szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie kontynuacja wątku. Do wiekszosci wypowiedzi sie odwołam, a Pani Dziki Kurak dziekuje i prosze o kontynuowanie interwencji, gdyż temat nie miał z założenia robienia kłótni, jednoczesnie prosząc wszystkich o uszanowanie szczerości:
Faktycznie trochę to brzmi jak choroba afektywna dwubiegunowa. Myślałeś, żeby iść do psychiatry? Uważam, że lekarz by Ci pomógł, na pewno po terapii by Ci się żyło lepiej, choćby i nawet w wyniku redukcji lęku.
Mam zacząć terapie (inna sprawa, ze wizyta na miesiąc u psycholog, która dość mi się spodobała w porównaniu do wczesniejszych psychologów, niekoniecznie klinicznych), przedtem byłem jednak przeciwny psychoterapii i dalej w jakimś sensie jestem.
Co do psychiatry - złożona bardzo sytuacja, 2 lekarzy rozpoznało co innego. Sam chodź się interesuje psychiatrią i neurologią nie moge jednostronnie powiedziec "co mi jest"
Możesz powiedzieć jak to wygląda? Czy to jest tak, że raz masz obniżony nastrój i poczucie niemocy, a potem nagle stajesz się bardzo aktywny, podniecony, podenerwowany? Czy tylko miewasz te zaburzenia lękowe w manii? Nie do końca to wynika z Twojego posta, a w chorobie dwubiegunowej w zasadzie powinno tak być.
Widze, ze obeznany jestes z tematem.
Jak wygląda - na chwile obecną jestem, faktycznie - stale przygnębiony, bez siły do wszystkiego, spełniam b. dużo kryteriów dot. zaburzen osobowości.
"Czy to jest tak, że raz masz obniżony nastrój i poczucie niemocy, a potem nagle stajesz się bardzo aktywny, podniecony, podenerwowany?" - z naciskiem na poddenerwowany - w ferie miałem uczucie znużenia, nie wyjeżdżałem poza miejsce zamieszkania. Miałem lękowo-depresyjne myśli.
Przy zaczęciu szkoły, stan uległ poprawie - mozecie mnie nazwać kujonem, ale serio - wejscie do szkoły, notowanie sobie różnych rzeczy, próby łączenia wszystiego w głowie spowodowały u mnie "radość, że ucze sie czegos, co mnie interesuje"
Jednak zdarzają się chwile w których robie sie raczej poddenerowany niz smutny - np. gdy dowiedziałem się, że laska którą chciałem poderwać jest zajęta, cały dzien chodziłem, dużo mówiłem, wszędzie było mnie pełno, bardzo dużo łączyłem ze sobą faktów-gier słownych-wyzwisk, czułem ze mysle bardzo duzo w krótkim czasie, na gg teoretycznie pisałem z kolezanka co sekunde.
"zaburzenia lękowe w manii" - tak, niepokoi mnie fakt, ze kiedy czasem jestem w dobrym humorze, gdzie sie ucze, albo mam jakies chwile gdzie musze "myśleć na bieżąco", jezeli "zadziała czynnik hamujący" (teoretyczny kubeł zimnej wody) pojawiaja sie lęki silniejsze niz w fazie, w której jestem smutny. A to bardzo dziwne, gdyż klasyczny przypadek manii w tym wypadku to raczej "narkotyczna euforia" niż "nerwica po dobrym humorze"
Chłopie Ty to powinnieneś do lekarza iść, a nie pytać o radę na forum paranormalne.pl
i pytać czy to czestę. Na cholere Ci wiedzieć ile procent użytkowników forum ma takie myśli, ile nie ma?
Ankiete napisałem bardziej jako cos dodatkowego, bynajmniej nie było to głównym celem tematu
I tak swoją drogą, rozumiem jeden ekhsibicionistyczny temat, drugi daje mi do myślenia, że masz problem i nie potrafisz sobie z nim sam poradzić - więc przyjmij moją dobrą rade, idź do lekarza, a jak już chodzisz to podziel się z nim tym co napisałeś.
Jestem pod opieką lekarską (jak wyzej napisałem), tylko (jak ktoś niżej napisał) trzeba jeszcze trafić do DOBREGO lekarza.
Choroby psychiczne są nie uleczalne. Jedyną chorobą psychiczną w której można pomóc jest schizofrenia, w każdej innej leczenie polega an przepisywaniu leków które pogarszają jedynie sytuacje a pozwalają zarabiać najpierw psychologom,których technika leczenia polega na zadawaniu ktrótkich pytań przez 60 minut :tak?tak?tak? 100 proszę. Potem psychiatrą, potem firmą farmaceutycznym, potem apteką, potem rządowi .
Otóż raczej schizofrenia jest jedna z chorób, w której nie mozna pomóc drugiej osobie i w której neuroleptyki pomagają w 30% chorych. I choroby psychiczne dzielą się jednak na uleczalne i nie, ale nie będe o tym pisał, gdyż są raporty, ze zaburzenia psychotyczne raz wystąpiły u pacjenta w ciągu całego życia.
Ogólnie przyjeto, ze zaburzenia osobowosci i afektywne są uleczalne, psychotyczne nie - i tu problem ws w/w chad'a - był traktowany jako depresja, a dopiero teraz jest to stricte zaburzenie psychotyczne
Co do reszty wypowiedzi sie zgadzam.
666, na serio doradzałbym pójść do psychiatry. Tylko do dobrego. Widziałem ludzi, którzy tylko leżeli w łóżku i nic nie potrafili zrobić, a potem sobie jakoś radzili w życiu. Lepsze pół roku na lekach, niż choroba.
Lek biore moze starszej generacji, ale ów antydepresant pomaga na 9 różnych problemów, wiec teoretycznie "zdrowiej" dla mnie brać jeden lek zaliczany do grupy trójpierściennych leków przeciwdepresyjnych niż ów 9 leków, każdy na co innego

Co tak naprawdę interesuje ?
- samobójstwo - sam akt czy lek przed nim ?
- stosunek do tej sytuacji psychologa, czy brak stosunku.
- stosunek do tego aktu medycyny czy też brak stosunku.
Wszystko -
temat początkowo miał służyć teorii samobójstwa w aspekcie działu "zdrowie i medycyna", w czasie jego zakładania miałem nadzieje, ze dyskusja zejdzie na tor psychiatryczno-neurologiczny, ale tak sie nie stałoU Psychiatry stajesz się dożywotnim klientem którego do końca życia niańczy się tabletkami które mają zastąpić mu odpowiedzialność za własne życie.
Zabawne, że po wizycie u tego psychiatry nie wstawałem pare razy w nocy do toalety, nie miałem stanu (bóle migrenowe) w szkole "zeby wytrzymać" po czym dom i spanie do północy, po północy ogarnianie z nauką, jak mi nic do głowy nie wchodzi, a na dodatek przytyłem i nie mam problemów z biegunkami, co jest dla mnie bardzo zbawienne.
I wyobraź sobie, ze jest to lek na depresje, od którego sie odchodzi jako "mało skuteczny i mało bezpieczny". I czy serio miałby na mnie inny (w tym przypadku gorszy) wpływ, jezeli by mi go przepisał urolog, gastrolog a nie psychiatra?
Nie będe kopiował całej rozmowy, @ WithinTemptation - dzieki za opisanie przypadku, ciesze sie, ze Twoja matka wyszła z tego mając podobne stany jak ja teraz (ok. 5 razy biegałem sprawdzic, czy napewno drzwi zamknąłem)
Moja kobieta jak zaczyna świrować dostaje w twarz i po 30 minutach jest wyleczona jak otrze łzy. Gdybyśmy jeszcze mieli dzieci nauczył bym ją zbierać się do kupy w 15 minut. Każdy z krwi i kości psycholog czy psychiatra czy biolog przyzna że kobieta potrzebuje dominacji samca bo bez niej zaczyna szwankować jej psychika. Za tem kara cielesna czy dawka dyscypliny jest tu lepsza od prozacu.
@Muhomorniczy.Cylon - zadam pytanie nadzwyczaj uprzejmnie - czy skończyłeś medycynę? czemu w takim razie uważasz, że trzeba jej dać lekarstwo o profilu kardiotoksycznym? Wszak Twoja dama mogła dostać neuroleptyk, zamiast antydepresanta - urósłby Jej biust.
Będzie cierpieć bo nie będziesz potrafił jej zdominować. Wtedy zacznie jej odbijać a najprędzej cie zostawi szybko. [...] Wszystkie miały krótką znajomość z przystojnym i łagodnym oraz inteligentnym i dobrym w łóżku mężczyzną którego jednak zostawiały. Mają niedosyt choć same nazywają się idiotkami zwykle po trafieniu na chama którego nie potrafią zostawić i niby przeszkadza im ze dostają w ryj i są ostro traktowane
A coś wiecej na ten temat? - jaki czynnik odpowiada za ową chęć masochizmu?
próba dialogu...ale one wtedy przerzucały na mnie swoją agresje oraz ona sie piętrzyła z każdą moją próbą załagodzenia
A przerobiłeś lacana, że zakładasz, że to nieskuteczne, abstrahując od tego, ze bycie podporą to jedno a mozliwosc udzielenia pomocy (np. w tym wypadku psychoterapeutycznej) - drugie?
Co do tematu bezsenności polecam jednak udać się do psychiatry bo leki nasenne z grupy benzodiazepin które są przepisywane są bardzo mocne i skuteczne. Miałem ogromne halucynacje już po połpwie tabletki stilnoxu. Całkiem nie rzadkie są przypadki gdy ludzie wychodzili z domu wierząc że spią i robili dziwne rzeczy nie będąc tego świadomym.Dlatego jak najbardziej z bezsennością uderzać do psychiatry.
A wyjasnisz, czemu juz 2 psychiatra nie chce mi benzodiazepin przepisać, mimo, iz w przeszłości dawały dobre rezultaty, a lekarz chce mi 3 raz zapisać olanzapine "bo [moze teraz] teraz bedzie dobrze", mimo, ze mleko z sutków mi leciało lepiej niz nie jednej ciężarnej? dodam, ze mam problemy z sennoscia, nerwice i w stresujących sytuacjach mam drżenia kończyn (na co rzekomo ma pomóc olanzapina, chodź owe drżenia znajduje w nagłówku "działania nieporządane")
Bliski związek jest dla depresyjnego mężczyzny jak koło ratunkowe. Nic tak dobrze nie odpędza czarnego psa. Intymność ma leczniczą moc – twierdzi profesor medycyny Dean Ornish z Uniwersytetu Kalifornijskiego.
popieram te słowa, związek z mądrą kobietą jest chyba najlepszym ukojeniem.
A czy to nie odwrotnie powinno być - facet ma być dla laski podporą, a nie dziewczyna ma wyciagać faceta z depresji?
Ciekawy obraz faceta jawi się na para ...
prymitywny, głupawy brutal a za razem slaby psychicznie ... chcący oprzeć skołatany i agresywny łep na ramieniu skopanej przez przed chwilą przez siebie swojej wybranki która ma go w zamian za ten akt niewysłowionej dobroci pocieszyć i podnieść jego samoocenę, morale a on w jej ramionach potrzebuje ukoić swoje skołatane nerwy, niedoskonałości i braki.
Zapamiętaj moje słowa - w polsce za pare dni taki obraz będzie ową normą.
Użytkownik 666 edytował ten post 02.02.2012 - 02:56