BLONDYNI Z KOSMOSU
„Mali i szarzy” – tak określa się przybyszów z kosmosu, których widziano w rejonie słynnej Area 51.
Tymczasem były żołnierz armii USA Charles Hall twierdzi, że spotkał tam inny gatunek Obcych – wysokich i o bladej skórze. Amerykanie mówią o nich Tall Whites, „wysocy biali”.
Charles jest emerytowanym żołnierzem armii Stanów Zjednoczonych. W latach 1962–66 służył w wojskowej bazie Nellis w Nevadzie, gdzie zajmował się prognozowaniem pogody dla kilku stanowisk ciężkiej artylerii. Codziennie puszczał balony meteorologiczne, badał szybkość wiatru i wilgotność powietrza. Jak mówi, w swojej pracy nie był osamotniony, bowiem na pustyni towarzyszyli mu Obcy.
Grupa humanoidalnych stworzeń z innej planety mieszkała w podziemnych bunkrach w okolicy. Oczywiście za przyzwoleniem rządu USA.
Hall zakończył swoją służbę na pustyni w 1966 roku, kiedy został wysłany na wojnę w Wietnamie. Dopiero po latach odważył się opowiedzieć o swojej przygodzie z Obcymi. Wydał trzy książki, wszystkie napisane w trzeciej osobie i udające fikcję literacką. – Do tej pory mam obawy przed ujawnianiem wszystkich szczegółów, dlatego wolałem spisać moje wspomnienia w formie powieści – tłumaczy.
Bardzo tajemniczy i dyskretni
Tall Whites to według Charlesa rasa wysoce inteligentna i około dziesięć razy bardziej długowieczna niż Ziemianie. Mają ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, biegają z prędkością stu kilometrów na godzinę. Ich skóra jest blada, oczy duże i zachodzące na bok czaszki. Na głowie rosną im krótkie, białe włosy. Chodzą na ogół ubrani w błyszczące kombinezony z otwartymi hełmami. Są szczupli i mają dość długie kończyny.
Skąd przybyli? Hall mógł tylko zgadywać. Na podstawie rozmów – bo Obcy szybko nauczyli się angielskiego – wywnioskował, że prawdopodobnie z okolic gwiazdy Arcturus. Na bezpośrednie pytania odpowiadali wymijająco. Równie tajemniczo jawi się czas ich przybycia. Mężczyzna zdołał dowiedzieć się tylko, że jedno z dzieci Obcych urodziło się już na Ziemi, gdzieś za czasów prezydentury Jamesa Madisona – około 1815 roku. Dzieci to zresztą ich wielka duma. Charles twierdzi, że tak często powtarzali mu, że „kochają swoje dzieci bardziej niż ludzie”, że przyjął to w końcu za oficjalne zdanie przywitalne w rozmowach z ich kobietami.
Maskotka Obcych
Mimo wysokiej inteligencji i pozornie braku złych zamiarów Obcych, kontakty z nimi nie były łatwe. Charles twierdzi, że często doświadczał prób telepatycznego wpływu na swój umysł, zdarzyło mu się także zostać zranionym przez jednego z przybyszów. Mimo obfitego krwawienia, powrócił z pustyni do bazy.
W swojej książce pisze: „W latach 1962–65 ze służby w naszej bazie zrezygnowało 47 żołnierzy – meteorologów. Część trafiła do szpitala psychiatrycznego, kilku zginęło w dziwnych okolicznościach, niektórzy zdezerterowali. Dochodziło nawet do tego, że inni żołnierze kryli dezertera do czasu, kiedy oficjalnie kończył się czas służby”.
Hall miał jedną przewagę nad swymi nieszczęsnymi kolegami. Z niewiadomych powodów Obcy na swój sposób lubili go. – Wiele dni spędzonych na pustyni wśród nich było dla mnie frustrujące – wspomina. – W końcu jednak nauczyłem się z nimi komunikować. Zyskał nawet przydomek Pupilek, którego używali wobec niego zarówno przełożeni w armii, jak i przybysze z kosmosu.
Intergalaktyczny handel
Cel przybycia Tall Whites na Ziemię pozostaje dla Charlesa niejasny. Klimat Nevady zdaje się im sprzyjać, zaś nasza planeta prawdopodobnie to rodzaj bazy wypadowej do innych miejsc galaktyki.
– Na pewno na obecności Obcych zależy amerykańskiemu rządowi i armii – twierdzi Hall. Ze względu na swój status pupilka pełnił rolę pośrednika między ludźmi a przybyszami. – Generałowie gotowi są na wszystko, byle tylko dostać trochę pozaziemskiej technologii – mówi w jednym z wywiadów. – A jest się o co starać: Obcy mają nowoczesną broń, która wywołuje uczucie głębokich oparzeń bez ranienia ciała, potrafią manipulować myślami i wspomnieniami, latają przez Wszechświat z prędkością ponadświetlną. Handel wymienny z „kosmicznymi blondynami” trwa od lat. W zamian za nowinki techniczne Obcy dostają różnego rodzaju… sprzęty domowe oraz ubrania! W 1963 roku armia zamówiła w supermarkecie Sears ubranka dziecięce wartości blisko 600 tysięcy dolarów – pisze w swojej książce Hall. – Wszystkie powędrowały do podziemnej bazy Obcych. Było tego kilkanaście kontenerów. Część była używana przez dzieci mieszkające w bazie. Część zapewne powędrowała gdzieś dalej, w kosmos. Ciekawe, czy gdzieś tam ubrania z Ziemi uchodzą za luksusową odzież, czy za „chińską tandetę”…
Przybysze byli także zainteresowani np. siedzeniami samolotowymi. „Kiedy zabrali mnie na pokład jednego ze swoich pojazdów, ze zdumieniem zauważyłem firmowe ziemskie siedzenia lotnicze i inne akcesoria zamontowane w pojeździe” – pisze Charles. Zwraca też uwagę na dziwne zamiłowanie bladoskórych do czegoś, co wyglądało jak… pudding grzybowy. Wojskowe ciężarówki przywoziły właściwie tylko taką brązową breję do bazy – twierdzi. – Obcy jedli ją i uzyskiwali stan podobny do upojenia alkoholowego.
Wycieczki z Obcymi
Według Charlesa, Obcy handlują z rządem, wysyłają swoje statki w kosmos i… wędrują po okolicy. Bardzo lubią wychodzić w nocy na pustynię i obserwować gwiazdy – zauważa Hall. Wielokrotnie ich dzieci towarzyszyły mu podczas rutynowych badań meteorologicznych. Uwielbiają także straszyć żołnierzy, którzy zapędzają się w tamte okolice.
„Kiedyś widziałem parę przybyszów w restauracji w Las Vegas – twierdzi Pupilek. – Zamówili jedzenie, ale nie ruszyli go nawet. Chyba sprawiało im przyjemność samo przebywanie między ludźmi. Zapuszczają się także nieco dalej; podobno dotarli nawet do Waszyngtonu, do Mauzoleum Lincolna. Charles znalazł nawet zapis w pamiętnikach prezydenta USA Harry’ego Trumana, że ten gdzieś w 1945 roku widział w Białym Domu… ducha.
– Jest bardzo prawdopodobne, że nie była to żadna zjawa, tylko właśnie jeden z jasnoskórych przybyszów z kosmosu – uważa Hall. – Wielu naszych żołnierzy z bazy też składało raporty o duchach. Znaczyłoby to zatem, że prezydent USA mógł nie być świadomy obecności kosmitów na naszej planecie.
Niestety, Charles nie jest w stanie wyjaśnić, kto właściwie jest odpowiedzialny za kontakty z obcą cywilizacją i kto wie o jej egzystencji. – Jedno jest pewne, nie jesteśmy w kosmosie sami – pisze w swojej książce. – Jeden z przybyszów powiedział mi, że jest jeszcze wiele cywilizacji podobnych do naszej, z którymi oni mają kontakt.
Odwiedź ich sam
Charles nie tylko napisał trzy powieści, w których opisuje swoje spotkania z kosmitami. Na podstawie własnych obserwacji ich pojazdów latających oraz tego, czego dowiedział się z rozmów z nimi, stworzył własną teorię nowego napędu, który będzie w stanie unieść człowieka w gwiazdy. Póki co, żadna poważna instytucja nie zainteresowała się tym wynalazkiem. Ale on się nie przejmuje, bo wierzy w to, co widział i przeżył.
– Nie ciągnie mnie, żeby powrócić do bazy Nellis, było to przeżycie jednocześnie ekstatyczne i skrajnie wyczerpujące – mówi. Jeśli natomiast ktoś chciałby spotkać kosmitów, Charles Hall służy dobrą radą. Trzeba pojechać do Indian Springs w Nevadzie i ruszyć za miasto w pustynię. Najlepiej w okresie od maja do października, kiedy jest naprawdę gorąco.
– Weźcie ze sobą coś, czym będziecie się mogli zająć, np. farby i sztalugi, latawiec do puszczania – doradza Hall. – Obcy są ciekawscy i dość znudzeni. Uważajcie też na upływ czasu, jeśli coś wam się „przyśni”, to zapamiętajcie to. No i przede wszystkim, jeśli Obcy się pojawią w pobliżu, nie panikujcie i nigdy, przenigdy nie dotykajcie ich dzieci.
-----------
Napisał : Stanisław Gieżyński
