Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nie czytać o zmierzchu


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
147 odpowiedzi w tym temacie

#91

MysterLolek.
  • Postów: 22
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ech... Marker762, Ty to naprawdę potrafisz pocieszyć człowieka... Trzeba coś z tym zrobić! Jestem pewien, że dobry egzorcyzm załatwi sprawę! Tylko trzeba mieć dowody; nagrania wideo, dźwiękowe itp. Gamdela, czy tego "Złego" widzisz tylko Ty, czy jeśli zjawia się w Twoim otoczeniu to widzą go inni?

 

EDIT: Oczywiście egzorcysta pomoże, o ile to demon. Nasz świat kryje wiele dziwnych zagadek...


Użytkownik MysterLolek edytował ten post 08.08.2014 - 14:50

  • 0

#92

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Myster Lolek - tak jak już pisałam - nie można egzorcyzmować czegoś czego w tej chwili nie ma - bo od lat mam spokój, ale są inni, o których wiem, że go widują. To nie jest tak, że jest cały czas. On pojawia się na chwilę i nie m znaczenia pora dnia czy nocy, jakaś szczególna godzina 1.00 czy 3.00. To nie ma najmniejszego znaczenia. Może pojawić się w środku dnia, może pojawić się we śnie. Różnica jest taka, że w nocy widzi się jego postać, podobnie we śnie, a w dzień wyczuwa jego obecność, specyficzną aurę, energię.

Po pewnym czasie byłam już tak przyzwyczajona, że w ciągu dnia zaczęłam to ignorować, jest to jest. Tylko znajomi, którzy do mnie przychodzili a nie mieli z tym nic wspólnego, czuli się nieswojo, zazwyczaj wzbudza strach. Co innego w nocy, gdy widzi się postać, samoistnie rodzi się uczucie strachu a nawet przerażenia, gdy jest się samemu, jest jeszcze większe. Tu może wspomnę, że mieszkałam w takich terenach, że często chodziłam sama przez lasy, gdy było już ciemno i było to całkiem naturalne, bez wyobrażeń i strachu. Nie boję się chodzić sama po lesie czy to w dzień czy w nocy, czy na cmentarz. Wyznaję zasadę, że to ludzi należy się obawiać a nie duchów. Ale to jest coś innego, nie wiem co.

Jeden ze znajomych był bardziej dociekliwy i zapytał co się dzieje, że czasami wyczuwa się u mnie jakby ktoś stał i obserwował, że po prostu boi się. Powiedziałam mu ogólnie o co chodzi. Poprosił jakiś zakon, żeby modlili się za mnie. Z tego co powiedział, tak też było. Czy pomogło? Nie. Nie wiem, ale nawet nie wierzyłam, że pomoże.

 

Do końca nawet nie jestem pewna czy tamto spotkanie było pierwsze, bo gdy miałam niecałe 5 lat też coś widziałam, nie tak wyraźnie. Powiedziałam w zerówce swojej "pani", wytłumaczyła, że to na pewno sowa. Nie przekonała mnie, że sowa siedzi tak nisko i blisko i świecą się jej oczy po ciemku, tym bardziej, że puszczyk ma swoją dziuplę koło naszego domu, a ja nie chodzę z latarkami. Poszło to w niepamięć na długie lata. Jako tak małe dziecko nie chodziłam po lesie w środku nocy, to był listopadowy wieczór.

 

Czy ma wpływ na sposób myślenia, postępowania, zachowania? Tak.


  • 0

#93

razzish.
  • Postów: 90
  • Tematów: 4
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Myster Lolek - tak jak już pisałam - nie można egzorcyzmować czegoś czego w tej chwili nie ma - bo od lat mam spokój, ale są inni, o których wiem, że go widują. To nie jest tak, że jest cały czas. On pojawia się na chwilę i nie m znaczenia pora dnia czy nocy, jakaś szczególna godzina 1.00 czy 3.00. To nie ma najmniejszego znaczenia. Może pojawić się w środku dnia, może pojawić się we śnie. Różnica jest taka, że w nocy widzi się jego postać, podobnie we śnie, a w dzień wyczuwa jego obecność, specyficzną aurę, energię.

Po pewnym czasie byłam już tak przyzwyczajona, że w ciągu dnia zaczęłam to ignorować, jest to jest. Tylko znajomi, którzy do mnie przychodzili a nie mieli z tym nic wspólnego, czuli się nieswojo, zazwyczaj wzbudza strach. Co innego w nocy, gdy widzi się postać, samoistnie rodzi się uczucie strachu a nawet przerażenia, gdy jest się samemu, jest jeszcze większe. Tu może wspomnę, że mieszkałam w takich terenach, że często chodziłam sama przez lasy, gdy było już ciemno i było to całkiem naturalne, bez wyobrażeń i strachu. Nie boję się chodzić sama po lesie czy to w dzień czy w nocy, czy na cmentarz. Wyznaję zasadę, że to ludzi należy się obawiać a nie duchów. Ale to jest coś innego, nie wiem co.

Jeden ze znajomych był bardziej dociekliwy i zapytał co się dzieje, że czasami wyczuwa się u mnie jakby ktoś stał i obserwował, że po prostu boi się. Powiedziałam mu ogólnie o co chodzi. Poprosił jakiś zakon, żeby modlili się za mnie. Z tego co powiedział, tak też było. Czy pomogło? Nie. Nie wiem, ale nawet nie wierzyłam, że pomoże.

 

Do końca nawet nie jestem pewna czy tamto spotkanie było pierwsze, bo gdy miałam niecałe 5 lat też coś widziałam, nie tak wyraźnie. Powiedziałam w zerówce swojej "pani", wytłumaczyła, że to na pewno sowa. Nie przekonała mnie, że sowa siedzi tak nisko i blisko i świecą się jej oczy po ciemku, tym bardziej, że puszczyk ma swoją dziuplę koło naszego domu, a ja nie chodzę z latarkami. Poszło to w niepamięć na długie lata. Jako tak małe dziecko nie chodziłam po lesie w środku nocy, to był listopadowy wieczór.

 

Czy ma wpływ na sposób myślenia, postępowania, zachowania? Tak.

 

Ile miałaś lat gdy przydarzyło Ci się to zdarzenie?

 

Może ze znajomymi bawiliście się w jakieś wywoływanie duchów czy coś?

 

Nie korzystałaś z pomocy księdza, innej osoby która może by Ci pomogła?

Przecież przez tą osobę ginęli ludzie, do tego nie można się przyzwyczaić, skąd wiedziałaś że nie będziesz następna?

 

Może w tamtej okolicy była jakaś masakra w dawnych latach, czy stary cmentarz, nie szukałaś może?


  • 0

#94

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

- Miałam 17 lat

 

- Nie bawiliśmy się w wywoływanie duchów - oglądaliśmy filmy u kolegi - wtedy jeszcze wideo. Wcześniej też nie - nie interesowały nas takie rzeczy. Na wakacjach zarabialiśmy pieniądze, a wieczorami spotykaliśmy się w moim domu - wtedy wyjątkowo u kolegi. Dlatego wszyscy wyruszyliśmy z mojego domu i do niego wracaliśmy.

 

- Nie nie korzystałam z pomocy- nie miałam do nikogo takiego zaufania.

 

- To nie przez niego ginęli ludzie, raczej odbieraliśmy go jako zwiastuna, a nie sprawcę. Brałam pod uwagę, że mogę być następna.  Nie było to bez podstaw, niezależnie od całej sytuacji. Miałam problemy z żołądkiem i z sercem. Nie mogłam nic jeść, arytmia. Jeśli można mówić o "cudach", to dzisiaj badania niczego nie wykazują i jem wszystko a serce sobie pracuje spokojnie. Jeśli są jakieś nieprzyjemności to z powodu niskiego ciśnienia, więc może mi zagrażać co najwyżej wylew - jak w każdym takim przypadku, ale nie musi.

Jednocześnie irracjonalnie może czułam, że nie che nam zrobić krzywdy, że nie taki jest cel.

 

Okolica - sądzę, że sama okolica ma tu niewiele do rzeczy. Widzieliśmy go z dala od okolicy - potem. W samej okolicy "coś jest" - coś niedobrego, są takie miejsca, gdzie człowiek nie czuje się dobrze. Niektórzy twierdzili, że nawiedzeni hitlerowcy coś tam robili - nikt tego nie sprawdzi - ale to właśnie w lesie, o którym później pisałam - gdzie ginęli ludzie i gdzie rozbił się również niemiecki pilot chyba - około 10 km dalej. A tam, gdzie go spotkaliśmy, niedaleko jest miejsce, do którego bardzo lubiłam chodzić. To miejsce, w którym niegdyś była miejscowość, łączyła się z innymi - dzisiaj są tam tylko ruiny, las i kapliczka. Ale pomijając to. Niezależnie od wszystkiego znajoma, która mieszka 550 km od tamtej okolicy i nigdy tam nie była też go widuje - to ona go nazywa Złym, my go tak nie nazywaliśmy.

Wbrew rozsądkowi trudno, w każdym razie mi, było nazwać go tak jednoznacznie.


Użytkownik Gamdela edytował ten post 10.08.2014 - 08:25

  • 0

#95

MysterLolek.
  • Postów: 22
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cholera... Ile ten nienormalny świat, skrywa jeszcze tajemnic? Żyjemy w spokoju i z pychą unosimy się, że znamy wszystko; każdy zakątek tej Ziemi i nic "nadprzyrodzonego" nam nie grozi. A tu proszę... Naszego bliźniego spotyka taki los. Ale nie będę tu filozofował. Będę starał Ci się pomóc, jak tylko potrafię. Ten "Zły"... Zastanawiające. Czym lub kim tak naprawdę jest? Demonem, aniołem, potworem? I czego może chcieć. Z tego co mówiłaś zwiastuje nieszczęścia i śmierć. Nie chcę się tu bawić w zabobony, ale... Może to jakaś klątwa? Gamdela... Żeby to coś zwalczyć, trzeba będzie używać wszelakich metod. Od urodzenia jestem człowiekiem bardzo mocno wierzącym i jak na razie nie wychodzi mi to na złe. Wiem, wiem fala ateistów mnie teraz zaleje, ale każdy ma prawo wierzyć, w co tylko chce. Gamdelo... Jaki jest Twój stosunek do Boga? To może się okazać naprawdę ważne.


  • 0

#96

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Wtedy, gdy to się zaczęło, byłam praktykująca katoliczką, myślałam o zakonie. Dzisiaj zdecydowanie bliższa jest mi filozofia buddyzmu, nie chodzę do kościoła, właściwie mi osobiście katolicyzm nie odpowiada, nie moja droga - co nie oznacza, że potępiam w jakikolwiek sposób wyznawców tej religii. Nie jestem buddystką, nie należę do grona jakiejkolwiek szkoły itp. Tu chodzi tylko o stosunek do świata. Wiara w Boga. Po tym wszystkim zdecydowanie zmieniło mi się postrzeganie Boga i postrzeganie rzeczywistości. Wiara przekształciła się bardziej w pewność, ale trudno tu mówić  o osobowym Starotestamentowym Bogu i podziale świata na dobro i zło.

Życie to lekcja  i od nas zależy, jakie wnioski będziemy wyciągać z doświadczeń, czego nauczymy się. I w takim wypadku, przy takim podejściu nawet największy wróg może stać się nauczycielem - wszystko zależy od nas. Dzisiaj podchodzę do tego wszystkiego spokojnie i gdybym miała odpowiedzieć na pytanie - jak te doświadczenia wpłynęły na moje życie, to może odpowiedź okazałaby się zaskakująca - ale w ogólnym rozrachunku - bardzo pozytywnie. Chyba bardzo pomogła mi pewna mądrość, którą każdy chyba słyszał - że mamy doświadczenia na miarę swoich sił, albo inaczej - każdy dostaje taki krzyż, który jest w stanie udźwignąć.

Jeszcze odpowiadając na pytanie odnośnie psychologa, czy egzorcysty - chyba najbardziej bałam się, aby ta postać nie zrobiła im krzywdy - to była sprawa wewnętrzna i wewnętrzna lekcja każdego z nas. Cały czas mówiłam do kolegi, aby z nim nie walczył, nie tak - nie agresją, albo złością. Całe to doświadczenie tak naprawdę doprowadziło mnie do zrozumienia, że jedynie miłość, ale taka wypływająca głęboko z serca jest w stanie zapobiec ciemności - jak z tą świeczką dającą mały płomień,  jednak rozpraszającą mrok. I gdy to zrozumiałam spotkałam swoją miłość życia, ale tu nie chodzi tylko o miłość kobiety i mężczyzny, ale o coś więcej. I oczywiście daleka jestem od New Age - nigdy nie doczytywałam o co im chodzi, ale jakoś tak omijam ten ruch szerokim łukiem. Nie potrzebuję pomocy, bo nawet jeśli wróci to tak naprawdę nie może mi zaszkodzić. Może brzmi to pysznie, dumnie, ale tak jest. Zrozumiałam, że ludzie to potężne istoty i mogą przeciwstawić się nawet najbardziej potężnym siłom - o ile znają własną siłę i możliwości. Niestety, jeśli ktoś jest wychowany w duchu - ja marny pył - będzie szukał pomocy na zewnątrz. Zrozumienie tego było jednym z elementów, które pozwoliły mi wydostać się z tego wszystkiego.

Opisałam tę historię nie po to, aby szukać pomocy, ale wyjaśnienia i może przestrogi, że są na tym świecie siły i moce, zjawiska, o których nie śniło się filozofom, a może i śniło, tylko nie chcemy zaakceptować. Ja też, mimo doświadczeń, miałam ogromne problemy z akceptacją tego co się dzieje, co widzę i czego doświadczam.

To nie jest tak, że te doświadczenia przynosiły jedynie strach, przerażenie a on był sprawca śmierci bliskich. To tak naprawdę była kwestia wyboru ścieżki życia. Gdybym poddała się i wybrała inną, dzisiaj może byłabym bogatą i wpływową osobą - niezmiernie lekko i bez problemu przychodziły kolejne sukcesy i spotykałam wpływowych ludzi, cytowałam całe fragmenty z książek, których nigdy nie czytałam, mogłam wpływać na decyzje ludzi - brzmi jak bajka. Ale zawsze jest coś za coś. Pewnego dnia zobaczyłam siebie taką, jaką stałam się. Nie chodzi tu o krzywdzenie, zabijanie itd. Raczej wybór pomiędzy światem materialnym i nie zwracanie uwagi na uczucia innych, pozbycie się strachu - bo nie bałam się niczego - brak strachu przed ludźmi, instytucjami, życiem - dawał mi siłę i podejmowanie różnych decyzji.

Ludzie zaczęli prosić mnie, abym nie patrzyła im w oczy, bo mają wrażenie, że czytam im w myślach, chodziło o "przeszywanie wzrokiem". Zrozumiałam o co chodzi, gdy zobaczyłam minę własnej mamy - patrzyła na mnie wystraszona, przerażona. I znowu to nie jest tak, że byłam na kogoś zła, to działo się, gdy się zamyślałam, zastanawiałam nad czymś. Do dzisiaj mam tak, że jeśli się nad czymś zastanawiam, patrzę komuś w oczy - bez względu na osobę. I często jest tak, że robię to nieświadomie i nie zwracam uwagi na osobę, patrzę przez nią - nie wiem czy to zrozumiałe - i to przeraża. Wyobraź sobie, że ktoś nieznajomy nagle wbija w ciebie wzrok a Ty nie wiesz o co chodzi.

Ale gdy zrozumiałam, że powoli, niepostrzeżenie jak w drobnym deszczu nasiąkam, zmieniam się, postanowiłam to wszystko zmienić. Nie było łatwo, bo przede wszystkim musiałam dokonać różnych wyborów, zacząć wszystko od nowa - dosłownie i w przenośni. Ale można, wystarczy chcieć, zwyczajnie też nauczyłam się - nie bać, bo tak naprawdę wszystko zależało od mojej woli.


Użytkownik Gamdela edytował ten post 11.08.2014 - 06:17

  • 0

#97

Piotr Serwiusz.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zakładam, że uznajesz tylko jedno wytłumaczenie tych zjawisk? Pytam, bo uwielbiam takie historie. Nie chcę w żadnym razie bagatelizować wpływu tych spotkań oraz późniejszych przeżyć/snów na twoje życie- jest on bezsprzeczny. Jednak dzieląc się tą historią na tak osobliwym forum, wykazałaś, może nawet podświadomie, chęć znalezienia alternatywnego wytłumaczenia tych wszystkich zdarzeń. Możliwe, że za sprawą rozmowy koleżanki, która użyła zwrotu, który instynktownie przypisałaś swoim przeżyciom.

Zatem, jeśli pozwolisz, może poszukamy też innego wytłumaczenia. Innego, niekoniecznie prawdziwego, niż przyjęte przez ciebie i twoich znajomych. Mam kilka pytań, jednocześnie wiem, że wiele szczegółów mogło już ulecieć z pamięci.

Miałaś 17 lat, oglądaliście do późna filmy. Ile osób było wtedy z tobą?

Co piliście? (nie zakładam, że alkohol, ale coś na pewno)

Gdy wracaliście, jeden kolega odłączył się od was na chwilę. Dlaczego?

Byłaś przewodnikiem tej grupy, kontynuowaliście jednak bez niego. Zważając na twój opis, zostawienie kolegi w całkowitej ciemności mogło poskutkować zgubieniem go.

Jak długo zajęło dołączenie "zbłąkanego" kolegi, po którym zakomunikował o tym zjawisku?

Jaka była wtedy pogoda? Czasami mgły zaskakują swoją obecnością.

 

Mam jeszcze kilka pytań, ale to później.


  • 0

#98

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Piotrze - nie zakładam żadnego wytłumaczenia- kwestia otwarta.

- około 10 osób

- herbata, napoje

- kolega odłączył się za potrzebą fizjologiczną, dlatego odeszliśmy, aby poczekać trochę dalej - nie zostawilibyśmy go - nie znał terenu. Z tego co powiedział owej potrzeby nie załatwił.

- czas odłączenia nie był długi - kolega został - jak wyżej - zobaczył i dołączył do nas.

- to teren górzysty, mgły pojawiają się najczęściej równomiernie - a nie tylko w jednym miejscu, zazwyczaj jak wszędzie nad zbiornikami wodnymi i jakiś czas trwają. Rzeczywiście - jest w niedalekiej odległości staw i mgła mogła unieść się z niego, chociaż mieliśmy wrażenie jej ulotności a nie trwania. Zapomniałam o tym stawiku.

Ciepła lipcowa noc, lekkie zachmurzenie - mogła stworzyć się mgła.


poszukam dokładniejszego opisu - wieczorem


  • 0

#99

Piotr Serwiusz.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Z 10 osób (zakładam, że gospodarz pozostał u siebie) 4 osoby poszły pieszo. 5 podróżowało motocyklami. Zgadza się?

Niezależnie od sposobu przemieszczania się wszyscy odczuli na sobie coś niezwykłego. Interesuje mnie zagadnienie zgubionej godziny. Jesteś w stanie napisać coś więcej? Dokładny czas wyjścia, czy obie grupy startowały równocześnie?

Nie jestem lekarzem, kieruje się tylk takim ogólnym przeczuciem i podstawowymi informacjami, ale picie napojów i/lub herbaty może oznaczać wysoki poziom cukru. Dodajmy jeszcze fakt, że kolega istotnie zatrzymał się za potrzebą, co pozwala postawić tezę o takich objawach jak niewyraźne widzenie. Dodajmy do tego porę miejsce, potencjalne zmęczenie i senność oraz młodzieńczą fantazję a może, to co początkowo widział kolega było tylko przywidzeniem. Czasami człowiek jest, bardziej niż zwykle podatny na sugestię. Okoliczności, moim zdaniem, dodatkowo temu sprzyjały. Złapanie się za ręce, jak najbardziej racjonalne i celowe dla przejścia w ciemnościach przez las, mogło podświadomie podsycić podejrzenie o prawdziwości przywidzenia (?), reszta to wyobraźnia.

Zachowanie psa, to ciężka sprawa. Daleki jestem od jednoznacznego stwierdzania, że pies nie mógł po prostu zachować się inaczej niż zwykle z prozaicznych powodów.

Gdy śniłaś o tej postaci, często zdarzało ci się zrywanie się ze snu? Ciekawa sprawa z jednoczesnym śnieniem o tym samym. Też tego doświadczyłem. Na studiach, zupełnie przypadkiem zgadałem się z koleżanką. Okazało się, że tej samej nocy mieliśmy sen o identycznej treści, przedstawiający dodatkowo osobę, którą oboje znamy. Jednak nie sądze żeby cokolwiek zwiastował.

Czekam na dalsze szczegóły. Możliwe, że ta historia ma bardziej przyziemne wytłumaczenie. Chociaż kto wie.


  • 1

#100

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dwóch gospodarzy - policzyłam jego młodszego brata, który z nami był, ale to nie jest istotne. Wszyscy zasiedzieliśmy się, ktoś spogląda na zegarek i mówi: Boże jak późno, zasiedzieliśmy się, idziemy - coś w tym rodzaju, wstajemy wszyscy i wychodzimy. Droga na skróty dla pieszych - w lewo, dla zmotoryzowanych - w prawo. Żegnamy się pod domem. Dom na niewielkim wzgórzu, obok drzewa, musieliśmy go praktycznie obejść. Można przypuścić, że np. zmotoryzowani nie odjechali od razu, albo wrócili się jeszcze - nie mogliśmy tego sprawdzić. Istnieje więc taka ewentualność, na  nasze pytanie gdzie byli tak długo - odpowiedzieli, ze cały czas jechali, nie powiedzieli - zostaliśmy dłużej, itp. ale nie jest to wykluczone.

Herbata - od dziecka nie piję czarnej herbaty, jestem więc chyba wykluczona z grona osób, którym mogła podnieść ciśnienie.

Inna rzecz, że do czasu podejścia niemal pod dom- my nie widzieliśmy niczego, osobiście nie odczuwałam strachu, skupiałam się bardziej na tym, aby nie zejść ze ścieżki, ale nie dało się nie zauważyć synchronizacji. Mogło jednak tak być, że kolega, który go widział i szedł od jego strony podświadomie spychał nas ze ścieżki do lasu. My tę postać zobaczyliśmy dopiero na dużej przestrzeni i dopiero wtedy uwierzyliśmy, że widział cokolwiek innego niż sarnę, albo dzika. To jednak nie wystraszyło nas, w każdym razie mnie, bardziej zaskoczyło, zdziwił sposób poruszania. Wystraszyłam się dopiero, gdy podszedł na odległość około 10 m od nas, a raczej przesunął się.

Sny i wrażenia trwały przez 13 lat.


Użytkownik Gamdela edytował ten post 11.08.2014 - 16:28

  • 0

#101

Piotr Serwiusz.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wątpię żeby udało się jednoznacznie rozstrzygnąć kwestię tej godzinnej podróży. Jedyne co przychodzi mi do głowy to możliwość, że druga grupa wyruszyła ze sporym opóźnieniem. Z doświadczenia wiem, i pewnie nie jestem jedyny, że czasami ciężko jest się tak momentalnie zebrać i wyruszyć. Do tego może dojść różne odczucia upływu czasu i to, co wydawało się chwilką oczekiwania na ostatniego z pasażerów mogło się rozciągnąć. Chyba, że przyjmiemy zniknięcie tej godziny w stylu Archiwum X i któregoś z odcinków pierwszego sezonu gdzie UFO powodowało między innymi takie skoki czasu ;)

Przejdźmy do tego momentu gdy wszyscy już widzieliście postać. Było to koło domu. Czy w tym czasie było jakieś źródło sztucznego światła? Często ludzie oświetlają obejścia, ganki, rodzice mogli nie spać i światło z okien mogło rozproszyć się po najbliższej okolicy. Zmierzam do pytania, czy widziałaś coś konkretnego poza zmieniającymi kolor oczami? Wcześniej podróż przez las uniemożliwiła zobaczenie wam czegokolwiek? Wspomniane sunięcie kojarzy mi sie z poruszaniem się zjaw w filmach, tak ponad ziemią bez wyraźnych kroków.

Wspomniana przez ciebie głucha cisza, niewystępująca w lesie, jest moim zdaniem efektem podniecenia i wysokim poziomem adrenaliny. W takich sytuacjach zmysły mogą się wyostrzać i skupienie się na anormalnej sytuacji "wycisza" otoczenie, dźwięki podświadomie uważane za zwyczajne w danych warunkach.

 

Podsumowując nie potrafię jednoznacznie wyjaśnić tych zdarzeń. Jednak pojedyncze elementy zdają się mieć racjonalne wytłumaczenie. Wspominałem o przypadku jednoczesnego śnienia tego samego snu. Takie rzeczy się zdarzają nawet ludziom bez szczególnej więzi emocjonalnej, która w twoim przypadku bezdyskusyjnie występuje. Czy przyjście w śnie tej złej postaci skutkowało przebudzeniem? Czy może traktowałaś te sny zwyczajnie i nie zrywałaś się nawet gdy ta niedobra postać się pojawiała?


  • 1

#102

Messalinka.
  • Postów: 38
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Gamdela :) Witaj. 
Wydaje mi się , że to co się wtedy wydarzyło, może  nie mieć racjonalnego wyjasnienia ;)
Sama mam tak, ze kiedy śnią mi się białe , proste piękne zęby, to ktos umiera albo jest chory :(((( i to do 3 dni stanie się coś strasznego, wiec obserwuje temat, jestem ciekawa jak się dalej rozwinie i życzę Ci, żebyś dowiedziała się tego co chcesz :).


  • 0

#103

voice.
  • Postów: 200
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

niewielkie bagienko, chyba 1990

 

Zatem to mogło być nietypowe zatrucie gazami bagiennymi.


  • 0

#104

Messalinka.
  • Postów: 38
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 

niewielkie bagienko, chyba 1990

 

Zatem to mogło być nietypowe zatrucie gazami bagiennymi.

 

Coooooooooooooooooooooooooooooooooo!!!!!
Teraz to ja sie czuję obnrażona,. Ile to ja sie nie nałaziłam po bagnach,. mokradłach itp ;/ po zadnym nie mialam halunow, ani ja ani moi znajomi :(! Afff....;(


  • 0

#105

Gamdela.
  • Postów: 217
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Piotrze - żadnego źródła światła nie było, nawet gdyby zostało zaświecone światło przed domem to jego zasięg jest tylko do drogi - do miejsca w którym my staliśmy. Jednak światło można zapalić od wewnątrz, spowijała nas ciemność.

Mogłabym nie słyszeć z podniecenia leśnych dźwięków, ale pies również zachowywał się irracjonalnie - to pies stróż, który szczekał nawet na sarny jeśli te podeszły zbyt blisko, a co dopiero obcy ludzie. Ale ok. mógł nie szczekać, bo ja byłam obok, wtedy mnie to zaskoczyło.

Jeśli chodzi o sny to nie pamiętam - chyba nie - pamiętałabym nagłe przebudzenia - raczej z serii snów, które się pamięta. Ale nie dam sobie ręki uciąć.

 

voice - byłoby to bardziej prawdopodobne w miejscu w którym teraz mieszkam, bo tu pełno bagien, jednak tu nigdy żadne gazy na mnie nie zadziałały. W górach bagno - to niewielka przestrzeń - kilka na kilka metrów, czasami kilkanaście. To o którym wspomniałam, znajduje się około 300 metrów dalej - w pobliżu? W pobliżu. Staw - to też nie jakiś ogromny zbiornik - tylko większa dziura w ziemi, wtedy jeszcze częściowo zasypany - czyli dziura i trochę wody na dnie i też w sporej odległości.


Użytkownik Gamdela edytował ten post 12.08.2014 - 15:10

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych