A ja mam nieodparte wrażenie że w filmiku nr 2 źle przetłumaczono do kogo były skierowane listy. Konkretnie były skierowane do Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych a autor opisuje swoje wrażenia po wyjątkowym złym tripie. Niektóre opisy zawarte w w/w listach są opisami specyficznych zachowań uwarunkowanych spożyciem nadmiernych ilości alkoholu etylowego. i tak zwrot o padaniu na twarz i modlitwach należny traktować zupełnie serio - jak się wywalisz będąc nawalonym to nieraz jedynie modlitwa ci pozostaje. Gromadzenie zapasów wody i jedzenia wskazuje jasno - po złym tripie autor miał kaca a na śniadanie była jajecznica. Autor wspomina potrzebę pozostawania wewnątrz pomieszczenia i nie opuszczania go co jest całkiem zrozumiałe albowiem wyglądając jak skrzyżowanie rozhulanego alfonsa z przedmieść Harare z pompą ssąco tłocząca typ 42 wzbudzamy niezdrowe zainteresowanie przechodniów a już w szczególności wszelkiej maści stróżów prawa co może skutkować usilnymi próbami przewiezienia do najdroższego hotelu w okolicy z nieznanych bliżej względów zwanego Izbą Wytrzeźwień. Kolejne słowa również przestrzegają przed opuszczaniem pomieszczenia w którym przebywamy - siły natury mogą zostać wstrząśnięte i jak nic ogień z wnętrza zostanie uwolniony, w przekładzie na język mniej poetycki - po opuszczeniu domu możemy mieć problem i uprawiać haft ustny artystyczny. Czynność ta będzie miała charakter wysoce spontaniczny.
Kolejny list do Komisji wskazuje na dalsze przemyślenia idące w kierunku zapewnienia zaspokojenia potrzeb tzw. bieżących. W pewnym sensie zwrot opiekować się zwierzęciem lub zwierzętami można rozumieć opacznie aczkolwiek osobiście uważam że związki z zachowaniami seksualnymi w tym tekście nie występują a oznaczają jedynie pozostanie z kumplami od kielona dalej w chałupie i kontynuowanie imprezy. Próby opuszczenia domu i nakarmienia siłą przechodnia poprzez wciskanie mu do dowolnego otworu w jego ciele sztangla przy jednoczesnym domaganiu się wyrazów daleko idącej wdzięczności musi spotkać się z totalnym brakiem zrozumienia. Jeżeli jednak wziąć pod uwagę że takie zachowanie w domu wraz z pijącym towarzystwem może zyskać poklask a nawet być podstawą do wielu ciekawych anegdot, którymi nigdy nie chcielibyście się podzielić z własnymi dziećmi. Autor w dalszej części radzi szczelnie zakryć okna, co świadczyć może o zaradności i daleko idącej znajomości sąsiadów. Nic bowiem innego niż wścibska sąsiadka nie uprzykrzy życia rozpuszczając plotki po osiedlu kim była ta czarnula i gdzie trzymała swoje nogi w czasie pobytu żony w uzdrowisku lub u mamusi w innym mieście słowem, ten kto strzeże się sam ma zwykle mniejsze problemy. Skoro już mowa o przygotowaniu autor nie pozostawia sprawy samej sobie lecz śmiało zmierza do jądra innego problemu - co zrobić gdy skończy się majonka? Cóż wiara w kumpli potrafi czynić cuda a wiara uzbrojona w telefon komórkowy i szybkie zamówienie przez radio taxi spowoduje, że znacznie krócej niż w 72 minuty zimny napój znajdzie się na stole a wśród zebranych znów wróci wiara w lepsze jutro. Biada jednak tym którzy nie dorzucili się do wspólnej kasy - dla takich jedynie biada i zniszczenie - najlepiej w wydaniu studenckim czyli zapakowanie niedowiarka do pudła po telewizorze i wywalenie go przez okno - UWAGA - ISTOTNE - po wcześniejszym opisaniu pudła flamastrem jako "misja na Marsa".
W dalszym ciągu swych listów autor opisuje, cóż może się stać gdy pod zagrychę podasz przyszykowane wykwintne danie składające się z paprykarza wymieszanego z konserwą jarosławską oraz chili - O G I E Ń !!!!! I to nie tylko z jednego końca o nie! Pozwólcie że zacytuję: "Sztormy, grzmoty,straszliwa, pogoda i trzęsienia ziemi (...)" jeżeli dodać możliwość szybkiego skończenia się zapasów papieru toaletowego to sami widzicie, że sytuacja jest bardzo poważna, zaś kibel pod naporami kolejnych kataklizmów może po prostu skapitulować i popękać w najmniej spodziewanym momencie. Zatem należy rozważyć w trakcie złego tripa co się podaje a jeszcze ważniejsze co się samemu wpycha do otworu gębowego ( zwykle swojego ).
Nic jednak nie może pójść źle bowiem autor podaje sprawdzony sposób na imprezę ( wedle jego zapewnień sukces gwarantowany na 100% ) - wnioski są następujące, imprezować należy po zmroku, ludziska same się nie zlezą więc trzeba dać im jakiś sygnał najlepiej w coś pieprznąć, rura cudze okno czy w akcie rozpaczy wywalenie garnka z bigosem przez okno - nieważne ma być głośno! Jak się wiara zejdzie należy pozamykać okna i drzwi żeby nie nawiali twierdząc że jest beznadziejnie. To ty masz się dobrze bawić cala reszta jest dla ciebie a nie odwrotnie. Gdy poczujesz że trzeba zmienić pozycję z wertykalnej na horyzontalną będzie to oznaką, że impreza kręci się we właściwym kierunku a ty zmierzasz w otwarte ramiona nirwany. Acha i za okna nie ma co się gapić bo od ekstazy można przejść do wyrywania włosów z głowy patrząc co leży rozwalone pod naszym oknem. Kolejna rada wskazuje, że bawiącymi się kompanami należy się opiekować i pozwalać im na dużo jednak bez przesady bowiem gdy zakradną się do pokoju twojej matki/żony/siostry i zaczną dla jaj latać w jej bieliźnie nigdy nie wytłumaczysz się jej skąd wzięła się brązowa narta w tych czy innych stringach skoro ich właścicielka była na wyjeździe. Gniew ów będzie wielki i tym większy im bardziej zdekompletowana garderoba będzie. Dlatego z wdziękiem i pokora trzeba kierować współtowarzyszy zabawy na klatkę schodową lub do ogródka sąsiada by tam siali chaos i zniszczenie.
Kolejne słowa autora niosą ze sobą pocieszenie i ducha nadziei. Co bowiem począć gdy druga połówka powróci do domu i zobaczy krajobraz po bitwie? "Szatan zatryumfuje" w sercu lubej i nie będzie wyproś, opierdol, foch, wrzaski piekło na ziemi. I nie będzie zmiłuj. Lecz jak uczy dobra księga kropla drąży skałę dlatego też i wy nie traćcie nadziei Po trzech nocach bez zderzania się krzakami ( czy jak to się inaczej nazywają te wielkomiejskie ekstrawagancje ) znów zaświeci słońce i nadejdzie radość - autor sugeruje że będzie to tak gdzieś w okolicach południaczka ale gwarantować nie może. Po czym ogarnie cię wielkie uczucie wdzięczności i skoczysz po jakieś chabazie ale już tu autor wyraźnie odradza - nie po flaszkę ! Bo możesz odczuć okropne doświadczenia - bliską karę - z ostatnich trzech nocy. Więc pamiętaj - kwiatki - tak, flaszka - nie!
Dalsze przekazy stają się dla mnie już wysoce niejasne aczkolwiek mam nadzieję, że ktoś z tego zacnego grona dyskutantów na tym forum przedarł się przez ukryte znaczenia filmiku nr 2 od 4:27 albowiem mój umysł już prawd głoszonych dalej nie potrafił wyjaśnić co nie oznacza wszakże że nie podejmę dalszej walki o zgłębienie ukrytych w nim prawd.