W maju 2013 r. Angelina Jolie poinformowała o tym, że profilaktycznie usunęła sobie piersi. Teraz chirurdzy wycięli jej jajniki. Jaki był powód tych decyzji?
"Nie chciałam czekać, postanowiłam działać. Mam nadzieję, że inne kobiety skorzystają z mojego doświadczenia" - pisała dwa lata temu w "New York Timesie" aktorka, ujawniając, że trzy miesiące wcześniej prewencyjnie usunięto jej obie piersi. Lekarze stwierdzili, że istnieje duże ryzyko, iż zachoruje na raka piersi.
Jolie dowiedziała się, że jest w grupie szczególnego ryzyka, dzięki testom genetycznym. Testy takie są dostępne także dla Polek. Również prewencyjne usunięcie piersi i jajników nie jest u nas nowością - takie operacje wykonuje się od wielu lat. Zwykle postępuje się właśnie jak w przypadku Angeliny Jolie, czyli łącząc mastektomię z usunięciem jajników.
Jednak dla części osób profilaktyczne usunięcie zdrowych piersi to kontrowersyjny sposób na nowotwór. Gdy Angelina Jolie przyznała się publicznie do takich zabiegów, od razu pojawiły się komentarze, że to fanaberie znudzonej gwiazdy. Ale trudno w tych kategoriach rozpatrywać wystąpienie kobiety, która od dawna angażuje się na całym świecie w różne kampanie społeczne. Od jakiegoś czasu nawet bardziej niż w aktorstwo. Kilka lat temu uznana za najbardziej wpływową osobistość według magazynu "Forbes", teraz świadoma tego wpływu nagłaśnia problem, przed którym każdy chciałby uciec.
Angelina Jolie miała groźną mutację genu BRCA. Czyli w jej przypadku ryzyko zachorowania w ciągu całego życia na raka piersi czy raka jajnika było naprawdę wysokie, dochodzące nawet do 80 proc.
Nie zabrakło bardzo krytycznych głosów odnośnie decyzji Jolie, katolicki publicysta Tomasz Terlikowski postanowił skomentować decyzję aktorki o prewencyjnym usunięciu jajników. Terlikowski zadrwił, że być może po jajnikach przyjdzie czas na mózg:
–" Czy Jolie wie, że istnieje też rak mózgu. Kiedy jej mąż wyrazi radość, że w celu wiecznego życia żona prewencyjnie dokona amputacji mózgu?" – napisał Terlikowski na Twitterze.
Pomijając już tego chama, pseudo-dziennikarzynę - co o tym myślicie?