Skocz do zawartości


Zdjęcie

Polscy ułani nie atakowali czołgów lancami.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
23 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6633
  • Tematów: 766
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mit o lekkomyślnych polskich ułanach stworzył włoski korespondent Indro Montanelli. W dobrej wierze, chcąc pokazać polskie bohaterstwo. Ośmieszającą Polaków historię podchwyciła propaganda III Rzeszy, a po wojnie powielała ją również propaganda PRL. Wkład w utrwalanie tego mitu w świadomości Polaków miał m.in. Andrzej Wajda, który w 1959 r. nakręcił pamiętną scenę filmu "Lotna", przedstawiającą gwałtowną szarżę ułanów, załamującą się w zderzeniu z niemieckimi czołgami.

 

fz0o.jpg

grafika: histmag.org

 

Montanelli, rocznik 1909, w czasie wojny w Etiopii przywdział szarozielony mundur podporucznika, ale jego orężem była nie szabla, lecz pióro. Był rasowym dziennikarzem, z pewnością najlepszym w republikańskiej Italii.

 

mmp7.jpg

fot: wikipedia

 

We wrześniu 1939 r. "Corriere della Sera" wysłał go jako korespondenta wojennego z zadaniem relacjonowania porywających zwycięstw "niemieckiego sojusznika". On zaś opowiadał o odwadze Polaków, doprowadzając do furii faszystowskich hierarchów, którzy opowiedzieli się po stronie Hitlera. Montanelli nie tylko pokazał, że jego serce jest przy Polsce, ale także napisał, że Polacy, aby bronić własnego kraju przed nazistowską agresją, szli na śmierć, szarżując z szablami i lancami na niemieckie czołgi. Artykuł ten umocnił instynktowną sympatię narodu włoskiego do Polaków, wbrew temu, co chciał przekazać reżim.

 

Pretekst dla Goebbelsa

Zdumiewająca opowieść o polskich lancach wymierzonych w stal niemieckich czołgów nie była prawdziwą historią, lecz wymysłem. Montanelli nie zmyślił sobie całej historii, lecz jedynie zrekonstruował jedną, która faktycznie miała miejsce, zestawiając ze sobą nieliczne informacje, które posiadał, z kilkoma fragmentarycznymi opowieściami obserwatorów i kolejnymi historiami, którymi interesowała się strona niemiecka. W ten sposób narodził się mit, który przechwyciła propaganda, instrumentalizując go, i który dotrwał do naszych czasów jako symbol wojny niemiecko-polskiej z 1939 r. - kawaleryjskie szarże z białą bronią przeciw pojazdom opancerzonym.

s963.jpg

Inscenizacja historyczna "Szarża 18. Pułku Ułanów Pomorskich z dnia 1 września 1939", zorganizowana w Krojantach przez Polski Klub Kawaleryjski (fot. PAP / Piotr Wittman)

 

Minister Joseph Goebbels posłużył się nim jako "dowodem" na polską "głupotę" i na "irracjonalność" narodu, który według niego "potrzebował" być zmiażdżony, ponieważ był niezdolny do samodzielnego rządzenia się. Stalin podjął ten sam wątek, który posłużył mu jako dowód na to, że II Rzeczpospolita rządzona przez pułkowników doprowadziła kraj do katastrofy i stworzyła konieczność "udzielenia pomocy" Polsce przez Sowiety. Samobójcza i nieistniejąca w rzeczywistości szarża, której chwyciła się najpierw propaganda nazistowska, a następnie propaganda sowiecka, trafiła w efekcie do podręczników, systematycznie podejmowana przez nieuważnych historyków i powierzchownych dziennikarzy, stając się klasycznym przykładem mitu wytworzonego podczas II wojny światowej.

Faktyczne wydarzenia oczywiście miały zupełnie inny przebieg. I przyznał to sam Montanelli 29 sierpnia 1998 r. na łamach "Corriere della Sera" w odpowiedzi na list przesłany mu przez Radosława Sikorskiego, wówczas podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który zapytał go, czy to faktycznie on był tym, który wymyślił osławioną, niestety, szarżę ułanów na czołgi. "Tak, tym dziennikarzem byłem właśnie ja. Na prośbę niemieckiego Ministerstwa Propagandy zostałem w konsekwencji 'odsunięty' od sporządzania korespondencji, które uważane były za zbytnio propolskie. Przeniesiono mnie do krajów bałtyckich, które w owym czasie zostawały pochłonięte przez Sowietów, którzy z kolei wydalili mnie z kraju, i tym sposobem znalazłem się w Finlandii w chwili, w której zaatakowali ją Rosjanie". Montanelli wspomina, że jego korespondencje z Polski, "z których jest bardzo dumny", zostały później zebrane przez wydawnictwo Mondadori i opublikowane pod tytułem "La lezione polacca" ("Polska lekcja"). Książka została jednak "szybko wycofana z obiegu jako antyniemiecka". Co ciekawe, została umieszczona na indeksie nie tylko przez reżim, ale także przez Komitet Wyzwolenia Narodowego (CLN), który koordynował włoski ruch oporu. W ówczesnym urzędzie cenzury "zasiadał pewien Polak z pochodzenia, o ile pamiętam, nazywał się Woroński" - pisał Montanelli. Ów Polak zakazał ponownego druku książki "jako "faszystowskiej, czym dał dowód, że głupota ludzka nie zna ani granic rasowych, ani geograficznych, ani ideologicznych".

Nie dysponując żadnym egzemplarzem książki, Montanelli przekazał Sikorskiemu, że jej treść zawiera "inny tom opublikowany cztery czy pięć lat wcześniej przez wydawnictwo Laterza i zatytułowany 'Professione verità' ('Zawód prawda'). Jednak także jej nie mam u siebie".

 

Obok prawdy

Fałsz narodził się zatem całkowicie w dobrej wierze. Montanelli i inni korespondenci wojenni byli trzymani z dala od obszarów operacji wojskowych, ponieważ Goebbels nie chciał dopuścić do możliwości opowiedzenia innej prawdy od tej wytworzonej przez Ministerstwo Propagandy Rzeszy.

Montanelli z innym korespondentem, Amerykaninem Williamem L. Shirerem, został pojazdem wojskowym Wehrmachtu przewieziony w okolice Krojant, gdzie 1 września 1939 r. doszło do starcia pomiędzy kawalerzystami 18. Pułku Ułanów Pomorskich dowodzonych przez płk. Kazimierza Mastalerza z niemiecką piechotą 76. pułku pod rozkazami płk. Hansa Gollnicka, który to pułk wchodził w skład 20. zmotoryzowanej dywizji gen. Mauritza von Wiktorina, będącej częścią XIX Korpusu Pancernego gen. Heinza Guderiana. Ten ostatni w swych wspomnieniach robi wzmiankę o tym epizodzie kampanii wrześniowej, dostarczając więcej niż prawdopodobnych informacji na temat kolei wypadków.

 

bwla.jpg

Płk. Kazimierz Mastalerz w listopadzie 1932 r. (wówczas w stopniu podpułkownika) fot. NAC

 

Widok wielu koni padłych na polu bitwy, krwi, polskich szabli w pobliżu niemieckich pojazdów pancernych i ciała samego płk. Mastalerza, który poległ na czele 18. Pułku Ułanów Pomorskich, podczas gdy usiłował ratować dowódcę 1. szwadronu Eugeniusza Świeściaka, zadziwił Montanellego, któremu dostarczono już "sfabrykowaną" wersję wydarzeń. Ten dodał coś od siebie, zestawiając ze sobą różne świadectwa, jednak z zamiarem wychwalenia waleczności i ducha bojowego Polaków. Pod Krojantami szwadrony ułanów płk. Mastalerza przeprowadziły szarżę, owszem, ale po to, aby rozproszyć batalion piechoty składający się z około 800 ludzi. Dla Niemców sytuacja nagle zrobiła się krytyczna, ponieważ polski impet rozbił ich linię obrony. Sam Guderian był tym, który interweniował, by zażegnać niebezpieczeństwo (w swych wspomnieniach napisał o "panice" wśród niemieckich żołnierzy). Jednak gdy niemieckie czołgi wkroczyły do akcji, polscy ułani już przerwali manewr okrążenia, mający złapać ich w pułapkę, i odskoczyli od przeciwnika.

 

Nikt nie szarżował na Niemców z lancami, a Polacy, nawet gdyby chcieli, nie mogliby tego uczynić, ponieważ żaden pułk kawalerii nie miał na wyposażeniu lanc, wycofanych już od lat z użycia i pojawiających się jedynie podczas uroczystych parad wojskowych.

 

arja.jpg

fot: odkrywcy.pl

 

Przeciw czołgom i pojazdom opancerzonym polska kawaleria miała natomiast na wyposażeniu działka Bofors 37 mm wystarczające do przebicia pancerza Panzera I i Panzera II, które stanowiły wówczas główne wyposażenie dywizji pancernych Wehrmachtu. Obraz pola bitwy pod Krojantami mógł nasuwać na myśl zupełnie inną rzeczywistość, o której poinformował Guderian włoskich dziennikarzy.

 

Wiadomość okazała się zbyt łakomym kąskiem, aby jej nie rozpowszechnić. Nieistniejąca szarża opowiedziana przez Montanellego, choć zachwalał on waleczność i heroizm Polaków, została podchwycona 13 września przez magazyn "Der Wehrmacht" oraz wyolbrzymiona przez Goebbelsa, który kazał włączyć ją do dokumentalnego filmu "Feldzug in Polen", nie zważając nawet na to, że wielu statystów, usytuowanych w oddali, nosiło niemieckie uniformy, a tym na pierwszym planie kazano założyć polskie mundury. Połączenie rzeczywistych obrazów i kolejnych rekonstrukcji na użytek propagandy znalazło w filmie "Kampfgeschwader Lützow" idealny produkt, służący do tego, by wykazać, że Polacy byli bezrozumni i nieracjonalni. Historyczny fałsz o szarży polskiej kawalerii z kronik sami Polacy wykorzystali w PRL. Andrzej Wajda w 1959 r. nakręcił pamiętną scenę filmu "Lotna", przedstawiającą gwałtowną szarżę ułanów, która załamuje się w zderzeniu z niemieckimi czołgami.

Z 16 szarż polskiej kawalerii podczas wojny 1939 r. żadna nie została przeprowadzona na pojazdy opancerzone. Jednak mit przeniknął do historii. William L. Shirer pisze o nich w swych "Berlińskich dziennikach" z 1941 r., a następnie w książce z 1959 r. pt. "Rozkwit i upadek Trzeciej Rzeszy", gdzie odnajdujemy następujący fragment: "Konie przeciwko czołgom! Długie ułańskie lance przeciwko długim działom czołgów! Niezależnie od tego, jak odważni, mężni i lekkomyślni byli Polacy, zostali po prostu zmiażdżeni pod naporem niemieckiego ataku".

Zasłużony autorytet

W październiku 1939 r. Montanelli został wysłany, by śledzić postępy wojny sowiecko-fińskiej. Jego artykuły w "Corriere della Sera" opowiadały się wyraźnie po stronie Finów, co nie mogło się podobać reżimowi. Sowieci poczuli się dotknięci i Montanelli został wydalony. Gdy także Włochy przystąpiły do wojny, dziennikarz był korespondentem we Francji i na froncie grecko-albańskim, jednak pisał już niewiele, oficjalnie z powodów zdrowotnych. W rzeczywistości przed jego oczyma przesuwały się obrazy katastrofy, w której Mussolini pogrążył Włochy. Wraz z podpisaniem zawieszenia broni z 8 września 1943 r. Montanelli przystąpił do ruchu Giustizia e Libertà. Został aresztowany przez Niemców, trafił do więzienia i został skazany na śmierć w 1944 r. Wydaje się, że odroczenie rozstrzelania i skorzystanie z prawa łaski Montanelli zawdzięcza interwencji swego przyjaciela, fińskiego prezydenta Carla Mannerheima, który poprosił wyraźnie Niemców, by go uwolnili. Później była jeszcze pełna przygód ucieczka z więzienia San Vittore w Mediolanie.

Po wojnie Montanelli stał się jednym z dziennikarzy i literatów cieszących się największym autorytetem. Niezależny umysł, przeciwnik komunizmu i jednocześnie przeciwnik faszyzmu. Napisał odnoszącą ogromny sukces serię książek o historii Włoch "Storia d’Italia". Gdy "Corriere della Sera" przeszedł na pozycje lewicowe, odszedł z niego, trzaskając za sobą drzwiami. W 1974 r. założył "Il Giornale Nuovo", o inspiracjach liberalnych i umiarkowanych. 2 czerwca 1977 r. trzej członkowie Czerwonych Brygad oczekiwali na niego w pobliżu siedziby redakcji i oddali w jego stronę osiem strzałów z pistoletów. Został raniony w nogi, lecz szczęśliwie uszedł cało z opresji.

W październiku 1979 r. Silvio Berlusconi stał się największym udziałowcem "Il Giornale Nuovo" (od 1984 r. dziennik wychodzi pod tytułem "Il Giornale" - przyp. A.J.K.). Montanelli zwrócił się do niego tymi słowami: "Ty jesteś właścicielem, ja gospodarzem". Powiedział także, że Berlusconi był aż do 1994 r. "najlepszym możliwym wydawcą", czyli aż do momentu, w którym ten nie poprosił dyrektora, by swym dziennikiem wsparł jego kampanię wyborczą. Na takie dictum Montanelli opuścił dziennik i założył nowy - "La Voce", który pierwotnie odnosił sukcesy, by następnie upaść, nie sprostawszy wymogom rynku. Powrócił do "Corriere della Sera" jako komentator.

W 1998 r. Montanelli napisał do Radka Sikorskiego, że nie był obecny przy szarży kawalerii na czołgi, o której opowiedział włoskim czytelnikom z takim patosem. "Nie widziałem jej, ale byłem w bliskiej odległości od miejsca zdarzenia, mogłem zrekonstruować ją ze świadectw tych, którzy ją przeżyli, zwycięzców i pokonanych". Podkreślił jednak, że "nawet jeśli Polacy przypuścili szarżę, by rozbić okrążenie (jednak cała Polska była od początku okrążona przez Niemców i Sowietów, znajdujących się wówczas w zmowie), faktem jest, że ją przypuścili, podczas gdy mogliby się poddać. A czy tego wyboru - śmierci - dokonali z powodu heroicznej desperacji, czy przez romantyczną lekkomyślność, jakie to ma znaczenie? W końcu, sądzę, że przecenia Pan trochę międzynarodowe znaczenie i potęgę moich słów. Wystarczy mi, że zostaną one docenione przez jakiegoś Polaka".

Na koniec pozostaje dodać, że Montanelli widział z kolei już na własne oczy to, co się działo na Westerplatte, oraz kapitulację Warszawy, o których to wydarzeniach informował Włochów "pełen wzruszenia i współczucia".

Marco Patricelli, tłum. Anna Jadwiga Kosiarska, Historia do Rzeczy

Autor jest profesorem historii najnowszej na Uniwersytecie Gabriele D’Annunzio w Chieti i w Pescarze, redaktorem abruzyjskiego wydania dziennika "Il Tempo", autorem kilku książek poświęconych historii Polski, w tym "Ochotnika" (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011) i "Umierać za Gdańsk!" (Bellona, Warszawa 2013).

 

Źródło: wp.pl  54ig.png

 

link: http://historia.wp.p...,wiadomosc.html

 





#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

To może dorzucę trzy grosze.

Na początek, fragment wypowiedzi z forum historycy.org

 

Jej autor Domen pisze tak:

 

"Mit o polskiej kawalerii atakującej czołgi konno.

Prawda, czy fałsz?
Otóż ostatnio twierdzi się, że to fałsz.
A jednak, chyba jest to prawda...

Oczywiście wizerunek polskiej kawalerii, atakującej pancerze czołgów szabelkami i lancami, możemy już na wstępie wsadzić sobie głęboko...

To co widzimy w niemieckich filmach propagandowych, czy w filmach takich jak "Lotna" to wierutne bzdury. Nieprawdą jest też, że Polacy atakowali pancerze czołgów szablami, bo myśleli, że są z tektury. rolleyes.gif

Natomiast szarże na czołgi, także z użyciem szabel, FAKTYCZNIE miały miejsce, ale nie wyglądały tak, jak to głosi mit, ponadto, były one ZABÓJCZO SKUTECZNE!...

W kampanii wrześniowej, szczególnie pod koniec walk, częste były sytuacje, że kawaleria polska musiała przeciwstawić się uderzeniom czołgów wroga, a praktycznie nie posiadała już broni przeciwpancernej.

Ułani jednak nie byli głupi, i nie kruszyli szabel na pancerzach czołgów...

Nie byli też tchórzami, i nie uciekali, ale zbrojnie przeciwstawiali się czołgom, w jaki sposób?

Było ich kilka:

1.Zdarzały się przypadki skutecznego zwalczania czołgów szablą:

Kawalerzyści szybko i niepostrzeżenie podjeżdżali do czołgu, i za pomocą szabel przecinali przewody paliwowe w otwartej wcześniej przez nich komorze silnikowej, co powodowało obfity wyciek paliwa, lub nawet unieruchomienie czołgu...

... następnie, wrzucali pod czołg, lub do wspomnianej komory silnikowej granat. Szybko oddalali się na bezpieczną odległość. Granat wybuchał, paliwo, a po chwili cały czołg stawał w płomieniach. Później kolejno po sobie następowały wybuch paliwa, i amunciji, a załoga czołgu "Smażyła się żywcem".

 

2.Kawalerzyści szybko podjeżdżali do czołgów, przymocowywali materiały wybuchowe do ich pancerzy, a granaty wrzucali pod czołg w celu unieruchomienia go (rozwalali gąsienice), następnie uruchamiali zapalnik, i odjeżdżali, aby umknąć przed wybuchem.

Czołg wybuchał, a załoga w środku paliła się żywcem, było to skuteczniejsze (choć nieco ryzykowne dla kawalerzystów) od trafienia pociskiem przeciwpancernym.

Było to jednak droższe i bardziej skomplikowane rozwiązanie, gdyż posiadaliśmy mało odpowiednich materiałów wybuchowych, dodatkowo taki ładunek należało przed użyciem odpowiednio przygotować.

Dlatego często używano prowizorycznych "samoróbek" materiałów wybuchowych, które były niejednokrotnie nie mniej skuteczne.

 

3.Niszczono czołgi za pomocą granatów wrzucanych pod gąsienicę, w celu unieruchomienia czołgu, a następnie obrzucano czołg butelkami z benzyną, lub innymi "wybuchadełkami", czołg stawał w płomieniach.

 

4.Gąsienice czołgu niszczono granatami. Zatykano lufę czołgu różnymi materiałami, lub wrzucano w nią granat. Powodowało to rozerwanie lufy i unieszkodliwienie czołgu.

W opisanych powyżej działaniach kawalerzyści mieli przewagę nad piechotą, gdyż poruszali się szybciej, mogli prawie bez strat podjechać do czołgu i równie szybko mogli uciec przed wybuchem.

 

Usmażenie się w stalowej puszcze po zaatakowaniu którymś z powyższych sposobów nie przedstawiało się dla załogi zbyt optymistycznie wink.gif.

Ci czołgiści, którzy tego doświadczyli, przekazywali to innym, w rezultacie czego, kilkanaście incydentów przeobraziło sie w plotkę, która zyskała ogromne rozmiary, i wśród wielu niemieckich czołgistów zapanował strach przed spłonięciem żywcem, na skutek ataku nieludzkich kawalerzystów...

Ta plotka przyczyniła się też, do tego, że "kilka incydentów" stało się powszechnym sposobem walki kawalerii z czołgami (to dlatego, że załogi czołgów pozbawionych osłony piechoty, często poddawały się na widok kawalerszystów, np. z butelkami z benzyną).

 

Dlatego też dość często zdarzały się przypadki, że na widok polskich kawalerzystów, załoga samotnego czołgu kapitulowała.

(...)

Nawet czasem zdarzały się sytuacje, w których załogi czołgów poddawały sie "zbiorowo" w większej liczbie, najczęściej przyczyną, było zaskoczenie załóg niemieckich, np. nagłe wyłonienie się z lasu kawalerii, na czołgi poruszające się w kolumnie po drodze, czyli zupełnie nieprzygotowane do walki.

Szczególnie łatwym celem były osamotnione czołgi, lub małe ich grupki, pozbawione wsparcia piechoty. Zdarzały się też takie akcje, przeciwko czołgom, wspieranym przez piechotę (przeważnie w lasach, lub w terenie, w którym można łatwo zaskoczyć wroga), wtedy nagłym atakiem kawalerzyści atakowali piechurów, wyżynali ich, i następnie w opisany powyżej sposób unieszkodliwiali czołgi."

 

Czasami też udawało się naszym kawalerszystom zaskoczyć załogi, kiedy odpoczywały na zewnątrz swoich pojazdów.

Na przykład:

1. W trakcie przebijania się na Suchowolę przez szwadron 25 PUWlkp pod dowództwem por. Gierleckiego, wykonano "szarżę" na ... 3 czołgi niemieckie. Na widok szarżującego szwadronu załogi czołgów wyskoczyły z pojazdów i poddały się - zupełnie jak na jednym z obrazów Kossaka.

2. Kolejny skuteczne starcie miało miejsce podczas szarży pod Wólką Węglową. Akurat tutaj kawalerzyści przypadkowo napotkali czołgi, ale nieprzygotowane do obrony załogi maszyn, po prostu na widok wyłaniających się z lasu kawalerzystów zaczęły w panice uciekać!
Jak wspominał jeden z kawalerzystów, uczestnik starcia:

"...tuż przy drodze szarozielona ściana sparkowanych czołgów, wyciągniętych rzędem jak daleko oko sięgnie. Stoją w tym momencie nieme i nieruchome... [...] mijamy skrajne budynki, wprost ocierając się o wyciągnięte lufy pancernych wozów [...]w prawo czołgi, ale teraz z ruchomymi purpurowymi wylotami luf [...] Ale przebiegają piesi - zapewne załogi czołgów. Rąbiemy szkopów... Tuż przy mnie jednego ktoś obala koniem. Podrywa się. Rąbię i w garści pozostała mi tylko rękojeść. Szabla pękła - w zapale rąbnąłem w wystającą lufę czołgu...".

 

źródło

 

A teraz inny opis walk pod Wólką Weglową, które były efektem próby wyrwania się z okrążenia częsci oddziałów polskich, po przegranej bitwie pod Bzurą

cyt.

''Dowódca 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich z Podolskiej BK płk dypl. Edward Godlewski podjął decyzję o skróceniu drogi do Warszawy i postanowił skręcić na południe do Mościsk. Razem z nim tę trasę obrała także mała część 9 Pułku Ułanów Małopolskich. Niespodzianie oba pułki natknęły się w Dąbrowie Leśnej koło Wólki Węglowej na Niemców, lecz płk E. Godlewski nie zmienił decyzji, tylko dał znak do szarży. Ułanów do brawurowego ataku poprowadził dowódca 3. szwadronu 14 PUł, por. Michał Walicki. Dzięki zaskoczeniu Niemców podczas odpoczynku i odwadze polskich żołnierzy pozycje wroga zostały przełamane. Niestety nie rozpoznano, że w Mościskach, na skraju wsi, ustawione jest gniazdo niemieckich karabinów maszynowych i stoją czołgi, które zasypały szarżujących seriami pocisków. Pomimo jednak ciężkich strat (ok. 105 zabitych ułanów i 100 rannych, tj. łącznie ok. 20% stanu, w wyniku poważnych ran zmarł także por. M. Walicki), natarcie powiodło się; oba pułki przebiły się do Warszawy."

źródło

 

Co ciekawe, w innym artykule Wiki, możemy znaleźć informację, że straty polskie były minimalne

cyt.

"Szarża pod Wólką Węglową – 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich pod dowództwem płk. dypl. Edwarda Godlewskiego podjął szarżę mającą na celu przedarcie się do Warszawy przez odsłonięty teren kontrolowany przez oddziały niemieckiej kawalerii zmotoryzowanej oraz artylerię i czołgi 1 Dywizji Pancernej. Szarża zaskoczyła Niemców podczas odpoczynku i wywołała wśród nich panikę. Polacy przedarli się przez niemieckie linie i jako pierwszy oddział Armii „Poznań” dotarli 20 września do Warszawy. W szarży trwającej 18 minut poległo kilkunastu ułanów w tym rtm. 3 szwadronu Marian Walicki. Ranni podoficerowie i ułani, którzy podczas szarży dostali się do niewoli, zostali wyprowadzeni w nocy przez wachm. Rudolfa Zenkera".

 

źródło

 

Wygląda więc na to, że w każdej, nawet stworzonej na potrzeby propagandy, opowieści, tkwi ziarno prawdy.

 

A na koniec ciekawostka  zaczerpnięta z tego pierwszego cyatu z Wiki.

cyt.

"Świadkiem polskiego ataku był włoski korespondent wojenny, Mario Appelius, który opisał go w sposób następujący:

    Nagle bohaterski zespół kawalerzystów w sile około paruset koni wyłonił się w galopie z zarośli. Nacierali oni, mając w środku rozwinięty sztandar... Wszystkie niemieckie karabiny maszynowe umilkły, a tylko działa strzelały. Ich ogień stworzył zaporę ogniową na przestrzeni 300 metrów przed liniami niemieckimi. Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem, jak na średniowiecznych obrazach! Na czele wszystkich galopował dowódca z podniesioną szablą. Widać było, jak malała odległość pomiędzy grupą polskich kawalerzystów, a ścianą niemieckiego ognia. Szaleństwem było kontynuować tę szarżę na spotkanie śmierci. A jednak Polacy przeszli."


  • 5



#3

trelmorel.
  • Postów: 29
  • Tematów: 0
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ciarki mnie przechodzą, że ktoś jeszcze może wierzyć w to kłamstwo, tak jakby nasz wojsko składało się z ociężałych umysłowo debili.

A panu Andrzejkowi W., za powielanie antypolskiej propagandy sami wiec co i gdzie należało by wsadzić.

 

Stosowana w wojsku polskim taktyka użycia kawalerii była przede wszystkim odpowiedzią na zapotrzebowanie, którego nie mogły zrealizować czołgi w latach trzydziestych XXw. Zapotrzebowaniem tym była konieczność operowania, manewrowania i szybkiego atakowania na rozległych terenach wschodnich. Przypominam, że do 1939 roku wróg był jednoznacznie zdefiniowany i znajdował się na wschodzie. Z niemcami hitlerowskimi łączyły nas dobre stosunki, traktaty a nawet sympatia ze strony dygnitarzy niemieckich (goering i inni), Natomiast na wschodzie mieliśmy pokój ryski, który mierził towarzysza S, rosnącą siłę gospodarczą i jasne deklaracje wrogości. Dlatego też przez cały okres 20-lecia nasza armia przygotowywana była do walki na kierunku wschodnim, i z dużą dozą pewności można założyć, że poradziłaby sobie tam doskonale. Z drugiej strony hitler sam doświadczył nieprzydatności czołgów na tym teatrze działań, Mrozy, błoto i wydłużenie szlaków zaopatrzenia czyniły czołgi równie przydatnymi jak maczuga.

Dodatkowo nadmienić trzeba, że w wojsku polskim trwał ambitny modernizacji, który zdecydowanie klasyfikowałby naszą armię w gronie największych, najnowocześniejszych i zdolnych do działania w każdych warunkach. Pewne elementy tego programu udało się wdrożyć, niestety 39` był dopiero początkiem tego procesu, np. polski pistolet maszynowy mors to broń wz39 właśnie, a więc skonstruowana właśnie w tym roku. Na uzbrojenie zdążyliśmy przyjąć 40 egzemplarzy (do wybuchu wojny). W związku z tym polska armia była w 1939roku miksem starego i nowego (np. armata p-lot bofrs kontra armata dalekonośna Schneider wzór 1897).

Prowadzony program modernizacji dotyczył także nowoczesnego zastosowania kawalerii, której zastosowanie sprowadzać się miało przede wszystkim do przemieszczania się na koniach ale walki w stylu piechoty, jedynie z wykorzystaniem elementów szarży kawaleryjskiej w początkowej formie ataku lub przebicia się przez zaciskający się pierścień okrążenia.

 

Jako ciekawostkę polecam też artyuł z Uważam Rze - Historia dotyczący nie tyle kawalerii, co jej głównej broni w XVIII i XIX wieku - lancy. Można ją śmiało nazwać polską bronią narodową, żadnym innym oddziałom nie udało się naśladować polskiego sposobu walki tą bronią, a efekty osiągane przy jej użyciu przez polskich ułanów były na ówczesnym polu walki porażające. Praktycznie do czasu upowszechnienia się broni maszynowej i pancernej polska taktyka walki lancą była 100% skuteczna nawet w przypadku przeważających sił przeciwnika.

Powyższe tłumaczy szacunek i estymę jaką cieszyli się kawalerzyści, zwłaszcza ułani w polskim społeczeństwie, natomast w 1939roku broń biała grała już głównie rolę reprezentacyjną. Jednak nawet w czasie wrześniowych zmagań i póżniej (patrz niżej) zdazały sie klasyczne szarże, porażające swoją skutecznością. Dodać można, że nawet w XXI wieku broń biała to skuteczny oręż, ostatnie znane większe jej wykorzystanie nastąpiło w Iraku, gdzie brytyjska piechota atakowała na bagnety islamistów w Al Amara.(źródło:http://blogbiszopa.p...bagnet-na-bron/)


Użytkownik trelmorel edytował ten post 29.01.2014 - 09:15

  • 3

#4

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Komuniści wykorzystywali powszechnie mit samobójczych i bezskutecznych szarż kawaleryjskich .II rzeczypospolita musiała byc poprostu głupia i tyle. Przemilczeli jednak fakt że ostatnia szarża polskiej kawalerii odbyła sie nie w 1939 lecz....1945 roku . Ostatnia szarża miała miejsce pod Bobrujskiem (wtedy Schönfeld) w momencie gdy Armia Polska forsowała słynny Wał Pomorski. 

1 marca 1945 roku 1 Warszawska Samodzielna Brygada Kawalerii przeprowadziła ostatnią w historii jazdy polskiej szarżę kawaleryjską, na pozycje niemieckie we wsi Borujsko (Schönfeld), stanowiące część trzeciej linii umocnień Wału Pomorskiego. Wcześniejsze natarcia tego dnia czołgów i oddziałów 2 Warszawskiej Dywizji Piechoty na Borujsko nie przynosiły powodzenia z uwagi na trudny podmokły teren i położenie wsi na wzniesieniu, na otwartym terenie. Do wsparcia kolejnego natarcia wyznaczono grupę bojową kawalerii w składzie dwóch szwadronów pod dowództwem podporucznika Zbigniewa Staraka. Grupa konna po zaciętej walce zdobyła Borujsko, przy stratach zaledwie 7 ułanów zabitych w walce i 10 rannych w walce[2].

Brygada wzięła następnie udział w walkach o Gryfice oraz dokonała uroczystych zaślubin Polski z morzem w Mrzeżynie. W kwietniu 1945 roku zajmowała pozycje obronne wzdłuż brzegów rzeki Dziwna i Zalewu Szczecińskiego. Po przekroczeniu Odry, Warszawscy kawalerzyści rozpoczęli walki w Brandenburgii podchodząc do północnych przedmieść Berlina. W pierwszych dniach maja Warszawska Brygada przeszła w okolice Łaby, kończąc szlak bojowy.

 

Chciąłbym zwrócić tez jak bardzo nieprzyjazny komunistycznej propagandzie był fakt że kawaleria  była przy prawidłowym wykorzystaniu morderczym narzędziem bojowym.Niemcy broniacy sie pod Bobrujskiem byli w bardzo korzystnej sytuacji.  Umocnieni we wsi Borujsko w schronach bojowych i rowach przeciwczołgowych, ubezpieczani licznymi polami minowymi, prowadzili celny i skuteczny ogień z broni maszynowej i przeciwpancernej. Obronę ułatwiał im otwarty teren oraz położenie Borujska na wzniesieniu górującym nad okolicą.

 

Jak starannie zamaskowano ten fakt niech bedzie tez wskaźnikiem fakt że starannie zafałszowano fakt że to właśnie kawalerzyści tego oddziału spod Bobrujska dotarli jako pierwszy  oddział  Polskiej Armii w 1945 roku do Bałtyku.Dokonano tez wtedy  zwyczajowego rytuału zaslubin Polski Z Bałtykiem na wzór tego dokonanego przez Halllera w 1919. Niestety polscy kawalerzyści (a dokładniej  ułan -kapral Sochaczewski) nie mieścili śię  w kanonach faktów do wykorzystania w propagandzie komunistycznej.Poprostu byli to kawalerzyści w wiekszości jeszcze "przedwojenii" (głównie 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich)  Po wojnie mówiło sie na kazdej akademi w szkołach o zaślubinach z Bałtykiem ale koniecznie tylko tych późniejszych o dzień  i w wykonaniu piechociarzy( a dokładnie w wykonaniuo  kapralFranciszka Niewidziajły) po zdobyciu Kołobrzegu. 

 

Zródło wiki


  • 1



#5

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano


Z drugiej strony hitler sam doświadczył nieprzydatności czołgów na tym teatrze działań, Mrozy, błoto i wydłużenie szlaków zaopatrzenia czyniły czołgi równie przydatnymi jak maczuga.
 
Dużo racji ale chyba jednak nie cała.
Gdyby faktycznie tak było to Rosjanie, zamiast inwestować w produkcję T-34, hodowaliby konie na skalę masową.
Inna sprawa, że idea Blitzkriegu opierała się głównie na działaniach wojsk pancernych i to właśnie te działania przyniosły tak duży sukces Niemcom w pierwszych latach wojny.
Problemy natury "pogodowej" były, owszem, dużą przeszkodą ale to nie one przesądziły o klęsce Niemców na froncie wschodnim.

  • 1



#6

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Z drugiej strony hitler sam doświadczył nieprzydatności czołgów na tym teatrze działań, Mrozy, błoto i wydłużenie szlaków zaopatrzenia czyniły czołgi równie przydatnymi jak maczuga.
 
Dużo racji ale chyba jednak nie cała.
Gdyby faktycznie tak było to Rosjanie, zamiast inwestować w produkcję T-34, hodowaliby konie na skalę masową.
Inna sprawa, że idea Blitzkriegu opierała się głównie na działaniach wojsk pancernych i to właśnie te działania przyniosły tak duży sukces Niemcom w pierwszych latach wojny.
Problemy natury "pogodowej" były, owszem, dużą przeszkodą ale to nie one przesądziły o klęsce Niemców na froncie wschodnim.

 

Gdyby chciał sie bronić (a więc walki na jego terenie) to rozbudowałby linie obronne( a je zredukował do 0) powołaby do istnienia max ilości przygotowanych i zakamuflowanych oddziałów partyzanckich a w rzeczywistości powoływał jednostki powietrzno-desantowe(przeszło milion(!) takich żołnierzy).Nie natrzaskłby kilkunastu tysiecy czołgów pływających i tysiące innych sprzetów które służą do ataku a ni eda sie ich efektywnie uzyc w obronie.Zaminował by wszystkie strategiczne mosty i drogi( tak jak Finowie w obrebie Lini Mannerheima) a je jescze rozminował i postawił potężne posterunki NKWD by przypadkiem jakiś sabotarzysta ich nie wysadził

A co do T-34 to jego poprzednicy nazywają się BT (bystrochodnyj tank ) i A czyli autostradnyj i przez długi czas był produkowany  z waskimi gąsienicami za to z gumowymi kołami do jazdy po autostradzie.A rosja  tedy nie miała ani 1 kilometra autostrady.

 

Co do koni .Polska konnica był dopiero na 3 miejscu na świecie bo nr to była konnica USA( zlikwidowano ja dopiero w 1942 roku)  a nr 2  to ZSRR 

 

Niemcy również mieli konnice w 1939 r

 

 

Niemcy :
1 Brygady Kawalerii – 1 września 1939 roku 

Polska

11 Brygad Kawalerii (zawierały tak na prawde bardzo rózne pułki składowe( w tym jednostki pancerne) w kazdym razie było to 27 pułków kawalerii)

 

ZSRR

Do polski wkroczyło ok 

24 dywizja kawalerii w składzie 3 armii
7 i 36 dywizja kawalerii w składzie 3 korpusu kawalerii w 11 armii 
4,6 i 11 dywizja kawalerii w składzie 6 korpusu kawalerii w Grupie Konno – Zmechanizowanej
3,5 i 14 dywizja kawalerii w składzie 2 korpusu kawalerii w 6 armii 
32 i 34 dywizja kawalerii w składzie 4 korpusu kawalerii w 12 armii
9 i 16 dywizja kawalerii w składzie 5 korpusu kawalerii w 12 armii

 

Przypominam dywizje składają się z brygad. Czyli Polska miał wielo krotnie mniej konnicy niż ZSRR.

 

Poza tym 

Dania 
3 pułki gwardii huzarów 
2 pułki kawalerii 

 

 

Norwegia 
3 pułki dragonów ( w walkach brał jednak udział tylko szkolny szwadron kawalerii )

Ta "wysoce zmechanizowana (zmotoryzowana)" armia niemiecka, w rzeczywistości do końca wojny wykorzystywała transport konny na ogromną skalę. Fakt-kawaleria to się nie nazywało, ale amunicję na front podwoziły furmanki...

 

Tak wygladał Wehrmacht  kilkadziesiąt godzin(może  sto kilkadziesiąt ) przed atakim na Czechosłowację w moim rodzinnym Ladku czyli Bad Landeck:

 

Na poczatku troche nowoczesnego sprzętu 

JyVZF9M.jpg

Troche konnicy 

h4GGA7v.jpg

 

a potem niekończący się sznur furmanek z zapasami jedzenia , paliwa i amunicji.

 

y4RwZvu.jpg

 

 

Oraz furmanki z "paliwem " dla koni :)

 

YkyY0oq.jpg

 

 

 


  • 0



#7

trelmorel.
  • Postów: 29
  • Tematów: 0
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 

Z drugiej strony hitler sam doświadczył nieprzydatności czołgów na tym teatrze działań, Mrozy, błoto i wydłużenie szlaków zaopatrzenia czyniły czołgi równie przydatnymi jak maczuga.
 
Dużo racji ale chyba jednak nie cała.
Gdyby faktycznie tak było to Rosjanie, zamiast inwestować w produkcję T-34, hodowaliby konie na skalę masową.
Inna sprawa, że idea Blitzkriegu opierała się głównie na działaniach wojsk pancernych i to właśnie te działania przyniosły tak duży sukces Niemcom w pierwszych latach wojny.
Problemy natury "pogodowej" były, owszem, dużą przeszkodą ale to nie one przesądziły o klęsce Niemców na froncie wschodnim.

 

Właśnie dlatego mrozy i błoto stały się powodem klęski. W tych warunkach nie było możliwości realizacji taktyki Blitzkriegu, która była sposobem wehrmachtu na wygrywanie kampanii. W prostym łańcuchu zależności: załamanie tempa natarcia > możliwość reorganizacji i przegrupowania i ściągnięcia posiłków przez obrońców > przejście do wojny o charakterze pozycyjnym, w której decyduje przewaga w surowcach i sile żywej.

 

A ruskie mogły sobie pozwolić na budowę czołgów, nie zaniedbując innych rodzajów wojsk. Dość powiedzieć, że na koniec 1941 roku, mimo strat po niemieckim ataku armia czerwona posiadała ekwiwalent (wartość przeliczeniową) 101 dywizji kawalerii konnej wobec 73 pancernych i 31 zmechanizowanych.

 

 

Ta "wysoce zmechanizowana (zmotoryzowana)" armia niemiecka, w rzeczywistości do końca wojny wykorzystywała transport konny na ogromną skalę. Fakt-kawaleria to się nie nazywało, ale amunicję na front podwoziły furmanki...

To również całkowita racja, właściwie 90% niemieckiego zaopatrzenia w warunkach liniowych realizowane było taborem konnym. Kuriozum polegało na tym, że konie często dowoziły czołgom paliwo na polu walki.

 

 

Polska

11 Brygad Kawalerii (zawierały tak na prawde bardzo rózne pułki składowe( w tym jednostki pancerne) w kazdym razie było to 27 pułków kawalerii)

noxili jeste ciekaw twojego źródła tych informacji, bo podane przez ciebie liczby są chyba błędne.

Wg mojego stanu wiedzy, m in za: "Wojsko Polskie 1939-1945 - Barwa i broń" polska kawaleria "...sformowana była w 11 brygad - początkowo cztery brygady czteropułkowe (...) i siedem brygad trzypułkowych" łącznie daje to więc 41 pułków kawalerii (26 ułanów, 3 szwoleżerów, 8 strzelców konnych), dodatkowo pułk kawalerii KOP, włączony do Kresowej BK, oraz pułk ułanów zmotoryzowanych i 2 pułki strzelców konnych zmotoryzowanych.

10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej (gen. Maczek) oraz Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa (gen. Rowecki) nie zostały tutaj przeze mnie ujęte jako jednostki broni pancernej, nie oparte o kawalerii konnej.

Typowy skład brygady kawalerii w 1939r na przykładzie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem gen. bryg. dr Romana Abrahama:15 pułk Ułanów Poznańskich, 17 pułk Ułanów Wielkopolskich im. króla B. Chrobrego, 7 pułk Strzelców Konnych Wielkopolskich, 7 WIelkopolski dywizjon artylerii konnej, 71 dywizjon pancerny, 87 bateria artylerii p-lot, szwadron kolaży, szwadron pionierów, szwadron łączności, służby i tabory.

Jak widać na tym przykładzie taka brygada kawalerii nie miała nic wspólnego z samobójcami atakującymi lancami czołgi. Był to nowocześnie zorganizowany związek bojowy, wykorzystujący konie jako środek zwiększający szybkość i manewrowość. A gen Abraham został przeze mnie przywołany nieprzypadkowo: w ciągu całej kampanii wrześniowej nie przegrał on ani jednej bitwy lub potyczki, walcząc od 1 września i kapitulując dopiero razem z garnizonem Warszawy 28 września, a godnym uwagi jest fakt, że dowodząc Wlkp BK zmusił do odwortu pod Sochaczewem 4 dywizję pancerną oraz 2 lekką Wermachtu. To doskonle dowodzi przydatności bojowej kawalerii konnej także w 1939 roku.


  • 1

#8

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Smutno mi się robi gdy to czytam.
Gdyby jeden człowiek tuż przed wojną postąpił w zgodzie z rozsądkiem, logiką oraz interesem państwa i podpisał właściwy pakt, to historia zapewne potoczyłaby się zupełnie inaczej i Wojsko Polskie stanęłoby do walki z właściwym wrogiem. Może nawet bylibysmy wśród zwycięzców w tej wojnie...

 

A tak...


Użytkownik Ill edytował ten post 29.01.2014 - 18:19

  • 0

#9

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano


Albo zasiadali wraz z nimi na ławie oskarżonych w Norymberdze (o ile dobrze cię zrozumiałem).


  • 0



#10

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Niska cena za ocalenie niepodległego państwa i 6 milionów obywateli, o ile w ogóle jakikolwiek Polak zasiadłby na tej ławie.

Starczyło się zgodzić na warunki Hitlera, pójść na ustępstwa, zacisnąć zęby i przeczekać pierwszą fazę wojny. Potem ruszyć w Wehrmachtem na Moskwę. Potem znów przeczekać, ugadać się po cichu z Aliantami (a oni bardzo chętnie rozmawiali) i wbić nóż w plecy Adolfowi.

 

W sumie łatwo powiedzieć teraz jak historia potoczyła się, tak jak się potoczyła, ale w 1938 roku były solidne przesłanki ku temu, by ruszyć na wojnę właśnie razem z Hitlerem.

I błagam... nie pisz mi, że honor polskiego żołnierza na to nie pozwalał. To nie byli głupcy, znali pojęcie mniejszego zła.


Użytkownik Ill edytował ten post 29.01.2014 - 18:41

  • 0

#11

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Niska cena za ocalenie niepodległego państwa i 6 milionów obywateli,...

 

Powiedz to tym obywatelom tego państwa, których Hitler nie zechciałby ocalać - trochę by się ich uzbierało pewnie.

 

Starczyło się zgodzić na warunki Hitlera, pójść na ustępstwa, zacisnąć zęby i przeczekać pierwszą fazę wojny. Potem ruszyć w Wehrmachtem na Moskwę.

 

To zaciskanie zębów obejmowałoby również działania przeciwko ludności cywilnej na ziemiach radzieckich, czy nie mielibyśmy tego problemu, bo trzymalibysmy się raczej z rycerskim Wermahtem, który, jak powszechnie wiadomo, działań takich nie podejmował.

Czy może wtedy byłby akurat czas tego "przeczekiwania" i w przypadku ewentualnych ustaleń z aliantami moglibyśmy powiedzieć, że bladego pojęcia nie mieliśmy, że ktoś tam kogoś mordował, czy deportował.


  • 0



#12

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No właśnie. Jako sojusznik musielibyśmy się zgodzić na zagładę polskich żydów. Wtedy obozy koncentracyjne na prawdę byłyby "polskimi obozami". A tego już by nic nie wybieliło.


  • 0



#13

Kuruša.
  • Postów: 632
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Niestety, III, nie mogę się z Tobą zgodzić.

 

Po pierwsze- przykładalibyśmy rękę do obozów zagłady. To dość ohydne.

Po drugie- największym wkładem Polaków w II WŚ było to, że powiedzieliśmy niemcom: NIE! To było szalenie istotnie. Mówisz, jak to fajnie by było, gdybyśmy mieli niemców za sojusznika i zaatakowali w odpowiednim momencie. Ale nie bierzesz pod uwagę, że kolejnym celem nie musiały być wcale Francja i Norwegia. Przyszło Ci, czy moze Wam, broniącym tej teorii, na myśl, że następnym celem mogły być WĘGRY? Albo RUMUNIA? Prawda jest taka, że Polacy postawili veto, a wobec podpisanego sojuszu poderwało to Francję i Anglię. Gdyby nie to, hitler dalej zdobywałby terytoria- Węgier, Rumunii, Jugosławii, Bułgarii... Kto by zareagował? Nie reagowali przy zajmowaniu Czechosłowacji i Austrii oraz Nadrenii, to zareagowaliby teraz? Ha, śmieszne. Tak trwało by powiększanie potencjału i zniszczenie wojsk zarówno ZSRR, jak i aliantów.

Po trzecie- sytuacja sojuszników rzeszy nie wyglądała wcale tak wesoło. To po części na ich koszt żyły niemcy. Aby móc stawiać swoje warunki, musielibyśmy mieć porównywalną siłę do niemiec. A nam całkiem sporo brakowało- niestety.

Po czwarte- wyobrażasz sobie, że idzie sobie wehrmacht na swój lebensraum, i po prostu idzie? He, he. Człowieku, oni głęboko wierzyli w to, że te ziemie są ich- od zawsze. Skończyłoby się grabieżami, mordami i gwałtami. Chociaż może nie ze strony Wehramchtu, ale SS?

Piąte- Co z trzema milionami polskich żydów, bądź co bądź, obywateli Rzeczpospolitej?

Szóste- Jak kończyli sojusznicy hitlera, co chcieli przejść na stronę aliantów: vide Mussolini.

Siódme- jak jest stosunek Polaków do Niemców okazywano już w pierwszych tygodniach okupacji. W mojej okolicy najbliższy masowy grób to Piaśnica. Szacuje się, że we wrześniu i październiku 1939 roku zamordowano od 9 do 12 tysięcy osób, głównie inteligencji i kleru...

Ósme- gdyby Francja przyjęła plan ataku prewencyjnego na Niemcy, dwukrotnie proponowany, to nie byłoby tematu.

 

 

EDIT: co do wątku głównego. Nie wiem, ile w tym jest prawdy, bo czytałem już wcześniej o bzdurze tej walki na lance, ale czy zdarzały się akcje w stylu "podskocz->wrzuć granat do środka->spieprzaj"?


Użytkownik Lechista edytował ten post 29.01.2014 - 19:47

  • 0

#14

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

... czy zdarzały się akcje w stylu "podskocz->wrzuć granat do środka->spieprzaj"?

cyt.

"    1.Zdarzały się przypadki skutecznego zwalczania czołgów szablą:

Kawalerzyści szybko i niepostrzeżenie podjeżdżali do czołgu, i za pomocą szabel przecinali przewody paliwowe w otwartej wcześniej przez nich komorze silnikowej, co powodowało obfity wyciek paliwa, lub nawet unieruchomienie czołgu...

... następnie, wrzucali pod czołg, lub do wspomnianej komory silnikowej granat. Szybko oddalali się na bezpieczną odległość. Granat wybuchał, paliwo, a po chwili cały czołg stawał w płomieniach. Później kolejno po sobie następowały wybuch paliwa, i amunciji, a załoga czołgu "Smażyła się żywcem".

 

2.Kawalerzyści szybko podjeżdżali do czołgów, przymocowywali materiały wybuchowe do ich pancerzy, a granaty wrzucali pod czołg w celu unieruchomienia go (rozwalali gąsienice), następnie uruchamiali zapalnik, i odjeżdżali, aby umknąć przed wybuchem.
Czołg wybuchał, a załoga w środku paliła się żywcem, było to skuteczniejsze (choć nieco ryzykowne dla kawalerzystów) od trafienia pociskiem przeciwpancernym.

Było to jednak droższe i bardziej skomplikowane rozwiązanie, gdyż posiadaliśmy mało odpowiednich materiałów wybuchowych, dodatkowo taki ładunek należało przed użyciem odpowiednio przygotować.

Dlatego często używano prowizorycznych "samoróbek" materiałów wybuchowych, które były niejednokrotnie nie mniej skuteczne.

 

3.Niszczono czołgi za pomocą granatów wrzucanych pod gąsienicę, w celu unieruchomienia czołgu, a następnie obrzucano czołg butelkami z benzyną, lub innymi "wybuchadełkami", czołg stawał w płomieniach.

4.Gąsienice czołgu niszczono granatami. Zatykano lufę czołgu różnymi materiałami, lub wrzucano w nią granat. Powodowało to rozerwanie lufy i unieszkodliwienie czołgu.

W opisanych powyżej działaniach kawalerzyści mieli przewagę nad piechotą, gdyż poruszali się szybciej, mogli prawie bez strat podjechać do czołgu i równie szybko mogli uciec przed wybuchem."

 

źródło


  • 0



#15

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@Zaciekawiony

No właśnie. Jako sojusznik musielibyśmy się zgodzić na zagładę polskich żydów. Wtedy obozy koncentracyjne na prawdę byłyby "polskimi obozami". A tego już by nic nie wybieliło.

Nie musielibyśmy nawet polskich Żydów wydawać. Żaden kraj będący sojusznikiem Niemiec (z jednym wyjątkiem), nie wydał swoich Żydów Niemcom. Owszem, wprowadzano prawo antyżydowskie, utrudniano dostęp do stanowisk i do lepiej płatnej pracy, ale nie wydawano obywateli. Wyjątkiem były Węgry, ale z tego względu, że Niemcy obalili tamtejszy rząd po wykryciu kolaboracji z Aliantami i dopiero wtedy zaczęły się deportacje Żydów z tego kraju.
 
@Lechista

o pierwsze- przykładalibyśmy rękę do obozów zagłady. To dość ohydne.

O których w momencie podpisywania paktu z Hitlerem nie mielibyśmy pojęcia. Dobry powód by zerwać ten pakt w odpowiednim momencie.
Nie było obozów zagłady w krajach sojuszniczych i nikt nie zmuszał np. Węgrów do pracy w nich.
 

Po drugie- największym wkładem Polaków w II WŚ było to, że powiedzieliśmy niemcom: NIE! To było szalenie istotnie. Mówisz, jak to fajnie by było, gdybyśmy mieli niemców za sojusznika i zaatakowali w odpowiednim momencie. Ale nie bierzesz pod uwagę, że kolejnym celem nie musiały być wcale Francja i Norwegia. Przyszło Ci, czy moze Wam, broniącym tej teorii, na myśl, że następnym celem mogły być WĘGRY? Albo RUMUNIA? Prawda jest taka, że Polacy postawili veto, a wobec podpisanego sojuszu poderwało to Francję i Anglię. Gdyby nie to, hitler dalej zdobywałby terytoria- Węgier, Rumunii, Jugosławii, Bułgarii... Kto by zareagował? Nie reagowali przy zajmowaniu Czechosłowacji i Austrii oraz Nadrenii, to zareagowaliby teraz? Ha, śmieszne. Tak trwało by powiększanie potencjału i zniszczenie wojsk zarówno ZSRR, jak i aliantów.

Naszym wkładem na początku wojny było rycerskie, świadome wystawienie się na rzeź co tak naprawdę nie dało nam nic. NIC. Nie dało też wiele innym krajom, bo ani Niemcy, ani Rosjanie nie ponieśli wielkich strat, a łupy w naszym kraju mieli całkiem spore.
Czy Hitler dokonał masakry na Węgrzech albo w Rumunii? Były tam obozy zagłady? Nie było, bo pomimo kolaboracji rządy tych państw na to nie pozwoliły, a Hitler miał zbyt mało silnych sojuszników i za mało środków, by zmuszać każdy kraj z osobna do pełnego posłuszeństwa.

Ponadto co masz na myśli pisząc, że poderwałoby Francję i Anglię? Przecież do żadnego poderwania nie doszło!
Francja skapitulowała tak szybko, że Hitler poczuł się zaskoczony, a Stalin był tym przerażony. Anglia dbała (prawidłowo!) jedynie o swój tyłek.

Nie sądzę, czy Hitler dałby radę Aliantom, ale zniszczenie ZSRR już wtedy było dobrym pomysłem.

Po trzecie- sytuacja sojuszników rzeszy nie wyglądała wcale tak wesoło. To po części na ich koszt żyły niemcy. Aby móc stawiać swoje warunki, musielibyśmy mieć porównywalną siłę do niemiec. A nam całkiem sporo brakowało- niestety.

Brakowało, to fakt. W 1939 roku.
Plany modernizacji ówczesnego Wojska Polskiego zakładały pełną gotowość do ok. 1942 roku. Przy czym, jeśli do kampanii przeciwko Sowietom doszłoby tak jak rzeczywistości w 1941 roku, mielibyśmy 1.5 roku względnego spokoju i czasu na rozbudowę armii oraz rozwój gospodarczy. Zapewne dałoby się wytargować także pewną pomoc Niemiec w tym względzie, gdyż bylibyśmy na początku wojny bardzo istotnym sojusznikiem. Zabezpieczeniem pleców.
 

Piąte- Co z trzema milionami polskich żydów, bądź co bądź, obywateli Rzeczpospolitej?

Nic. Zapewne zostalibyśmy zmuszeni do wprowadzenia prawa antyżydowskiego, ale bardzo wątpię byśmy musieli wydać Żydów Niemcom. Żaden ich sojusznik tego nie zrobił.

Szóste- Jak kończyli sojusznicy hitlera, co chcieli przejść na stronę aliantów: vide Mussolini.

No jak skończyli? Porównaj to może do sytuacji na Węgrzech albo w Rumunii? A jak było w rycerskiej Polsce?
 

Siódme- jak jest stosunek Polaków do Niemców okazywano już w pierwszych tygodniach okupacji. W mojej okolicy najbliższy masowy grób to Piaśnica. Szacuje się, że we wrześniu i październiku 1939 roku zamordowano od 9 do 12 tysięcy osób, głównie inteligencji i kleru...

Bo doszło do kampanii wrzesniowej...

Stosunek Polaków do Niemców w 1939 roku rzeczywiście nie był zbyt przyjazny, ale jakie to miało znaczenie? Polska była wtedy państwem autorytarnym, opinia publiczna miała niewielkie znaczenie, a i tak dla przeciętnego Polaka bolszewicy byli znacznie gorsi. Wtedy żywa była jeszcze pamięć o wojnie z bolszewikami i odpowiednio poprowadzona propaganda przekonałaby ludzi.

Jak powiedział Churchill: "Polacy mają wszelkie przymioty oprócz zmysłu politycznego".
To zdanie doskonale opisuje jak skrajną głupotą popisał się ówczesny rząd podpisując pakt, który dosłownie umieścił nas pomiędzy niemieckim młotem, a sowieckim kowadłem.
Każdy kto uczciwie i chłodno podejdzie do tematu dojdzie do tego samego wniosku - Polska w 1939 roku popełniła samobójstwo.

Użytkownik Ill edytował ten post 29.01.2014 - 23:28

  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych