(fot. wikipedia (PD) / Harem sułtana zbombardowany w trakcie wojny zanzibarsko-angielskiej)
Większość ludzi żyjących współcześnie twierdzi, że wojny to wyłącznie ostateczność, zaś wiele z nich już w punkcie wyjścia jest działaniem niepotrzebnym, narażającym w bezsensowny sposób życie i zdrowie wielu ludzi. Oczywiście nie sposób tak upraszczać złożonego problemu. Jednakże wiele konfliktów w historii świata faktycznie było dość nietypowych i z dzisiejszego punktu widzenia średnio zrozumiałych.
Do „dziwnych wojen” należała między innymi tzw. "wojna futbolowa", czyli zaledwie 100-godzinny konflikt między Salwadorem a Hondurasem, zapoczątkowany podczas piłkarskich eliminacji do Mistrzostw Świata w Ameryce Południowej w 1970 roku. Innym przykładem jest „świńska wojna” z 1859 roku, gdzie w amerykańsko-brytyjskim konflikcie o San Juan zastrzelone zostało jedynie niczemu niewinne prosię. Strony osiągnęły ostatecznie porozumienie drogą arbitrażu, na szczęście bez ofiar w ludziach.
Ile można zniszczyć w 38 minut?
Szczególnie warty wspomnienia jest konflikt, który przeszedł do historii jako najkrótsza wojna świata. Mimo iż trwał dokładnie trzydzieści osiem minut, pochłonął około 500 ofiar.
Najkrótsza wojna w dziejach świata toczyła się między Wielką Brytanią a Sułtanatem Zanzibaru pod koniec XIX wieku. Działo się to w epoce kolonialnej, kiedy prawie wszystkie pozaeuropejskie lądy podzielone były na strefy wpływów: brytyjskie, francuskie, niemieckie, czy holenderskie. Zanzibar miał pecha znaleźć się w obszarze konfliktowym: o Afrykę Wschodnią rywalizowała Wielka Brytania oraz Niemcy. Tam natomiast, gdzie słabe lub pozbawione autonomii państwo staje się przedmiotem rywalizacji, bardzo łatwo o wojnę. Wystarczy, że protektor (w tym wypadku Anglia) lub rywal protektora (Niemcy) wtrąci się w wewnętrzne waśnie dynastyczne, a niebezpieczeństwo już wisi na włosku. Tak właśnie stało się w Zanzibarze…
Kiedy umarł probrytyjski sułtan Zanzibaru, Hamad bin Thuwaini (25 sierpnia 1896), na tronie zasiadł stronnik Niemiec – Khalid bin Barghash. Było to nieprzyjemnym zaskoczeniem dla Anglików, którzy na mocy umowy z Zanzibarem mieli mieć wpływ na wybór głowy „ich” państewka. Zaskoczenie było tym większe, że współpracujący z Koroną bin Thuwaini umarł niespodziewanie, co dało powód do przypuszczeń, iż śmierć jego nie była przypadkowa. Sułtan-uzurpator otrzymał w związku z tym stosowne ultimatum, każące mu zrezygnować z pretensji do tronu. 27 sierpnia, o godzinie 9.00 czas na abdykację bin Barghasha minął. Z tego powodu, dwie minuty później, rozpoczęła się wojna.
Ostrzelano przede wszystkim sułtański pałac broniony przez cywili. Część z nich przypuszczalnie mogła nie zdawać sobie sprawy z tego, że ich nowy władca niekoniecznie walczy o Zanzibar, lecz o własną pozycję. Potwierdzałyby to jego bliskie związki z zainteresowanymi kolonią Niemcami.
Jakakolwiek byłaby przyczyna konfliktu, najbardziej istotne jest to, że w bardzo krótkim czasie poniesiono ogromne straty, ale tylko po jednej stronie. Ostrzał doświadczonych Brytyjczyków natychmiast zmiótł sułtańskie działa, dzięki czemu o godzinie 9.40 było już po wojnie. Na 500 nieżywych obrońców pałacu znalazł się… jeden ranny Anglik. Taka dysproporcja sprawiła, że przez kolejne 67 lat mieszkańcy Zanzibaru nie próbowali się buntować.
Półgodzinna walka musiała pozostać na długo w zbiorowej pamięci Afrykańczyków. Dlatego też dosyć biernie, aż do lat 60. XX wieku, zgadzano się na to, że sułtana wybierano za zgodą brytyjskiego przedstawicielstwa w kolonii. Dopiero od 1963 roku Zanzibar nie jest podległy Wielkiej Brytanii, lecz stanowi suwerenną część Zjednoczonej Republiki Tanzanii. Inną sprawą pozostaje to, że niepodległość nie uchroniła go od kolejnych wojen.
Jeśli chodzi o samozwańczego sułtana Khalida, schował się on początkowo w ambasadzie niemieckiej, później – na terenie kolonii należących do Berlina. Ujęty został dopiero… podczas I wojny światowej, gdy działania prowadzono także na terenach europejskich kolonii w Afryce. Po wojnie wrócił do Afryki, gdzie żył do roku 1927.
Wojna sześciodniowa
Wojna angielsko-zanzibarska nie jest jedyną wyjątkowo krótką wojną w historii świata. Niestety, krótkie wojny mają jednak to do siebie, że czas ich trwania nie oznacza pokojowego rozwiązania. Krwawym przykładem może być wojna sześciodniowa między Izraelem a państwami arabskimi (Egiptem, Jordanią i Syrią), która miała miejsce w 1967 roku, i która pochłonęła w sumie prawie 30 tysięcy zabitych! Co ciekawe, najdłuższa wojna świata, trwająca – teoretycznie – 335 lat, nie pochłonęła… ani jednej ofiary. Wypowiedziana została w roku 1651, była konfliktem między Holandią a Wyspami Scylli, jednak do działań zbrojnych nigdy nie doszło. W końcu, na wszelki wypadek postanowiono rozwiązać niejasną sprawę: pokój zawarty został w 1986 roku, choć, na szczęście, podczas istniejącego wyłącznie na papierze konfliktu, do końca nie padł ani jeden strzał.
Źródło
Użytkownik Kajman edytował ten post 28.06.2012 - 11:10