O, o to mi chodzi! Czemu ktoś przyjmuje to za dowód na jakiś tajemniczy spisek i machlojkę, zamiast na zdrowy rozsądek ogarnąć że ktoś gdzieś miał źle nastawiony zegarek? To właśnie ten mechanizm mnie najbardziej interesuje. 

 to żart był? Powiedz, że tak... 

Obojętne mi jest czy tyczy się to teorii spiskowych czy wróżbitów - chodzi o sam proces negowania, odejścia od tego, co mądrze zauważył kiedyś Aureliusz - że "najważniejsza jest prostota". 
Zanim  odpowie Ci 
Robakatorianin, spróbuję (jeśli pozwolisz) pokazać Ci inny  punkt widzenia, dzięki któremu może inaczej spojrzysz na "proces  negowania", o którym wspomniałeś...
Posłużę się tu przykładem  abstrakcyjnym, w którym rola policji jest zupełnie przypadkowa (nie mam  zamiaru tutaj nic sugerować - żeby była jasność). 
Chodzi mi o to  żeby reprezentowała ona instytucję zaufania społecznego, o stopniu tego  zaufania, no powiedzmy - nie najwyższym z możliwych 

Powiedzmy,  że bliska Ci osoba, nieważne kto (kolega, sąsiad...) - chodzi o pewien  wyższy stopień zaangażowania emocjonalnego (chociaż nie tak wysoki jak w  przypadku członka rodziny), ucierpi na skutek zdarzenia drogowego,  którego Ty nie byłeś świadkiem. 
W ciężkim stanie wyląduje w szpitalu, a następnie umrze. 
Sytuacja ta wywoła u Ciebie wstrząs, którzy spowoduje, że zechcesz się dowiedzieć 
jak to się stało? Dotrzesz  do świadków, którzy potwierdzając relację policji, przedstawią jednak  kilka informacji, które będą stały z nią w sprzeczności . 
Ty  wierzysz policji - po co miałaby kłamać? Jednak świadkowie nadal  upierają się, że zdarzenie wyglądało trochę inaczej. Nie daje Ci to  spokoju. Wybierasz się więc na miejsce wypadku (bo lubiłeś tego kolegę i  nie możesz się pogodzić z jego śmiercią) i stwierdzasz, że  rzeczywiście, nie wszystko zgadza się z tym, co usłyszałeś od policji.  Co więcej, przypadkowo docierasz do policjanta, który tamtego dnia był  na służbie i on również (tłumacząc się wyrzutami sumienia) przekazuje Ci  kilka niepokojących informacji, które mogą, a właściwie (według Ciebie)  podważają wręcz wersję oficjalną. 
Ale Ty przecież nadal wierzysz policji...
Oni nie mogą kłamać... 
Jaki by mieli w tym cel?
Co wtedy robisz?
1.  Przyjmujesz z dobrodziejstwem wersję oficjalną  - bo uznajesz, że policja nie ma powodu kłamać ?
2. Machasz ręką na sprawę - bo uznajesz, że świadkowie mylili się, a skruszony policjant konfabuluje ? 
Zresztą - nie masz na to czasu, bo musisz spłacić kredyt.
3.  Przestajesz się sprawą interesować, chociaż czujesz, że śmierdzi - bo  nawet jeśli coś jest na rzeczy, to koledze i tak życia nie wrócisz?
4. Zaczynasz drążyć temat - bo lubiłeś tego kolegę, a zeznania świadków i policjanta nie dają Ci spokoju ?
5.  Zaczynasz szukać ludzi, podobnych do Ciebie, którzy też czują , że w  przypadku śmierci ich bliskich, czy znajomych, nie wszystko było zgodne z  wersją oficjalną?
6. ...
7. ...
itd.
Rozumiesz teraz, że ludzie mogą mieć różne motywacje, żeby zajmować się konkretnymi sprawami? 
Moja jest właśnie taka. 
I żeby była jasność (to dla tych mniej domyślnych) Nie straciłem nikogo 11 września...
					
					
					
							Użytkownik pishor edytował ten post 12.12.2012 - 15:51