Skocz do zawartości


Zdjęcie

Polecieć w kosmos, by uwierzyć w Boga.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

GuardAngel.
  • Postów: 373
  • Tematów: 37
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Zastanawiałem się w jakim dziale umieścić ten artykuł ... Człowiek i Planeta a może w Tajemnicach Kosmosu , mój wybór padł na Rozwój Duchowy bo o tym będzie ten post .Na początek wywiad z naszym astronautą Mirosławem Hermaszewskim.

Podobno kiedy Jurij Gagarin powrócił z pierwszego w historii lotu w kosmos, jeden z dziennikarzy radzieckich zapytał go, czy „w niebie” widział Boga. Pierwszy kosmonauta oczywiście zaprzeczył, co skrzętnie nagłośniła ateistyczna propaganda. Dziś taka argumentacja może się wydawać nieco naiwna, ale wtedy dla milionów młodych ludzi kosmonauci byli prawdziwymi idolami.

Dołączona grafika


Kilka dobrych lat temu wielkie wrażenie zrobił na mnie program telewizyjny, w którym Mirosław Hermaszewski , jedyny polski kosmonauta, szczerze opowiadał, że rzeczywiste odczucia zarówno jego, jak i innych kosmonautów, którzy wrócili z lotu, były zupełnie inne. Na każdym z nich (zarówno radzieckich i amerykańskich) lot w kosmos i spojrzenie stamtąd na Ziemię wywierały niezatarte wrażenie. Żałuję, że nie mam dostępu do tamtego programu.

Tym bardziej zatem ucieszyłem się, z wywiadu z Mirosławem Hermaszewskim, jaki w ukazał się w najnowszej Polityce (nr 10 z 5.03.2010). Dzieli się on tam między innymi piękną refleksją (s. 84):

Co jest takiego urzekającego w kosmosie, że ludzie są gotowi są płacić dziesiątki milionów dolarów, by się tam znaleźć?

Płacą za spełnienie marzeń. Kosmos to unikatowe przeżycie. Patrzy się stamtąd na naszą ziemię z dystansu. Dotychczas wydawała się nam ona ogromna, a naprawdę jest taka niewielka, że można ją okrążyć w 90 minut. I wszystko jest tak fantastycznie kolorowe, że zapada w pamięć na całe życie. A ty, zawieszony gdzieś w przestrzeni, patrzysz z góry na te 6 mld ludzi, których nawet nie widać. Myślisz: co ty, człowieku, tutaj robisz? Kim jesteś w tym bezmiarze przestrzeni ze swoimi dokonaniami, problemami, marzeniami i dążeniami? A potem patrzysz dalej, w głąb kosmosu, który trochę rozumiesz, bo przeczytałeś kilka książek o astronomii. Błyszczą tam miliony gwiazd. Widzisz kolejne galaktyki i zastanawiasz się, czy te trudne do objęcia umysłem doskonałości powstały samoistnie, czy była jakaś siła sprawcza. Kto ten Wszechświat stworzył, kto wprawił go w ruch i kto nim kieruje?

Bóg?

Zawsze o nim myślałem. Podobnie myśleli też inni kosmonauci. Bardzo wielu niewierzących powróciło z kosmosu jako ludzie odmienieni duchowo.

Nawet ludzie radzieccy, wychowywani na ateistów?

Rosjanie też to czuli i przeżywali. Publicznie o tym nie mówili z wiadomych względów. Teraz jest inaczej. Wybudowali w Gwiezdnym Miasteczku przepiękną cerkiew z dziewięcioma niebieskimi kopułami i gdy lecą w kosmos, zabierają ze sobą drobne elementy kultu religijnego. W kosmos latali buddyści, żydzi, niewierzący i poganie. Każdy wracał troszeczkę odmieniony.

Dołączona grafika


Wywiad udzielny lewicowemu tygodnikowi jest jednak trochę powściągliwy w nurtującej nas sprawie. Poszukałem w sieci i znalazłem kolejną rozmowę z Mirosławem Hermaszewskim. Ukazała się pół roku temu w Nowej Trybunie Opolskiej (3 lipca 2010) i jest dostępna na ich stronie.

Wywiad ten nosi niezwykle intrygujący tytuł: Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą. Oto zasadniczy fragment:

- A czy zdarzyło się panu w kosmosie coś, czego pan do dziś nie potrafi sobie wytłumaczyć? Coś niezwykłego, co nadal nie daje panu spokoju?

- To jest pytanie, na które żeby odpowiedzieć rzetelnie, mam za mało czasu. Bo to jest pytanie na poważną książkę. Jak już powiedziałem, w kosmosie postrzeganie tego, co wokół, tych wszystkich niezwykłych zjawisk, jest bardzo głębokie. Po pierwsze, pod wpływem tych cudów za oknem zaczynasz wątpić, czy tam w ogóle jesteś. A po drugie, nie masz pewności, czy twój mózg to wszystko zarejestruje, że da sobie radę z przetworzeniem tych wszystkich bodźców, wrażeń.

– Na przykład jakich?

- Na przykład takich, że dobę przeżywa się w 90 minut, bo tyle trwa jedno okrążenie wokół Ziemi. A w ciągu doby ja Ziemię okrążałem aż 16 razy. Szesnaście wschodów i zachodów słońca w ciągu doby. Szesnaście dni i nocy. To mocno wpływa na człowieka. A kiedy jest chwila czasu i masz okazję zerknąć przez okno i widzisz wielki porządek wszechświata… I widzisz na własne oczy, choć niby wiesz to z podręczników, że nasza planeta wisi sobie w przestrzeni… No więc wtedy zadajesz sobie pytanie: no dobra, ale kto ten porządek ustanowił?

– I jak pan sobie na to pytanie odpowiadał?

- Musiałby pan przeczytać moją książkę.

- Zaraz ją kupię, bo – tu wyjaśnienie dla czytelników – rozmawiamy na kilkadziesiąt minut przed pana spotkaniem z opolanami w Fabryce Inspiracji, organizowanej przez zakłady Opolgraf. Ale póki co, powtórzę pytanie: jak pan sobie tłumaczył porządek wszechświata?

- Ja domyślam się, ku czemu pan zmierza… Ilości gwiazd są niepoliczalne, a wokół każdej z gwiazd może wirować taki sam układ planetarny jak nasz. No i jeżeli życie powstało u nas, to biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, musi ono istnieć także i gdzie indziej. Pan Bóg nie jest chyba taki, że podarował życie wyłącznie nam. I wciąż daje nam do zrozumienia, że wcale nie jesteśmy tak wielcy, jak nam się wydaje. Jesteśmy niczym. Gwiazd w kosmosie jest więcej niż wszystkich drobinek piasku na wszystkich pustyniach i plażach świata. I jak się na to patrzy z bliska, ma się wtedy wrażenie… Co ja mówię, ma się pewność, że musi być ktoś, kto kręci tą wielką korbą.

– Owszem, zmierzałem do tego pytania, czy istnieje życie pozaziemskie, ale najpierw chciałem pana spytać o istnienie Boga. Skoro jego obecność odczuwają himalaiści w wysokich górach, to co dopiero kosmonauci. A pan, zdaje się, odpowiedział mi za jednym zamachem na dwa pytania.


Dołączona grafika


- Himalaiści przebywają w o wiele bardziej skrajnych warunkach niż kosmonauci, proszę pana. Niskie ciśnienie, mało tlenu, wiatr, mróz, wyczerpanie fizyczne. Oni mogą doznawać pewnego rodzaju halucynacji. Natomiast jak się jest w statku kosmicznym, jak koledzy śpią i człowiek sobie urwie dwie godzinki ze snu, żeby porozmyślać, to jest to wrażenie takie, że człowiek czuje się cały czas przez kogoś obserwowany. Czuje czyjąś obecność.

– Pan poleciał w kosmos w czasach, kiedy polskie wojsko nie mogło wierzyć w Boga, i z sojusznikiem, który tego Boga zwalczał.

- Tak, powiedzmy oględnie, że były to czasy zupełnie innej oceny jednostki ludzkiej i zupełnie innego podejścia do wiary, ale… Ale gdy po latach zapytałem moich radzieckich kolegów o wrażenia, to opowiedzieli mi to samo.

– Po latach dopiero? Zaraz po locie strach było rozmawiać o Bogu?

- Oczywiście, że się o takich sprawach nie rozmawiało! Widzi pan, każdy, kto leci w kosmos, jest bardzo dobrze przygotowany pod względem technicznym, naukowym, medycznym, sprawnościowym. Ale na skutek przeżyć, jakich tam doznaje, wraca z kosmosu jako humanista. Głęboki humanista. Ja powiem coś jeszcze. Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierzący, a wrócili z wiarą. Mam tu na myśli głównie kolegów ze Wschodu. Właściwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróciło się.

– A pan? Wierzył pan w Boga przed wylotem w kosmos? Jako młody, obiecujący major Ludowego Wojska Polskiego?

- Przepraszam, ale o czym pan mówi? Co pan sugeruje? Ja byłem wychowany w domu typowo polskim, ja nigdy wiary nie zmieniłem. Byłem i jestem człowiekiem wierzącym.

Zapewne żaden z czytających te słowa nie będzie miał możliwości spojrzeć na naszą niebieską planetę z perspektywy astronauty. Chociaż ludzkość, dzięki zdolnościom otrzymanym od Stwórcy, zdołała na chwilę wysłać swoich przedstawicieli w przestrzeń kosmiczną, to przecież nie jest to środowisko naturalne dla człowieka (pamiętacie film Apollo 13?). We wspomnianym programie, Mirosław Hermaszewski zapytany o swoje miejsce zdecydowanie wskazał Ziemię. Tu czujemy się dobrze i tu chcemy żyć. Ziemia została stworzona po to, żeby żył na niej człowiek, a człowiek został stworzony po to, by żył na Ziemi.

Ale na szczęście możemy zwracać nasze myśli w stronę kosmosu i zadawać sobie pytania: Co ty, człowieku, tutaj robisz? Kim jesteś w tym bezmiarze przestrzeni ze swoimi dokonaniami, problemami, marzeniami i dążeniami?… Kto ten Wszechświat stworzył, kto wprawił go w ruch i kto nim kieruje?

Dołączona grafika


Kiedy ostatni raz naprawdę spojrzałeś (-spojrzałaś) w rozgwieżdżone niebo? Kiedy ostatni raz wyjechałeś poza miasto i stanąłeś twarzą w twarz z całym Wszechświatem? Kiedy ostatni raz widziałeś niezanieczyszczony światłem nieboskłon, na którym było więcej niż kilkanaście lub kilkadziesiąt gwiazd?

Kilka godzin temu zatrzymałem się gdzieś w głębokiej Polsce, wyszedłem z samochodu i popatrzyłem przez dłuższą chwilę na majestatycznego Oriona pochylonego nieco do przodu w kierunku Plejad, za którym wlókł się jego wierny pies Syriusz. Ilość gwiazd na bezchmurnym późnozimowym niebie jest oszałamiająca.

I pomyśleć, jak bardzo nadal aktualne są słowa zapisane 2700 lat temu :


"Podnieście oczy ku górze i popatrzcie. Kto stworzył te rzeczy? Ten, który ich zastęp wyprowadza według liczby, wszystkie je woła po imieniu. Dzięki obfitości dynamicznej energii — jako że jest również pełen werwy w swej mocy — ani jednej z nich nie brak."

Źródło




Jeszcze jeden ciekawy post znaleziony w sieci o amerykańskich astronautach.


Cz1.


A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest dla tych, którzy giną.
2. List do Koryntian 4,3

26. lipca 1971r. trzech amerykańskich astronautów wystartowało na pokładzie statku kosmicznego "Apollo 15" na księżyc. Gdy 7. sierpnia powrócili na Ziemię, w życiu dwóch z nich nastąpiła decydująca zmiana. Cóż się wydarzyło? Na tyle, na ile wiemy, miało miejsce następujące wydarzenie:
Kiedy James Irwin i David Scott wylądowali na Kiężycu, Alfred Worden pozostał wewnątrz maszyny, która nadal krążyła wokół Księżyca. Dzięki temu, że przez trzy dni przebywał w zupełnej samotności, miał czas zastanowić się nad wieloma rzeczami. Co byłoby wówczas, gdyby statek poprzez wypadek lub awarię już nigdy nie powrócił na Ziemię? Gdyby tak odleciał w niezgłębione przestworza kosmosu? Wtedy pojął, co oznacza pójść na wieczne potępienie.
W takim oto położeniu właśnie się znajdował. Nigdy nie interesował się tym, jakie Bóg ma zamiary związane z jego życiem. Odczuł, że przez swoje grzechy nie miał z Bogiem najmniejszej społeczności. W obliczu takiej sytuacji musiałby pójść na zatracenie. Gdy porównywał się z innymi ludźmi, zawsze znajdował dla siebie jakieś usprawiedliwienie: "To, co robią wszyscy ludzie, nie może być przecież błędne!" Jednak przebywając samotnie w swojej kabinie, uświadomił sobie, że konieczne jest uregulowanie tej sprawy z Bogiem. Zrozumiał, że musi w końcu podjąć decyzję dotyczącą swojej przyszłości. Może już zaraz będzie musiał stanąć przed Nim. Jako astronauta cały czas musiał mieć tę świadomość, że śmierć może przyjść w każdej chwili. W ten oto sposób Alfred Worden znalazł Zbawiciela.
James Irwin, będąc na Księżycu, przeżył podobną sytuację. Tylko David Scott pozostał obojętny wobec głosu Bożego.
A w której grupie ludzi znajdujesz się TY? Musisz podjąć osobistą decyzję o Twej wieczności!


Cz2.


Niebiosa opowiadają chwałę Boga [...] Nie jest to mowa, nie są to słowa [...] a jednak po całej ziemi rozbrzmiewa ich dźwięk.
Psalm 19,2.4.5
i stali się światłościBo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym.
2. List do Koryntian 4,6

Astronauta James Irwin przebywał trzy dni na Księżycu. Jego młodo nawrócona żona patrząc w tym czasie nocą na Księżyc, klękała i modliła się za swojego męża.
Gdy Irwin w swoim kostiumie astronauty stanął na Księżycu i widział Ziemię na niebie uhaftowanym gwiazdami, był poruszony do głębi. Na horyzoncie martwego i nieprzyjaznego życiu krajobrazu Księżyca widział piękną, niebieską planetę. Otoczony zupełną ciszą dostrzegał jedną perłę w bezgranicznej i przytłaczającej przestrzeni kosmosu. Widząc to, odczuł przemawiający do niego głos Boga: Stwórca, stwarzając tę planetę miał jakiś cel!
Myślał o ludziach, którzy na niej żyli. To dla nich Bóg ugruntował Ziemię, a teraz interesuje się każdym z nich. Jak niewielu jest jednak takich, którzy pragną szczerze zainteresować się swoim Stwórcą!
James Irwin jako dziecko wielokrotnie słyszał dobrą nowinę o Jezusie, mimo to pozostał względem niej obojętny. Teraz zdecydowanie postanowił, że odtąd jego życie będzie należało tylko i wyłącznie do Zbawiciela. Jego serce wypełniało pragnienie, aby Mu służyć i zanieść ludziom wieść o Jezusie Chrystusie, który przyszedł na ten świat, i którego krzyż niegdyś stał na obserwowanej przez niego planecie.
Także i my powinniśmy wykorzystać nasze krótkie życie, aby stosunki ze Stwórcą doprowadzić do zupełnej harmonii. A raczej, by pozwolić, aby to On je do niej doprowadził. On pragnie byśmy poznali Go, przyjęli Jego światło do swoich sercą dla innych!

Źródłó

Świadectwa duchowych przemian kosmonautów ludzi wykształconych są pięknym przykładem że nie żyjemy tylko po to aby żyć i umrzeć .Nasze istnienie na tym świecie tak kruchym i wyjątkowym nie jest dziełem przypadku , każdy ma swoją drogę do przebycia swoje lekcje i nauki do odrobienia . Czy Bóg istnieje ? Ilu ludzi tyle będzie odpowiedzi.



Użytkownik GuardAngel edytował ten post 11.09.2011 - 07:32

  • 11

#2

riseman.
  • Postów: 705
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ale na szczęście możemy zwracać nasze myśli w stronę kosmosu i zadawać sobie pytania: Co ty, człowieku, tutaj robisz? Kim jesteś w tym bezmiarze przestrzeni ze swoimi dokonaniami, problemami, marzeniami i dążeniami?… Kto ten Wszechświat stworzył, kto wprawił go w ruch i kto nim kieruje?


Nie potrzebowałem lotu w kosmos by to poczuć i pomyśleć w podobny sposób. Miałem tak gdy po raz pierwszy w życiu spojrzałem przez porządny teleskop. Nie jestem człowiekiem ckliwym ale wtedy coś mnie ścisnęło za gardło, jakbym miał się za chwilę popłakać...

Fajny artykuł!
  • 1



#3

Ferdynand Kiepski.
  • Postów: 95
  • Tematów: 26
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Niedawno myślałem o tym, jakie przeżycia muszą mieć astronauci będąc w przestrzeni kosmicznej.
Podzielam ich opinię, jedynie co mnie lekko razi, to to, że Bóg rozpatrywany jest tu poprzez pryzmat katolicyzmu.
(+)
  • 3

#4

Dager.
  • Postów: 3079
  • Tematów: 64
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Raczej przez pryzmat chrześcijaństwa.

Z przytoczonych w tekście przykładów, można się domyślać, kto jakiego jest wyznania, zatem mamy tam przedstawicieli różnych opcji chrześcijańskich, nie tylko katolików. Dla mnie to istotna różnica.
  • 0



#5

frosti.
  • Postów: 654
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Czuję, że powinienem tu co niektórych "pościągać na ziemię", co też zrobię.

Kosmonauci to nie są jacyś ludzie rozumni/świetli/niezależni itp itd. (Na pewno wiele osób myśli, że Kosmonauci są jak kapitan Jon Luc Picard ze Star Treka).

Kosmonauci to są ludzie specjalnie dobrani przez 'armie psychologów i psychiatrów'. Żeby zostać policjantem musisz się wykazać zdolnością bycia 'rządowym psem', żeby zostać żołnierzem musisz się wykazać inteligencją trepa i posłuszeństwem psa.
Natomiast żeby zostać kosmonautą to trzeba być certyfikowaną tresowaną małpą która akurat wygląda jak człowiek.

Taki człowiek który przeszedł testy na kosmonautę, jest łatwiejszy do urobienia przez autorytety niż pacjent zakładu psychiatrycznego na psychotropach. Dla mnie opinie takich ludzi jak kosmonauci są nic niewarte.
  • 0

#6

GuardAngel.
  • Postów: 373
  • Tematów: 37
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czuję, że powinienem tu co niektórych "pościągać na ziemię", co też zrobię.

Kosmonauci to nie są jacyś ludzie rozumni/świetli/niezależni itp itd. (Na pewno wiele osób myśli, że Kosmonauci są jak kapitan Jon Luc Picard ze Star Treka).

Kosmonauci to są ludzie specjalnie dobrani przez 'armie psychologów i psychiatrów'. Żeby zostać policjantem musisz się wykazać zdolnością bycia 'rządowym psem', żeby zostać żołnierzem musisz się wykazać inteligencją trepa i posłuszeństwem psa.
Natomiast żeby zostać kosmonautą to trzeba być certyfikowaną tresowaną małpą która akurat wygląda jak człowiek.

Taki człowiek który przeszedł testy na kosmonautę, jest łatwiejszy do urobienia przez autorytety niż pacjent zakładu psychiatrycznego na psychotropach. Dla mnie opinie takich ludzi jak kosmonauci są nic niewarte.


Porównanie kosmonauty do policjanta lub do małpy nie jest trafne i w tym przypadku nie zgadzam się z Tobą .
To opinie jakich ludzi są dla Ciebie coś warte ?
  • 0

#7

Ladd.
  • Postów: 1115
  • Tematów: 49
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Porównanie kosmonauty do policjanta lub do małpy nie jest trafne i w tym przypadku nie zgadzam się z Tobą .

W pewnym sensie jest trafne. Kosmonauta to nie jest myśliciel, filozof, a maszynka z wystarczająco wysoką inteligencją by technicznie być przygotowanym do misji. Jeśli chodzi o sprawy duchowe jego wiedza niczym nie różni się od twojej czy mojej, a przynajmniej nie z zawodu.

To opinie jakich ludzi są dla Ciebie coś warte ?

Nie wiem jak kolega frosti ale według mnie jako człowieka warto chyba wysłuchać każdego, ale ja bym się nie trzymał poglądów astronauty który doświadczył intensywnego mistycznego-duchowego przeżycia i w związku z tym postanowił ogłosić że Bóg istnieje bo pozwala mu to ładniej wyjaśnić, ubarwić przeżycia jakich doświadczył. Jest to bardzo naiwne podejście.
  • 1

#8

Dager.
  • Postów: 3079
  • Tematów: 64
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czuję, że powinienem tu co niektórych "pościągać na ziemię", co też zrobię.


Twoja argumentacja powala. Podaj jakieś materiały źródłowe na te "rewelacje", bo chyba musisz znać dokładne życiorysy i profile psychologiczne kosmonautów i astronautów. Przecież nie sposób wyciągać tak zdecydowanych wniosków z kapelusza?
  • 1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych