Skocz do zawartości


Zdjęcie

Interpretacja dawnego snu.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Zayl23.
  • Postów: 3
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam, jestem w tym temacie pierwszy raz i chciałbym podzielić się z wami moimi dawnymi przeżyciami ze światem snu. Od razu powiem,że mam zamiar trochę się rozpisać i tym, którzy dobrną do końca bardzo dziękuję.
 

W życiu miałem kilkanaście świadomych snów, dwa lata temu dużo o tym czytałem i moim TR były dłonie, lecz gdy po raz pierwszy raz miałem świadomy sen, nie zdawałem sobie tak naprawdę z tego sprawy. Cała historia może się wydawać dziwna, lecz nic z rzeczy , które zamierzam napisać nie jest kłamstwem. Od razu po przebudzeniu zapisałem wszystko w dzienniku, postaram się skrócić jak najbardziej.
2 Lipca 2010 r

Sen zaczął się normalnie, byłem w jakimś supermarkecie. Ktoś do mnie zadzwonił, lecz gdy chciałem odebrać telefon wypadł mi z dłoni i sygnał ucichł. Gdy chciałem ujrzeć w połączeniach kto to był, było napisane tylko "brak kontaktu". Jak to w snach bywa wiedziałem gdzie mam się udać i sekundę później od razu się tam znalazłem. Byłem w domu mojego znajomego w środku było kilku mężczyzn, z którymi się przywitałem i 3 kobiety, jedna z nich do mnie podeszła i wyznała mi,że są moimi siostrami. Zaczęły mi opowiadać o sobie i gdy skończyły nagle znalazłem się koło mojej starej szkoły podstawowej razem z moją byłą już dziewczyna. Rozmawiałem z nią o czymś i nagle ona ruszyła przed siebie, trzymając w ręku dwa zeszyty. Chwilę potem podbiegła do niej mała dziewczynka i zaczęła je wyrywać. Wtedy właśnie mnie olśniło, byłem pewien,że miałem już taki sen, tylko,że wydarzenie z zeszytami skończyło się inaczej. Z zeszytu zaczęły wylatywać kartki i niektóre znikły w przestworzach,a moja była zdążyła tylko krzyknąć "Sally". Tutaj było inaczej, podbiegłem i pomogłem jej. Dziewczynki już nie było, a zeszyt był cały. Usiadłem z nią na ławce i zacząłem jej opowiadać,że to co się dzieję to sen i już kiedyś go miałem tylko inaczej się potoczył. Po rozmowie miałem świadomość, że mam mało czasu, powiedziałem jeszcze,że następnym razem przyśni mi się to za równy rok, więc musiałem się spieszyć. Wszystko zaczęło się łączyć w logiczną spójność, a ja szukałem prawdy(nie wiem jakiej). Nagle wszystko wokół zaczęło się walić, na chodniku leżała zakrwawiona moja wychowawczyni z gimnazjum, spytałem ją gdzie są moje siostry, dowiedziałem się ,że jedna z nich zginęła,a pozostałe dwie wyjechały, teraz nie mam pojęcia gdzie, ale w śnie wiedziałem dokładnie gdzie się udać, niestety nie zdążyłem. Sen się skończył jakby został podzielony na epizody. Twierdziłem tam,że następny będzie za rok i wtedy będę od razu wiedział co mam robić, znajdę moje siostry i dowiem się prawdy o rzeczywistości, niestety następny sen nie nadszedł. Całe to zdarzenie pozostawiło we mnie ślad, co jakiś czas wracam do niego myślami i zastanawiam się czy to coś znaczyło i czy to możliwe, że wiedziałem o opowiadaniu, które moja była dziewczyna napiszę prawie rok później.
 

Pierwszy sen był 2 Lipca 2009 roku, zaczęła je pisać w Marcu 2010, drugi sen był 2 Lipca 2010 roku. Jak dobrnęliście do końca mojej historii to pragnę poznać wasze zdanie o tym wszystkim, czy to ma jakiś głębszy sen?





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych