Historia z serii podobnych...
10 maja 1951 r. pewna dziewczyna zatelefonowała na komisariat policji twierdząc, iż ktoś ją krzywdzi zadając jej rany. Policjanci docierając na miejsce zorientowali się, że w domu prócz samej dziewczyny nie ma nikogo. Stwierdzono, iż dziewczyna spisze zeznania na komisariacie - w rezultacie tam ją właśnie przewieziono i tam też rozegrał się kolejny etap dziwnego widowiska. Policjanci zeznawali później: "Widzieliśmy, jak jej ramiona zostały ukąszone około dwudziestu razy. Nie mogła tego zrobić sama, bo przez cały czas nie spuszczaliśmy jej z oka. Przy badaniu ukąszeń znaleźliśmy odciski 18 do 20 zębów. Miejsca te były bardzo wilgotne i lepkie, jakby od śliny, i wydawały odrażającą woń. Odciski układały się w kształt przypominający usta lub szczękę".
Pod koniec lat 60. XX wieku policjanci patrolujący ulice Manili natknęli się na pokaźną grupę gapiów, z których część w przypływie histerii, inni zwyczajnie z niedowierzania, śmiejąc się i panikując patrzyli na 18-letnią Claritę Villanueva, która wiła się po ziemi w męczarniach. Pierwsze o czym pomyśleli policjanci - narkomanka, epileptyczka ? .. Dziewczyna skończyła na komisariacie błagając o pomoc, pokazując na ramionach rany po ukąszeniach zrobionych przez "to coś" - jak mówiła. Będąc przesłuchiwaną dziewczyna zaczęła histerycznie krzyczeć, a na jej rękach pokazały się nowe, niebieskosine ślady ukąszeń, pokryte śliną.
Wezwano szefa policji, burmistrza i lekarza sądowego, dr. Mariana Lara. Zaspany i poirytowany lekarz stwierdził epilepsję i samookaleczenie i szybko wrócił do łóżka, wściekły, że przerwano mu sen. Szef policji i burmistrz obejrzeli rany i doszli do wniosku, że lekarz się pomylił. Jak można mówić o samookaleczeniu, skoro rany były także na karku i plecach? Claritę zamknięto w celi, gdzie przespała spokojnie resztę nocy.
Następnego dnia koszmar zaczął się od początku. Krzyczącą dziewczynę dwóch silnych policjantów chwyciło mocno za ręce.
Wtedy na oczach pozostałych funkcjonariuszy, reporterów i wezwanego ponownie lekarza sądowego niewidzialne zęby zaczęły kąsać ramiona i kark Clarity.
Atak trwał 5 minut i skończył się równie nagle, jak zaczął. Przybył burmistrz i arcybiskup. Postanowiono umieścić dziewczynę w szpitalu więziennym. Do karetki, oprócz niej, wsiadł burmistrz, lekarz i kilku policjantów. Podczas transportu nastąpił kolejny atak, a przerażeni świadkowie zajścia nadaremnie usiłowali zrozumieć jego przyczynę. W szpitalu ataki ustały. Wydaje się, że "to coś" zniknęło albo przeniosło się gdzie indziej. Skąd pochodził napastnik ?
Użytkownik Bartossi edytował ten post 06.09.2011 - 12:23