Zawsze ciężko mi zaczynać jakieś 'skomplikowane' tematy więc z góry przepraszam za potencjalny chaos tego tekstu.
Domyślam się że po ujrzeniu nazwy tego tematu niejednemu z was pojawił się uśmieszek na twarzy ("kolejny nawiedzony") jednak proszę przeczytajcie całość bo jest naprawdę ciekawa i zastanawiająca.
Od razu podkreślam że nie piszę tego tekstu pod wpływem chwili/emocji ani z chęci wyżalenia się w stylu emo (ueee nikt mnie nie kochaaa!),zastanawiam się nad tym zagadnieniem już bardzo bardzo długo.
Od kilku lat doświadczam wręcz "paranormalnego" pecha którego nie potrafię już sobie tłumaczyć...to naprawdę wygląda często wręcz śmiesznie i absurdalnie...
Wiem wiem że każdy miewa większe czy mniejsze problemy,wzloty i upadki,już nie raz słyszałem to od wielu osób - i ja mam tego świadomość,jednak jeżeli nawet taki 'wujek dobra rada' w końcu na własne oczy zobaczy co wyprawia się w moim życiu,w jakich okolicznościach i w jakich momentach to po prostu...zaczyna się śmiać z niedowierzania.
Nie chcę już tu opisywać wszystkich swoich 'pechów' po kolei bo byłoby tego naprawdę bardzo dużo ale w każdym przypadku jest pewna prawidłowość,ja już nie jestem w stanie uwierzyć że to wszystko dzieje się od tak - przypadkiem. Nie jestem typem 'nawiedzonego' ani nie wierzę zbytnio w jakieś paranormalne rzeczy,chociaż mam co do tego bardzo otwarty i niczego nie neguję , po prostu już nie mogę oprzeć się wrażeniu że to wszystko dzieje się bez pomocy jakieś ingerencji z zewnątrz.
Szukałem źródła tego problemu dosłownie wszędzie - także w samym sobie i nie dochodzę od lat do żadnych racjonalnych wniosków... czego bym nie robił i jak wręcz perfekcyjnie (wiem że zapachniało narcyzmem ale zwyczajnie piszę jak jest) wszystko rozwali się kompletnie bez powodu,a najmniej spodziewanym momencie,bez ostrzeżenia. To brzmi nieprawdopodobnie i nieco na wyrost ale uwierzcie mi...tak właśnie jest.
Przy okazji warto wspomnieć że nie jestem raczej typem człowieka narzekającego albo mało pewnego siebie - nic z tych pseudo-psychologicznych rzeczy.
Z czasem nieco oswoiłem się z tym zjawiskiem i zacząłem sobie mówić 'taka moja dola' jakby to była jakaś blizna na całe życie z którą po prostu trzeba się pogodzić i z nią żyć,jednak to dalej 'się dzieje' w sposób tak niemożliwy do przewidzenia że trudno dać temu wiarę.
Dla przykładu miałem ostatnio cztery przypadki jeden po drugim (z powodów osobistych wybaczcie ale nie chcę ich dokładnie opisywac) które tak dały mi w kość,zupełnie nieprzywidywalnie i w najmniej spodziewanym momencie że w końcu naprawdę z całą stanowczością zacząłem wierzyć że ciąży na mnie coś w rodzaju klątwy.
W każdym tym przypadku wszystko szło mi doskonale i wszystko posypało się w najdziwniejszym momencie w jakim mogło,dosłownie bez ostrzeżenia i właściwie bez kompletnie żadnego powodu , przy tym wydarzają się rzeczy których NAJMNIEJ się spodziewam,nie raz sądziłem że bardziej prawdopodobne że jakaś sprawa mi sie posypie jest to że w biały dzień uderzy mnie piorun... a jednak. Niby się trochę do tego przyzwyczaiłem ale każda z tych spraw szokuje mnie bardziej niż poprzednia. Wygląda to jakby wszystko było z boku reżyserowane (uwierzcie mi-dosłownie) a sam czuję się jakby cały czas wisiało mi coś nad głową tak jak w kreskówkach przygnębieni bohaterowie mają nad sobą czarną chmurę która ich nie opuszcza. Do tego czuję się cały czas jakoś 'osaczony' - sam niewiem jak dokładniej opisać to uczucie,jakby naprawdę przyczepiło się do mnie coś złego.
Proszę od razu o nie pisanie jakiś pseudo-psychologicznych rzeczy bo to także przerabiałem wiele razy,nie mam problemów psychicznych ani nic z tych rzeczy,gdybyście spotkali mnie na ulicy i porozmawiali za nic byście nie uwierzyli że mam taki problem,robię dobrą minę do złej gry ale zwyczajnie już mnie to męczy. Przeżywam teraz nawet okres kiedy BOJĘ SIĘ wziąć za coś nowego bo mam przeczucie że wszystko rozwali się w najmniej spodziewanym momencie , może znacie pojęcie "samospełniającej się przepowiedni" i tak...może to tak wyglądać ale ja naprawdę w każdym przypadku staram się o tym nie myśleć i po prostu robić swoje najlepiej jak umiem jednak po tym wszystkim coś się zmieniło,zwyczajnie coś we mnie już pękło i niewiem gdzie szukać ratunku, gdzie 'uciekać' ,stąd ten temat.
Użytkownik giganiga edytował ten post 03.06.2013 - 00:27