Po co dowiedzieć się, z jakiego sprzętu korzysta prokuratura, skoro pod ręką jest Wyborcza?
żeby ironia jakoś wyszła to trzeba chociaż się orientować w sprawie. Nie wyszło ci to bo założyłeś że jedynie z wyborczej wiem z czego korzystała prokuratura. I to nie jest oświadczenie gazety wyborczej tylko prokuratora generalnego. Jakbym jego treść była na twoich niezależnych stronkach to pewnie byś nie wspomniał o tym z jakiej strony to jest.
To z jakich detektorów korzystali jest jawne, ich nazwy są napisane na stronie NPW.
Zobaczmy czego się można dowiedzieć z twojego ukochanego źródła wiedzy najprawdziwszej, czyli gazety polskiej.
Biegli, którzy na przełomie września i października br. byli w Smoleńsku, posługiwali się najwyższej klasy specjalistycznym sprzętem, m.in. przenośnymi detektorami IMS (spektrometrami ruchliwości jonów oraz przenośnymi spektrometrami na podczerwień). Wśród nich znajdował się spektrometr Ramana – TruDefender FT, analizator niebezpiecznych substancji chemicznych, pozwalający na jednoznaczną chemiczną identyfikację substancji oraz automatyczną analizę. Wyniki z tego urządzenia otrzymuje się zaledwie w ciągu kilku sekund.
Mamy tutaj info: spektrometr Ramana – TruDefender FT.
Natomiast w oświadczeniu na stronie prokuratury mamy:
W toku prowadzonych badań wykorzystano te same specjalistyczne urządzenia, których biegli używali w trakcie pobytu w Smoleńsku. Są to urządzenia przeznaczone do przesiewowego badania pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe. Fachowe nazwy tych urządzeń to:
Pilot-M, MO-2M oraz Hardened Mobile TracePilot-M wygląda tak( są różne modele):
MO-2M tak:
A Hardened Mobile Trace tak:
Nie ma spektrometru ramana. Nie wiem skąd autor tego artykułu wziął tą informację. Pewnie od Gmyza albo gdzieś na blogu przeczytał.
Skoro nie wierzysz, że te urządzenia nie są tak dokładne to trudno, twoja sprawa. Wolisz ufać dziennikarzom.
Użyte w Smoleńsku urządzenia mają charakter pomocniczy. Detektory tego rodzaju wykorzystywane są jedynie do wstępnych, szybkich testów przesiewowych, wskazujących co najwyżej na możliwość wystąpienia związków chemicznych, które wchodzą w skład materiałów wybuchowych. W wyniku takiego testu selekcjonuje się próbki do badań. Dopiero po poddaniu specyficznym badaniom laboratoryjnym, ich wyniki mogą jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć obecność określonego związku chemicznego.
Faktem jest, że w toku czynności na miejscu zdarzenia oraz na wraku urządzenia wielokrotnie sygnalizowały możliwość wystąpienia związków chemicznych o podobnej budowie do materiałów wybuchowych. W przypadku takich sygnałów, pobierano próbki, które zabezpieczano do dalszych badań. Dodaję przy tym, że biegli decydowali o zabezpieczeniu do badań także innych próbek, pobranych z miejsc i elementów, na które detektory nie reagowały. Chodzi tu o m.in. próbki gleby, czy wcześniej wytypowane pod katem badania użycia materiałów wybuchowych, próbki fragmentów wraku i miejsca katastrofy. Jak z tego wynika, reakcja detektorów nie była jedyną przesłanką do zabezpieczania materiału do dalszych badań.
Urządzenie tego typu rejestruje wszystkie cząsteczki mające podobną strukturę bądź masę, zatem związków wywołujących taką reakcję urządzenia jest bardzo dużo. Na przykład, urządzenie może w taki sam sposób zasygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i na przykład: niektórych pestycydów, rozpuszczalników, związków wchodzących w skład tworzyw sztucznych, czy kosmetyków. Wynik taki mogą również dać organiczne związki chemiczne występujące powszechnie w glebie. Takie stwierdzenie jest prawdziwe, niezależnie od tego, w jak prześmiewczy sposób niektóre wypowiadające się publicznie osoby do tej tezy się odnoszą. Osobom takim zadałbym pytanie, czy widzieli, jak takie detektory pracują i jak reagują na określone substancje. Jeżeli chodzi o moje doświadczenia w tym zakresie, to chcę Państwu powiedzieć, że w Prokuraturze sprawdzaliśmy sposób działania dwóch z tych detektorów, które były używane w Smoleńsku. Z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że urządzenia PILOT i MO2M reagowały, czyli sygnalizowały „alarm” podczas „badań” takich przedmiotów jak: mundur polowy jednego z prokuratorów, w którym dwa tygodnie wcześniej odbywał strzelanie, ale także dezodorant, pasta do butów. Dodaję przy tym, że PILOT wskazywał przekroczenie skali, zaś urządzenie MO2M pastę do butów „rozpoznało” jako TNT, czyli trotyl.
Niestety tak to działa. Takie urządzenia często pokazują trotyl kiedy wykryją jakąś substancję o podobnej budowie.
Tylko zwolennicy spisku bez przerwy twierdzą że ich super dokładność wyliczana na 98% to powód do pewności że był zamach.