Myślę, że dzieciństwo miałam dosyć udane. Kochający dziadkowie, mama. Nie spotkała mnie krzywda, która mogłaby się w jakimś stopniu odbić na psychice. Było normalne, w miarę jeśli pominąć niewyjaśnione rzeczy, które się przytrafiały. Przeszłam też badania między innymi na schizofrenię. Żadnych zaburzeń nie stwierdzili. Tylko kiedyś silną depresję i to właśnie przez "to". Wyszłam z tego. To raczej dorastając borykałam się z problemami. Problemy jak u większości ludzi. Nic szczególnego, tylko dla nastolatków są wyolbrzymione...
Co do duchów, to są czymś dla mnie normalnym. W sumie tak jak pisałam wcześniej, w rodzinie zdarzały się takie zjawiska. Często je czuję, czasem zobaczę, ale już nie reaguję. Nie chcę nawiązywać żadnego kontaktu. Później ciężko jest pozbyć się czegoś takiego.
Czy możesz mi wytłumaczyć co masz na myśli, że odbierasz mnie w przedziwnym rozdwojeniu? Jestem ciekawa...
Można powiedzieć, że jestem osobą wierzącą od dwóch lat. Nie chodzę jednak na Mszę ani nie obchodzę Świąt.
Zjawiska. Wymienię kilka...
Moja prababka zmarła niedługo po urodzeniu mojej babci. Była młodą kobietą a babcię wychowała ciotka. Mieszkały na wsi. Mój pradziadek wyrzekł się mojej babci. Nie wiem dlaczego, wszystkie inne swoje córki wychował w domu obok domu tej ciotki.
W srogą zimę wracała skądś i nie mogła dojść do domu. Chata była praktycznie na odludziu razem z chatą pradziadka. Kiedy traciła siły, podeszła do niej kobieta. Miała na sobie tylko sukienkę i jakąś narzutkę. Co dziwne, bo przecież człowiek by zamarzł. Otuliła moją babcię i zaprowadziła do domu. Babcia chciała ją zaprosić do środka ale kobieta się dosłownie rozpłynęła. Opisała to ciotce a ciotka stwierdziła, że tak wyglądała matka babci. Jeszcze rzekoma "mama" zwróciła się do babci tak, jak faktycznie zwracała się do dzieci.
Drugi przypadek... Babcia była już po ślubie i pracowała w szpitalu. Miała dyżur i odwiedzała jednego z chorych pacjentów. On powiedział jej, że umrze na co babcia, że przecież wyjdzie z tego i żeby sobie nie żartował ze śmierci. Powiedział jej, że wie że dziś odejdzie i da jej znać. Zapuka trzy razy. Babcia nie wzięła tego do siebie. Nocą była z koleżankami na ostatnim piętrze. I nagle w okno walnęło 3 razy. Mówiła, że to było walnięcie z pięści. Przypomniały się jej słowa tego faceta, zeszła do niego i jedna z koleżanek powiedziała, że facet przed chwilą odszedł.
Mama... Miała 16lat, kiedy przyśnił się jej niedoszły szwagier, którego bardzo lubiła. Powiedział żeby się nie martwiła, bo już mu nic nie jest i żeby powiedziała sąsiadce, że on kupił jej te kapcie, tylko się spaliły. Jakieś z pewną ozdobą, nie pamiętam dokładnie. Rano zapukała milicja i zapytała o jej siostrę. Powiedzieli, że jej narzeczony miał wypadek, zginął na miejscu, auto spłonęło. Mama sama nie wiedziała dlaczego wtedy zbiegła do sąsiadki i zapytała ją o pantofle. Faktycznie, miał jej przywieź takie jakie opisała.
Później widziała go jak wracała ze szkoły z koleżanką. Wołał ją i machał do niej przy zielonej furgonetce. Chciała przebiec przez ulicę ale koleżanka ją zatrzymała. Uratowała ją, bo wpadłaby pod samochód. Zielonej furgonetki nie było, koleżanka nic nie widziała a patrzyła za czym patrzyła moja mama.
Ciotka... Zanim ktoś zmarł, przychodził do niej pożegnać się. Ciocia mówiła, że to były sny jak na jawie.
No i ja. Przez całe życie. Widywałam zarysy postaci, które siadały obok mnie, albo na skraju łóżka, albo przechodziły. Kiedyś słyszałam słowa, pytania, zazwyczaj w miejscach, w których coś się wydarzyło. Dawni znajomi robili mi testy, zaprowadzali w miejsca, których historii nie znałam. I mówiłam im kogo słyszę, kogo czuję. Jeśli nie słyszałam i nie widziałam nikogo to odczuwałam emocje. Czasem idąc ulicą widzę poruszające się postacie, które znikają. W mieszkaniu coś przesunęły, czymś trzasnęły. Jeśli był to członek rodziny to ruszał rzeczami, które od niego dostałam. Będąc we Włoszech poznałam dziewczynę zafascynowaną zjawiskami paranormalnymi. Oprowadzała mnie z jej chłopakiem po różnych miejscach, które rzekomo były nawiedzone. Nigdy wcześniej nie doświadczyli niczego i nie wiedzieli o moich przeżyciach. Mnie te miejsca nie wzruszały. Gdy wróciliśmy do jej mieszkania, pękły żarówki w kuchni. Mogło to być zwykłe wyładowanie gdyby nie to, że organy które miała zaczęły same grać, włączył się odtwarzacz i obraz runął na ziemię. Wiedziałam wtedy, że ktoś za nami się przyplątał. Dlatego też omijam cmentarze.
Mogłabym wymieniać i wymieniać tego typu przypadki w rodzinie i swoje przykłady...
Jeszcze napiszę, że dom w którym mieszkał pradziadek został spalony. Gdy się z niego wszyscy wyprowadzili a pradziadek zmarł, działy się w nim dziwne rzeczy. Nikt tam nie wchodził a jeśli znalazł się śmiałek to szybko uciekał. Ludzie go spalili. Miejscowość to Babia Góra na podkarpaciu. Może ktoś kto czyta to forum jest z tej miejscowości i może słyszał o "niebieskim domu" -chata znajdowała się przy ogromnym sadzie jabłoni. Wszystko co tam rosło było zepsute.
Chciałabym jednak skupić się na rozwiązaniu problemu z "Tym" niż nad duszami... I byłabym wdzięczna za każdą najmniejszą radę...
Użytkownik Celia edytował ten post 04.05.2013 - 16:45