Od końca sierpnia mieszkam w nowym domu. Wygląda zwyczajnie, 3 piętrowy, wszystko O.K...
...ale...
na ostatnim piętrze znajduje się dość długi korytarz, prowadzi do łazienki, pokoju z komputerem oraz sypialni mojej i gościnnej. ZAWSZE idąc w/w korytarzem, w stronę mojego pokoju (ostatni po prawej, tyłem do schodów) czuje się obserwowana, jak by ktoś stał za mną i przyglądał się mi. Jeszcze nigdy nie miałam takiego uczucia. Potęguje się ono w nocy i wieczorem, wtedy czasami czuje jak by ktoś szedł krok w krok za mną i miał mi coś zaraz zrobić. Przez pierwsze parę tygodni myślałam, że to jakieś urojenia związane ze stresem spowodowanym wyprowadzką. Jednak to nie ustępuje. Kiedy leżę w łóżku i staram to sobie wytłumaczyć, myśląc sobie, że przecież jestem bezpieczna i nic nie może mi się stać oraz/lub że nikt, ani nic mi się nie przygląda, zaczynam słyszeć dziwne odgłosy zza drzwi. Są to takie jak by szepty, taki bezsensowny bełkot.
Gdzieś w połowie września namówiłam brata (miał pokój piętro niżej), aby wprowadził się do gościnnego. Od czasu, gdy tam śpi czuje się bezpieczniej i nie słyszę już tak często tych szeptów, jednak dalej mam wrażenie, jak by coś miało mnie zaatakować od tyłu.
Nie wierzyłam w duchy, ale od czasu wprowadzki, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy oby na pewno nie istnieją. Nie wiem komu się zwierzyć, każdy komu to powiedziałam uważa, że wszystko sobie zmyślam lub mam zbyt bujną wyobraźnie. Pisząc to tutaj czuje się nieco lżej. Czy mogli byście mi coś doradzić, co powinnam zrobić, aby to się skończyło? Co byście zrobili na moim miejscu?
Użytkownik Mileena edytował ten post 16.10.2011 - 17:55