Wiecie jak to jest ze snami; często są to durne nieposkładane i fantastyczne historyjki. Sam mam takich wiele i to nic dziwnego. Do czasu.
Przez wiele miesięcy byłem załamany psychicznie i fizycznie, martwiłem się byle czym, nawet rozlanym mlekiem jak to mówią. Była to totalna nerwica i psychoza mógłbym rzec.
Pewnego dnia zasnąłem z trudem pewnie ok 2:00, trudno określić.
W skrócie sen był taki, że znajdowałem się w bazylice św. Piotra w Rzymie. Jest to duży budynek. Na środku często odbywają się msze a wokół można zwiedzać.
Stałem niedaleko wyjścia, nie wiem na co czekałem. Msza się skończyła, ludzie wyszli... na końcu wyszła kobieta/dziewczyna o bardzo wyrazistej fioletowej szacie, błyszczącej, nie miała butów, gołe stopy. Miała załozony kaptur; stanęła ode mnie jakieś 7metrów powiedzmy.
Zauważyłem, że jest ona niezmiernie piekna, cera taka kremowa, złocista, ciemne oczy, ciemne włosy; długie i opuszczone, nachodziły na czoło.
Popatrzyła się na mnie, lekko sie usmiechneła i powiedziała trzy słowa; ''nie przejmuj się''. Sen nagle znikł.
I jakie z tego wniosek i jakie jest moje pytanie?
Otóz, czy jest to możliwe, że osoby święte/duchy/cokolwiek mogłyby nam ''podpowiadać'' co robić w życiu?
Pozdrawiam!
Użytkownik wiktor_44 edytował ten post 05.12.2011 - 17:45