Raczej nie udzielam się w tym dziale. Kiedyś chciałem spisać historie krążące wśród starszych ludzi na wsi u moich dziadków, które słyszałem w dzieciństwie. Jedną z nich słyszałem wielokrotnie i do dzisiaj pamiętam ją dosyć dokładnie.
Gdy moja babcia miała 7- 8 lat, udali się całą rodziną na wesele( kogoś znajomego ze wsi, może rodziny- nie wiem). Moja babcia ma czworo rodzeństwa, jednak było to przed narodzinami dwóch najmłodszych sióstr. Z racji tego, że moi pradziadkowie byli tam z małymi dziećmi, postanowili wrócić wcześniej i z relacji babci wynika, że było to między północą a pierwszą w nocy. Byli tam w pięć osób- moja prababcia i pradziadek, babcia, dwa lata starsza siostra i jakieś 4- 5 lat starszy brat( najstarszy z rodzeństwa). Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że to co opowiadała mi babcia zdarzyło się bez mała 70 lat temu.
Wesele odbywało się w jednej z sąsiednich wsi. Wracając mieli dwie drogi do wyboru. Długa droga gminna albo szybszy powrót do gospodarstwa niejako" od tyłu"- babcia wymieniała mi nawet nazwiska gospodarzy, za których gospodarstwami( domy, stodoły i zwykle przylegający do nich kawałek pola- większe tereny ówcześni rolnicy posiadali w innym miejscu) musieli przejść, by w końcu wrócić do domu. Byli zmęczeni i postanowili skrócić sobie drogę. Był to jeden z ciepłych miesięcy, także pomimo eleganckich strojów nie ryzykowali ich zniszczenia- ziemia była sucha, a oni nie szli stricte po polu tylko jak to babcia ujęła" po polnej ścieżce obok".
Około w połowie drogi zaczęli mijać" staw". Babcia twierdzi, że właściwie był to rów z wodą, ciągnący się za kilkoma gospodarstwami. Wracając tą drogą, usłyszeli plusk wody, jakby ktoś coś do niej wrzucił. Obrócili się i spostrzegli, że ktoś idzie za nimi z" bateryjkami" jak moja babcia nazwała ówczesne latarki( przełom lat '40 i '50), tyle, że nie świeciły one w przód, lecz wyglądały jak" dwie kule światła" wiszące w powietrzu. Pradziadek zatrzymał się, obrócił, i krzyknął" chodźcie panowie z nami, będzie nam raźniej". Jednak nie otrzymał odpowiedzi. Postanowili iść dalej- wtedy światła ruszyły za nimi. Gdy zwalniali, światła też zwalniały, gdy przyśpieszali, światła również. Babcia opowiadała, że gdy się poruszały, wydawały charakterystyczny dźwięk, który nasilał się gdy przyśpieszali. Po jakimś czasie pradziadek ponownie się zatrzymał, światła również od razu stanęły. Dziadek zawołał jeszcze raz, że razem będzie raźniej i prosił, by nie straszyć mu rodziny. Oczywiście odpowiedzi żadnej. Wtedy naprawdę się wystraszyli. Przyśpieszyli kroku jednak światła cały czas znajdowały się w identycznej odległości od rodziny mojej babci. Gdy dochodzili do końca stawu, pradziadek zatrzymał się po raz trzeci, przeżegnał się i powiedział" Czego dusza potrzebuje". W tym momencie światła momentalnie" wskoczyły" do stawu i można było tylko usłyszeć, jakby ktoś wrzucił tam dwa kamienie.
Babcia do dzisiaj nie wie co im się wtedy przytrafiło a ja jestem przekonany, że historia jest prawdziwa. Co prawda nigdy nie rozmawiałem na ten temat ani z jej bratem( mieszka bardzo daleko od miejsca zamieszkania mojej rodziny, widziałem go może raz w życiu) ani cioci( siostry babci) gdyż widuję ją również bardzo rzadko i jakoś nigdy nie przeszło mi przez myśl, by o to spytać gdy byłem młodszy. Ale do dzisiaj moja babcia twierdzi, że mogę zapytać Kazika lub Manię( rodzeństwo) to mi to potwierdzą.
Ponadto moja babcia słyszała jeszcze kilka opowieści o podobnych przypadkach i zawsze mówiła mi, żeby się do tego nie zbliżać, bo inaczej prąd nas porazi tak jak piorun. Oczywiście od dziecka kojarzyło mi się to z piorunem kulistym( od małego byłem zafascynowany tym zjawiskiem, słyszałem opowieści ludzi mówiących, że widzieli przelatujący piorun kulisty przez ścianę do innego pokoju) jednak nie da się go pogodzić z opowieścią mojej babci. Twierdzi ona, że te światła wyskoczyły( czego nie widziała, jedynie słyszała) z wody a na koniec do niej wskoczyły.
Na koniec rada mojej babci, która przeżyła kilka dziwnych historii. Jeśli coś was" straszy" wystarczy wykonać znak krzyża i powiedzieć" czego dusza potrzebuje". Jakiekolwiek paranormalna aktywność zawsze( w jej przypadku) wtedy się kończyła. Starsi ludzie uważają, że historie taka jak mojej babci, autora tematu czy inne" straszenie" spowodowane było tym, że dawniej ludzie nie byli chrzczeni. Nie wiem ile w tym prawdy, ale z ogromnym zaskoczeniem czytałem post autora tematu, który opisuje sytuację niemal bliźniaczą do tej, którą słyszałem od babci. Pewną historię z tym związaną opowiadał mi jeszcze za swego życia mój świętej pamięci dziadek z czasów, gdy był jeszcze kawalerem, ale nie pamiętam wszystkich szczegółów- wiem jedynie, że motywem przewodnim były również te dziwne światła/ światło.
Jestem zaskoczony tym bardziej, że w ostatnich dniach opowiadałem tę historię( po latach) jednemu znajomemu i że autor tematu to kolejna osoba, która doświadczyła czegoś podobnego.
Użytkownik Shay edytował ten post 14.01.2013 - 17:40