U dorosłych ateistów/agnostyków, mam wrażenie, sprawa jest prostsza. Ci, którzy mieszkają na swoim, traktują ją jak tylko chcą - dzień jak co dzień, okazja do spotkania z rodziną i tak dalej. Ale ja mam na chwilę obecną lat 17, więc jestem zależna od rodziców. Oni wiedzą, że nie wierzę, chociaż nie akceptują tego i nawet nie chcą o tym rozmawiać. Reszta rodziny nie wie. Dziadkowie są tradycjonalistami i katolikami w stu procentach, nie wyobrażam sobie im powiedzieć o tym, że jestem ateistką, bo najpewniej by na mnie egzorcystę nasłali
Podczas wigilii nie chcę się od nich odgradzać. Wiem, że wielu katolików uważa, że hipokryzją jest obchodzenie wigilii przez ateistę. Uważają, że skoro popełniłam już ten nikczemny grzech to powinnam zamknąć się w ten dzień najlepiej na kłódkę w pokoju.
I jak ja mam się teraz zachować, żeby cała rodzina się na mnie nie rzuciła? Przecież nawet, jeżeli po prostu będę siedziała przy stole z innymi, to będę musiała składać rączki, dzielić się opłatkiem i tak dalej. To dopiero będzie hipokryzja.
Wiem, że powinnam zrobić to, co w moim uczuciu będzie słuszne. Według mnie słusznym byłoby spędzić ten czas z rodziną przy stole, nie uczestnicząc w dzieleniu się opłatkiem. Ale obawiam się, że to niewykonalne przy mojej rodzinie