Skocz do zawartości


Zdjęcie

Koza jest. Kto będzie kozłem... ofiarnym?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Lody ruszyły, panowie przysięgli!
http://www.wilnoteka...ture/kozlik.jpg



... jak mawiał Ostap Bender. Obserwując ostatnio rozmaite reakcje po polskiej i litewskiej stronie najbardziej uderza fakt, że tysiące przeciętnych obywateli dwóch bratnich od wieków narodów nagle spojrzało na siebie z przerażającym zdumieniem, jakby właśnie wyrwano ich z letargu! Co się dzieje??? W ostatnich tygodniach najczęstszym pytaniem, jakie zadawali mi znajomi Litwini z Litwy i Polacy z Polski, było: Nie wierzę już politykom ani mediom, powiedz, o co tak naprawdę chodzi? I jak w dwóch słowach rozsupłać ten żmut pod nazwą "Wileńszczyzna"? Postanowiliśmy więc w nowym roku szkolnym uraczyć naszych czytelników nowym cyklem felietonów "PL.LT". Czyli coś o kimś na styku Polski i Litwy, jednym słowem o Polakach na Litwie. Ostatnio modne są te skróty, zaczerpnięte z dróg, a upowszechnione w Internecie, różne LT.United czy Tożsamość.LT. Piszący o mieszkańcach Wileńszczyzny często dość już mają lawirowania między określeniami "Polak na Litwie" czy "litewski Polak", więc dla uproszczenia - PL.LT i już. Ponadto mamy już do czynienia z nowym zjawiskiem społecznym, kulturalnym i narodowym, jak pokolenie PL.LT - pokolenie młodych Polaków Wileńszczyzny, które wyrosło i ukształtowało się w wolnej Litwie, i często już nie może zrozumieć nawet swoich rodziców lub dziadków, którzy często wciąż hołdują "zakazanej polskości" z czasów ZSRR, i w XXI w. wydają się rozbrajająco anachroniczni... Kiedyś do tego wątku powrócę. Dziś natomiast przerabiamy "Folwark zwierzęcy", a raczej polsko-litewskie ZOO (oj, przydałby się tu kabaret Wolskiego!). Dialog Wilna z Warszawą osiągnął niebywały poziom merytoryczny - na arenę międzynarodową wkroczyła ...Koza. Zdaniem szefa polskiej dyplomacji nie pasuje ona do europejskiego salonu, Prezydent Najjaśniejszej (kolejny już rodem z Litwy) lepiej zna kozią mentalność i przyznał, że gdzież jej do salonów, ale do wozu też nie przyjdzie (no chyba że to będzie przebojowa Marussia czy inne Porsche). Litwini poznali piękno i moc polskiej mądrości ludowej. A co dalej?

To, co się dzieje ostatnio w stosunkach polsko-litewskich, bardziej przypomina wulkan niż lody. Przez pół wieku był uśpiony, potem zawrzało, dał trochę ognia i dymu w latach 1989-1992, potem znowu na dwie dekady ucichło, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że wulkan jest wciąż groźny. Ta magma wzajemnych uprzedzeń i stereotypów wciąż gdzieś wewnątrz bulgotała i nikomu nie zależało na działaniach prewencyjnych, by zapobiec wreszcie kolejnym erupcjom. Stało się więc to, co musiało się stać: Od prawie roku temperatura tych relacji stale rosła, zimą buchnęły kłęby dymu, wiosną zapachniało spalenizną, nawet lato nie ostudziło tej lawy - no i gruchnęło. Co to? Kolejna kampania polityczna czy bezczelność za miedzą sięgnęła zenitu - padają pytania po obu stronach granicy. A może gospodarka już tak "leży", że tylko jakieś nowe Kosowo pozwoli zatuszować bezradność i nieudolność rządzących?

Litewscy Polacy z ciekawością przyglądają się walce o ich interesy, ale wielu zadaje sobie pytanie: Skoro już jest koza, kto w tej sytuacji zostanie kozłem? Czy aby nie będzie to kozioł ofiarny i czy przypadkiem nie będą nim właśnie oni -PL.LT? Wiosną, gdy rozgorzała walka o fotel mera Wilna, dowiedzieli się sporo o sobie z litewskich mediów: że nie znają języka litewskiego, że są wrogo nastawieni i podejrzanie niepewni (czytaj: nielojalni), że nie chcą się "integrować", a gdy ktoś zapytał o szczegóły tej integracji, natychmiast odsądzono go od czci i wiary. Ok, mieszkańcy Wileńszczyzny są już przyzwyczajeni do podobnych nagonek, ale litewskie społeczeństwo przyjęło to wszystko za dobrą monetę! Znajomy wraca z Kowna i mówi: Słuchaj, tam dzieciaki się bawią w "wojnę" na podwórku i słyszę "Dabar tu būsi lenkas!" (Teraz ty będziesz Polakiem!), na co wskazne dziecię w płacz, za żadne skarby, taka obelga!!! Pamiętam swoje lata szczenięce, też nikt nie chciał być Niemcem, szczególnie po emisji "Czterech pancernych" w TV...

Kampania wrześniowa dla braci-Litwinów musi być szczególnie bolesna. Najpierw z przykrością się dowiedzieli, że w Polsce, gdzie ponoć wciąż cierpią w szponach orła ich rodacy na Sejneńszczyźnie, są litewskie napisy, ba, jak ktoś je zamaluje, to nawet polskie władze to potępiają! Najpewniej to była polska prowokacja - w jedną noc tabliczki postawili, w drugą zamalowali! Potem nagle wyszła na ulice grodu Giedymina lokalna polska "V Kolumna", podjudzana przez różne "awupeele-zetpeele", ale to też nic nowego, bo nasz rząd weźmie ich w garść i zmusi do nauki języka litewskiego. Aż tu nagle spada na kark "dwulicowy" polski premier i chociaż przyznaje, że każdy porządny Polak musi znać język litewski, to już od ołtarza szantażuje: Jak wy naszym rodakom, tak my wam! Że jego minister nie chce pogodzić się z polską okupacją Wilna, to już wiemy, nie darzy Litwy sympatią, ale premier? Wyglądał na takiego swojskiego chłopa... A lider opozycji, brat tak kochanego przez nas Kačinskasa (świeć Panie nad jego duszą!) to już przekroczył wszelkie granice - pojechał na Sejneńszczyznę do naszych cierpiących rodaków i na tle naszego trójkoloru bronił praw tych spolonizowanych renegatów z Wileńszczyzny! Chcieliśmy nawet ulicę w Wilnie jego nazwiskiem mianować, tylko sami Polacy nie zechcieli, nie wiedzieć czemu, Lechasa uwiecznić po litewsku. Niewdzięcznicy! Jak by tego było mało Kamarauskas, co to tak mile do naszej Dalii zawsze się uśmiechał i w rączkę całował, też dołączył do tego chóru, ba - nazwał nas kozą! Nawet ten Valensa (sic! pisownia oryginalna!), co to już nic wspólnego z Litwą nie ma, tylko o solidarności ciągle gada i rowerem chciał do nas jeździć,spoliczkował nas! Nie przyjął Vytautasa w orderze, którego my mu z całego serca, z okazji 20-lecia naszych nowych stosunków... I czego oni się czepiają - jak tu potem wierzyć, że nie chcą nam znów Wilna zabrać? Że Tomaszewski to nie nowy Żeligowski?

Ta lawina zdecydowanie przekroczyła możliwości percepcyjno-interpretacyjne przeciętnego Litwina. Szczególnie, gdy się uwzględni, że w wielu wciąż żyje polski dualizm - jest Polak prawdziwy, ten z Polski, trochę zbyt emocjonalny, ale w sumie niezły i da się nawet lubić, a jest ten wredny "tutejszy", co to za Polaka się podaje, a gada we wszystkich słowiańskich językach naraz i na pewno nie lubi Litwy, no bo inaczej by się potulnie lituanizował, czyż nie? Aż tu nagle ci kochani "koroniarze", co to przez dwadzieścia lat ze smakiem konsumowali wszystkie cepeliny obietnic i dobrej woli, jakimi ich karmiły litewskie władze, nagle się zbuntowali, zamachali szabelką, ale - co najgorsze - stanęli murem w obronie niby-rodaków, co to im w zasadzie bardziej zawadzają, niż jakiś pożytek przynoszą? Kto by pomyślał... A tak dobrze szło, już zaczynali zapominać o tych swoich "kresach"...

I kto jest winny całej tej chryi? - zastanawiają się Litwini. Z pewnością nie nasze władze, które ostatnio coraz skuteczniej pomagają Słowianom powrócić na łono litewskości. Ktoś coś kiedyś obiecał i nie spełnił? A toż taka robota tych polityków, mało to nasze władze nam, Litwinom, obiecały, a nic nie zrobiły? I nikt z tego powodu na ulice nie wychodzi. Z pewnością winne są wybory w Polsce - każdy teraz rozgrywa kartę PL.LT, więc może darujmy im, wybiorą sobie nowy rząd i nadal będzie po staremu. Ale prezydent? Valensa? Coś jednak nie gra. Winni są jednak ci bezczelni, wsiowi "tutejsi". Żyją sobie jak pączki w maśle wokół stolicy i jeszcze podskakują - daj im napisy po polsku, nazwiska, co byśmy nie mogli przeczytać, zaraz jeszcze o pomnik tego faszysty Piłsudskiego poproszą. Tak, zdecydowanie to ich robota, tych wywrotowców. Jak źle im, to niech się wynoszą do swojej Polski - nie, siedzą tu, jak żywy wyrzut litewskiego sumienia, niezabliźniona rana wielowiekowej polonizacji...

I już nie tylko dzieci na podwórku, ale i panie w urzędach, babcie w trolejbusach, faceci w barach czy błękitne kołnierzyki w skandynawskich bankach (czy są inne na Litwie?) zaczną z nieskrywaną niechęcią, coraz bardziej ostentacyjnie dawać do zrozumienia, co sądzą o współpracownikach, kolegach, interesantach czy nawet przechodniach spod znaku PL.LT... W zasadzie ta niechęć istniała i przez te dwadzieścia lat, i wcześniej, ale sporadycznie. W którym narodzie nie ma szowinistów, niech pierwszy rzuci we mnie kamień. Czy jest szansa, że reakcja będzie odwrotna, że zaczną się zastanawiać, może jednak część winy leży po stronie litewskiej? Z pewnością tak, być może pojawią się i tacy. Jednak pamiętajmy, że najmniejsze propolskie gesty - to w litewskich realiach wciąż "krzyżyk" na polityku lub dziennikarzu. No chyba że we własnym gronie intelektualistów, w końcu stać nas na europejskość...

Litewska koza - tego pojęcia w polskim słowniku frazeologicznym jeszcze nie ma, a tępy upór bardziej się kojarzy z osłem. Mimo to bracia-Litwini poczuli sie urażeni - ktoś im przyprawia brodę i rogi! "Z brodą" to są polskie problemy na Litwie, wciąż te same od dwudziestu lat. W litewskim mniemaniu wydumane i na wyrost. Co gorsza, ktoś twierdzi, że niby to Litwa bez Polski nie poradzi, a tu Wam pokażemy swoje rogi! I chociaż premier Kubilus nie cieszy się wyjątkową miłością własnego ludu, to jednak wizerunek chorążego w tej wyprawie krzyżowej przeciwko polonizacji XXI wieku z pewnością mu się przyda. Dumnie stawi więc czoła polskim naciskom - możecie nam podskoczyć, nawet w Europie, załatwialiśmy sprawy w Moskwie, załatwimy i w Brukseli czy Strasburgu! Nie będzie Polak pluł nam w twarz! Ni dzieci nam...

Taki przeciętny Kaziuk z Pornuszek (moja ulubiona wieś na Wileńszczyźnie! Litwini piszą "Purnuškės", ale na brak poczucia humoru nie ma rady) w tym wszystkim też się już pogubił. Najpierw im ruskie w głowach mącili, potem niby wolność i w starostwach czy samorządach niby swoje, "Poliaki" zasiedli, a jakieś głupie sprawy ciągle się pałętają. Chodzili, prosili - nic, ani w Wilnie, ani w Warszawie. Nu... to i machęnli ręką. Jak się uspokoili, to ci z Wilna, bracia-Litwiny, wzięli się za szkoły. Aha, to zaraz i za kościoły, i za cmentarze się wezmą! Nic z tego! Ruskie zmuszali iść do kołchozu, ziemia zabrali, ale szkoły i kościoła nie ruszyli. To co, teraz Litwiny będą podskakiwać? Najpierw ziemia obiecali oddać i do dziś oddajo, a teraz to że niby ja na własnej ścianie trzech ruskich liter nawet nie moga napisać, wsio trzeba po litewsku? A jaż nawet nie wiem, jak te trzy ruskie litery po ichniejszemu, pewnie dłużej pisać. Dzieciukom trzeba bendzie, to sień nauczo, angielski lepiej by się przydał...

No i jak tu ktoś taki nie wyjdzie na wiec, gdy jego dzieciom zabierają lekcje angielskiego na rzecz litewskiego, i to w XXI wieku, w Europie?

Tymczasem Patriarcha litewskiego odrodzenia (dziś europoseł) już wszystkich uspokaja i prosi nie reagować na Polskę starotestamentowo (koza za kozę!). Dość autentycznie wygląda też jego zdziwienie, że polityka obłudy wobec Polski, którą sam stworzył przed dwudziestu laty, raptem zawiodła! Wtóruje więc premierowi, że "opinia Warszawy wobec sytuacji Polaków na Litwie może być nie do końca obiektywna"! Pomóżmy tym warszawiakom poznać prawdę! Naszą prawdę!

Polacy na Litwie już dziesięć-piętnaście lat temu mieli podejrzenie, że są kozłami ofiarnymi na ołtarzu polsko-litewskich stosunków, że przysypano ich popiołem w imię UE i NATO. Popiół ten powoli się rozwiewa i wystająca głowa PL.LT pyta dziś - kto następny? No bo jak warszawskie "silni, zwarci, gotowi" spłynie po raz kolejny po ślepym litewskim murze - wiadomo, kto będzie mógł sobie najwyżej w brodę napluć. A i wileńska trzódka, jeżeli wreszcie przetrze oczy i skoczy po rozum do głowy - jak potem spojrzy w oczy prawdziwym Litwinom, takim z krwi i kości, nie tym "spolonizowanym"? Wizja realnego pojednania zwykłych Polaków i Litwinów znów się oddala. Najbardziej szkoda będzie, jak samotne "beee, beee, beee" nadal będzie się donosiło z okolic Niemenczyna, Solecznik i Podbrodzia... Albo ktoś się wreszcie wkurzy i raz na zawsze utnie ten beczący łeb.

Aby jednak nie kończyć rzeźniczo kwestii "Koza a sprawa polska", mam konkretną propozycję na rzecz polsko-litewskiego zbliżenia. Dotychczas Polacy kojarzyli się Litwinom z Bolkiem i Lolkiem. Proponuję wydać wreszcie po litewsku "Przygody Koziołka Matołka", udostępnić Telewizji Litewskiej polskie kreskówki z tymże Matołkiem, a w ramach finansowanej przez Unię wymiany młodzieży wysłać kilka autokarów litewskich dzieci do Europejskiego Centrum Bajki w Pacanowie!

Żeby kózka nie skakała...


Za

 Edycja: Dziki Kurak.
Podawanie obrazków w formie bezpośredniego odnośnika do witryny źródłowej jest niezgodne z regulaminem tego forum. Popraw proszę swój post, możesz posłużyć się radami opisanymi w poniższym wątku:
Wklejanie zdjęć na forum

Dołączona grafika
  • 0

#2

trele12.
  • Postów: 408
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A co tam najechać ich
Wkońcu chcemy swoje inflanty nie?!
Litwini jak i reszta kresów jakoś tak co Polskie to złe...
Przydałby się drugi Piłsudzki co by i zjednoczył Polskę łod morza do morza!
A jednoczył i słowem i szabelką! Na węgrzech też się źle dzieje :(
Brak i bitki i szklanki :( Odzielenie bratnich narodów (Polski-Węgrzech) źle im robi :(
  • 1

#3

Mischakel.

    Ataman

  • Postów: 762
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Inflanty to Łotwa.
Poza tym, Trele, dziwisz się narodom z kresów, że niezbyt ciepło myślą o Polakach, którzy sami kąpiąc się w szlacheckim złocie wyzyskiwali litewskich czy ruskich chłopów a szlachtę tych narodów polonizowali?
Nie jesteśmy jakimś wyjątkowym narodem, który nigdy w historii nie zrobił nic złego. Popełniliśmy wiele grzechów. Sam Piłsudski chciał bratniej federacji narodów, które dawniej tworzył Rzplitą Obojga Narodów. Bo tylko tak możemy przetrwać.
Historia pokazała, że sami nie damy rady mając na flankach Niemcy i Rosję. Musimy znajdować nowych przyjaciół, a nie wrogów.
Kresy to terytoria sporne. Nigdy nie były w pełni ukraińskie czy białoruskie, ale i nigdy w pełni polskie. W miastach żyli Polacy, a na wsi harowały inne nacje. Na Wileńszczyźnie było podobnie.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych