Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dzień po dniu Bangkok się zapada


  • Please log in to reply
No replies to this topic

#1

Bliss.
  • Postów: 213
  • Tematów: 35
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika
pałac w Bangkoku

Dzień po dniu Bangkok się zapada. Nieubłaganie. Najbardziej pesymistyczni eksperci obawiają się, że część tajskiej stolicy znajdzie się pod wodą już w 2030 roku. Ta perspektywa będzie kolejnym wyzwaniem dla nowego rządu, powstałego po wyborach z 3 lipca. Specjaliści narzekają na brak polityki, która zapobiegłaby zapowiadanej katastrofie.

Zmiany klimatyczne, podnoszenie się poziomu morza, erozja wybrzeża, obsuwanie się gliniastych gruntów… Wiele czynników sprzysięgło się przeciwko temu wielkiemu miastu w delcie rzeki Menam, założonemu 21 kwietnia 1782 roku przez pierwszego władcę dynastii Chakri, która rządzi po dziś dzień.

Tymczasem stolica wciąż się rozrasta w sensie demograficznym: w mieście i na obrzeżach żyje około dziesięciu milionów ludzi. Do stopniowej zagłady Bangkoku przyczynia się nawet ciężar drapaczy chmur pnących się niestrudzenie do góry w tym przechodzącym nieustanną transformację mieście. Duża część metropolii leży już poniżej poziomu morza, a grunty obsuwają się w tempie 1,5-5,3 cm rocznie.

W krótszej lub dłuższej perspektywie rosnący poziom morza zagraża ponad milionowi budynków, z czego 90 proc. to domy mieszkalne. Azjatycki Instytut Technologii obawia się, że kiedy sytuacja zacznie się pogarszać na dobre, partery budynków mogą przez pewną część roku być zanurzone w bagnistej wodzie na wysokość około dziesięciu centymetrów.

W porcie Samunt Prakan, położonym w odległości około 15 km od Bangkoku, mieszkańcy domów leżących wzdłuż rzeki już teraz żyją z nogami w wodzie, niekiedy przez całe miesiące.

Raport opublikowany wspólnie przez Bank Światowy, Azjatycki Bank Rozwoju i Japońską Agencję Współpracy na rzecz Rozwoju umieścił Bangkok wśród miast zagrożonych zmianami klimatycznymi.

Jan Bojo, ekspert Banku Światowego w tajskiej stolicy, tłumaczy, że jednym z powodów tonięcia Bangkoku jest „nadmierne nasycenie” wód gruntowych. Nie wszyscy eksperci są jednak tego samego zdania, chociaż jednomyślnie przyznają, że sytuacja pogorszy się w ciągu najbliższych lat. Smith Dharmasaroja, szef Narodowego Centrum Zapobiegania Klęskom Żywiołowym, prognozuje, że już w 2100 roku Bangkok będzie nową „Atlantydą”. Chociaż analizy tego meteorologa są nadzwyczaj pesymistyczne, uważa się je za wiarogodne, gdyż w latach 90. XX wieku przepowiedział, że w grudniu 2004 roku straszliwe tsunami spustoszy państwa Oceanu Indyjskiego.

Dharmasaroja twierdzi, że na poziomie rządowym „nie podjęto żadnej decyzji”, by powstrzymać opisane zjawisko. - A jeśli nic nie zostanie zrobione – ostrzega – Bangkok może być zalany już w 2030 roku.

Jednym z proponowanych przez niego rozwiązań jest wybudowanie gigantycznego łańcucha zapór wzdłuż Zatoki Tajlandzkiej. Koszt tego projektu szacuje się na ponad 2 mld euro. Ekspert apeluje o jak najszybsze rozpoczęcie prac. Inaczej będzie za późno, by powstrzymać nieubłagany ciąg przyczyn prowadzących do katastrofy.

Anond Snidvongs, oceanograf specjalizujący się w skutkach zmian klimatycznych na obszarze Azji Południowo-Wschodniej, jest bardziej umiarkowany w swych poglądach. – Nikt nie jest w stanie przewidzieć, za jaki czas Bangkok zostałby zalany ani w jaki sposób proces ten będzie ewoluować – mówi. Jego zdaniem budowa wielkich tam byłaby bezcelowa. – Podnoszenie się poziomu mórz nie ma aż takiego znaczenia, a zmiany klimatyczne ogrywają tylko niewielką rolę (według niego jest to tylko 20 proc.) w zachodzącym procesie.


- Nic by nie dały próby uchronienia przed niszczeniem wybrzeża, które ulega erozji w tempie 3-4 cm rocznie. To beznadziejne. Istnieje natomiast wiele innych sposobów walki z zalaniem miasta, jak na przykład lepsze zarządzanie gruntami budowlanymi – przekonuje.

Urbanistka Niramon Kulsrisombat, która wykłada na Wydziale Architektury prestiżowego Uniwersytetu Chulalognkorn, potwierdza, że „zalania zawsze były naturalnym zjawiskiem, bo Bangkok został wzniesiony na błotnistych terenach leżących 1,5 m poniżej poziomu morza”.

Wcześniej liczne „klongi” (kanały), ogrody i pola uprawne wchłaniały dodatkową wodę. Ale podczas najnowszych procesów urbanizacyjnych na terenach, które umożliwiały dotąd absorpcję, wzniesiono wiele budynków. – Wysiłki rządu, polegające na zbudowaniu na niektórych odcinkach Menamu wałów wysokości 2,8 m, nie przyniosły nic oprócz tego, że jeszcze bardziej zniszczyły tradycyjny wygląd miasta, gdzie żyło się na wodzie w domkach na palach…

Anond Snidvongs uważa, że kluczem do uratowania miasta będzie koordynacja działań podejmowanych na szczeblu politycznym. – Należy koniecznie dokonać niezbędnych uzgodnień, by milion osób bezpośrednio zagrożonych w bliższej lub dalszej perspektywie zalaniem zaakceptowało proponowane rozwiązania. To nie jest w pierwszym rzędzie kwestia techniczna ani budżetowa. Poza tym specjaliści powinni zewrzeć szeregi, by podać dokładne liczby mogące dać spójny obraz czekającej nas sytuacji – podkreśla. Mówiąc wprost, naukowcy analizujący stan rzeczy w Bangkoku powinni dzień po dniu szlifować swą diagnozę, by lepiej przygotować plan ratunkowy dla stolicy Tajlandii.


Autor: Bruno Philip Źródło: Le Monde
pl
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych