Napisano 15.11.2011 - 12:20
Napisano 15.11.2011 - 13:10
Napisano 15.11.2011 - 14:05
Napisano 16.11.2011 - 09:46
Użytkownik hannibal edytował ten post 16.11.2011 - 11:21
Napisano 16.11.2011 - 14:48
Użytkownik Ladd edytował ten post 16.11.2011 - 14:49
Napisano 16.11.2011 - 14:57
Napisano 16.11.2011 - 15:34
Napisano 17.11.2011 - 23:01
Witam, chciałabym się dowiedzieć czy możliwa jest zmiana ciała dzięki medytacjom, afirmacjom i innym rzeczom? Akurat chodzi mi o wygląd zewnętrzny. Czytałam wiele książek o pozytywnym myśleniu, afirmacjach, wizualizacji, jednak ciężko zastosować to w praktyce, były próby, lecz jednak jakaś blokada wewnątrz mnie ciągle była i jest. Gdybym pozbyła się jej, uwierzyła w swoją moc twórczą i wykorzystywała wszystkie możliwe techniki, moje ciało zmieniłoby się i zniknęłyby wszystkie problemy z nim związane, w tym choroby? Jestem niezadowolona ze swojego ciała, ogólnie ze mnie, wiem, że muszę pozbyć się negatywnego myślenia i postrzegania świata jako czegoś strasznego. Wiem, że to będzie ciężka praca i wierzę, że wszystko na świecie jest możliwe, przecież Wszechświat da mi wszystko czego potrzebuję, jednak coś tam w środku mówi mi, że to się nie uda, że to bajka. Proszę o pomoc, wiem, ze jest tu pełno ludzi z ogromną wiedzą. Pozdrawiam:)
Napisano 18.11.2011 - 11:25
Napisano 18.11.2011 - 15:08
Też tak kiedyś uważałem, ale pisząc poddanie nie mam namyśli wyobrażenia tego stanu ponieważ jest to twór umysłu który jest w tej materii ślepy, widzi wyobrażenie akceptacji w której jest wygrany i przegrany, to jest faktycznie negatywne doświadczenie, z perspektywy teraz ponieważ jest to myśl tworzona w chwili obecnej odnośnie tego co było, postrzegając po przez formę jakąś sytuację. Gdy myślisz o przeszłości i przyszłości zawsze jest to koncepcja umysłowa nie jej istota. Tak więc masz rację jeśli postrzegamy problem z poziomu umysłu.Akceptacja to jednak moim zdaniem poddanie się. Zaakceptować jakiś stan rzeczy możesz zawsze. "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".
Z jego punktu widzenia może być bardzo poważny, poczucie problemu jest względne. Dla dziecka tragedią jest zabranie lizaka dla dorosłego spalenie domu. Oba mogą mieć to samo natężenie, kwesta utożsamienia z formą myślową.Twój problem jest , powiedziałbym, mało poważny. Ale oczywiście każdy ma inne.
Napisano 19.11.2011 - 00:21
Owszem przez jakiś czas będziesz się dobrze czuł, ale potem czek cię ostre pikowanie w dół, ponieważ przywiązujesz się do wartości która nie przetrwa próby czasu.
Napisano 19.11.2011 - 13:14
Mówię o ciele, a nie o życiu. Co do życia życie jest ciągłą zmianą, dlatego uważam że nie należy się przywiązywać jednocześnie nie chodzi mi o bycie zimnym i pozbawionym emocji, uczuć. Masz zabawkę to się nią baw i ciesz, ale nie traktuj jej jako cząstki siebie która ciebie określa ponieważ gdy ci ją zabiorą to będzie prawdziwa tragedia.Czyżby? W dobie dzisiejszej biotechnologii, nie byłbym tego taki pewien... do czego człowiek ma się przywiązywać, jak nie do swojego życia?
Dlatego istnieje coś takiego jak kultura, tradycja i nauka, by utrzymać większą strukturę jaką jest nasza cywilizacja. Nadać jej tor i utrzymać pewne wartości.To jedyne co posiadamy, co jest namacalne, pewne, prawdziwe, chwilowo ulotne. Jeśli nie ruszymy tyłków i nie wykombinujemy nieśmiertelności, uważam czas spędzony na życiu za marnotrawstwo energii, zasobów, czasu.
Owszem prawdopodobnie jest to możliwe i wtedy zmieniły by się też zasady gry. Starość by nie była przeszkodą, ale śmierć w wypadkach już tak. Ale załóżmy że nasze ciała były by niezniszczalne (choć wątpię by się to udało) to w końcu nadejdzie taki czas w którym ciało przestanie istnieć (np. Rozszerzanie się Wszechświata ). Oczywiście był by to kawał czasu, prawdopodobnie formą zakończenia egzystencji były by samobójstwa. Wewnętrzne wypalenie było by dominującym stanem zresztą wystarczy spojrzeć na wielu starszych ludzi.Gdyby w tej chwili, cała praca ludzkości dotyczyła utrwalenia ludzkiego ciała, dosłownie, celowego zepsucia mechanizmu ewolucji - nikt nie musiałby się martwić ulotnością ciała, gdyż w ciągu paru lat stałaby się ona przeszłością.
Uważasz że 80 lat to za mało?Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy to może się zmienić i nie potrzebujemy zasobów całej ludzkości. Mam nadzieję, że tego doczekamy. To tylko kwestia czasu, pytanie; "jak długo?".
Duchowość, duchowością, będąc nieśmiertelnym można się nią zająć.
Każdego to potencjalnie wkurza bo każdy chciałby być wiecznie młody i piękny. Póki co tak nie jest. Jeśli tak będzie zmieni się skala problemu, siłą rzeczy twoja prawda będzie „prawdziwsza” od mojej. Jednak mimo że ciało by nie przemijało (choć fizycznie to nie jest raczej możliwe) to co ciebie otacza już tak, a człowiek nie przywiązuje się jedynie do ciała ale potencjalnie do każdej formy, nie istotne czy jest to jakiś przedmiot materialny, myśl czy ego.Wkurzają mnie opinie, że powinniśmy marginalizować ciało fizyczne. Wszak to wszystko co mamy i jesteśmy pewni, że to mamy.
W zasadzie w ogóle nie możemy potwierdzić ich istnienia metodą naukową, a przynajmniej nie teraz zakładając oczywiście że istnieje.Nie wykluczając oczywiście istnienia ciał subtelnych, czy jak kto woli, duszy. Nie możemy jednak potwierdzić 100% obecności ich istnienia.
To jest również w moim odczuciu iluzja. Punkt w przyszłości w którym jesteśmy spełnieni materialistycznie. Dążenie do zbierania dóbr jest przypadłością umysłu, a nie czymś co zbierasz by raptem przestać, człowiek zawsze chce więcej (egotyczny umysł).Więc może lepiej się skoncentrować na tym, co mamy na pewno, a poszukiwać gdy stan naszego posiadania zostanie zabezpieczony?
Napisano 19.11.2011 - 22:01
Użytkownik ramziramzes edytował ten post 19.11.2011 - 22:02
Napisano 19.11.2011 - 23:39
Nie wierze w życie po śmierci ponieważ nie mam na to dowodów, jednocześnie też nie neguje, po prostu nie wiem. Gdy się jest w chwili obecnej zdaje się być to nie istotne ponieważ będąc w teraz ego się rozpływa. Gdy natomiast wrócę do mentalnej płaszczyzny w której żyje większość ludzi (egotyczny umysł) wtedy śmierć faktycznie wydaje się przykrą perspektywą. Rzecz w tym że to myślenie o śmierci jest przykre, a nie ona sama w sobie. Musi być poczucie siebie by doświadczyć czegoś nieprzyjemnego. Będąc w teraz bez ego, śmierć nie jest zła ani dobra, po prostu jest.Tak, uważam 80 lat, jak 100 i 1000 za stanowczo za mało, nie uśmiecha mi się kończyć życia, choćby z minimalną nadzieją na jego kontynuację, "gdzieś tam".
Moja koncepcja nie neguje rozwoju nauki czy też nas jako jednostki, natomiast przynosi przyjemniejszą egzystencje. Dobre samopoczucie nie jest zależne od czynników zewnętrznych, nie musi. Po co zmieniać świat skoro łatwiej jest trochę poszperać w głowie.Jest to wartość nadrzędna, której nie można ryzykować. To, że się pojawiłem, to że się pojawiłeś Ty; mógł być tylko jedynie przypadek, inna zagrywka prawdopodobieństwa, dowolny czynnik, który mógł wpłynąć i nie jesteś tą osobą. Nie istniejesz. Może więc warto skorzystać i zatrzymać to, co z reguły nieuniknione, pozornie.
Strasznie stresująca i zogniskowana na walkę o przetrwanie jest ta koncepcja.Przeżeramy nasze zasoby, żyjemy po to by żyć, by korzystać z ograniczonego czasu. To jest tak, jakbyś dostał bilet na basen, masz 40 minut by popływać, po czasie wychodzisz lub wyciągnie Cię obsługa obiektu.
Rozwojem względem czego? Dążeniem do czego?Uważam, że nieśmiertelność byłaby przebudzeniem. Wreszcie zajęlibyśmy się rozwojem, a nie życiem samym w sobie.
Ja tak samo jeśli będzie się dało, jeśli natomiast nie to wtedy będę mógł z pełną akceptacją czekać na śmierć.Ja zamierzam się tu utrzymać jak długo się da, nie będzie się dało, to skorzystam z ciekłego azotu (stało się to już nawet tanie dla zwykłych obywateli)..
Napisano 20.11.2011 - 00:11
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych