Siedem kobiet Wielkiej Wojny
Serbska Joanna d’Arc: Milunka Savić
Kiedy jej chory brat został powołany do wojska podczas II wojny bałkańskiej (1913), Milunka Savić obcięła włosy, założyła męskie ubranie i zgłosiła się do poboru zamiast niego. Albo nikt się nie zorientował, albo przymykano oko – w końcu jednak została ranna i lekarze w szpitalu wojskowym nie mogli już ukrywać, że Savić to kobieta.
Anegdota głosi, że Milunka Savić została wtedy wezwana do dowódcy. Wprawdzie nikt nie chciał jej karać – dała się już poznać jako mężny żołnierz – ale chciano ją przenieść do korpusu pielęgniarek. Stanęła na baczność i stanowczo poprosiła, by pozwolono jej wrócić na linię. Oficer odpowiedział, że się zastanowi i odpowie jutro. Savić powiedziała, że zaczeka – i dalej stała na baczność. Po godzinie dowódca machnął ręką i pozwolił jej wrócić do kompanii.
Prawdopodobnie była najczęściej odznaczaną kobietą, jeśli idzie o walkę na froncie. Już w pierwszych dniach Wielkiej Wojny przyznano jej pierwszy Order Gwiazdy Karadziordzia z Mieczami (jedno z najwyższych odznaczeń w Królestwie Serbii). Na drugi zapracowała dwa lata później, gdy wzięła do niewoli ponad 20 bułgarskich żołnierzy. Dostała też m.in. rosyjski Krzyż Św. Jerzego i francuską Legię Honorową oraz Krzyż Wojenny (jako jedyna kobieta). Co najmniej dziewięć razy była ranna.
Po wojnie Milunka Savić wybrała ubogie życie w ojczystej Serbii zamiast niezłej emerytury wojskowej we Francji. Podejmowała się słabo płatnych, niewdzięcznych prac – była m.in. sprzątaczką. Mało kto pamiętał, że to bohaterka wojenna. Podczas II wojny światowej cudem uszła z życiem z obozu koncentracyjnego w Banjicy – wysłano ją tam, bo nie chciała przybyć na przyjęcie z udziałem oficerów niemieckiej armii okupacyjnej.
Na czele batalionu śmierci: Maria Boczkariowa
Gdy wybuchła wojna, Rosjanka Maria Boczkariowa zaciągnęła się do batalionu rezerwy w Tomsku. Miała 25 lat i zdążyła już porzucić dwóch mężów, z których jeden lubił bić, a drugi kradł i pił. Również po założeniu munduru miała niełatwe życie, bo albo traktowano ją z lekceważeniem, albo po prostu seksualnie napastowano. Tak było do momentu, w którym dowiodła swojego męstwa na polu bitwy. Dwa razy była ranna, trzy razy ją odznaczono za odwagę. Przynajmniej raz zabiła wroga w starciu na bagnety.
Jej nazwisko stało się głośne. Po rewolucji lutowej Rząd Tymczasowy zaczął tworzyć kobiece jednostki złożone z ochotniczek i to Boczkariowa miała stanąć na czele pierwszego „kobiecego batalionu śmierci”. Oddział wziął udział w tzw. ofensywie Kiereńskiego – ostatniej wielkiej operacji sił rosyjskich przed rewolucją. Boczkariowa znów została ranna podczas walk.
Po rewolucji jednostkę kobiecą rozwiązano. W warunkach rozkładu hierarchii i bezhołowia w całej rosyjskim wojsku kobietom, które znalazły się w „batalionach śmierci”, groziło podobne niebezpieczeństwo ze strony żołnierzy własnej armii co ze strony wroga. Niebawem w bolszewickiej Rosji życie Marii Boczkariowej zawisło na włosku z innego jeszcze powodu: miała podejrzane kontakty z „białym” generałem Korniłowem. Przed śmiercią ocalił ją ponoć żołnierz, z którym służyła w 1915 r. w armii cesarskiej.
Boczkariowa przez Władywostok wydostała się do USA. Udało się jej spotkać z prezydentem Wilsonem, którego ze łzami w oczach prosiła o antybolszewicką interwencję w Rosji. Sama niebawem wróciła do kraju i próbowała stworzyć kolejną kobiecą jednostkę w armii walczącego z bolszewikami admirała Kołczaka. Została schwytana przez czerwonych jako „wróg ludu”. Po paru miesiącach ciężkiego śledztwa Czeka posłała ją przed pluton egzekucyjny.
Zgubiła się jako pielęgniarka, odnalazła jako żołnierka: Flora Sandes
Od dziecka Flora Sandes interesowała się jazdą konną i strzelectwem. Już w dorosłym życiu dołączyła do organizacji paramilitarnej, ucząc się musztry – często mówiła, że wolałaby urodzić się chłopcem, żeby móc pójść na wojnę. Ale gdy w Europie zagrzmiały działa, miała 38 lat i żadnych szans, aby walczyć z bronią w ręku. Tymczasem miała się stać jedyną Brytyjką, której podczas I wojny światowej przyszło służyć na froncie. Jak do tego doszło?
Po wybuchu wojny wyjechała do Kragujevaca w sojuszniczej Serbii jako jedna z kilkuset pielęgniarek-ochotniczek. Kiedy serbskie oddziały wycofywały się do Albanii, Sandes w chaosie „zgubiła” własny szpital. Niebawem zaciągnęła się do regularnej armii serbskiej i walczyła w jej szeregach w stopniu starszego sierżanta.
W ciężkich walkach o Bitolę odłamki granatu poharatały sierżant Sandes całą prawą stronę ciała. Po odniesieniu ran nie mogła już wrócić na front. Prowadziła szpital, wydała wspomnienia, pod koniec wojny dostała awans oficerski. Otrzymała Order Gwiazdy Karadziordzia, a po wojnie awansowano ją do stopnia kapitana. Źle zniosła demobilizację, bo znacznie lepiej czuła się w mundurze niż w kobiecej sukni. „Niczego tak w życiu nie kochałam jak armii” – powiedziała parę lat po wojnie.
W latach 20. Flora Sandes poślubiła dawnego rosyjskiego generała, mieszkali we Francji, potem w Jugosławii. Aż do wybuchu II wojny światowej prowadziła wykłady i odczyty, opowiadając o swoich doświadczeniach frontowych. Kiedy w 1941 r. Hitler błyskawicznie zajął Jugosławię, Flora Sandes została internowana przez gestapo w Belgradzie – ale ponoć na samym początku inwazji założyła mundur i znów chciała iść na wojnę. A miała wtedy już 65 lat.
Prowadziła pluton do ataku: Ecaterina Teodoroiu
Ecaterina Teodoroiu skończyła szkołę dla dziewcząt w Bukareszcie i miała zostać nauczycielką. Ale latem 1916 r. Rumunia włączyła się do wojny po stronie Ententy. Teodoroiu była związana z ruchem skautowym i wraz z harcerzami trafiła na front – początkowo jako sanitariuszka.
W październiku doszło do bitwy nad rzeką Jiu. Zginął w niej brat Ecateriny, sierżant rumuńskiej armii, a ona sama uznała, że jej miejsce jest na pierwszej linii. Wkrótce dowiodła swojej wartości w walkach. Była ranna w nogę i trafiła do niemieckiej niewoli, ale udało się jej rozbroić strażników i uciec. Medal Virtutea Militara wręczył jej osobiście król Ferdynand I. Dostała również stopień podoficerski i dowództwo nad 25-osobowym plutonem.
Nie przeżyła nawet roku na froncie. W starciu pod Marasesti – największej bitwie tej wojny, w której brały udział oddziały rumuńskie – podporucznik Teodoroiu prowadziła swój pluton do ataku. Skosiła ją seria z karabinu maszynowego. W Rumunii stoi dziś bodaj 10 pomników Ecateriny Teodoroiu, z czego jeden na jej grobie w mieście Targu Jiu.
na zdj. plakat propagandowy
Starsza bosman Loretta Walsh
Do 1917 r. kobiety służyły w amerykańskich siłach zbrojnych wyłącznie jako pielęgniarki. W praktyce pozostawały jedynie cywilnymi pracowniczkami armii. Gdy w marcu 1917 r. Stany Zjednoczone włączyły się do wojny, marynarka zaczęła przyjmować na służbę również kobiety. Dwa dni po wprowadzeniu nowych przepisów zaciągnęła się w jej szeregi panna Loretta Walsh.
Była tak naprawdę pierwszą kobietą nie tylko we flocie, ale w ogóle w siłach zbrojnych USA. Choć pierwszym Yeomanettes (tak określano zaciągające się kobiety) powierzano głównie papierkową robotę, stopniowo coraz więcej kobiet zaczynało pracować jako tłumaczki, członkinie komisji poborowych; dostawały też przydziały w zagranicznych bazach marynarki, m.in. na Pacyfiku. Wreszcie pozwolono im uzyskiwać stopnie (Loretta Walsh, jako pierwsza kobieta, została awansowana na starszego bosmana). Zyskały prawo do takiego samego uposażenia jak mężczyźni oraz uprawnienia kombatanckie.
Tylko do końca I wojny światowej do amerykańskiej marynarki zaciągnęło się ponad 11 tys. kobiet. Dziś w US Navy służy ich ponad 60 tys., a kilka lat temu pierwsza kobieta objęła stanowisko dowódcy tzw. grupy uderzeniowej lotniskowca. Warto pamiętać, że pierwszy krok na drodze do takiego równouprawnienia wykonała przed niemal stuleciem panna Walsh z Filadelfii.
na zdj. sztab 2 Pułk Piechoty Legionów
Na pannę Marię gniewali się rodzice: Maria Błaszczyk
„W ostatniej chwili przed odjazdem z Królestwa stałam oparta o karabin, myślałam o was, ale mnie jako żołnierzowi nie wolno się rozczulać” – tak pisała z Wołynia do rodziny. To był jej ostatni list. Na kilka wcześniejszych rodzice nie odpowiedzieli – byli rozczarowani, bo córka opuściła dom bez uprzedzenia i bez pożegnania, parę tygodni po tym, jak skończyła 17 lat.
„Proszę Rodziców nie mieć do mnie żadnej urazy, bo i ja czuję się jako Polka względem ojczyzny naszej” – pisała Maria Błaszczyk, tłumacząc dlaczego zdecydowała się zaciągnąć do 2. pułku piechoty Legionów.
Na przełomie października i listopada 1915 r. pułk zostaje przeniesiony z Besarabii na Wołyń. Kilka dni po dyslokacji na polskich żołnierzy uderzają Rosjanie. Straty sięgają 50 proc. stanu. Wśród poległych jest szeregowy Jan Tadeusz Zaleski, na którego grobie koledzy postawią „skromny krzyżyk, wiązany telefonicznym drutem”.
Niewiele osób wie wówczas, że w rzeczywistości „szeregowym Zalewskim” była Maria Błaszczyk z Łodzi. Zginęła na stanowisku – opatrując na przedpolu rannego kolegę – nie dożywszy 18 urodzin.
na zdj. kobiecy "Batalion Śmierci" w 1917 r.
Mężczyźni gnali za nią do boju: Aleksandra Kudaszowa
Była córką kawalerzysty z Kozackiego Wojska Orenburskiego. W czasach pokoju startowała w długodystansowych rajdach jeździeckich. Wyszła za kozackiego podpułkownika i niewykluczone, że walczyła u jego boku już w wojnie rosyjsko-japońskiej (1905).
Aleksandra Kudaszowa wcześnie owdowiała, a sławę zdobyła dopiero po śmierci męża. Odbyła trwającą ponad rok konną wędrówkę przez całą Azję – wyruszyła z Harbinu, by w połowie 1911 r. stawić się przed obliczem cara w Petersburgu. Nic dziwnego, że rozpisywały się o niej nie tylko rosyjskie gazety.
Po wybuchu I wojny światowej Kudaszowa stanęła na czele pułku kawalerii, który składał się zarówno z mężczyzn, jak i kobiet. Zawsze jechała do walki w pierwszym szeregu i mężczyźni, nie chcąc pozostać w tyle, gnali za nią do boju na złamanie karku. Kudaszowa dwa razy została ranna w walkach w Prusach Wschodnich. Dosłużyła się stopnia pułkownika i Orderu Św. Jerzego. Niewiele wiadomo o jej powojennych losach – pewne tropy wskazują, że mogła zginąć z ręki agentów bolszewickiej bezpieki już podczas rosyjskiej wojny domowej.
źródło