Dlaczego zawsze, zawsze, bez wyjątku w każdym śnie nie potrafię szybko biegać by uciec przed tym co mnie goni?
Nogi są jakieś takie obolałe i ciężkie, jakbym biegał w jakiejś wodzie. Nigdy nie miałem jeszcze snu bym uciekł przed tym czymś co mnie goni.
A sny o uciekaniu to znaczna większość u mnie, w 8/10 zawsze zdarza mi się biegać i uciekać.
I zawsze gdy to coś, zwykle to jest człowiek, jakieś zwierzę, a czasem sam nawet nie wiem co mnie goni, po prostu nie myślę nad tym, nie zastanawiam się, po prostu uciekam, może nawet przed niczym... to zawsze na kilka sekund przed dogonieniem mnie przez coś sen się urywa albo przenosi mnie gdzie indziej. Nigdy z tego co pamiętam nie zdarzyło mi się dośnić do momentu w którym zostaję złapany.
Zaznaczam, że nie są to sny świadome, w ogóle ich nie praktykuję, chociaż zdarzyło mi się być w kilku, na dosłownie kilka sekund bo nie potrafiłem takiego utrzymać.
Ktoś ma podobnie?
PS. W dzieciństwie miałem takie dziwne... sny na jawie, sam nie wiem jak to opisać... miałem wtedy 5-7 lat, i chyba to się najczęściej zdarzało kiedy miałem gorączkę lub byłem chory, zaspypiałem i śniło mi się...nic, była jakaś pustka a jednocześnie ogromna przestrzeń, totalna abstrakcja, nie odczuwałem tam niczego rzeczowo, wiem, że nękał mnie wtedy wielki strach. Ogólnie cały sen porównałbym do meteorytów latających w przestrzeni kosmicznej i jakoś bałem się tych dużych, ogromnych obserwując to jakoś jak one się zachowują, albo byłem jednym z mniejszych. Towarzyszyło mi też jakieś dziwne uczucie. Kiedy trzymałem kołdrę czy swoją rękę, czułem jakby to wszystko puchło, po prostu miało to większą objętość niż w rzeczywistości, kiedy łapiemy się za swoją rękę czujemy mniej więcej jej gabaryty, obwód etc... a ja łapiąc się wtedy za swoją czułem jakby było ona jakoś dziwnie gruba, i tak z wszystkimi rzeczami, nawet czułem że moje palce są grubsze a także głowa.
Tak to teraz pamiętam jednak to nie były meteoryty, to była jakaś abstrakcja, nie odczuwałem tego rzeczowo, namacalnie. Po prostu coś takiego widziałem i się bałem. Zaznaczam jeszcze raz porównałem to do meteorytów bo najbliżej do tego ale zarazem najdalej.
Zawsze po takich snach (nawet nie wiem czy to sny były, bo czasem leżałem w łóżku chory i takie coś mi się zdarzało) wstawałem biegłem to rodziców i mówiłem "boje się" nigdy nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie rodziców o co w ogóle się boje, czułem się jakbym nadal miał ten sen (czy co to było) w głowie i cały czas się lękałem, nie mogąc się wysłowić i nic innego powiedzieć jak to, że się boję.
Do dziś nie wiem tak naprawdę czego się bałem.
Użytkownik Jooe edytował ten post 26.05.2014 - 23:53