Napisano
22.08.2011 - 11:50
Bardzo przyjemny tekst, masz ode mnie plusa.
Ja również u siebie zauważyłam nasilenie rozmaitych odczuć, kiedy jestem odcięta od mediów, cywilizacji, a za to blisko natury. Niestety nie mogę sobie pozwolić zbyt często na wyjazdy dłuższe, niż 3 dni(piątek-niedziela), ale za to takich staram się organizować sobie jak najwięcej. I wówczas albo biorę chłopaka i paru przyjaciół, i jedziemy nad prywatny staw 30km od Wrocławia (działka ze stawem tuż przy lesie, do wsi 3km), albo zaprzyjaźniona para zaprasza nas do swojego domku urlopowego w malutkiej wsi pod Jelenią Górą, ew. urządzamy sobie wędrówkę po górach. We wszystkich przypadkach - bez internetu i telewizji, sami ze sobą możemy odpocząć od trosk codzienności. Bez względu na to, czy to domek, czy przyczepa kempingowa lub namiot - człowiek zaczyna inaczej funkcjonować. Jestem śpiochem, jak mogę, to chętnie śpię do południa, a tam budziłam się wyspana po pięciu godzinach snu i wstawałam o 5:00-6:00 rano.
Zjawiska deja-vu miewam parę razy w tygodniu, na tych wyjazdach miałam ich do dziesięciu dziennie.
Jestem noga, jeżeli chodzi o orientację w terenie i w mieście, którego nie znam, łatwo mnie zgubić, natomiast w wędrówkach po lesie, kiedy zaszliśmy za daleko i długo kluczyliśmy pośród drzew, cały czas wiedziałam, w którą stronę się kierować, żeby dojść do celu.
Z moim chłopakiem nigdy nie rozumieliśmy się lepiej, niż na takich wyjazdach. Często nam się zdarzało, że bez słów wiedzieliśmy, czego drugiemu z nas potrzeba. Np: siedzimy przy ognisku i ogromnie zachciało mi się lekkiej, słodkiej herbaty (w domu nigdy herbaty nie słodzę, lubię gorzką i mocną, a przy chłopaku, z którym jestem 2,5roku piłam taką trzy razy, za każdym razem w innych okolicznościach), jaką się pijało w dzieciństwie. Mój facet po chwili wstał i zaczął krzątać się wokół butli gazowej z zamiarem zagotowania wody. Na moje pytanie, co robi, odpowiedział: "pomyślałem, że zrobię Ci herbatę". Uznałam to za zbieg okoliczności, albo że może zaobserwował, jak mimowolnie spojrzałam w stronę puszki z herbatą, czy coś w tym stylu - ot, odczytał z mowy ciała, czego chciałam. Ale jak zrobił mi dokładnie taką herbatę, jaką chciałam - to już mnie zdziwiło. Albo mnie coś tknęło, żeby zrobić kanapki z pasztetem i serem żółtym, chociaż wcale nie byłam głodna, a okazało się, że mój chłopak głodny był i miał ochotę na takie kanapki, ale bardzo nie chciało mu się ich przygotowywać.
Chyba najciekawszym z takiego "czytania w myślach" był przypadek, kiedy, właśnie nad stawem pod koniec miesiąca, wybrałam się do wsi po jakieś drobiazgi do jedzenia, jakoś w środku dnia. Wzięłam ze sobą telefon, na wypadek, gdyby pozostałym obozowiczom coś się przypomniało, że trzeba kupić, ale sama miałam zablokowane połączenia wychodzące. Zaraz przy działce jest ubita droga z wieloma zakrętami i idzie pomiędzy lasem a zagajnikiem, więc już kilkanaście metrów od obozu znikało się z pola widzenia pozostałych ludzi. Droga jest o tyle zdradliwa, że dziur jest mnóstwo, a wypełniano je tłuczoną cegłą, czasami na całej szerokości drogi. Nie minęło pięć minut, odkąd wyszłam po zakupy, kiedy źle stanęłam na jednej z cegieł i przewróciłam się, boleśnie nadwerężając kostkę (miałam ją wcześniej kilkukrotnie skręconą, więc była bardzo osłabiona). I nie mogłam wstać. Nie krzyczałam, bo niedaleko był też staw komercyjny, którego właściciela znałam i nie chciałam przeszkadzać wędkarzom, więc liczyłam po prostu na to, że ktoś ze znajomych zadzwoni, bo będzie chciał, żeby coś dokupić. Dla uspokojenia zapaliłam papierosa. Doszłam do połowy, kiedy zadzwonił mój chłopak i, jeszcze zanim zdążyłam się odezwać, zapytał, czy wszystko w porządku, ponieważ od paru chwil odczuwa dziwny niepokój.
Wiele też było sytuacji, w których któreś z nas wypowiadało na głos to, o czym drugie właśnie myślało, bądź chciało powiedzieć. Na co dzień niestety nie doświadczamy tego tak często, jak na wyjazdach właśnie. Mieszkamy razem dwa lata, jeżeli raz na parę tygodni coś takiego się zdarzy, to już jest dobrze. Na wyjeździe jest kilka takich sytuacji dziennie.
Do tego jeszcze dochodzą sny. Bardzo często śnię koszmary, albo sny, w których muszę walczyć, bronić się, lub robić coś innego, co wymaga dużego wysiłku fizycznego lub psychicznego. Często budzę się zlana potem lub po prostu zmęczona. Na wyjazdach moje sny są bardzo kolorowe, sielankowe takie - zupełnie inne niż zazwyczaj.
W przyszłym roku chyba namówię faceta, żebyśmy urlop przeznaczyli właśnie na taką ucieczkę od cywilizacji, gdzieś do jakiejś wsi bez zasięgu gsm, żebyśmy mogli faktycznie wypocząć.