Wieść gminna niesie, że armia radziecka, goniąca hitlerowców w stronę Berlina, borykała się z wieloma problemami natury przyziemnej.
Jednym z nich, dość istotnym, był problem z zaopatrzeniem.
W żywność.
Racje żywnościowe były dość wątłe i mało urozmaicone, a dostawy nieregularne.
Podstawą wyżywienia był chleb i słonina.
Przy czym ilość chleba, zdecydowanie górowała nad ilością słoniny.
Jak wiadomo - chleb jest smaczny i pożywny ale tym bardziej, im więcej na nim leży.
Żołnierze musieli sobie radzić na swoje sposoby, a jednym z nich był sposób "na nosa".
Najkrócej rzecz ujmując, polegał on na tym, że niewielki kawałek słoniny kładło się na kromce chleba, w taki sposób, żeby zjadając chleb, popychać nosem słoninę, w kierunku - "do przodu". Kiedy docierało się z nią w ten sposób do przeciwległej krawędzi kromki, zręcznym ruchem zdejmowało się ją z kromki i zawijało w... (to, w co każdy używał wtedy do zawijania słoniny - możliwości były różne - od onucy do gazety).
W ten sposób, jeden kawałek słoniny służył na kilka / kilkanaście posiłków, a niedostatki zaopatrzenia mniej doskwierały.
Moje pytanie brzmi.
Czy sposób "na nosa" ma sens?
Inaczej mówiąc - czy ten sposób "niekonsumpcji" towaru luksusowego typu słonina może się sprawdzić / da się w ten sposób oszukać żołądek?
Czy należy to raczej traktować w kategorii zjawisk nierzeczywistych - wykreowanych na potrzebę chwili?
Zapraszam do głosowania.