Z tego co wiem to związkowcy wyszli z obrad obrażeni. Bezrobocie jest wysokie w całej Europie i kategoryczne żądania związkowców na ciepłych posadkach by nie luzować polityki pracy są bezpodstawne. Lepiej mieć pracę niż jej nie mieć. USA ma niezwykle małe prawa pracownicze i u nich bezrobocie na poziomie 7% to dramat, a norma to 4% bezrobocie. A u nas?
Komisja trójstronna miała z założenia być miejscem w którym pracodawcy, rząd i związki zawodowe rozmawiają o problemach i wspólnie przygotowują propozycje ich rozwiązania. Związki zarzucają rządowi, że nie jest zainteresowany wspólnymi rozwiązaniami lecz jedynie ogranicza się do informowania związków i pracodawców o tym co postanowił, bez możliwości zmiany tych postanowień (swoją drogą bardzo demokratyczne) - Więc to nie jest tak, że związkowcy się obrazili. W ogóle denerwuje mnie już taka logika lemingowska, że jeśli ktoś się upomni o swoje prawa to od razu jest awanturnikiem, obrażalskim itd. Wg. tej lemingowskiej logiki idealny obywatel to taki, który bezkrytycznie przyjmuje wszystkie decyzje rządu, płaci wysokie podatki i pracuje za minimalną pensję.
Bo są nastawione nie na dobro ogółu, tylko ludzi na stabilnych etatach. Wszelkie postulaty związków prowadzą albo do usztywnienia rynku pracy, albo do ogromnych wydatków z budżetu. Są życzeniowe.
Odp. nie na temat. Niedostateczny! To co napisałeś nawet jakby było prawdą nie uprawnia i nie usprawiedliwia rządu do firmowania komisją trójstronną swoich rozwiązań bez wcześniejszych ustaleń z jej członkami. To tak jak by Polska podejmowała decyzje za Niemcy i Francję jednocześnie twierdząc, ze robi to w imieniu UE. Przy okazji masz powód dla którego związkowcy opuścili komisję trójstronną.
Trochę takie Liberum Veto. Dobrze się to skończyło dla nas w przeszłości? Co będzie potem stało na przeszkodzie żeby sobie referendami obniżać podatki, podnosić dowolnie emerytury, renty czy obniżać jednocześnie ZUS. No chyba sam przyznasz że to jest irracjonalne.
Irytują mnie już Twoje kłamstwa bo albo jesteś niedouczonym populistą albo celowo manipulujesz pisząc kłamstwa - Liberum Veto to zablokowanie działania całego parlamentu przez tylko jednego posła. Związkowcy natomiast promują demokrację, dlatego domagają się ustawowego przymusu do rozpisywania referendum w sprawie, w której społeczeństwo zbiorze 500.000 podpisów (to jest liczba wyjściowa do negocjacji - można ja podnieść). Rzecz w tym, że ostatnio w kwestii ustawy o szkolnictwie organizacja społeczna zebrała 2,5 mln podpisów a Minister Edukacji nie znalazła nawet czasu na spotkanie z prezes organizacji, nie mówiąc o tym, że ustawa z miejsca trafiła do kosza bez jakiejkolwiek dyskusji - to jest karygodne w państwie demokratycznym i zabija ducha demokracji w społeczeństwie - szczególnie takim które się rodzi. Jak na razie to rząd stosuje Liberum Veto wobec projektów społecznych.
Albo przez 4 godziny w poniedziałek i 12 godzin we wtorek. Związkowcy oczywiście widzą w pracodawcach jakiś naganiaczy niewolników z biczami nabitymi gwoździami. Z resztą i tak kto miał to pracował te 12 godzin dziennie bez nadgodzin.
Sam pomysł nie jest zły ale ustalmy fakty - do cywilizowanych Niemiec nam daleko i ta ustawa otwiera furtkę dla patologicznych działań nieuczciwych pracodawców.
Tacy ludzie zarabiają więcej, więc niech sobie zorganizują wcześniejszą emeryturę na własną rękę - albo zmienią pracę, no ale im pasuje duża wypłata. Ja też bym chciał jakieś przywileje, ale nie dostanę.
Zdajesz sobie sprawę, że to tylko Twoje twierdzenie ale tak naprawdę to żaden argument. Jeśli wziąć Twój argument pod uwagę to ja pierdziele - załatwię sobie sam emeryturę i będę płacił zamiast ZUS'u jakąś skłądkę w prywatnym funduszu - A czekaj jak się kasa rządowi skończy to zrobi to co z OFE i po prostu skonfiskuje oszczędności całego mojego życia. Więc albo mamy jakiś ład i porządek w kraju oparty na prawie zwyczajowym i pewnej umowie społecznej albo co chwila zmieniamy zasady na których operujemy.
Żeby ZUS płacić?
Żeby być ubezpieczonym i dostawać emeryturę na starość.
Bezsens. Mniej dzieci, mniej szkół. To chyba łatwe.
Mniej dzieci = równa się mniej szkół albo mniej klas - co w konsekwencji równa się mniejszej ilości nauczycieli. Zgadza się - a co z przerzucaniem kolejnych obciążeń na samorządy, które i tak są mocno obciążone. Rząd przerzuca coraz więcej kosztów na samorządy ale nie zapewnia im środków na ich finansowanie, a to doprowadza do patologii w niedofinansowanych sektorach.
Duże koszta i konieczność zatrudnienia urzędników do kontroli zasadności takich wniosków. Nie wiem też jak mogłoby to wpłynąć na samych przedsiębiorców. Czy otrzymując takie ulgi nie spoczęliby na laurach. Nic tak nie motywuje do działania jak widmo bankructwa.
Związki walczą za pracowników to są złe bo nie zależy im na pracodawcach. Walczą o pracodawców to źle bo pracodawcy spoczną na laurach.. Sprowadzasz dramaty i nieszczęścia pracodawców i ich pracowników do krótkiego podsumowania - "Nic tak nie motywuje do działania jak widmo bankructwa". Obecnie wygląda to tak, że jak jest przestój to pracodawca część załogi zwalnia, ta część idzie na bezrobocie i płaci za nich budżet, a oni dorabiają na czarno. Mała grupka idzie na L4 i dostaje 80% pensji. Lepiej to uporządkować prawda? Część kosztów, które ponosi państwo, może ponieść pracodawca jeśli potem będzie mógł sobie to odebrać w postaci jakiejś ulgi.
Jednorazowe zwiększenie płacy minimalnej o 12,5%? Przy 13% bezrobociu to nie jest chyba najlepszy pomysł. Jak sądzisz? Oczywiście może to wpłynąć obojętnie na bezrobocie, bo po prostu pracodawcy zaczną zatrudniać jeszcze chętniej na zlecenie/dzieło. W pracach nisko-płatnych już dziś trudno znaleźć oferty z umową o prace.
1800 brutto to jest moim zdaniem za dużo. Nikt w naszym regionie nie posiada takiej płacy minimalnej, to oznacza że gospodarki nie są tutaj dość rozwinięte.
Jasne że chciałbym żeby ludzie więcej zarabiali, bo wszyscy by więcej zarobili. Ale obawiam się że to by było tylko na pokaz. Jeszcze więcej ludzi pracowałoby na dzieło, a mali przedsiębiorcy płaciliby chore składki ZUS (przy płacy minimalnej na poziomie 1800 brutto ZUS pracodawcy wynosiłby ponad 1200 złotych miesięcznie niezależnie ile zarobi.
Żeby to rozumieć to trzeba mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, a Ty takiego nie masz o czym świadczą Twoje lakoniczne twierdzenia, które wypisujesz w tym temacie. Wybacz nie jesteś dla mnie żadnym partnerem do dyskusji, odpisuje tu tylko po to aby osoby, które to czytają zobaczyły prawdę i alternatywę dla Twoich śmieciowych hasełek. Zacznijmy od tego, że podniesienie płacy minimalnej ma miejsce co roku i wynosi ok. 100-150 zł rocznie. Więc w czym widzisz problem przy wyjściowym żądaniu o podniesieniu płacy minimalnej o 200 zł? Szczególnie jeśli żądanie ma za zadanie wprowadzenia pewnej sprawiedliwości społecznej.
Moim zdaniem powinni raczej iść do walki z hasłem: ignorujmy gospodarkę rynkową.
A moim zdaniem jeśli tępy rząd nadal nie będzie szukał kompromisu tylko szedł w zaparte by przepychać własne pomysły bez konsultacji społecznej to następna demonstracja będzie pod hasłem - Wyrżnijmy watahę.
Oczywiście nikt by się nie czepiał tego, że rząd samodzielnie podejmuje działania dotyczące wszystkich Polaków, gdyby nie to, że Tusk i szajka sobie nie dają rady i aby rozwiązać problemy wynikłe z własnej niekompetencji sięgają do portfeli Polaków, którzy są tak ubodzy, że nie mają z czego już dawać. Dlatego czas na przepychanki słowne się już skończył. Zaczął się czas rozwiązań siłowych i powtarzanie propagandowych haseł tylko pogarsza sprawę.