chwila, chwila - w Nowym Testamencie nie ma ani słowa na temat chrztu niemowląt, nie ma ani jednego przykładu, wręcz przeciwnie - miała to być dojrzała decyzja ludzi dorosłych, którzy najpierw musieli uwierzyć w Chrystusa, odbyć pokutę, prosić o wybaczenie i wyznać swoją wiarę i dwa dni przed chrztem pościć. Chrzczenie niemowląt to powrót do starotestamentowego obrzezywania niemowląt, w ramach zmywania grzechu pierworodnego, co de facto jest niezgodne z nauką nowotestamentową,w której Chrystus umiera na krzyżu za nasze grzechy i zmywa grzech pierworodny. Barnaba w swoim liście ostrzega przed powrotem do judaizmu. Na temat tego absurdu rozmawiałam wiele razy z księżmi - nie potrafili mi odpowiedzieć na pytanie - jaki to grzech należy zmyć podczas chrztu, skoro ten pierworodny został zniesiony poprzez śmierć Chrystusa. Zawsze coś kręcili, ale nic konkretnego. Bardzo chętnie swoją drogą poczytam racjonalnego wytłumaczenia. Nie ma tu ani w myśli, ani w słowie chęci obrazy wiary, religii, przekonań.
Chrzest miał być dla tych, którzy osiągnęli stan zrozumienia, to miała być decyzja ludzi dojrzałych, świadomych swojej drogi, poprzedzona pokutą, modlitwami, postem. Poprzez to sam akt chrztu był ogromnym wydarzeniem w życiu człowieka, porównywalną do inicjacji - śmierci i odrodzenia duchowego. Hermas wręcz twierdził, że grzechy popełnione po chrzcie nie są wybaczane - to sprawiało, że chrzest opóźniano a nie przyspieszano, czasami przyjmowano go dopiero na łożu śmierci.
Grzegorz z Nazjansu, Grzegorz z Nyssy, Bazyli, Efrem Syryjczyk, Rufin Syryjczyk przyjmowali chrzest, gdy już byli świadomi swojej wiary.
Praktyka chrztu niemowląt zaczęła pojawiać się w drugim wieku, w trzecim zaczęła się nasilać. Jeszcze wtedy Tertulian kategorycznie sprzeciwiał się takiej praktyce. Zwolennikiem był Orygenes i to on sięgnął po argument grzechu wrodzonego, pierworodnego, który dziedziczy się po Adamie. Nakaz chrztu na drugi lub trzeci dzień po narodzinach wydał Cyprian biskup Kartaginy w liście do Fidusa (połowa trzeciego wieku). Taką uchwałę podjął synod biskupów, wiara i pokuta chrzczonej osoby przestały mieć znaczenie. Nadal nie była to powszechnie obowiązująca praktyka. Cesarz Konstantyn i Augustyn przyjęli chrzest na łożu śmierci (jak wierzono jeszcze - po chrzcie nie ma przebaczenia grzechów, bo już wtedy jest się świadomym ich popełniania). Dopiero od IX/X wieku chrzczenie niemowląt i dzieci stało się zasadą. W związku z praktyką chrzczenia niemowląt zaniknął nakaz przygotowania kandydata do chrztu, bo jak może to zrobić niemowlę? Ale IX/X wiek to czas misji i czas ujarzmiania narodów niechrześcijańskich przez wojska chrześcijańskie, to czas narzucania swojego jarzma przez Rzym, chrzest przestał być symbolem wiary, a symbolem poddaństwa wobec zwycięskiego państwa - patrz Otto I i dalej Otto II, Otto III itd.
Chrzest tym samym stracił swoje nowotestamentowe znaczenie, całkowicie został zdegradowany do symbolu przynależności do Kościoła, całkowicie pozbawiony wewnętrznej głębi. To nie jest żadna obraza uczuć religijnych. Można się z tym nie zgadzać, podważać, dyskutować, ale nikt nikogo tu nie obraża. Tak właśnie potoczyła się historia - od wewnętrznego przekonania i aktu woli do narzucenia woli. Chrzest niemowląt nie ma nic wspólnego z pierwotnym chrześcijaństwem i z naukami Chrystusa. Nie ma żadnej podstawy w Nowym Testamencie, wszelkie wywody opierane są na interpretacji słów nieodnoszących się do chrztu. Np. że Chrystus zbawi wszystkich również dzieci. Chrzest niemowląt jest niebiblijny oparty na wierze magicznego zbawienia poprzez wodę święconą, a część tego czym miał wykazać się człowiek przed chrztem zostało przerzucone na rodziców i rodziców chrzestnych.
Nigdzie w Nowym Testamencie nie ma słowa na temat tego, że dzieci nieochrzczone nie zostaną zbawione, że trafią do piekła, że jest zamknięta dla nich droga. Chrystus mówi: bądźcie jak dzieci - otwarci, radośni, kochający. Chrzest niemowląt to średniowieczna praktyka, która następnie przerodziła się w tradycję, nic więcej.
Praktyka chrztu niemowląt zdegradowała też samych członków Kościoła do statystyki, bo ilu ochrzczonych tak naprawdę świadomie wierzy? Można zobaczyć tu na forum chociaż.
I pytanie co powinno być ważniejsze dla członków Kościoła - liczby czy autentyczna wiara? Czy nie lepiej byłoby dla wszystkich - gdyby w KK byli tylko ci, którzy chcą w nim być?
Jeśli się mylę to proszę o kontrargumenty.
I od razu, aby nie było - szanuję każdą religię, każdą wiarę i jak dla mnie Kowalski może wierzyć sobie nawet w kamień, patyk czy co tam sobie chce aby tylko nie krzywdził innych i nikomu nie narzucał swoich poglądów. Co innego rozmawiać a co innego narzucać, zgodnie z zasadą żyj i daj żyć innym.
Użytkownik atma edytował ten post 22.06.2014 - 12:02