Skocz do zawartości


Zdjęcie

Inteligentne liczniki i lokalna sieć domowa


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

\Do "Gazety Wrocławskiej" dołączony został dzisiaj specjalny dodatek poświęcony energetyce. Dodatek jak dodatek, jest w sumie ciekawy, ale silnie propagandowy. Pośród ogólnych informacji o wyborze dostawcy prądu, charakterystyce źródeł światła w naszych domach (ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu wciąż 75% to zakazane żarówki) umieszczono artykuły o dwu nowych technologiach, które niestety chcą nam wprowadzić - jedną pod przymusem, drugą, jak na razie zapewniają, tylko dla chętnych.

Pierwsza z tych technologii to smart metering - inteligentne opomiarowanie, dokonywane za pomocą inteligentnych liczników energii elektrycznej. Liczniki te, poza zmianą ustroju pomiarowego - nie jest nim już układ cewek i obracająca się tarczka z liczydłem, a układ elektroniczny - będą samoczynnie przekazywały wyniki pomiarów do dostawcy energii. Zbędny staje się zawód inkasenta, ale to najmniejszy problem. Prawdziwym problemem jest samo przekazywanie danych o naszym zużyciu co 15 minut (dane z dodatku). Dla mnie jest to istotne naruszenie prywatności. Ja kupuję od dostawcy energię elektryczną, i jedyne, co wg mnie powinno go obchodzić, to ilość zużytej energii, za którą, co naturalne trzeba zapłacić. A nie ile mocy o której godzinie ciągnę. Oni oczywiście argumentują, że to pozwoli zlikwidować system prognoz i płacić tylko za zużytą energię (a nie że wysyłają dopiero co pewien okres rozliczenie). Ponadto chcą stworzyć elastyczne taryfy, uwzględniające nasze zużycie, i pozwalające nastawiać pralkę w tych godzinach, kiedy energia jest najtańsza (czyli wtedy, kiedy najmniejszy jest popyt, np. w nocy).

I niby w tym nie ma nic złego, ale drażnią mnie dwie rzeczy:

-to ciągłe przekazywanie danych o zużyciu, dzięki czemu tak naprawdę mogą ustalić kiedy wracamy do domu, albo np. pierzemy,

-obowiązkowość całego systemu - nie przeszkadzałaby mi oferta w rodzaju: "zgódź się na takie opomiarowanie a w zamian dostaniesz nieco tańszy prąd", przy możliwości pozostania przy systemie tradycyjnym i wyższej cenie, za to bardziej chroniącym prywatność. Nie - Unia (bo to ona jest prowodyrem tego dyktatu) wymusza to na wszystkich, czy chcą, czy nie. Ponadto to zużycie będzie wyświetlało się na wyświetlaczu elektronicznym licznika (no, tutaj to nic nowego, teraz przesuwają się kółeczka), a także będzie można je sprawdzać na specjalnej witrynie internetowej (!). To już kompletna paranoja i robienie kwadratury koła - skoro mam w domu ten wspaniały licznik, to dlaczego nie mam z niego odczytywać zużycia, tylko ma ono być przekazywane na specjalną witrynę? Ja rozumiem, że ona będzie wymagała logowania itd., ale po co?

A jest jeszcze bardziej zaawansowana technologia, która, jak wspomniałem, ma być już dobrowolna. Mowa o HAN - Home Area Network, lokalna sieć domowa. Służy ona temu, by urządzenia elektryczne (specjalnie wykonane, wzbogacone o specjalny moduł) mogły komunikować się ze sobą, i z licznikiem. Co więcej, ma mieć możliwość zdalnego sterowania tymi urządzeniami, np. nastawienie prania za pomocą smartfona z pracy. Systemy automatyki domowej oferujące takie funkcje są już dostępne dla burżujów, ale tutaj ma to być powiązane z licznikiem i udostępniać dostawcy informacje o tym, jakich urządzeń używamy, i jak to robimy. Oczywiście dla naszego dobra: dostawca będzie mógł doskonalić swoje usługi (znamy to hasełko m.in. z Google), i proponować nam lepszą cenę za prąd.

Ale skoro my będziemy mogli zdalnie sterować urządzeniami, to co za sztuka umożliwić to dostawcy energii? Jeżeli można było zabronić produkcji żarówek, to za ileś lat, jak technologia HAN stanie się popularna (bo jest taka pożyteczna), to UE, dla dobra Ziemi zabroni prać ponad normę, i ustali limit prań, którego nie będzie się dało przekroczyć, bo pralka się nie włączy - licznik jej na to nie pozwoli.

Następnym krokiem pewnie będzie integracja pralek i lodówek z kontem Google albo na Facebooku - bez zalogowania się nie otworzą, a informacje o wkładanych produktach trafią na profil (RFID już to umożliwia). A jak będą niezdrowe i tłuste, to cynk dostanie nasz ubezpieczyciel i Unijna Agencja Zdrowia, która już przywoła nas do porządku. To oczywiście żarty, ale wbrew pozorom wcale daleko od takiej rzeczywistości się nie znajdujemy.


Użytkownik katabas edytował ten post 25.02.2014 - 17:14

  • 3



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych