Wielka obsesja apokalipsy?
Obsesję związaną z nadejściem końca świata w grudniu 2012 roku nazywa się nawet "fenomenem końca świata". Niektórzy ludzie już poczynili przygotowania do katastrofy. Wszystko z powodu niezwykłego kalendarza Majów, który kończy się na dacie 21 grudnia 2012 roku. Zdaniem badaczy prekolumbijskich przepowiedni, wcześniej istniały jeszcze trzy "ery" i każda z nich zakończył się "wielkimi zmianami". Tysięcy przekonanych o prawdziwości tego proroctwa nie wzrusza to, że archeologowie podważają tezę jakoby Majowie znali pojęcie apokalipsy. Według nich zostało ono narzucone tubylcom przez cywilizację Zachodu. W rzeczywistości chodzi o początek nowej epoki, kolejny i naturalny cykl, niekoniecznie zakończony katastrofą.
Co na to badani przez instytut Ipsos? Jeden na siedmiu ankietowanych wyrażał przekonanie, że w ciągu jego życia zdarzy się koniec świata. Może się to wydarzyć poprzez boską interwencję, wielką naturalną katastrofę czy też splot politycznych wydarzeń, które doprowadzą do globalnego konfliktu - powiedziała Keren Gottfried, kierująca badaniami w instytucie Ipsos Global Public Affairs, komentując wyniki badań zleconych przez Reutera. Jednym z powodów powszechności wiary w rychłą apokalipsę może być wielka medialna popularność przepowiedni Majów, wg której nasz świat skończy się wraz z końcem kalendarza w roku 2012 - dodała Gottfried, odnosząc się do różnorodnie interpretowanych przepowiedni dotyczących kalendarza Majów.
Badanie, które przeprowadzono w dwudziestu państwach pokazały bardzo zróżnicowany obraz "wierzących w apokalipsę". W zbliżający się koniec świata wierzy zaledwie sześć procent Francuzów (badano ich jeszcze przed wyborem socjalisty Francois Hollande'a na prezydenta). Inaczej jest w Turcji, Stanach Zjednoczonych i w Republice Południowej Afryki - co czwarty badany w tych państwach wierzy, że Armagedon nastąpi w trakcie ich życia! Wiarę tę podziela siedem procent Belgów i osiem procent Brytyjczyków.
Jeden na dziesięciu badanych przyznał, że odczuwa strach bądź niepokój w związku ze zbliżającym się końcem roku 2012. Co ciekawe - najwięcej takich osób jest w Polsce i w Rosji, najmniej w Wielkiej Brytanii. Komentując wyniki badań, Gottfried powiedziała też, że wiara w apokalipsę w najbliższej przyszłości jest powszechniejsza wśród ludzi młodych, przed 35. rokiem życia, a także wśród słabiej wykształconych i gorzej zarabiających.
Z historii niejednej apokalipsy
Obrazujące ludzką naiwność wyniki badań pokazują, że w tym konkretnym przypadku powiedzenie "historia docet" nie ma żadnego zastosowania. Nikogo nie wzrusza to, że w nieudanym wieszczeniu apokalipsy osiągnęliśmy absolutne mistrzostwo. Autorami różnorodnych nietrafionych przepowiedni bywali pseudoprorocy, jasnowidze i członkowie różnorodnych sekt i Kościołów. Końca świata wyczekiwano w 999 roku, kiedy powszechna była wiara w to, że ludzkość zostanie zniszczona przez Lewiatana, który był najstraszniejszym potworem opisanym w Biblii. Według proroctw Sybilli, miał się on zbudzić właśnie w nocy - na przełomie 999 i 1000 roku. Wiara w przepowiednię była tak żywa, że ludzie oddawali się pokucie i naprawdę się bali.
Podobnie było w 1666 roku. Tę datę również traktowano jako zapowiedź końca świata w wielu różnych kulturach. Jedną z nich reprezentował Żyd, Sabbataj Cewi, który ogłosił się mesjaszem i zdobył rzeszę zwolenników. Zmienił wiarę z judaizmu na islam, ale także nawoływał innych do zmiany wyznania. Nie cieszył się jednak sympatią nawet wśród muzułmanów. Powtarzał bowiem, że w dniu końca świata zostanie objawiona nowa prawda ważniejsza od Koranu i Tory. Dodatkowe obawy związane z rokiem 1666 wiązały się z przepowiednią innego żydowskiego wieszcza Nostradamusa. Potrójna szóstka, liczba szatana, miała być zwiastunem ogromnego pożaru w Londynie, który... naprawdę się wydarzył i zniszczył 2/3 miasta.
Końca świata wyczekiwano też w 1814 roku, kiedy Joanna Southcott "odkryła", że posiada dar prorokowania i ogłosiła, że to właśnie o niej jest mowa w Apokalipsie Świętego Jana. Prorokini odkryła, że w wieku 64 lat jest w ciąży i urodzi syna, nowego mesjasza. Jego narodziny zapowiedziała na 19 października 1814, wtedy miał również nadejść koniec świata. Tak się jednak nie stało, a sama Joanna zmarła kilka miesięcy później. Choć może się to wydawać nieprawdopodobne, nietypowej wróżbitce udało się zgromadzić sporą liczbę osób, które wierzyły w jej słowa. Było ich ponad 100 tysięcy. Kult Joanny Southcott przetrwał jednak tylko do końca XIX wieku.
Apokalipsy wyczekiwano także na przełomie kolejnego millenium, między 1999 a 2000 rokiem. Pojawiły się dziesiątki różnorodnych wizji. Jedną z najciekawszych była interpretacja przepowiedni Nostradamusa przez Vladimira Sobolyovhasa. Ten rosyjski naukowiec dokładnie przeanalizował tekst proroctwa i stwierdził, że ziemia przechyli się o około 30 stopni przez dwa lata od września 1997. To spowoduje, że cała Skandynawia oraz państwa leżące nad Bałtykiem znajdą się pod wodą. Jeszcze inny badacz Nostradamusa, Stefan Paulus, inaczej zrozumiał przepowiednię żydowskiego mistyka. Według niego we wrześniu 1999 w Ziemię miał uderzyć meteor, który spowoduje trwałe szkody, huragany, trzęsienia ziemi, zamieszki i głód. Zapowiadał również nadejście Antychrysta, muzułmańskiego dyktatora, który wypowie wojnę Zachodowi. W roku 2000 spodziewano się technologicznej apokalipsy związanej z globalną awarią systemów komputerowych. Wszystko dlatego, że w starszych programach komputerowych rok zapisywano tylko dwiema cyframi, data 01.01.1900 była więc kodowana tak samo jak 01.01.2000. Komputery w dniu 1 stycznia miały zupełnie oszaleć, a nawet przestać działać. Oprócz sporadycznych przypadków nic takiego jednak nie miało miejsca.
Końca świata nie było też 21 maja 2011 i 21 października 2011 roku. Te daty to przykłady nietrafionych przepowiedni Harolda Campinga, który znany jest głównie z tego, że nieudolnie wieszczy Armagedon. Ten amerykański biznesmen jest właścicielem radiostacji religijnej Family Radio. Do jego wyczynów należy już kilka proponowanych dat końca świata, z których najgłośniejsza to właśnie 21 maja 2011. W tym dniu na Ziemię miał przyjść Jezus Chrystus i osądzić sprawiedliwie wszystkich ludzi. Na kampanię promocyjną dotyczącą proponowanego końca świata Camping wydał 100 milionów dolarów. Środki uzyskał z... datków ludzi, którym nie zwrócono pieniędzy za błędną wróżbę.
Po tylu nieudanych apokalipsach pewni możemy być tylko tego, że jeszcze niejeden "koniec świata" przed nami.
(ac/rc)