Coś się wydarzyło i zadajemy sobie pytanie: przypadek czy tak chciał los (inaczej przeznaczenie) ? Odpowiedź nie jest w żadnym razie prosta i jednoznaczna. Jednoznacznie wypowiadają się jednak o niej wierzenia/religie, co możemy tłumaczyć tym iż ludzie wierzący/zamieszkujący dany obszar reprezentują zbliżony wypracowany przez czas światopogląd. W perspektywy psychologii umysłu odpowiedź będzie w głównej mierze zależała od charakteru wydarzenia - pozytywne wydarzenia przyjmujemy łatwo i interpretujemy je jako efekt naszych wysiłków, a więc: "tak miało być", "to stanowisko było mi dane", "długo trenowałem, więc mi się należało" czyli pasuje bardziej do losu/przeznaczenia.
Z kolei nieprzychylne nam zdarzenia nie akceptujemy i łatwo zrzucamy przyczynę na coś np. na przypadek, na boga który robi
przypadkowe psikusy swoim podopiecznym. Druga odpowiedź pojawia się ew. dopiero w postaci olśnienia, lub feedback'u naszych przygód. I jeśli jest ona powiązana z bogiem- łatwo o fanatyzm lub nawet "boską włądzę".
Wierzenia półwyspu Indyjskiego zwane przez nas hinduizmem to właśnie "religia", której jednym z fundamentów jest ogólnie pojęta karma. Jak mawia Mooji "karma to dramat". Warto przedstawić dlaczego tak jest. Otóż twój score (dobrych/złych zachowań) dziś, ukształtuję twą początkową pozycję startową jutro lub całe życie jutra; jutra w sensie nowego życia. Pierwsza opcja wydaje się jedynie słuszna, ponieważ daje Ci
wolną wolę w wybranym ciele. Druga powszechna oznacza że w przyszłym życiu karty zostały już rozdane i je rozgrywasz tak jak podają - wszystko co Cię spotka zostało już przesądzone wcześniej. Moim zdaniem mamy tu paradoks, ponieważ życia 3+, licząc od początku nie są wynikiem 2, a 1-go. Nie możemy decydować naszymi czynami o następnym życiu, bo to życie nie ma już wolnej woli, więc nie możemy wpłynąć na następne życie. I jak się okaże to 1-sze życie to początek ludzi na Ziemi, a więc wracamy do czynu karmicznego naszego Adama z Biblii.
Karma nie musi być sztywnym dogmatem wierzeń. Ci co zaprzestają rytuałom, modlitwom nie podlegają już karmie; a więc ich są wolnymi ludźmi kosztem niemożności inkarnowania w następne wcielenia. Jedno "prawdziwe życie", zamiast wiecznych walk o to czy zostanie się małpą, pozostanie człowiekiem, jeszcze jakiej kasty, czy uda się osiągnąć wyzwolenie? Czy pierwsza opcja nie przypomina nam czegos

.
Ślepa wiara jak w każde dogmaty jest patologią. U Hinduistów powstałą kastowość, która obrazem od naszego systemu średniowiecznego człop/szlachta/księcia różni się tylko tym, że Hinduiści zostali od czasu najazdu rasy Aryjskiej nauczeni godzenia się ze wszystkim i nie buntowania się, czego o nas nie można powiedzieć. Dziś u nas segregacja urodzenia zamieniła się w segregację funkcyjnym - oceniamy ludzi po ich funkcji którą wykonują, zapominając o ich cechach ludzkich. Dramatem jest właśnie to szufladkowanie do kast, zawodów nie zważając na indywidualny charakter każdego człowieka i pamiętajmy, że szufladkowanie to cecha wybitnie męska. Kobiety nigdy czegoś takiego nie stworzyłyby, ponieważ one czują drugą osobę emocjonalnie znacznie lepiej niż my mężczyźni. Zrozumienie fenomenu religii i filozofii u mężczyźn nagle stało się ciut łatwiejsze. Powróćmy jednak do naszej siły wszechustalającej.
Buntu przeciw coraz bardziej skomplikowanymi praktykami religijnymi powodujące coraz większe wpływy, a więc i władzę kasty braminów (kapłanów) w hinduiźmie musiały mieć jakieś podłoże merytoryczne (patrz protestantyzm), którym była właśnie nieakceptacja karmy. I tak narodził się religijny buddyzm. Nie zaakceptowano poglądu, że ścieżka którą kroczymy jest ściśle ukierunkowana i wydeptana. Nasz jeden krok wpływa na następny lub kilka następnych. Przyczyna rodzi skutek, który staje się następną przyczyną ... Tu znów niczym się nie różnimy od naszych wschodnich braci. Można jednak naciągnąć wpływ jednego kroku na wynik ostateczny, dlaczego nie? Takie rozważania powodują, że wszystkier wierzenia i religie to kwestia interpretacji, a więc subiektywnej oceny i tego jaką mamy wyobraźnie. W buddyźmie ważny jest nie wynik (skutek), a to co kierowało nami w wyborze- wolna wola, zamiar. Taką samą zasadę widzimy w sądach, policji - istotna jest intencja oskarżonego, bez niej nie zrozumiemy oskarżonego i wydany zostanie zły wyrok - i w tym sensie można myśleć o karmie. Dlatego w buddyzmie człowiek skupia się na sobie, poznaje swoje wnętrze by lepiej siebie zrozumieć, czego konsekwencją jest dokonanie lepszego wyboru. Temat wyboru jest jeszcze ciekawszy, lecz innym razem.
Jak widać nie ma jednej odpowiedzi i klarownych wniosków i bardzo dobrze! Brak wniosków nie oznacza nic złego- najważniejsza jest rozmowa i dyskusja; wnioski każdy wyciąga sam. Warto przeprowadzić eksperyment w którym pytamy się jego uczestników o przyczynę wydarzenia i obserwację (jeśli możliwa) jej długotrwałego wpływu na uczestnika.
Użytkownik Gajstek edytował ten post 31.01.2013 - 18:21