No halo. Zarejestrowałem się tu daawno, żeby odpisać w temacie coś o satanizmie. I nie napisałem tu jednego. Swojego tematu!
Moi dziadkowie już nie żyją, z obu stron. Jedna z babć szczególnie była, hm, przeżywana? ze względu na chorobę Alzheimera i związane z tym przeżycia (kwestie rodzinne, nie tu o tym). Śniła mi się wielokrotnie po jej śmierci, między innymi jak jestem chory i leżę na kanapie (było tak), a ona chodzi po schodach. Jedno wydarzenie poza snem zapadło mi w pamięć.
Wszystko się zadziało, kiedy miałem 12 lat. Jeśli to ważne wtedy moje zainteresowania kierowały się ku grom komputerowym. Bardzo lubiłem jeździć na rowerze, także po lesie. Jechałem właśnie po czymś, co można określić mianem poharatanej, niepokrytej asfaltem ulicy z zamiarem udania się na ścieżkę koło działek pod lasem. Wtedy w mojej głowie (tak) pojawiła się właśnie ta babcia, mówiąca (jakby słyszałem to w głowie) "[imię], nie jedź tam". Przestraszyłem się. Serio. Oczywiście jako niepokorne dziecko pojechałem, z nieukrywanym niepokojem. Zjeżdżam z górki (od lasu w dół). Coś jest źle. Rozglądam się. Na lewo biegnie wąska (1 osoba naraz) ścieżka wzdłuż działek. I właśnie na tej ścieżce stał jakiś narkoman, z niezwykle przeszywającym (tak to zapamiętałem) wzrokiem. Facet zaczął mnie gonić, ja uciekłem (miałem rower oczywiście). Gdybym nie został ostrzeżony, prawdopodobnie jak zwykle skręciłbym w tę wąską ścieżkę, bez czasu na zawrócenie. Nie wierzę, że ten pan miał pokojowe zamiary. Na razie jedyne wiarygodne zdarzenie paranormalne w moim życiu.
Komentarze? Ktoś podziela moje doświadczenie z inną osobą?
Użytkownik McNugget edytował ten post 17.10.2014 - 22:40