Skocz do zawartości


Zdjęcie

DEPRESJA - czy jesteś chory?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
50 odpowiedzi w tym temacie

#16

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Bardzo mylący/wprowadzający w błąd tytuł tematu (DEPRESJA - czy jesteś chory?).

Zawsze inaczej sobie wyobrażałem tę chorobę. Dzięki temu tekstowi zrozumiałem, że jest zupełnie inaczej niż myślę. I dowiedziałem się, że nie mam depresji, choć niektóre punkty bym niepokojąco lekko przypasował. Mam jednak jakiś mechanizm, który nie pozwala mi samego siebie krytykować... czytam Wasze posty i mi się smutno robi, jak możecie mówić o sobie w taki sposób? Mi też się zdarza powiedzieć sobie, że jestem beznadziejny, ale zaraz coś we mnie odpowiada, żebym przestał pier##lić głupoty, bo wiadomo, że nie jestem.

Nie wiem jak Wam wszystkim pomóc, chciałbym podać uniwersalną radę, ale pewnie nic to nie da. Ten człowiek napisał, że samo nie przejdzie i jeśli nie zmienicie TERAZ swojego życia całkowicie, to może rzeczywiście już tak zostać. Jesteśmy młodzi i jeszcze tyle przed nami, to daje powód do optymizmu, osoba 70-letnia nawet tego poczucia nie ma. Uważam, że jeśli ktoś sam nie daje rady to za radą Blubra, powinien udać się do lekarza, bo samo rzeczywiście może nie minąć.
  • 0



#17

żaba.
  • Postów: 1070
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

kiedyś moi koledzy szukali jakie są objawy schizofrenii i większość objawów przypasowali do siebie i wg nich (i źródła) chłopaki mieli pierwsze stadium schizofrenii :) (wtedy był wielki boooom na schizofrenie po śmierci Magika) także...podbijam tych co pisali, że jak diagnoza choroby psychicznej - to tylko lekarz. A nie wmawianie sobie samemu, bo w większości przypadków są to jakieś dołki psychiczne, gorsze chwile z którymi można sobie poradzić w momencie przestania użalania się nad sobą - wiem po sobie. Mi zawsze pomagało robienie sobie na przekór np. nie miałem na nic ochoty, a jednak szedłem na siłownie i dawałem z siebie ile mogłem, z dietą dopiętą mimo że nie miałem ochoty jej trzymać. Ogólnie wysiłek fizyczny potrafi zdziałać cuda hehe.. tak samo rywalizacja. człowiek wzmacnia się psychicznie, gdy rywalizuje np. walcząc na ringu, czy w klatce


ps. Moja sąsiadka miała ciężką depresje i w jesienny wieczór poszła do lasu, nad jezioro utopić się. to jest straszna choroba.. równie ciężka jak rak czy aids

Użytkownik Ronaldo edytował ten post 12.09.2011 - 08:26

  • 2

#18

LocoGreen.
  • Postów: 66
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Czy mam depresje to nie wiem, zazwyczaj mam wszystko gdzieś, byle bym nie miał problemów lub nie był zmuszony do wykonania czynności której nie chce. Lubie przebywać sam, choć nie mogę nie wyjść gdzieś z kimś na pizze itp. kiedyś tak nie wyłaziłem, dzięki szwagrowi i jego ekipie z którą bawiłem na kawalerskim stwierdziłem że to głupota siedzieć tylko we własnym towarzystwie. Smutny bez powodu zazwyczaj nie bywam, najczęściej jestem taki hmm, nie wiem bez emocji, że to nie jest ani smutek ani złość ani nic co bym potrafił opisać. Jestem osobą spokojną próbującą w rozmowie załatwić wszystkie problemy, ale przy tym jestem wybuchowy i szybko od zupełnego spokoju wpadam w furię (bo to złością nie można już nazwać). Co do pewności siebie nie wiem czy mam coś takiego, ja zawsze analizuje szanse raz powiem że musi tak być bo jestem pewien a raz powiem że ni chu... chu
Cały czas sobie myślę czy czasem nie jestem chory psychicznie. Bo z tego co widzę(może błędnie) zbyt bardzo się różnię w zachowaniach od innych ludzi(których spotykam). Ale powiem wam wszystkim najważniejsze by szukać swojej drogi ;)
Ja kocham muzykę, robię beaty, pisze teksty z ziomkiem, konwersuje o tym co mnie otacza, to mnie rozwija i odciąga od takich problemów jak depresja czy jakieś tam stany nerwicowe, choć ręce mi się trzęsą przez to co przeżywałem, no ale to jest właśnie życie, a ja kocham ten syf :)

Nie jestem pewien czy nie odbiegłem od tematu OO
żeby nie było że opowiadam tylko o sobie czy coś, tak więc...
Niedaleko mojej wsi był pewien chłopak który miał najprawdopodobniej depresje, pierw jakieś problemy rodzinne, ktoś zmarł bliski a w końcu nie wytrzymał. Z tego co wiem raz go odratowali, ale za drugim razem z tego co słyszałem oblał się benzyną i wiadomo co się później stało.
A co do wzmacnianiu psychiki przez rywalizacje to nie wiem Gołota taki dziwny był raczej :D myślę że nie chodzi tu tylko o rywalizacje ale także o to że jak coś nam daje satysfakcje to nas jakoś tam wzmacnia


a tu taki kawałek (+18)
"nie chciałem się urodzić, ale muszę tutaj żyć, pleść swojego życia nić, tylko po to by odejść by w końcu zgnić"
te słowa ukazują chyba to co niektórzy w depresji mogą czuć

Pozdrawiam

Użytkownik LocoGreen edytował ten post 12.09.2011 - 21:34

  • 0

#19 Gość_xoenx

Gość_xoenx.
  • Tematów: 0

Napisano

Dlatego właśnie to napisałem... Jeśli czujesz się podobnie... zacznij się leczyć... Pokonaj dziwkę!

Bluber


Pierwszy błąd: napisałeś ten długi post tu, gdzie samozadowoleni studenci pojęcia nie mają. co piszesz.

Użytkownik xoenx edytował ten post 13.09.2011 - 18:45

  • 0

#20

Piotrek.
  • Postów: 290
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dziéki temu tematu zalogowalem sié na nowo na Para...
W mlodym wieku, lat bodajze 12 stworzylem "swietna zasade"
by nigdy nie wpasc w smutek czy zal. Powiedzialem Sobie, ze
jezeli juz nigdy nie bede niczego oczekiwal, nigdy nie przyjdzie
zal niespelnienia tego czy owego. Utracilem przez to zdolnosc
do normalnego funkcjonowania w zyciu rodzinnym, szkolnym
i na boisku z innymi dzieciakami.
Nie mile sprawy, ktore uderzaja w nas zawsze sie goja,
lecz kiedy czlowiek nie dostrzega wygranej, chociaz tej
najmniejszej - traci motywacje, i nie zyskuje energii przezwyciezenia
problemu. Wtedy zaczyna sie proces rozpadu i zmiana osobowosci
w "warzywko", czyli zycie bez emocji.
Kiedy przybylo mi lat, a w zyciu wszystko sie zmienilo, nadal
bylem taki sam, zamkniety w sobie. Czlowiek sie przyzwyczail,
i zapomnial o zmianie. Przyjaciolce zajelo prawie rok czestego
przychodzenia do mnie do domu by wyciagnac mnie na miasto...
Jednak na tym "miescie" zycie jest ponure, a ludzie przechadzaja
miedzy soba jak duchy.

Jaka lekcje z tego wyciagnalem?
Depresja to cienka tafla lodu, ktora wydaje sie byc zrobiona z betonu.
Zycie jest zle. Ot tak, jest zle. Jednak walczac w zyciu, czyli nie uciekajac
od niego sprawimy, ze wroci usmiech na duszy.

Zas lekiem na depresje jest dla mnie gdy pomagam ludziom przezwyciezyc
ich problemu, lub gdy ucze ich czegos nowego oraz rywalizacja. Bedac systematycznym,
i ciagle zajetym to droga by zapomniec o depresji.

Uwazam ten post jako pierwszy oficjalny krok, z usmiechem na twarzy kiedy to pisze :-)
  • 0

#21

Muhomorniczy.Cylon.
  • Postów: 412
  • Tematów: 15
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

O wydało się sceptyczna połowa forum cierpi na depresje a entuzjaści schizofrenie .
  • 1

#22

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

KRÓTKA HISTORIA O DEPRESJI - CZYLI CZEMU MEDYCYNA NIE POMAGA


Razu pewnego, młody chłopak, który twierdził, że ma depresję, zgłosił się do lekarza. Przedstawił mu swój problem. Ten mu na to:


- Zapiszemy panu dawkę antydepresantu bliską maksymalnej, bo widzę, że mam do czynienia z cięższym przypadkiem. To dobry antydepresant, jeden z lepszych i silniejszych. proszę zacząć stosować najpierw małe dawki, by po 2 tygodniach dojść do dawki optymalnej. Widzimy się za dwa miesiące.


Po trzech miesiącach młody chłopak zgłosił się ponownie do lekarza. Ten już wyjmuje recepty, gdy…


- Panie doktorze, pomimo tego, że biorę już drugi miesiąc dawkę maksymalną, nic a nic nie pomaga na moją depresję. - W takim razie porozmawiajmy o sednie problemu – powiedział lekarz.


Gdy już odbyli godzinną rozmowę, czyli tyle, ile było w planie. Rozmawiali o neurobiologii, behawioryzmie, psychoanalizie, statusie społecznym, czasach współczesnych i tych dawnych, znanych z sepiowych fotografii naszych dziadków. Wtedy doktor rzekł:


- Widzi pan, pan okazuje się wcale nie ma depresji. Po prostu zbyt dobrze zna pan współczesny świat i zbyt dobrze rozumie pan swoje nieprzekraczalne ograniczenia. Medycyna panu nie pomoże, bo to nie depresja, a WIEDZA. Nie jesteśmy tutaj po to, by walczyć z wiedzą, systemem czy krasnoludkami – kanibalami. My leczymy ludzi z chorób. Niestety, nie da się właściwie wytłumaczyć, czym jest wiedza, czym jest system, czyli współczesny świat. Człowiek o tym musi się sam przekonać. Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia, chłopcze. Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć.

Użytkownik BadBoy edytował ten post 18.09.2011 - 03:20

  • 9



#23 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Barbara Pietkiewicz - 2 października 2011

Depresja meżczyzn
Czarny pies

Osoby publiczne w Polsce potrafią się przyznać do alkoholizmu. Wyznać, że dopadł je rak. Że są homoseksualne, co dawniej było nie do pomyślenia. O depresji milczą. To wciąż tabu.

I ta mała, i duża. Przy dużej klinicznej człowiek funkcjonuje jak Wiliam Styron, autor „Wyboru Zofii”. Pisarz leżał w łóżku, umierając z wewnętrznego bólu nie do wytrzymania, psychicznie sparaliżowany do tego stopnia, że nie mógł sięgnąć po tabletkę leżącą na stoliku przy łóżku. Ani ogolić się, ani ubrać – człowiek ogarnięty psychicznym uwiądem. W czasach, kiedy nie było antydepresantów, lądował w zakładzie zamkniętym jako „obłąkany”. W chorobie dwubiegunowej po uwiądzie następuje mania – rozsadzające pobudzenie, hipereuforia, równie trudna do zniesienia jak poprzedni dół. Styron mógł pisać tylko w manii.

Tak zbabiały?

Z małą depresją człowiek tak się nie mota od ściany do ściany. Nie jest ona jak psychiczne tsunami, raczej jak szkwał. Można próbować ją ukryć, co jest głównie strategią męską.

Dawny paradygmat męskiej wartości, pisze Theresa Francis-Cheung w książce „Mężczyzna w depresji”, oparty na sile dominacji, kontroli, podporządkowaniu kobiety, już nie pasuje. Patriarchat nie został obalony, ale nie ma już usprawiedliwienia, co w mężczyznach rodzi pomieszanie i dezorganizację. Dla wielu ich życie, poczucie tożsamości było zawsze zdefiniowane przez to, jaki miał być i do czego był zdolny. On i tylko on.

A miał być silny, odważny i dobrze zorganizowany. „Targnął nim niemęski płacz” – to zdanie nazbyt dobrze pamięta się z literatury. Ale łzy natychmiast obsychały i na twarzy znów malowała się siła i zdecydowanie: mężczyźnie słabość nie przystoi. Chłopcu – mazgajstwo także nie.

Definicja męskości zakłada dzielne znoszenie bólu. Uleganie przygnębieniu jest traktowane jako upokarzająca porażka, a zaprzeczanie – mylone z wytrzymałością. Mamy więcej szacunku do skrywających swe rany niż do tych, którzy je odsłaniają. Mężczyzna pokonany przez życie sprawia wrażenie nieprzystosowanego, pokonany przez własne uczucia jest kimś wręcz nieprzyzwoitym.

Co się nie tyczy kobiet. Depresja, jak długo sądzono, nawiedza je z natury rzeczy, jak miesiączka, organicznie. I cierpią na nią nieporównanie częściej niż mężczyźni. Badania ostatnich dziesięcioleci pokazały, że depresja dotyka kobiety i mężczyzn w równym stopniu, ale inaczej się w nich manifestuje.

Duzi chłopcy nie płaczą – nie tylko dlatego, że są w tym duchu wychowywani. Chodzi tu także o budowę ich mózgu. Ośrodki emocjonalne w męskim, nie tak jak w kobiecym, ulokowane są w sposób mniej ciągły, a półkule mózgowe połączone mniejszą liczbą włókien. Informacje trudniej przepływają z prawej, emocjonalnej strony, do lewej – werbalnej, dlatego mężczyznom trudniej niż kobietom wyrażać uczucia. Męskie mózgi dysponują mniej skutecznymi połączeniami między ośrodkami emocji i komunikowania niż kobiece.

Kobiety depresję odczuwają, co objawia się zmianami nastroju, mężczyźni natomiast ją odreagowują, co pociąga za sobą zmiany w zachowaniu. Ona płacze, on – nie. A jeśli nawet robi to ukradkiem, łzy go przerażają: aż taki jest słaby i do niczego, tak zbabiały?

Za wszelką cenę stara się więc ukryć depresję, nie używa tego słowa, nie przyznaje się do niego. Krzyczy na żonę i podwładnych, ma wybuchy gniewu, trzaska drzwiami, tygodniami miele w sobie głęboki ból, zachowując pokerową twarz. Zaczyna nagle obsesyjnie chodzić na siłownię, biega albo fanatycznie przeżywa porażki i sukcesy jakiejś drużyny sportowej. Aplikuje sobie płatny seks (może to?), pracę do wyczerpania, alkohol – wszystko, czym może depresji zaprzeczyć.

Albo wpada w stan „mam wszystkiego dość”: zamyka się w sobie, tonie w gazecie i telewizorze. Przyjmuje postawę: wszystko, co było, co jest i co w życiu nastąpi – będzie złe; miele to w sobie jak krowa trawę. Źle śpi, ktoś do niego mówi: słucha, nie słucha. Porusza się, jakby chodził w syropie. Jest gorzej zorganizowany. Trudniej mu jasno myśleć i skupiać uwagę. Wiecznie zmęczony. Ale to oczywiście żadna depresja (wypluj to słowo), ma po prostu gorsze dni.

To tylko problemy

Odcinając się od depresji, udając, że jej nie ma, twierdzi australijski terapeuta Mal Mc Kissock, mężczyźni zaczynają powoli zamierać.

Na pozór mogą funkcjonować zupełnie normalnie. Czasem aż do samobójczej śmierci. Odbierają sobie życie i w małej, i w dużej depresji, choć w dużej znacznie częściej. Zwykle zawsze wysyłają sygnały możliwe do uchwycenia tylko przez wprawne oko lub kogoś, kto dobrze nadającego zna. Telewizja jakiś czas przed śmiercią Leppera pokazała, jak w swym biurze boksuje się z workiem treningowym, jak ćwiczy na bieżni czy też na rowerze. Było coś rozpaczliwego w tym, co robił i mówił – jego wygląd, ton głosu. Czego to się nie robi, żeby pokazać się na szkle, skwitowała telewizja. Może właśnie wtedy pomyślał, że trzeba kończyć ziemskie dożynki.

Także w doniesieniach o samobójczych śmierciach nastolatków można często przeczytać relacje sąsiadów i znajomych, że były one ostatnimi osobami, które można by o to podejrzewać. Zachowywały się jak zawsze, żyły jak inni, zdrowe, normalne: po prostu szok.

Mężczyźni popełniają samobójstwa cztery razy częściej niż kobiety. Nie umieją prosić o pomoc – to szczególna cecha męskiej depresji.

Profesor psychologii Schelley Taylor z Uniwersytetu w Los Angeles twierdzi, że stres wyzwala reakcję „walcz lub uciekaj” zalewając organizm adrenaliną i kortyzolem. U kobiet ta reakcja ulega przetworzeniu – nie walcz i nie uciekaj, lecz zaopiekuj się i zaprzyjaźnij.

Kobieta w depresji jawnie okazuje ból. Łapie za telefon i dzwoni do przyjaciółki, żeby doznać wsparcia albo wezwać ją natychmiast do siebie na ratunek. Mężczyzna w depresji jedynie „ma problemy”. Do kogo zresztą miałby zadzwonić? Są w jego notesie nazwiska znajomych, ale przyjaciele od serca występują rzadko. W męskim gronie rozmawia się głównie o podbojach, samochodach, licho wie o czym, trochę po babsku plotkuje, lecz odkrywanie duszy, odsłanianie emocji wydaje się niestosowne i świadczy o słabym charakterze oraz braku klasy. Zresztą coraz częściej rozmawia się przez Internet. Rośnie pokolenie, które do rozmów potrzebuje szkła, a na żywca im nieswojo i dziwacznie.

Można spróbować ukojenia w domu. Bliski związek jest dla depresyjnego mężczyzny jak koło ratunkowe. Nic tak dobrze nie odpędza czarnego psa. Intymność ma leczniczą moc – twierdzi profesor medycyny Dean Ornish z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Istnieją, zdaniem Theresy Francis Cheung, trzy złote zasady postępowania z facetem w depresji – zrób tylko to, o co cię prosi, tylko to, co mu ulży, tylko to, co możesz robić ochoczo i dobrze, nie infekując się od niego zarazkami depresji, bo wtedy – także po tobie. Lecz jeśli w domu słychać – weź się w garść, zupełnie sflaczałeś, mam tego dość – to po nim.

Niech nam się nie wydaje, pisze Archibald D. Hart, amerykański psycholog w „Męskiej depresji”, że to dołek psychiczny, który przychodzi i mija. Depresja to demon i potwór, który umie rozłożyć najtwardszego mężczyznę. Hart przyznaje, że w mężczyznach, którzy do niego przychodzili „z problemami”, widział wszelkie choroby, tylko nie depresję. Tę dostrzegał u kobiet. Przez całe lata źle diagnozowałem moich pacjentów, przyznał psycholog.

Tylko nie ja

Na depresję zapadają ludzie o różnej pozycji społecznej, zawodowej i różnym wykształceniu. W literaturze można jednak poczytać, że szczególnie narażeni są na nią biznesmeni, politycy i – nie wiedzieć czemu – komicy. Przyznaje się najczęściej, że ogólnie rzecz biorąc podatni są na nią mężczyźni ambitni, dążący do sukcesu, osobowość taką określa się w psychologii literą A.

Sukces finansowy, artystyczny, utrzymanie go, kiedy się już go zdobyło, mężczyźni typu A opłacają częstym, a bywa permanentnym stresem, zalewając się kortyzolem i adrenaliną z nadnerczy, które aż puchną z wysiłku. Jak ci zdobywcy mają pokazać, że coś im w środku nawala, kiedy na zewnątrz nie nawala nic, wręcz przeciwnie – budzą podziw i zazdrość otoczenia. To oczywiste: nie pokażą. Kto jak kto, ale nie oni. A przynajmniej większość z nich. I otoczenie niczego nie zauważa, no może szef częściej bębni palcami po stole i nasilił się nerwowy tik na jego twarzy.

Ta sama energia i ambicja, która zaprowadziła na szczyt, może teraz służyć do maskowania depresji. Mężczyzna typu A nie ma innego wyjścia – tylko pędzić przed siebie co sił. I tak robi, póki może. Dalej bywa różnie. Rzuca wszystko w diabły. Coraz więcej pije, więcej je albo traci apetyt. Zostawia żonę, chodzi do prostytutki. Panie z agencji często mówią, że klienci tylko im są w stanie się wyżalić. Zapłata anuluje każdy wstyd. Pływa taki nad górą lodową, pisze Archibald Hart. Titanic, który się rozbije.

Przejście od chłopięctwa do świeżej dorosłości jest dla czarnego psa, jak swą depresję nazywał Churchill, czasem wymarzonym. Jeszcze wszystko rozchwiane, niepewne. Nastolatek walczy z rodzicami, zamyka się w pokoju, popada w abnegację, słucha zawodzeń w tonacji molowej. Albo staje się przerażająco perfekcyjny, próbując w ten sposób kontrolować otoczenie, które, jak mu się wydaje, nie podlega żadnej kontroli.

To normalne próby przy wychynięciu w męskość. Ale czasem oznaczają depresję. Zwłaszcza jeśli chłopiec przeszedł traumatyczne doświadczenia w postaci na przykład śmierci kogoś z rodziny, kochanego zwierzęcia, napaści seksualnej, rozwodu rodziców.

Pieczęć w mózgu

Depresja, jak się ostatnio sądzi, to nie tylko tajemnicze dziedzictwo przekazane w genach, niedobór pewnych neuroprzekaźników, ale również utrwalony skutek takich przeżyć. Co cię nie zabije, to wzmocni, powiada się. Guzik prawda. Wzmocni, jeśli krzepki jesteś z natury.

Ciężkie przeżycia zmieniają w mózgu szlaki nerwowe tak, że kolejne straty, nawet drobne, walą się później na człowieka z siłą niewartą zdarzenia. Reakcje na stres, wyjaśnia Michael Miller, amerykański psychiatra, są wówczas nieustannie w gotowości, jak alarm samochodowy – byle stuknięcie w karoserię, a już wyje i mruga światłami.

Silną pieczęć w mózgu zdaje się pozostawiać zwłaszcza porzucenie syna przez ojca. Jak pisze klasyk Robert Bly: niektórzy mężczyźni odczuwają intensywnie brak ojca. „To głęboka ukryta rozpacz, o której nie mówią nawet bliskim kobietom. I godzą się całkowicie ze skarlałym wizerunkiem ojcostwa: jestem potomkiem zdefektowanego męskiego materiału, będę więc zapewne taki jak on”.

Każdy sezon w życiu może być dobrą pożywką dla depresji, lecz ten szczególny – to przełom życia, kiedy mężczyzna robi bilans zysków i strat przed starością. Poziom hormonów maleje, widać łysinę, słabnie libido, dzieci odchodzą z domu, rodzice umierają, znajomych dopadają pierwsze zawały, niezrealizowane nadzieje, niewykorzystane możliwości, niezdobyte kobiety. I śmierć w niedalekiej perspektywie. Życie jawi się jak zniechęcający mozół – mówi amerykański neuropsycholog dr Marc Leary.

Depresja jest najczęstszym problemem emocjonalnym w wieku średnim. Nie tyle zabójcza jest perspektywa bliskiej śmierci, ile poczucie, że niewiele się już w życiu zdarzy i za bardzo nie ma na co czekać.

Niektórym odbija. Porzucają rodzinę, wpadają w młody romans typu – a niechby choć tylko rok, rozsadzają nietęgie już serca paczkami viagry. Co pożyją, to ich, ale niedługo tego. Nie można w środku życia amputować go jednym cięciem, oczekując raju. Czarny pies nie da za wygraną. Zresztą lata lecą, już sześćdziesiątka na karku i trochę więcej, a z nią zamęt myślowy, apatia, utrata celu i sensu życia.

Co powie lekarz starszej daty, do którego przytaszczy wreszcie starszego delikwenta jego żona? Że to normalny smutek starości. U 50–70 proc. starszych mężczyzn depresja nie zostaje rozpoznana. Uważa się, że smutek i zamykanie się w sobie jest naturalną konsekwencją wieku.

Apele w mediach, że dbałość o zdrowie psychiczne jest równie uprawniona co o fizyczne, odnoszą pewien skutek. Młodzi mężczyźni, twierdzi Zofia Milska-Wrzosińska, częściej zgłaszają się do specjalistów, choć ciągle w kategorii „porażka”, a nie choroba. Ale wiek średni i starszy – za Boga. Samo przejdzie. Trzeba przeczekać – zagłuszyć, zatupać. Starsi przestrzegają wartości swego pokolenia, gdy oczekiwano, że sami dadzą sobie radę, a zwracanie się o pomoc w sprawie uczuć było plamą na honorze.

Na Zachodzie plamą już często nie bywa. Znani ludzie przyznają się do czarnego psa, który chodzi za nimi od zawsze albo od jakiegoś czasu, zabijając każdą radość. W Polsce znani prawdziwi i znani farbowani potrafią się przyznać do alkoholizmu, że chorują na raka, że są gejami. Nie tak dawno było to nie do pomyślenia. O swojej depresji nie powiedział jeszcze nikt. Wciąż tabu.

Źródło: www.polityka.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 30.10.2011 - 16:16

  • 0

#24

Hologram.
  • Postów: 735
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Sam jestem w depresji. To naturalny stan. U mnie trwa to już ze 2 lata, długo pewnie nie pociągnę.Nie chcę żadnych leków, nie ma leków na sens życia. Może jestem okrutny, ale życzę ludzkości wyginięcia. Może nicość jest wrażliwsza niż rzeczywistość...

Użytkownik Hologram edytował ten post 30.10.2011 - 19:12

  • 0

#25 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Hologram - depresja to nie jest stan normalny ani naturalny. Twoje słowa raczej mnie niepokoją. To jaki jest świat zależy od wielu rzeczy. Nie jest idealny i nogdy taki nie będzie. To, że ten świat Ci nie odpowiada nie zależy od niego tylko od Ciebie, od tego jak go postrzegasz i w jak szerokiej perspektywie. Jeżeli będziesz się przejmował każdą sprawa, nawet jeśli ona Ciebie bezposrednio nie dotyczy to źle się to dla Ciebie skończy.

Świat i ludzie z natury są dla siebie dobrzy i przyjaxni. I nic do rzeczy nie ma tu kraj, religia czy status danej osoby. Jeśli jesteś pozytywnie do nich nastawiony, okazujesz im szacunek to podzielą się z Tobą ostatnim kęsem i łykiem wody. Dużo podróżuję i widzę jak to wygląda. Może powinieneś zacząć zamiast siedzieć wciąż tylko przed monitorem ruszyć w świat i zobaczyć jaki on jest naprawdę.
  • 0

#26

Hologram.
  • Postów: 735
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Hologram - depresja to nie jest stan normalny ani naturalny. Twoje słowa raczej mnie niepokoją. To jaki jest świat zależy od wielu rzeczy. Nie jest idealny i nogdy taki nie będzie. To, że ten świat Ci nie odpowiada nie zależy od niego tylko od Ciebie, od tego jak go postrzegasz i w jak szerokiej perspektywie. Jeżeli będziesz się przejmował każdą sprawa, nawet jeśli ona Ciebie bezposrednio nie dotyczy to źle się to dla Ciebie skończy.

Świat i ludzie z natury są dla siebie dobrzy i przyjaxni. I nic do rzeczy nie ma tu kraj, religia czy status danej osoby. Jeśli jesteś pozytywnie do nich nastawiony, okazujesz im szacunek to podzielą się z Tobą ostatnim kęsem i łykiem wody. Dużo podróżuję i widzę jak to wygląda. Może powinieneś zacząć zamiast siedzieć wciąż tylko przed monitorem ruszyć w świat i zobaczyć jaki on jest naprawdę.



Rozpatrujesz to przez pryzmat własnego życia. Potrafisz się komunikować, łatwo łapiesz kontakt. Dla mnie dużym wyzwaniem jest rozmową ze sklepikarką. Uwierz mi, są ludzie którzy żyjąc w tym społeczeństwie są skazani na śmierć . Są to ludzie najczęściej wrażliwi, których dotyka los innych. Nie potrafię się obejść ze śmiercią nieznanej mi osoby, myślę o niej, tym czego nie zrobiła, a co mogła zrobić. Pewnie to ciężka choroba psychiczna, ale podłoże większości chorób tego typu jest nieznane. Nie widzę też sensu mojego ani w ogóle ludzkiego życia. To raczej okrutna praktyka, niż przyjemna podróż.
  • 0

#27

Moltenlair.
  • Postów: 423
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Przykro mi powiedzieć, ale nie przeczytałem i nie przeczytam tego tekstu. Dlaczego? Niesamowicie irytuje mnie kropkowanie... Na końcu... Kżadego... Zdania... To wprowadza taką... Atmosferę tajemniczości... i grozy... że mnie to... irytuje...
  • 0

#28 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

14:26, 15.01.2012 /PAP

Leczenie depresji pomaga w pracy
PRAWIE 60 PROC. CHORYCH NIE LECZY SIĘ


Leczenie depresji zwiększa produktywność w pracy - wynika z najnowszych badań, o których pisze "Canadian Journal of Psychiatry". Naukowcy stwierdzili ponadto, że aż 57 proc. osób chorych na depresję, nie było leczonych.


Naukowcy z Centre for Addiction and Mental Health (CAMH) w Toronto doszli do takich wniosków po przeanalizowaniu danych zebranych wśród 3 tys. pracowników. 255 z nich (tj. 8,5 proc.) przeżyło epizod depresji. Ich analiza potwierdziła, że osoby cierpiące na depresję znacznie rzadziej były wysoce produktywne w pracy.

- Spodziewaliśmy się tego, gdyż już wcześniejsze badania wykazały, iż depresja ma negatywny wpływ na zdolność pojmowania, uczestnictwo w życiu społecznym i codzienne funkcjonowanie - komentuje główna autorka pracy dr Carolyn Dewa. Jeśli pacjenci mają wcześnie dostęp do leczenia mogą uniknąć niezdolności do pracy, która drogo kosztuje firmę - dr Carolyn Dewa.

Leczenie kluczem do sukcesu

Okazało się jednocześnie, że pracownicy, którzy podjęli leczenie przeciwdepresyjne, ciągle utrzymując aktywność zawodową, znacznie częściej uzyskiwali wysoką produktywność niż ci, którzy nie stosowali terapii.

- Pacjenci z umiarkowaną depresją, którzy otrzymali leczenie mieli o 2,5 razy wyższe szanse być bardzo produktywni w porównaniu z pracownikami, którzy się nie leczyli - wyjaśnia dr Dewa. Natomiast, pacjenci z ciężką depresją, którzy poddali się terapii 7 razy częściej utrzymywali wysoką produktywność, niż ci, których nie leczono.

Jak ocenia dr Dewa, wyniki te faktycznie przemawiają za tym jak ważna jest terapia depresji, a ze strony pracodawcy - ułatwienie jej oraz danie wsparcia pracownikowi. - Jeśli pacjenci mają wcześnie dostęp do leczenia mogą uniknąć niezdolności do pracy, która drogo kosztuje firmę - dodaje.

Pracodawca powinien pomóc


Naukowcy zaobserwowali jednak też niepokojący trend. - Wykazaliśmy, że spośród wszystkich uczestników badania, u których zdiagnozowano poważny epizod depresyjny 57 proc. nie było leczonych, a wśród pacjentów z umiarkowaną depresją odsetek ten wynosił 40 proc. - mówi dr Dewa.

Jak tłumaczy badaczka, strach przez stygmatyzacją i dyskryminacją często wpływał na skłonność ludzi do podjęcia leczenia, podobnie jak brak wiedzy odnośnie możliwości uzyskania wsparcia w miejscu pracy. Jej zdaniem, kluczową rzeczą jest, by pracodawcy proponowali pomoc pracownikom z chorobami psychicznymi i wspierali ich w terapii oraz później, gdy wracają do pracy.

nsz//mat

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 15.01.2012 - 15:20

  • 0

#29

Po_prostu.
  • Postów: 264
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ja mam najprawdopodobniej depresję od kilku lat. Swój stan mogłabym opisać podobnie do pierwszego postu, z tym, że wiem, że to słabe wyobrażenie, bo ten stan nawet trudno wyrazić słowami. Mnóstwo czynników na to wpływa, mam bez przerwy doła, bez przerwy myślę o tym, jak bezsensowne jest życie, przemijanie. To dlatego zarejestrowałam się na forum o takiej tematyce, bo mam dość racjonalizmu, który nie daje żadnej odpowiedzi na pytanie o sens życia, o jego prawdziwą wartość- ale i tutaj nie znalazłam odpowiedzi, jakiejś nadziei, że śmierć nie jest końcem wszystkiego- wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że jest inaczej.

Ale dość tego egzystencjalnego bełkotu. Drażni mnie wszystko i męczy, nawet codzienność, nie tylko sprawy ostateczne- dobija mnie pozycja Polski na arenie międzynarodowej, dobija mnie to, jak moja ojczyzna jest kopana w... dobija mnie, jak mało jest patriotów w moim cudownym kraju, dobija mnie degradacja miłości do ojczyzny... Mnóstwo jest takich, co gadają piękne słowa, co sobie w nasze barwy policzki umażą na ważną rocznicę czy z okazji meczu... pustosłowie, bo nie robią nic, by aktywnie walczyć o wartość Polski. A zresztą... Gdyby nawet jednostka coś chciała zdziałać, to nie zdziała, nie mając za sobą masy sobie podobnych. Kiedy tylko osiągnęłam uprawnienia do głosowania- poszłam na wybory w naiwnej nadziei wypełniania swojego obywatelskiego obowiązku. A to cokolwiek zmienia? W stawce i tak są dwie główne partie, z których każda może być traktowana jedynie jako MNIEJSZE ZŁO! Polityka to farsa, już nie mam złudzeń. Marketing i niewiele więcej, patriotyzm? ...

A teraz to w ogóle wszystkie najlepsze wartości upadły, wszystko jest ujednoliconą masą, teraz dewiacje są czymś chwalebnym, a tradycja i dotychczasowe wartości- zacofaniem i ograniczeniem... Wszystko jest na odwrót, inaczej, niż bym chciała. To tylko moja subiektywna perspektywa i dobrze wiem o tym. Wiem, że dla innych może to, co się teraz dzieje, jest rajem. Może podoba im się taki otwarty multikulturalny, ujednolicony świat. Mi stanowczo nie...
  • 1

#30

Vaherem.
  • Postów: 705
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Coś czuje, że mnie zminusujecie, ale wchodzę na forum tak rzadko, że nie dostane z tego powodu depresji.

Najpierw odniosę się do głównego tekstu z pierwszego postu...
Ten tekst nie może być dobry... Już wam mówię dlaczego... Jest przesadzony... Zbyt wielka liczba wielokropków męczy... Rozumiem, że kiedy się ma depresje to nic się nie chcę, więc dlaczego chce ci się wstawiać tyle kropek?... Czy tekst jest bardziej smutny jak się wstawi wielokropki?...Bardziej poruszający...? Tak wiem, że w ciemności nie jest autorem, ale musiałem to z siebie wyrzucić...

A po drugie zastanawiam się z ilu userów mających tutaj depresje ma ją naprawdę, czy tylko chce ją mieć. Takie teksty zwykle tak działają - przypomina mi to artykuły o turkusowych (chyba) dzieciach czy o fobiach społecznych, gdzie niemal każdy odnajdywał u siebie odpowiednie symptomy.
  • 2


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych