Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nawiedzony Lwów


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nawiedzony Lwów

 

ckx94.jpg

 

Przed prawie stu laty redaktorzy Kuriera Metapsychicznego (dodatek do Kuriera Codziennego), postanowili zbadać zjawiska nadprzyrodzone występujące we Lwowie. Powstał dzięki temu niecodzienny przewodnik po miejscach nawiedzonych. I kto wie, czy nie jest on aktualny do dziś...

W przytaczanych historiach występują przedwojenne nazwy lwowskich ulic. By ułatwić zadanie wszystkim poszukiwaczom duchów, w nawiasach podajemy nazwy obecne (w transkrypcji łacińskiej).

Lwowa nie zniszczyły wojny. Miejsc znanych przed stu laty można tam śmiało szukać obecnie.


Duch zakonnicy

 

Przy placu Księdza Bandurskiego (pl. Mytna) mieściły się niegdyś Urzędy Podatkowe. Wcześniej budynek należał do sióstr karmelitanek. Na wyższych kondygnacjach znajdowały się zamurowane przejścia pozostałe po zlikwidowanym klasztorze. Urzędnicy, których biura mieściły się na piętrze, niechętnie zostawali w pracy po godzinach. Jeśli przyszło im nadrabiać zaległości, objuczeni stosami akt, wędrowali na parter. Przyczyną tych migracji było pojawiające się w górnym holu widmo zakonnicy. Miało zwyczaj wynurzać się ze ślepego korytarza, przepływać nad podłogą, po czym niespodziewanie rozwiewać się w powietrzu.
 

Stary kościółek

 

Na końcu uliczki św. Wojciecha (Dovbusza) stacjonowały kiedyś wojska austriackie. Dla potrzeb armii urządzono w stojącym na wzgórzu kościółku magazyn. W nocy wystawiano przy nim straże. Żołnierze wzdragali się przed służbą w tym miejscu, gdyż wartowników odwiedzały zjawy: niosący najświętszy sakrament ksiądz i przyświecający mu latarnią kościelny. Upiory wyłaniały się z kościółka, przesuwały w kierunku strażników, a kiedy znalazły się całkiem blisko nich, nagle znikały. Niewielu rekrutów było w stanie znieść ze spokojem tę konfrontację. Padały strzały w powietrze, bywały i omdlenia. Przerażeni żołnierze wielokrotnie składali w tej sprawie raporty. Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że pisywano o niej szeroko w Kurierze Lwowskim.

 

Rozrywkowy zakrystian

 

W dawnym budynku jezuitów przy ul. Rutkowskiego (Teatralna), który potem zajęła Izba Skarbowa, ukazywał się nietuzinkowy duch. W relacjach niezależnych świadków powtarzał się ten sam rysopis - duch przypominał zakrystiana w staroświeckim stroju, z kapturem nasuniętym na głowę, trzymającego pęk kluczy. Najprawdopodobniej były to klucze od piwnicy z winem, gdyż duch, jak zauważono, zataczał się, idąc. Mimo stanu wskazującego na spożycie nie brakło mu jednak refleksu, aby się ulatniać, kiedy tylko w odległości kilkunastu kroków pojawiał się jakiś śmiertelnik.

 

Figlarny staruszek

 

Pod koniec XVII wieku przy ulicy Dominikańskiej (StaropigijsÙka), znajdowała się popularna winiarnia. Cieszyła się ona wielkim powodzeniem wśród hulaków wszystkich sfer. Właścicielem tegoż przybytku był niejaki Fedorowicz, jowialny staruszek nazywany pieszczotliwie Feduniem.
Zatrudniał w lokalu dwie młode kasjerki. Przysiadały się one do gości i zachęcały ich do konsumpcji (w szerokim tego słowa znaczeniu).
Powiadano, że leciwy szef miał zwyczaj delektować się ich wdziękami. Mógł je często odwiedzać, bowiem cała trójka mieszkała na piętrze nad winiarnią. Fedunio nawet po śmierci nie mógł rozstać się ze swoimi podopiecznymi. Wrócił do nich już kilka dni po pogrzebie. Kiedy jedna z kobiet wyszła w południe z pokoju, zobaczyła swojego pracodawcę. Stał na korytarzu, gestykulował i poruszał ustami, nie wydając przy tym żadnych dźwięków. Przerażona niewiasta najpierw zapytała: "Jak to, to pan żyje, przecież pan umarł?", a potem zaczęła wrzeszczeć ze strachu. Duch wówczas zniknął. Parę dni później to samo spotkało drugą kasjerkę. Zjawę Fedunia widywał również stróż. On jeden nie dziwił się tym wizytom. Miał zwyczaj mawiać: "Stary broił w życiu, to i po śmierci chodzi".

 

Upiorna kamienica

 

Na lwowskim rynku znajdowała się kiedyś Czarna Kamienica. W nocy z oficyn tego domu dochodziły tajemnicze odgłosy. Ci, którzy decydowali się tam pomieszkiwać, odczuwali obecność jakiejś istoty. Owiewał ich prąd powietrza, tak jakby przechodził obok nich ktoś niewidzialny. Zjawiska te ustały, kiedy właściciel kazał zerwać wszystkie podłogi w budynku. Jego intencją było pozbycie się szczurów. Nie natrafiono jednak na żaden ślad gryzoni.

 

W małym domku

 

Przy ulicy Szeptyckich (autorce nie udało się ustalić dzisiejszej nazwy, wiadomo jedynie, że po wojnie patronem owej ulicy był Kirow) stał mały domek. Nikt nie chciał go kupić, stał więc niezasiedlony. Raz na jakiś czas zbierała się grupka odważnych, zamierzających tam zanocować. Zaopatrzeni w wódkę, świece i karty do gry wkraczali ochoczo do domku, by opuścić go w popłochu po północy. Coś gasiło im świece i rzucało przyniesionymi przez nich stołkami. Ponadto nieszczęśnicy widzieli tam takie rzeczy, na temat których nie byli później w stanie z nikim rozmawiać, tak bardzo były przerażające.

 

Głowa kobieciarza

 

Ulica św. Marcina (ovkivsÙka) zasłynęła kiedyś z pokazującej się w jednym z tamtejszych mieszkań pozbawionej korpusu głowy. Czerep ów ubrany był w turban. Widywały go jedynie kobiety. Podobno kiedyś w tym miejscu tracono złoczyńców. Widocznie egzotycznego gościa tak zauroczył Lwów, że postanowił się tam zadomowić, i pewnie miało to jakiś związek z czarem lwowianek, które, według słów znanego walczyka, były jak "sok, czekolada i miód".
A skoro o piosenkach mowa, to kto wie, czy lwowskie duchy, te zarejestrowane i te działające pokątnie, nie nuciły i nie nucą sobie fragmentu piosenki "Tylko we Lwowie": "A ja się ze Lwowa nie ruszym za próg. Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!"

 

153wehd.jpg

Listę duchów Lwowa odtworzyła
Dorota Szlendak
Autorka dziękuje panu Przemysławowi Włodkowi
za pomoc w ustaleniu współczesnych nazw lwowskich ulic.
Źródło:  gwiazdy.com.pl


  • 0



#2

Cagligostro.
  • Postów: 25
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Piękne miasto i interesujące historie. Wybieram się tam we wrześniu.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych