Skocz do zawartości


Zdjęcie

Diabeł w Polsce rodzony - prasowa mistyfikacja stulecia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Historia niesamowitej mistyfikacji, jakiej uwierzyły setki zdawałoby się rozsądnych Krakowian jest tak niezwykła, że byłbym w nią nie uwierzył. Ale ówczesna prasa opisywała sprawę szeroko, i pozostaje mi tylko obszernie cytować:
 

 

"...od wtorku widać w ulicy Kopernika krążące procesye ludzi złożone ze sfer robotniczych, a nawet inteligencji, którzy namiętnie o czemś rozprawiają. Równocześnie po mieście rozszerzają się wersje, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej izraelitki miał się urodzić "potworek" z rogami, kopytami i ogonkiem, słowem - dyabełek.
Wczorajszy dzień należał do tych, w którym napięcie u tych ludzi, rozbujałych fantazyą o narodzinach dyabła, doszło do ostateczności. Od wczesnego ranka zalegli oni przestrzeń przed kliniką, żądając dopuszczenia ich do wnętrza kliniki, celem oględzin potwora. Wśród tysięcznych tłumów dają się zauważyć także i eleganckie panie, które głośno twerdziły, że dyabła widziały na własne oczy, za opłatą 40 MK.
Według słów tych pań, którym widocznie "myszki" bzykają w głowie, dyabełek ów przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki - ma ogon, rogi i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka kto tylko do niego dostąpi.
Krąży także wersya, że we wtorek próbowano dyabełka ochrzcić w kościele św Mikołaja - równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach.
Księdzu znowu, który dokonywać miał chrztu, wyleciało kropidło z ręki. Doktorzy próbowali otruć dyabła. Podsuwali mu nawet cyankali, bezskutecznie jednak, gdyż dyabeł okazywał jeszcze większe zaniedowolenie, parskając ogniem.

W miarę rozgłaszania tych niedorzecznych wersyi w tłumie rosła niezaspokojana niczem ciekawość Dyabła obejrzeć za wszelką cenę... Nie pomogły perswazya służby szpitalnej i światlejszych ludzi, oraz lekarzy, tłum uporczywie stał przy swojem. Wreszcie gruchnęła wieść między tłumami, że dyrektor szpitala wziął łapówkę od spowinowaconych z nowonarodzonym dyabłem, celem zatuszowania skandalu rodzinnego.
Popołudniu tłumy wzrosły do niebywałych rozmiarów. Ktoś znowu twierdził, że zna "pewne osoby" które zostały wpuszczone do dyabła. Tłum wtedy zaczął nacierać i awanturować się. Głośno rozlegały się okrzyki "Puść nas pan do Dyabła!". Bezradny portyer zaklinał, i zapewniał tłumy, że dyabła nie ma. Tłumy ruszyły pod szpital św. Łazarza i Ludwika w mniemaniu, że może tam dyabeł się ukrzył.
Po chwili jednak tłum zawrócił i wzburzony, że wzięto go "na kawał", zażądał stanowczo teraz wpuszczenia do gmachu szpitalnego. (...)
Nagle obeszła tłumy inna wieść, że w nocy dyabeł będzie przewieziony specyalnym pociągiem przez Berlin do Moskwy, celem zmacerowania w spirytusie. Nie pomogła interwencja policji - późno już noc zalewała miasto a ciemne masy jeszcze oczekiwały dyabła[1].

 

Historia w takiej obszernej i szczegółowej wersji jak podejrzewam, mogła być wymyślona przez jakiegoś kawalarza na kanwie wcześniejszej plotki, o czym świadczą charakterystyczne szczegóły: chrzest kropidłem, czy pociąg do Moskwy ale przez Berlin, tym dziwniejsze że taki hoax wywołał tak żywy oddźwięk. Najwidoczniej było w nim coś, w co dawano wiarę - a więc poród diabła z Żydówki, wiążący się z dawnymi posądzeniami żydów o różne satanistyczne praktyki, i wreszcie autorytet lekarzy. Jeśli tylko powiedzieć, że coś się na pewno stało, bo pan doktór sam to mówił, to informacja wydaje się wiarygodniejsza.
Skąd jednak pierwotny pomysł?
Kuryer z następnego dnia drukuje artykuł na temat rozmaitych możliwych deformacji płodu, począwszy od zajęczej wargi a skończywszy na ciąży syjamskiej, pod sam koniec wspominając, że okaz takiego kalekiego dziecka, zachowany w formalinie i stojący w prosektorium, stał się przyczyną plotki, która "dziecko brzydkie jak diabeł" zamieniło na "dziecko diabła". Jest to jednak, jak można sądzić, raczej domysł. Podobną wersję podaje kolejnego dnia dowcip, będący rozmową o Diable między chłopem a inteligentem, przy czym pierwszy dopytuje o diablątko, a drugi sądzi że chodzi mu o dwutygodnik humorystyczny "Diabeł", ostatecznie uświadamiając rozmówcy, że zapewne chodzi tu o jakiś okaz w słoiku. Kwestii czy przypadkiem historii nie rozpropagowało wspomniane czasopismo nie udało mi się ustalić.
Przypomina mi to sprawę sprzed paru lat, gdy wszystkie światowe portale ufologiczne obiegł film "dziecka kosmity" w rzeczywistości przedstawiający odbieranie porodu dziecka cierpiącego na rzadką wadę, nazywaną zwykle "płodem arlekina" bo większość rodzi się martwa. W tej chorobie skóra traci spoistość i pęka na płaty od byle powodu.

 

Najwyraźniej ówczesne zaufanie do medycyny i lekarzy było na tyle duże, że każda plotka podparta twierdzeniem, że dany okaz lub zdarzenie, zostały potwierdzone, a nawet są badane w szpitalu, brzmiała wiarygodnie. Historia krakowskiego diablątka nie była bowiem pierwszym przypadkiem takiej absurdalnej historii

 

Pewnego pięknego poranka rozeszła się po Warszawie wieść, która zelektryzowała cale miasto. Gdzieś w niedalekiej okolicy, nie pamiętam już za któremi rogatkami, spełniła się straszliwa tragedja... Umarł pewien poczciwy wieśniak. Złożono go do trumny...
Gdy miano zabijać wieko, zbliżył się do trupa brat, pragnąc pożegnać nieboszczyka.
W chwli jednakże, kiedy pochylał się nad ciałem, aby ostatni złożyć na zastygłej twarzy pocałunek, trup podniósł dłoń stężałą i pochwycił brata za rękę... Żyjący w silnym uścisku nieboszczyka omdlał z przerażenia, a wszyscy obecni na widok tego cudu skostnieli. Po niejakim czasie odważniejsi, panując nad przerażeniem, zbliżyli się do trumny i usiłowali otworzyć rękę zmarłego. Ale dłoń nieboszczyka była silną jak żelazne kleszcze!
Wyjęto trupa z trumny i wraz z żyjącym zawieziono do miejscowego felczera. Usiłowania otworzenia ręki ciągle okazywały się daremnemi, felczer zatem spróbował odciąć rękę zmarłego. Wówczas żyjący krzyczał z bólu jak gdyby na nim samym dokonywano operacji.
Nie wiedząc co począć odwieziono obu braci do szpitala Dzieciątka Jezus, gdzie najpierwsze znakomitości medyctne nadaremnie przedsiębrały wszelkie środki rozłączenia żyjącego z umarłym...

Taką historję powtarzano z ust do ust, z powoływaniem się na świadków naocznych tej okropnej katastrofy. Wieść znalazła wiarę powszechną. Mnóstwo osób śpieszyło do szpitala Dzieciątka Jezus po informacje. A nie były to same Kaśki i Marysie, sami Wojciechy i Bartłomieje, ale nawet ludzie inteligentni, którzy niedowierzając trochę legendzie we wszystkich szczegółach przypuszczali jednak, iź powód do niej musiał dać jakiś fakt niezwykły. I niełatwo było wmówić w tłumy gromadzące się na placu Wareckim, iż za żadnemi rogatkami nie pojawił się żaden nieboszczyk, któryby brata swojego pochwycił w nierozerwalny pośmiertny uścisk braterski...
Powód do całej tej baśni dała ogłoszona podówczas w jednem z pism przedwiekowa bajka ludowa, zasłyszana gdzieś na Rusi i z ust opowiadacza przez feljetonistę spisana.

 

Źródła i dodatkowe informacje: http://curioza.blogs...wne-plotki.html


  • 4



#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Fayna ta historya o dyabełku ale byłaby jeszcze fayniejsza, gdyby wiadomo było, że wydarzyła się A.D. 1920 8)

Bo inaczey ktoś sobie wykoncypować mógł, że "rozsądnych Krakowian" w mieście Kraków, stolycyi naszej dawnej, znowu tak wielu nie zamieszkuye :mrgreen:

Dobrze, że nadmiar "y" literki w tekście cytowanym stosowanej, i link do oryginału, upewnić się pozwoliły, że historya z zamierzchłych czasów pochodzi (co Krakowianie współcześni, pewnie z niejaką ulga przyjęli).

 

edit: uzupełnienie brakujacej literki "y"


Użytkownik pishor edytował ten post 27.02.2014 - 21:51

  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych