Skocz do zawartości


Zdjęcie

JAK ONI LATALI? - czyli jak Amerykanie tracili samoloty podczas II wojny


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Znalazłem w sieci bardzo fajnie napisany tekst i pomyślałem, że warto byłoby go tu wrzucić w całości.

Raz, jako ciekawostkę historyczną, a dwa, jako lekko napisany kawałek - do poczytania dla relaksu.

 

Nie wiem, czy dział HISTORIA to odpowiednie miejsce na jego zamieszczenie ale zaryzykuję. W razie co - proszę o przeniesienie.

No, to lecimy... :szczerb:

 

JAK GINĘŁY SAMOLOTY?

Podczas II wojny światowej amerykańskie siły powietrzne straciły 35 933 samoloty. Wbrew wszelkim pozorom zdecydowana większość z nich nie została strącona w walce. Co tu wiele mówić, tylko Amerykanie potrafili zgubić, zepsuć i zniszczyć kilkadziesiąt tysięcy własnych maszyn bez pomocy wroga.
Na dzień dobry garść statystyk. W strefie Oceanu Spokojnego w 1943 r. na każdy zestrzelony w walce samolot przypadało sześć maszyn straconych w wypadkach. Na europejskim teatrze działań wojennych było podobnie.  Interesujący raport na temat strat w ludziach w 15. Armii Powietrznej, walczącej między innymi we Włoszech i w Rzeszy, przygotował naczelny lekarz Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych. W okresie od 1 listopada 1943 r. do 25 maja 1945 r. tylko 30% zabitych zginęło w wyniku działań nieprzyjaciela. Pozostałe 70% to ofiary wypadków lotniczych i psujących się maszyn. Ponieważ trudno byłoby opisać w jednym artykule kilkadziesiąt tysięcy wypadków, skupimy się tylko na jednym modelu samolotu i jednym regionie: bombowcu B-24 w służbie na Pacyfiku.

 

ZABAWA W ZNIKANIE

Z B-24 Liberatorem od początku były problemy. Kiedy eskadrę tych bombowców przebazowywano z San Francisco na Ocean Spokojny, jeden zwyczajnie… zniknął po drodze. Wspomniany akwen usiany jest mnóstwem maleńkich wysepek i atoli – często długich raptem na kilka kilometrów lub bardzo wąskich. Na wielu z nich pasy startowe leżały w niezbyt szerokich dolinach, z górami i wysokimi palmami po obu stronach. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich przyszło latać pilotom, nie ma się co dziwić, że wiele samolotów przegapiało docelowe wyspy. Nie mając zapasu paliwa na dodatkowe poszukiwania czy powrót, maszyny ginęły w oceanie.
Oficer zaopatrzeniowy na wyspie O’ahu, Martin Cohn, opisał tego rodzaju przypadek w swoich wspomnieniach. Mężczyzna siedział akurat w baraku radarowym, kiedy na ekranie urządzenia pojawiła się kropka samolotu szukającego wyspy. Maszyna przybliżała się stopniowo, minęła wyspę nie zauważywszy jej i zaczęła się powoli oddalać. Liberator zniknął.

 

PSUJĄCA SIĘ CEGŁA

B-24 nie cieszyły się najlepszą opinią wśród lotników. Nazywali je wyjątkowo pieszczotliwie: „Flying Brick” (Latająca Cegła), „Flying Boxcar” (Latający Wagon), czy „Constipated Lumberer” (Drwal z Zatwardzeniem, co stanowiło parodię pełnej nazwy bombowca – Consolidated Liberator). Maszyny wytrwale pracowały na te przydomki. Ich produkcja szła nad wyraz opornie, a każdą już latającą w siłach zbrojnych eksploatowano do granic możliwości. Bardzo często zdarzały się awarie silników w czasie lotu, kłopoty z ciśnieniem oleju, wycieki paliwa, czy problemy z systemem hydraulicznym, odpowiadającym między innymi za wysuwanie podwozia i hamulce. Prawdopodobnie jedna z tych przyczyn doprowadziła do zapalenia się w powietrzu i eksplozji B-24 w Kahuku. Inny bombowiec spadł do oceanu z czterema zepsutymi silnikami na raz (zginęły tylko dwie osoby). Pilot Russel Allan Philips przekonał się natomiast jak to jest prowadzić górę metalu po króciutkim pasie startowym bez hamulców. Rozpędzonego B-24 udało mu się opanować praktycznie w ostatniej chwili. Zatrzymał się dosłownie metr przed końcem pasa. Dalej były tylko skały i ocean.

 

A WSZYSTKIEMU WINNA MATKA NATURA!

W trudnych warunkach Oceanu Spokojnego wojsko starało się stosować przeróżne triki, żeby ułatwić lotnikom życie. Inżynierowie na wyjątkowo krótkich wyspach sztucznie wydłużali pasy startowe, a obsługa naziemna często trzymała na końcu pasa startowego… buldożer z liną holowniczą. Jak łatwo się domyślić, trzeba było jakoś wyciągać nieposłuszne bombowce z wody. Tak działo się na przykład na wyspie Funafuti, gdzie niemal każde lądowanie kończyło się kąpielą.

Mistrzostwo świata należy się jednak niejakiemu Charliemu Prattowi. Ten as pilotował B-24 o wdzięcznym imieniu „Belle of Texas” i stał się pierwszym w historii pilotem, który zatrzymał rozpędzonego Liberatora z pomocą spadochronów. Charliemu zepsuły się hamulce i musiał podejść do lądowania przy prędkości… 225 kilometrów na godzinę. Na szczęście dla siebie, załogi i niepokornej „Piękności” wpadł na pomysł otwarcia przy podejściu spadochronów. Załoga użyła trzech, co z trudem, bo z trudem, ale jednak wystarczyło. Samolot przejechał pas startowy i plażę, ale w ocean jednak nie zarył.

Matka Natura projektując sobie wysepki na Oceanie Spokojnym ewidentnie nie uwzględniła tego, że naładowany bombami i dodatkowym paliwem B-24 potrzebuje ponad 1200 metrów pasa startowego, żeby oderwać się od ziemi. A że w przyrodzie nic nie ginie, tam gdzie jest za mało miejsca, człowiek dostaje w zamian dużo emocji. I właśnie starty Liberatorów przyprawiały ich załogi o szybsze bicie serca. Niejeden pilot, czy członek załogi… narobił ze strachu w gacie. Sierżant Frank Rosynek zapisał "Tylko w pralni wiedzieli, jak strasznie się bałem".
Matka Natura narozrabiała jeszcze w jednym miejscu. Z burzami tropikalnymi ewidentnie przesadziła! Potężne Liberatory wlatując w taki mały oceaniczny armagedon z wielkich bombowców stawały się miotanymi na wszystkie strony kukiełkami. Boleśnie doświadczali tego piloci.  Wspomniany wyżej Philips lecąc pewnego razu przez burzę nie widział absolutnie nic. Jego samolot był miotany we wszystkich kierunkach do tego stopnia, że załoga nie była w stanie odczytać ani pomiaru wysokości, ani nie wiedziała za bardzo gdzie właściwie znajduje się ocean i czy za chwilę w nim nie wyląduje. Nie ma co wspominać o szansach na odnalezienie lotniska… Na szczęście mieli na pokładzie kompas radiowy, który pomógł im odnaleźć właściwy kierunek. Kompan Philipsa z załogi, Louie Zamperini, zanotował: "Phil [Philips] był zmordowany i mógł wyżąć sobie koszulę z potu" (cyt. za  nową biografią Zamperiniego, autorstwa Laury Hillenbrand).

 

HOMO SAPIENS PSUJ

Maszyny maszynami, a głupota ludzka głupotą pozostanie. Żaden krótki pas startowy, żadna burza, ani żadna awaria maszyny nie jest w stanie dorównać pomysłowości człowieka. Po pierwsze nałogowi palacze i ich „dokarmianie raka”. Liberatorom zdarzało się wiele usterek, a wśród nich bardzo często wycieki paliwa. Lotnicy czasem albo o tym zapominali, albo też to ignorowali i palili na pokładzie. Teraz drodzy państwo prosty rachunek: zapalony papieros + wycieki paliwa i opary = wielkie bum. Palenie na pokładzie skracało życie i nałogowca i reszty załogi. No ale to i tak jeszcze nie szczyt możliwości amerykańskich lotników!
Pewnego pięknego dnia jedna z załóg szukała zastępstwa za swojego celowniczego, który się pochorował. Pytali kilku lotników, między innymi znanego nam już Zamperiniego (nota bene, Loui tego dnia również niedomagał i dlatego odmówił) i końcowo znaleźli ochotnika. Kiedy wystartowali pogoda był piękna, a widoczność doskonała. Wieża kontrolna zawczasu ostrzegała pilota o górze znajdującej się na jego kursie. Ten odparł, że górę widzi, po czym… w nią wleciał i zabił siebie oraz całą załogę. Aż trudno to skomentować!
Ogólnie rzecz biorąc, latanie było niebezpieczne, jednak najbardziej zaskakuje fakt, że walka w powietrzu okazywała się bezpieczniejsza niż choćby loty patrolowe czy poszukiwanie rozbitków. Wszak statystyki nie kłamią…

 

Artykuł powstał na podstawie książki Laury Hillenbrand pt. „Niezłomny” (Znak Literanova, 2011).

Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka

link

 

 


  • 3



#2

Fedon.
  • Postów: 94
  • Tematów: 5
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

W czasie wojny na Pacyfiku, Amerykanie w ogóle nie naprawiali samolotów. Wszystkie uszkodzone maszyny wyrzucali do morza z pokładów lotniskowców. Rozwinięty przemysł szybko nadrabiał straty. Zresztą większym problemem był brak doświadczonych pilotów niż samolotów. Ale dosyć szybko zorganizowano (w odróżnieniu od Japończyków) system szkoleń. Pilot, który wylatał bojowo pewną określoną liczbę godzin lub zestrzelił pewną liczbę maszyn wroga, był bezdyskusyjnie wycofywany z frontu (często wbrew jego woli) i szkolił młodych pilotów.


  • 1

#3

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kiedy samolot pasażerski o mało nie spadł, bo przy pompowaniu zatankowano go nie X litrów lecz X galonów paliwa. Galon jest mniejszą objętością i w połowie lotu zabrakło paliwa. Pilotowi udało się wylądować na nieczynnym lotnisku wojskowym do którego doleciał lotem ślizgowym.


  • 0



#4

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To chyba odwrotnie było, bo z tego, co kojarzę to galon (amerykański) równa się coś koło 3,75 litra, a angielski to nawet więcej (jakieś 4,5 litra). czyli gdyby zamiast w litrach zatankowali w galonach, to raczej by im się przlewało.

Ale oczywiście nie będę się spierał, bo jest późna pora, a ja miałem wyczerpujący dzień. :szczerb:

 


  • 0



#5

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

I ja się pomyliłem. Samolot zatankowano 22 tyś. funków paliwa a powinien dostać 22 tyś. kilogramów. Funt to 0,45 kg.

http://pl.wikipedia....ybowiec_z_Gimli


  • 0



#6

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

najważniejsze, że szczęśliwie wylądowali :szczerb:


  • 0



#7

pazuzu.
  • Postów: 767
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

a najbardziej zatrwazajace jest ze to wszystko tylko po to zeby zabijac innych ludzi


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych