Skocz do zawartości


Zdjęcie

Pożar szpitala psychiatrycznego pod Grudziądzem 1980 rok


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
16 odpowiedzi w tym temacie

#1

poznajemy nieznane.
  • Postów: 84
  • Tematów: 41
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Chcę wam przypomnieć historię, która śmiało mogłaby zostać zaczątkiem scenariusza jakiegoś horroru. Jak filmowo ta historia by nie zabrzmiała, to niestety wydarzyła się naprawdę... I wszystko w miejscu, które wielokrotnie mijałem przejeżdżając obok nie do końca świadomy, co tam się tak naprawdę wydarzyło.

Historia ta wstrząsnęła Polską w roku 1980. Żeby było ciekawiej dramatyczne wydarzenie, o którym za chwilkę miało miejsce w nocy z 31 października na 1 listopada, o symbolice tej nocy chyba wspominać nie muszę... Do rzeczy:

Miejsce: Szpital psychiatryczny w Górnej Grupie pod Grudziądzem
Data: Noc z 31 października na 1 listopada 1980 rok

Tuż po godzinie 23:00 w szpitalu psychiatrycznym, w którym przebywało 300-400 pacjentów (oficjalne źródła oscylują około liczby 320) wybucha pożar. Przyczyną miała być nieszczelność przewodu kominowego. Ginie 55 osób, 26 odnosi poważne obrażenia. Cytując artykuł Dagmary Oleksy z dnia 10.03.2011:

"Wielu z pacjentów było na stałe przywiązanych do łóżek, drzwi nie miały klamek, a i okna jakiś czas wcześniej zostały zabite gwoździami. Podobno akcję ratowniczą prowadzono chaotycznie i nieudolnie, część strażaków była po prostu pijana. Komunistyczne władze nie chciały dopuścić do rozprzestrzeniania się wiadomości o liczbie ofiar, dlatego w oficjalnym komunikacie podawano jedynie, że „w wyniku ofiarnej pracy ludzi i sprawnie zorganizowanej akcji ratowniczej” zdołano uratować 266 osób. Świadkowie mówią, że kiedy płomienie przygasły i weszli do jednej z sal, znaleźli tam 26 zwęglonych ciał. Część pacjentów, leżących niedaleko drzwi, próbowała uciekać. Niektórzy nie zdołali wstać z łóżek, choć metalowe ramy powyginały się od gorąca. Niepotwierdzone pogłoski mówią też o tym, że część chorych, którzy zdołali się wydostać z budynku, mogła zamarznąć w okolicznym parku na siarczystym mrozie, jaki panował w noc tragedii."

Większość, bo 46 z tragicznie zmarłych pacjentów, pochowano w zbiorowej mogile w Świeciu.

W 1989 roku budynek klasztoru wraca w ręce misjonarzy werbistów. Oleksy pisze w swoim artykule: " Podobno, jak twierdzą ci, którzy mieszkali w domu zaraz po jego odzyskaniu, na ciemnych korytarzach i w niektórych pokojach nieraz można było doświadczyć czyjejś obecności, uginały się łóżka śpiących, słyszano dziwne dźwięki. Misjonarze utrzymują, że to niespokojne dusze chorych, którzy stracili życie w płomieniach. Dlatego też kilkakrotnie odprawiano tutaj msze święte za zmarłych pacjentów."

Cytaty i źródło: http://www.mapakultu...tury,96374.html
  • 11

#2

Edward IV Groźny.

    Greater than you

  • Postów: 248
  • Tematów: 43
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 12
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Artykuł ciekawy ale i przerażający zarazem nawet nie wiedziałem o tym wydarzeniu.
  • 0



#3

kupa.
  • Postów: 45
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mieszkam w pobliżu, słyszałem o tym i to naprawdę ciekawa historia. Swoją drogą to w pobliżu, przy trasie na gdańsk jest kolejny interesujący budynek. Wygląda jakby należał do jakiejś sekty, całkowicie odizolowany od świata. Nikt z mieszkańców nie wie co dokładnie znajduje się w środku, a w internecie jedyne co znalazłem na jego temat to krótkie ogłoszenie o sprzedaży. Nikt z niego nei wychodzi i nikt nie wchodzi. Założę kiedyś temat.
  • 0

#4

Edward IV Groźny.

    Greater than you

  • Postów: 248
  • Tematów: 43
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 12
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kupa- A może zrobiłbyś kilka zdjęć tego budynku i wstawił na forum? z góry dziękuję :)
  • 0



#5

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Wcześniejsze:

Historia tego budynku zaczyna się w roku 1923, gdy misjonarze werbiści w poszukiwaniu miejsca na założenie wspólnoty zakupili od rodziny Ottona Von Bismarcka pałacyk wraz z kawałkiem ziemi. Nie szczęściło im się jednak, gdyż tuż przed zasiedleniem nowo nabyte zabudowania zniszczył pożar, podobno wzniecony przez podpalacza. Nie zniechęciło to wytrwałych werbistów, którzy w kolejnych latach na zgliszczach budowali swój dom. Utworzyli tam gimnazjum, nowicjat, a także drukarnię. Gdy wybuchła wojna, hitlerowcy urządzili w budynku klasztornym więzienie - miejsce internowania osób duchownych i polskiej inteligencji z Pomorza. Po wyzwoleniu werbiści wznowili swą posługę w Górnej Grupie. Nie trwało to jednak długo, bowiem komuniści odebrali zakonnikom ich własność. W budynku ulokowano oddział szpitala psychiatrycznego ze Świecia. Zamieszkali tu zarówno chorzy psychicznie, jak też dziwacy, nieudacznicy, często samotni, zapomniani przez swoich bliskich.

Cytaty i źródło: Górna Grupa

Lepiej będzie NN - Wrzucili zwęglone ciała do jednego dołu - mówi Andrzej Michorzewski, były dyrektor szpitala psychiatrycznego w odległym o 25 kilometrów Świeciu. Ośrodek w Górnej Grupie był filią tej placówki. - Zakopali, nawet nie postawili pomnika. W dole na szpitalnym cmentarzu zmieściło się 50 dziecięcych trumienek - ogień sprawił, że ciała dorosłych mężczyzn zmieściły się w nich. Można było zaoszczędzić na drewnie. Po pogrzebie ktoś zaproponował, by zrobić nagrobki i wyryć nazwiska ofiar. Sekretarz partii ze Świecia zabronił. Pozwolił tylko na tabliczki "NN" - nieznani. Po co zostawiać dodatkowe ślady? Zresztą spłonęli psychicznie chorzy, często bez rodzin, już wcześniej zepchnięci na margines. 12 grudnia 1980 roku, w dzień po zbiorowym pogrzebie, wszystkie ówczesne dzienniki wydrukowały oświadczenie rządu PRL: "Komisja rządowa pod przewodnictwem wicepremiera Stanisława Macha powołana do ustalenia okoliczności pożaru [szpitala] w Górnej Grupie należącej do Wojewódzkiego Zespołu Psychiatrycznego w Świeciu informuje, że w wyniku ofiarnej pracy ludzi i sprawnie zorganizowanej akcji ratowniczej z 319 pacjentów uratowano 266 oraz nie dopuszczono do rozszerzenia się pożaru na cały budynek szpitala. (...) Po zakończeniu wszystkich koniecznych czynności komisja rządowa poda do publicznej wiadomości pełny komunikat". Minęły 23 lata. Komunikatu nie było i nie ma. Niech ten tekst będzie zamiast niego.

Cytaty i źródło:Na rusztach łóżek
  • 0

#6

kupa.
  • Postów: 45
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

http://otodom.pl/dom...id11343647.html oto ten dom i ogłoszenie o sprzedaży. Jest w serwisie od kilku lat. Wcześniej ( z relacji mieszkańców) było tak samo jak dziś, tj. prawie zawsze zasłonięte rolety i brak żywej duszy. Budynek jest odgrodzony od ulicy murem.
  • 0

#7

poznajemy nieznane.
  • Postów: 84
  • Tematów: 41
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ja bym domu pod Bzowem nie łączył z niczym niezwykłym... Po prostu stoi i niszczeje, bo komuś pewnie coś nie wyszło i kupca nie ma...
  • 0

#8

Logos.

    Rozum Świata

  • Postów: 390
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jacek Kaczmarski i Przemysław Gintrowski stworzyli piosenkę inspirowaną właśnie tym wydarzeniem.
Dla ciekawych: "A my nie chcemy uciekać stąd'", słowa - Kaczmarski, wykonanie - Gintrowski


Użytkownik Logos edytował ten post 23.12.2012 - 23:45

  • 3



#9

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Podobno akcję ratowniczą prowadzono chaotycznie i nieudolnie, część strażaków była po prostu pijana.


To takie samo "podobno" jakby stwierdzić że ferrari to powolny wózek, dywizjon 303 zestrzelił malutko szkopów a gepard to najwolniejszy kotek.
Zastanówmy sie:
1 Chory przypiety do łózka jest dlatego że jest agresywny.Odpięcie takiego chorego może oznaczać ze rzuci sie do gardła ratownikowi. Albo ucieknie niewiadomo gdzie.Pod szafe ,w jakiś kąt , czy na okno.W 80 latach wciąz jeszce pilegniarze mieli na wyposarzeniu pałki i mogli nimi bić do nieprzytomniosci agresywnych pacjentów.Pacjenci dzięki temu czuli sie w szpitalu jak w piekle.
2Pozar był na 2-3 piętrze W czasie pożaru wszystkie pomieszczenia na wyższych kondygnacjach wypełnia dym. Strazacy w 80 latach nie posiadali aparatów ucieczkowych (tlenowych).Nawet dzisiaj statystycznie dostęp do aparatu ma co ok 20 strażak .
Jednostki strazackie były bardzo słabo wyposazone nawet w tak elementarny sprzet jak latarki.
Wszystkie "wyprowadzania" odbywały sie wiec "na wdechu" jak przy nurkowaniu Powietrze mozna było dodatkowo "wciagnąć" pełazając ponizej warstwy dymu.Akcja wewnątrz praktycznie w całkowitej ciemności. W takich warunkach ratowanie chorego umysłowo który w czasie ataku jest nawet 4-5 razy silniejszy od zdrowego człowieka jest czynem heroicznym.Szansa na atak w czasie pożaru i stresu z niego wynikającego - przepotężna.
Stażak wtedy nie miał skafandra z nomexu tylko bawełniany mundurek- moro. Nomex jest namiastką kamizelki kuloodpornej i skafandra przeciw ogniowego.Chroni tez przed zimnem i woda. I słabszymi udeżeniami. Niemiał tez takiego hełmu( całkiem nieżle choni przed udezeniem) jaki dzisiaj niosi się na akcje.


Artykuł usiłuje zrzucić odpowiedzilnośc na straż z dyrekcji (oprócz wymienionych "poprawek" zapomniano wymienić fakt zamurowania schodów ewakuacyjnych(przerobiono je na pomieszczenia gospodarcze)). Dyrekcja "wywineła się" dzięki sztucznemu przedłuzaniu procesu by załapać się na planowana amnestię.Uwzględnić trzeba też fakt że wszystkie instytucje związane z ratownictwem były osłabione przez powszechne wyjazdy "na groby"(1listopada) i zwiazane z tym imprezy.
W osiemdziesiatych latach nie było gęstej sieci telefonicznej , straż była wyszkolona duzo słabiej niz dzisiaj(obowiazkowe szkolenia z zajeciami np w komorze dymowej wprowadzono dopiero w XXIw) , sprzet to w wiekszości żuki i stary z słabymi pompami wodnymi. Prądownice nie umozliwiały przejście w tryb ochronnego parasola (woda tworzy coś w rodzju "obronnego pola siłowego" -dzięki temu da sie rozproszyć dym ,ogień anawet podejśc tuz pod ognisko pożaru bez poparzeń).


Akcje zarówno ewakuacji zarówno z najbardziej zagrozonych 2-3 piętra (tam trwał smiertelny pozar) i słabiej zagrozonego 1 pietra oraz ruch strazaków po kolejnych chorych do góry i poprowadzono linie podające wode (węże strażackie) .Klatka schodaowa starego typu wiec raczej wysoka i wąska. Część chorych jest agresywna- wystarczy że złapie się poreczy albo co gozej zacznie się szrpać - ruch natychmiast ustaje albo strasznie zwalnia.Światło wyłacza się w takim przypadku standardowo-w czasie pożaru wszystko jest mokre od pracy pradownic(sikawek :mrgreen: ). Kiedy kilka naraz jedniostek strazackich tłoczy wode to z nieba pada deszcz mikro kropli porwnych w powietrze pradami wznoszacymi czy poprostu rozpryskami.Nawet dzisiaj gdy węze sa dość często wymieniane powstaja mikro strumyczki przez mikro dziurki .Wszystko to powoduje że w strefie pożaru wody zazwyczja jest po kostki.Przy właczonym prądzie w kontaktach i oświetleniu ludzi gineli by cześciej od porazeń prądem niz od czadu czy ognia.
Chorzy którzy uciekli w przerazeniu po ewakuacji byli mokrzy- przy wietrze i chłodzie mieli kilkadziesiąt minut na schowanie się w ciepym pomieszceniu lub osłoniecie się np "kocem życia". Jezeli ukrywali sie w rozległym parku częś spokonie mogła zamarznąc.Zwłaszcza że po skoku adrenalinyi hiperaktywnoiści przychodzi straszliwe osłabienie. W takim przypadku bardzo łatwo o smiertelne wyziebienie. Do XXI wieku wrazie czego to straz pozarna prowadziła własna akcje , milicja własną , ewentualnie wojsko własną. Dzisaj dowodzacy akcja (pierwszy dowódca z OSP który dotarł na miejsce a potem najwyższy stopniem na danym miejscu strażak zawodowy) jest "pierwszy po Bogu"- podlegaja mu wszystkie jednostki na miejscu wypadku. Dawniej wspólpraca miedzy słóżbami , koordynacja akcji zalezała od umiejątniści negocjacyjnych i uprzejmiości dowódców . Uwzgledniajac wszystkie plusy i minusy trzeba przyznać że smiertelność rzędu z 319 pacjentów uratowano 266 jest znakomita. Akcja w tamtym czasie przy tamtych uwarunkowaniach była doskaonała.

Jeden z uczestniczących strażaków wspomina:

Wskoczyłem w dym. Macałem po ciemku, z zatrzymanym oddechem. Jak poczułem ciało, ciągnąłem, ale oni nie chcieli iść. Byli bezwolni, jakby sparaliżowani. Ilu wyciągnąłem, nie wiem, ale w pewnym momencie traciłem orientację. Nie wiedziałem, gdzie są drzwi, brakowało mi tchu. Na szczęście zobaczyłem w oddali światło latarek. Wybiegłem, potem zaczerpnąłem oddechu i wróciłem do sali. Szukałem pod łóżkami, stamtąd docierały jęki... Jednak płomienie były coraz większe. Zaczęły trzeszczeć futryny. Musiałem uciekać


Czy byli trzeźwi...Nie byłem świadkiem tej akcji ...Potwarze łatwo rzucać.Najgłóśniej krzyczą ci którzy wrazie czego pos@#$ by się w gacie ze strachu Strażacy wykazali sie brawurowa odwagą.Jeżeli stał za tym alkohol... Uratowali wiecej ludzi dzieki odwadze graniczacej ze głupotą. Dzisiaj dowódca straży za to co oni zrobili miał by prokuratora na karku i małe szanse na wyjście obronna ręką z tej matni.

http://www.kaczmarsk..._nie_chcemy.php
  • 3



#10

vril.
  • Postów: 12
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja bym domu pod Bzowem nie łączył z niczym niezwykłym... Po prostu stoi i niszczeje, bo komuś pewnie coś nie wyszło i kupca nie ma...



Normalny dom tyle że z historią w tle .Dom otoczony wysokim murem z basztami (wartowniami ) na rogach
tegoż muru a wszystko to że właściciel lub właściciele w latch 90 należeli do świadka przestępczego.
Wiem bo też mieszkam niedaleko :)
  • 0

#11

Blitz Wölf.
  • Postów: 495
  • Tematów: 7
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 1
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wersja z filmu 'Ostatni dzwonek'', śpiewa Jacek Wójcicki. Uważam ją za również godną uwagi.


  • -1



#12

Bolin.
  • Postów: 11
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wie ktoś dokładnie ile było ofiar?
Bo w artykule pisze 46 ofiar zaś na wikipedii 55.
Pierwszy raz również o tym słysze, przerażająca historia.
  • 0

#13

Arkadiusz.

    Pilot in command

  • Postów: 757
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Pożar szpitala w Górnej Grupie to jedna z wielu wielkich katastrof powojennej Polski. Czy była szansa na ocalenie większej liczby osób? Raczej nie. Tak jak pisze noxili nie te czasy i nie to ratownictwo. Ludzie mogli się starać i starali się, ale nawet doskonały ratownik bez specjalistycznego sprzętu nie zrobi nic. W tych czasach nie poświęcano tak wielkiej uwagi wypadkom masowym, nie istniała więc określona procedurami współpraca służb. Słowo milicjanta było tak samo mocne jak słowo dowódcy straży pożarnej czy załogi pogotowia, a i tak mógł ich wszystkich "zgasić" wojskowy czy choćby jakiś "polityczny". Pomimo, że znał się figę, ale mogło okazać się, że akurat taka a nie inna decyzja będzie ładniej wyglądała w papierach.
  • 0



#14

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przypomniał mi o tym inny temat.

 

Pożar długo pozostawał niezauważony, bowiem zaczął się między drewnianymi stropami. Tam była niewidoczna szczelina w kominie, przez którą iskra zapaliła wypełnienie ocieplające, głownie szmaty. Zanim zauważono płomienie minęło trochę czasu. Najwięcej ofiar pochodziło z najwyższego piętra, które było najbardziej zadymione.

 

Co do propagandy - faktycznie dzienniki pisały o liczbie osób uratowanych, ale pod jakim tytułem:

Gorna_Grupa.jpg


  • 0



#15

Pasiasty.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bardzo ciekawa historia i fajnie napisany artykuł ;) Historia, jak napisałeś we wstępie nadawałaby się do jakiegoś horroru. A co do tych zdarzeń, że dało się czuć czyjąś obecność, to jest to zjawisko powszechne w takich miejscach, w miejscach rzezi itp.


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych