Witam Was.
Pierwszy raz opisuję tutaj swoje obserwacje, ale mam nadzieję, że nikt nie zarzuci mi kłamstwa. Ostatnim czasem widuję dużo ciekawych rzeczy, więc postanowiłem wstąpić na forum i opisać to Wam, z nadzieją, że wytłumaczycie co to było.
Mieszkam w Jaworznie, byłem akurat na podłężu (tak dla informacji dla osób znających miasto), siedziałem na schodach z dziewczyną, kiedy powiedziała "Patrz!" wskazując palcem na niebo. Zobaczyłem pewien obiekt na niebie. Zaciekawił on mnie tak, że aż musiałem wstać, wytrzeszczyć oczy tak, że prawie zaczęły łzawić i gapiłem się na niego aż zniknął. Obiekt wyglądał mniej więcej jak gwiazda, jednak na pewno nią nie był. Przede wszystkim, obiekt świecił żółtym, mocnym światłem, jakby płonąca kula leciała po niebie. W dodatku obiekt przemieszczał się po niebie szybciej niż samolot. Wyglądał jakby przemieszczał się wzdłuż krzywizny Ziemi. Pomyślałem od razu, że mogła to być jakaś dużych rozmiarów rakieta, ale co ona niby miałaby robić tutaj? Poza tym żaden dźwięk nie był słyszalny, a był już dość późny wieczór, więc było cicho i nic nie zagłuszyłoby nawet cichego dźwięku, a co dopiero dźwięku silnika rakietowego. Od razu dodam, że z astronomii znam tylko podstawy, więc jeżeli to coś naprawdę prostego, to wybaczcie.
Pozdrawiam.
Pozostałe zjawiska zaobserwowane przeze mnie opiszę w odpowiednich działach.
