóc - w przeciwieństwie do karteczek, które jak się okazuje - są niemal bezwartościowe. Bo to 15 kilogramów - zaangażowania, dobrej woli, chęci pomocy - które w skupie makulatury warte są kilka złotych.
http://bydgoszcz.tvp...akcja-to-plotka
http://www.unilever.pl/resource/FAQs/
Nie wiem jak to nazwać... Trzy lata tyle osób zbierało papierki a nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić, czy akcja jest jeszcze i czy w ogóle jest prowadzona?
Miejski mit o zbieraniu różnych rzeczy aby wymienić je na wózki jest bardzo stary. Jak podaje portal Atrapa.net w polskim internecie wieść o zbieraniu zawieszek Liptona na wózek inwalidzki krąży od roku 2000, czyli już 15 lat, bardzo możliwe że między ludźmi krąży dłużej. Na przełomie lat 80./90. podobna plotka dotyczyła zbioru kodów kreskowych zaczynających się od cyfry 4. Kody kreskowe zbierano też w Niemczech w połowie lat 80. i zapewne stamtąd mit przywędrował do Polski. Z kolei w Niemczech mit pojawił się jako zapożyczka z Francji, gdzie w roku 1982. ludzie zbierali kody kreskowe zaczynające się od cyfry 3. Źródłem ostatecznym była prawdopodobnie charytatywna loteria ogłoszona na Korsyce. Ktoś usłyszał o loterii i myślał że to dotyczy całej Francji. Potem mem się rozprzestrzenił i przewędrował do innych krajów.
Inna wersja mówiła o wymianie tysiąca papierków po gumie Orbit na wózek. W roku 2005 dziewczyna z Pomorza zebrała w ramach akcji 5 tysięcy papierków. Firma Orbit wydała oświadczenie, że nigdy nie prowadzili takiej akcji. Ostatecznie ulitowała się nad nią jakaś fundacja charytatywna, która przekazała jakiś wózek, ale nie miało to żadnego związku z papierkami tylko z medialnym rozgłosem. W latach 90. podobna plotka dotyczyła sreberek zabezpieczających paczki papierosów, tu prawdopodobnie jest to import z Australii, gdzie miejski mit o sreberkach jest znany aż do dziś.
Swego czasu równie bezpodstawną plotką była ta o wymiana nakrętek od butelek na wózek. Parę lat temu plotkę zaczęły wykorzystywać fundacje charytatywne, ogłaszające zbiórki celowe takich nakrętek. W tym przypadku nie jest to jednak żadne magiczne "wymienianie X sztuk na wózek" tylko sprzedaż posortowanego surowca wtórnego w skupach i kupowanie potrzebnego sprzętu za otrzymane pieniądze. Dodatkowo czasem zakłady sortujące śmieci ogłaszają jednorazowe akcje z jakąś nagrodą. Dla nich ma to znaczenie o tyle, że jeśli ludzie zbierają zakrętki, to do śmieci trafia mniej zakręconych butelek, a to ułatwia recykling.
Zarazem trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak wymiana zakrętek na wózek po prostu - za każdym razem takie akcje organizuje konkretny podmiot. Samo zaniesienie worków nakrętek do skupu albo do producenta napojów nie wystarczy, zwłaszcza że w związku z takimi akcjami cena za tonę nakrętek bardzo spadła. Wielu fundacjom przestało się to opłacać, dlatego jeśli zbieracie zakrętki, sprawdźcie czy akcja na którą zbieracie jeszcze istnieje i czy organizuje ją ktoś konkretny.