Skocz do zawartości


Zdjęcie

Biała Księga


85 odpowiedzi w tym temacie

#61

Herme5.
  • Postów: 425
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

osiris
Kwestia Katynia, to aktualnie tylko kwestia kwalifikacji czynu. Sama zbrodnia zostala wykonana w warunkach wojennych, przez co toczyl sie ten spor. Tutaj (smolensk) mamy do czynienia wprost ze stanem swiadczacym o katastrofie lotniczej. Jednakze przez niektorych zdarzenie to jest interpretowane jako zamach (a z udowodnieniem tego jest duzy problem). Bez dowodow, to sa zwykle pomowienia, ktore maja zwiekszyc wynik wyborczy, nic wiecej.
  • 0

#62

daxx.
  • Postów: 558
  • Tematów: 116
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dokładnie to do końca nic nie wiadomo, ale dla takiego np. Skorskiego było zaraz wiadome że był to błąd pilotów.

Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli. Straszne uproszczenie ale takie są fakty. Niestety bardzo często odpowiedzialność zwala się na człowieka, który zginął. Martwy nie może się tłumaczyć.

Nie trzeba daleko szukać. Katastrofa lotnicza wojskowego samolotu CASA C-295 w Mirosławcu. Komisja stwierdziła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu, w wyniku nieprawidłowego rozłożenia uwagi w kabinie, powodujące postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią.

Katastrofa lotnicza podczas Radom Air Show w 2007 - AZL Żelazny. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała raport końcowy dotyczący wypadku, w którym stwierdza, że decydujący wpływ na błąd pilota i katastrofę mogło mieć słabe zdrowie lidera grupy, Lecha Marchelewskiego, który przyjmował leki na obniżenie ciśnienia tętniczego krwi, o czym nie informował w czasie obowiązkowych okresowych badań dla pilotów. Stwierdzono również, że drugi z uczestników kolizji, Piotr Banachowicz, mimo iż był dobrze przygotowany do wykonywanych zadań i nie popełnił błędów, nie posiadał upoważnienia do wykonywania pokazów lotniczych
  • 1



#63

Bajabongo.
  • Postów: 54
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano


Dokładnie to do końca nic nie wiadomo, ale dla takiego np. Skorskiego było zaraz wiadome że był to błąd pilotów.

Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli. Straszne uproszczenie ale takie są fakty. Niestety bardzo często odpowiedzialność zwala się na człowieka, który zginął. Martwy nie może się tłumaczyć.

Nie trzeba daleko szukać. Katastrofa lotnicza wojskowego samolotu CASA C-295 w Mirosławcu. Komisja stwierdziła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu, w wyniku nieprawidłowego rozłożenia uwagi w kabinie, powodujące postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią.

Katastrofa lotnicza podczas Radom Air Show w 2007 - AZL Żelazny. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała raport końcowy dotyczący wypadku, w którym stwierdza, że decydujący wpływ na błąd pilota i katastrofę mogło mieć słabe zdrowie lidera grupy, Lecha Marchelewskiego, który przyjmował leki na obniżenie ciśnienia tętniczego krwi, o czym nie informował w czasie obowiązkowych okresowych badań dla pilotów. Stwierdzono również, że drugi z uczestników kolizji, Piotr Banachowicz, mimo iż był dobrze przygotowany do wykonywanych zadań i nie popełnił błędów, nie posiadał upoważnienia do wykonywania pokazów lotniczych

Niestety muszę przyznać Ci rację. Błędy pilotów są najczęstszą przyczyną wypadków lotniczych w Polsce. A dlaczego? Dlatego, że biegli nie szukają prawdziwych przyczyn, tylko idą na łatwiznę lub po prostu nie mają pojęcia. A przecież winę trzeba określić. Nie chcę zgrywać eksperta od wypadków lotniczych, ponieważ nie mam o tym zielonego pojęcia, ale dla przeciętnego człowieka tak to właśnie wygląda. Zwłaszcza, kiedy naogląda się "Katastrofy w przestworzach", gdzie przyczyny katastrof zależą od małych, wydawać by się mogło, nieistotnych rzeczy.

Użytkownik Bajabongo edytował ten post 02.07.2011 - 08:29

  • 0

#64 Gość_osiris

Gość_osiris.
  • Tematów: 0

Napisano

Błąd pilotów był oczywisty, ponieważ zginęli.


Rozumiem że jest to podszyte ironią, sarkazmem bo inaczej nie można tak kuriozalnego stwierdzenia oceniać.
Oczywiście że jest to najczęstsza przyczyna katastrof, bo jak dobrze zauważyliście zmarły nie ma jak się bronić a wszystkie inne naruszenia prawa czy procedur idą automatycznie pod dywan i wszyscy oddychamy z ulgą.
POZAMIATANE!!!
Podobnie jest i z tą katastrofą tyle tylko że jej wymiar polityczny jest kompletnie inny, bo to co się tam stało nie miało precedensu na skalę wręcz światową.
Za to przyjęte standardy śledcze mamy jakby z Gabonu lub Rwandy a nie cywilizowanych europejskich, demokratycznych krajów.
Samo zostawienie samolotu na placu zamiast zawiezienie szczątków do hangaru wola o pomstę do nieba.
To jest zacieranie śladów a nie skrupulatność, pietyzm oraz dochowanie staranności.
Festiwal demolki zaprezentowany przez Rosjan zdumiewa ale nie rząd polski który wręcz klaszcze na takie poczynania.

Użytkownik osiris edytował ten post 02.07.2011 - 08:47

  • 0

#65

dzustin.
  • Postów: 237
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Błędy pilotów są najczęstszą przyczyną wypadków lotniczych w Polsce. A dlaczego? Dlatego, że biegli nie szukają prawdziwych przyczyn, tylko idą na łatwiznę lub po prostu nie mają pojęcia. A przecież winę trzeba określić. Nie chcę zgrywać eksperta od wypadków lotniczych, ponieważ nie mam o tym zielonego pojęcia, ale dla przeciętnego człowieka tak to właśnie wygląda. Zwłaszcza, kiedy naogląda się "Katastrofy w przestworzach", gdzie przyczyny katastrof zależą od małych, wydawać by się mogło, nieistotnych rzeczy.


Tylko, że obie katastrofy, Smoleńsk i CASy, miały miejsce przy trudnych warunkach atmosferycznych. Przy takich warunkach nietrudno o błąd człowieka. Gdyby miały one miejsce przy dobrych warunkach pogodowych to z dużą dozą prawdopodobieństwa można by przypuszczać iż zawinił sprzęt.

W obu przypadkach nie było i nie ma żadnych dowodów świadczących o jakiejś awarii. Za to jest sporo dowodów świadczących o błędach pilotów i kontrolerów lotów, które przy słabej widoczności były kluczowymi przyczynami katastrof.
  • 0

#66

lha.
  • Postów: 85
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

O czym Ty prawisz dobry człowieku?:) Ten argument to jeden z nielicznych całkowicie trzymający się kupy. Sprawy przejęcia władzy i zapewnienia jej ciągłości reguluje Konstytucja RP. I to właśnie ona określa, że w wypadku śmierci Prezydenta urząd obejmuje marszałek. Śmierć uznawana jest na podstawie identyfikacji ciała, dopóki ciało nie zostanie zidentyfikowane doputy osoba nie jest uznana za zmarłą.

Zatem właśnie na konstytucji się oprę odpowiadając Ci. Przede wszystkim wystarczy logicznie pomyśleć. Czy w nadzwyczajnej sytuacji gdy nie można by odnaleźć ciała prezydenta i jednoznacznie stwierdzić jego zgonu (chociażby przez kilka dni), fotel głowy państwa stałby pusty? Przecież prezydent jest również naczelnikiem sił zbrojnych. Nie wyobrażam sobie jak z czystym sumieniem można by czekać. Ba - zakładając, że prezydent by jednak przeżył - po wypadku lotniczym najprawdopodobniej nie byłby zdolny do pełnienia swoich funkcji przynajmniej przez jakiś czas (chociaż tu już gdybam). Jak to mówią - słyszysz dzwony, ale nie wiesz w którym kościele biją. Oto stosowny fragment z konstytucji:

Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

Pozwoliłem sobie zaznaczyć stosowny fragment.

W tym przypadku Sasin wykonywał jedynie swoje konstytucyjne obowiązki. Niestety polityka miłości tego nie dostrzeże.

Znajdź mi w Konstytucji obowiązki Zastępcy Szefa Kancelarii Prezydenta, to pogadamy. Może jestem ślepy, ale jedyna informacja jaką znajduję, to stwierdzenie, że Kancelaria jest organem pomocniczym prezydenta. Prawdę powiedziawszy, to nie wiem co Sasin spodziewał się osiągnąć pospiesznie wracając do Warszawy, ale wyszło nieładnie. Przestań też gadać z sarkazmem o "polityce miłości". Naprawdę nie trzeba być zażartym przeciwnikiem PiSu, aby dostrzec jego złe zachowania.
  • 0

#67

Bajabongo.
  • Postów: 54
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tylko, że obie katastrofy, Smoleńsk i CASy, miały miejsce przy trudnych warunkach atmosferycznych. Przy takich warunkach nietrudno o błąd człowieka. Gdyby miały one miejsce przy dobrych warunkach pogodowych to z dużą dozą prawdopodobieństwa można by przypuszczać iż zawinił sprzęt.

W obu przypadkach nie było i nie ma żadnych dowodów świadczących o jakiejś awarii. Za to jest sporo dowodów świadczących o błędach pilotów i kontrolerów lotów, które przy słabej widoczności były kluczowymi przyczynami katastrof.

Tylko, że my jeszcze nie wiemy, czy była jakaś awaria sprzętu czy nie. I nie będziemy wiedzieć, dopóki raport Millera nie zostanie opublikowany :)
  • 0

#68

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

O czym Ty prawisz dobry człowieku?:) Ten argument to jeden z nielicznych całkowicie trzymający się kupy. Sprawy przejęcia władzy i zapewnienia jej ciągłości reguluje Konstytucja RP. I to właśnie ona określa, że w wypadku śmierci Prezydenta urząd obejmuje marszałek. Śmierć uznawana jest na podstawie identyfikacji ciała, dopóki ciało nie zostanie zidentyfikowane doputy osoba nie jest uznana za zmarłą.

Zatem właśnie na konstytucji się oprę odpowiadając Ci. Przede wszystkim wystarczy logicznie pomyśleć. Czy w nadzwyczajnej sytuacji gdy nie można by odnaleźć ciała prezydenta i jednoznacznie stwierdzić jego zgonu (chociażby przez kilka dni), fotel głowy państwa stałby pusty? Przecież prezydent jest również naczelnikiem sił zbrojnych. Nie wyobrażam sobie jak z czystym sumieniem można by czekać. Ba - zakładając, że prezydent by jednak przeżył - po wypadku lotniczym najprawdopodobniej nie byłby zdolny do pełnienia swoich funkcji przynajmniej przez jakiś czas (chociaż tu już gdybam). Jak to mówią - słyszysz dzwony, ale nie wiesz w którym kościele biją. Oto stosowny fragment z konstytucji:

Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

Pozwoliłem sobie zaznaczyć stosowny fragment.


Wystarczyło poczekać na notę dyplomatyczną.Zarzucasz mi brak logicznego myślenia i słyszenie dzwona, który nie wiem gdzie bije, po czym wklejasz art 131 Konstytucji RP, który potwierdza moje słowa:) Więc dobry człowieku informuję Cię, że:
- Marszałek przejmuje urząd Prezydenta automatycznie w wyniku śmierci Prezydenta. Śmierć jak wiadomo stwierdzana jest na podstawie aktu zgodu bądź poprzez identyfikację zwłok.
- Punkt 1, który cytujesz, odnoszący się do niemożności sprawowania władzy wyraźnie określa, że to TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY przekazuje władzę Marszałkowi. Oczywiście nie miało to miejsca i świadczy o tym, że na ten punkt nikt się nie powoływał.

Radziłbym czytać ze zrozumieniem dobry człowieku zwłaszcza tak poważne akty prawne jak Konstytucja.

Abyś miał nieco lepszy pogląd na tę sytuację zacytuję jak to wygląda w aktach prokuratury (jawnych).

Szef Kancelarii Sejmu Lech Czapla zadzwonił do prezydenckiego prawnika Andrzeja Dudy o 10.30- Ma pan jakieś wieści ze Smoleńska? Zgodnie z artykułem 131 Konstytucji Marszałek Komorowski zamierza przejąć obowiązki głowy państwa- zaczął urzędowo Czapla.
-Panie ministrze a czy już jest akt zgonu Prezydenta?- zapytał chłodno Duda.
-Nie
-A czy ktoś w ogóle widział zwłoki, czy w ogóle zostały odnalezione?
- No ale, panie ministrze, wie pan... Tu przecież chodzi o bezpieczeńśtwo państwa i ciągłość władzy. Zgodnie z artykułem 131...-Czapla próbował zacytować punkt drugi tego artykułu, zgodnie z którym w razie śmierci Prezydenta jego obowiązki wykonuje marszałek Sejmu.
- Panie ministrze, ale nie ma żadnego dokumentu, który by potwierdzał zgon prezydenta!- zdenerwował się Duda- jeśli już to zastosowanie powinien mieć tu punkt pierwszy, w którym mowa o niemożności sprawowania urzędu. W tej sytuacji to Trybunał Konstytucyjny się zbiera i przekazuje marszałkowi obowiązki. No bo skąd mamy wiedzieć, że prezydent nie żyje?
- Panie ministrze przecież to jest oczywiste- żachnął się Czapla.
- Co jest oczywiste? Na podstawie paska TVN-u chcecie stwierdzać zgon prezydenta?! Żeby chociaż MSZ miał notę dyplomatyczną w tej sprawie. A nie ma noty, tak? Jeżeli marszałek przejmie obowiązki bez noty będzie to oznaczało złamanie Konstytucji!
- Takie jest pańskie stanowisko?
-Tak
-To do widzenia- Czapla rzucił słuchawką.

Cała rozmowa pochodzi z akt prokuratury i odbyła się o godz 10.30.

Następnie do Dudy dzwonił w tej samej sprawie Michał Królikowski-dyrektor biura analiz sejmowych, po czym Duda zadzwonił do Sasina:
-Jacek, czy Ty widziałeś ciało prezydenta?
- A skąd. Nie wyobrażasz sobie co tu się dzieje.
- To szukajcie, bo Ty nie masz pojęcia co tu się dzieje.
- Andrzej tu jest masakra nie jesteśmy w stanie niczego szukać.
Duda postanowił spróbować jeszcze jednego, zadzwonił do Szefa Biura Trybunału Konstytucyjnego Macieja Granieckiego. Mówił o punkcie pierwszym art 131.
- Panie ministrze, jest sobota i sędziowie rozjechali się do domów. A tak w ogóle to mam wątpliwości, czy to punkt pierwszy ma w tej sytuacji zastosowanie.

Pierwszy komunikat, który ukazał się na stronie internetowej kancelarii sejmu brzmial: "W związku z tragiczną katastrofą samolotu rządowego pod smoleńskiem w dniu 10 kwietnia 2010 Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, wykonując obowiązki Prezydenta RP zarządził wprowadzenie żałoby narodowej". Ani słowa w nim o śmierci prezydenta ani przyczynach przejęcia urzędu. Wyglądało to tak jakby autor nie był pewny kto zginął w Smoleńsku i na wszelki wypadek nie umieścił tego w komunikacie.

W tym przypadku Sasin wykonywał jedynie swoje konstytucyjne obowiązki. Niestety polityka miłości tego nie dostrzeże.

Znajdź mi w Konstytucji obowiązki Zastępcy Szefa Kancelarii Prezydenta, to pogadamy. Może jestem ślepy, ale jedyna informacja jaką znajduję, to stwierdzenie, że Kancelaria jest organem pomocniczym prezydenta. Prawdę powiedziawszy, to nie wiem co Sasin spodziewał się osiągnąć pospiesznie wracając do Warszawy, ale wyszło nieładnie. Przestań też gadać z sarkazmem o "polityce miłości". Naprawdę nie trzeba być zażartym przeciwnikiem PiSu, aby dostrzec jego złe zachowania.


Przejęzyczyłem się, chodziło mi o obowiązki wynikające z pracy w Kancelarii. A powód jego szybkiego powrotu jest bardzo prosty, Sasin jako zastępca Władysława Stasiaka był najwyższym rangą przedstawicielem Kancelarii i musiał w Warszawie dopinać formalności związane z organizacją tego co zostało po Lechu. Poza tym do powrotu namawiał go Duda, gdyż nie dawał sobie sam rady z naciskamii ludzi Komorowskiego.

Wydarzyła się też ciekawa sytuacja. Miało miejsce spotkanie, o którym powiadomiono wszystkich urzędników ówczesnej Kancelarii z wyjątkiem Sasina, który był jeszcze w Smoleńsku. Spotkanie miało miejsce o godz 16. Z jednej strony siedział Komorowski z Czaplą i Jaromirem Sokołowskim, z drugiej zaś Andrzej Duda, Bożena Borys-Szopa, Waszczykowski, Nowek oraz sekretarz stanu Małgorzata Bochenek
-Szanowni państwo- wydarzyła się straszna tragedia-zaczął Komorowski. Musimy zachować jednak ciągłość urzędu prezydenta. Dlatego proszę, abyście państwo nie odchodzili z kancelarii. Byście dalej wykonywali swoje obowiązki. Chciałbym także państwa poinformować, że wobec śmierci Władysława Stasiaka zamierzam powołać pana Jacka Michałowskiego na pełniącego obowiązki szefa Kancelarii prezydenta. Jego pierwszym zadaniem będzie organizacja uroczystości pogrzebowych
-Ale po co nowy szef? Przecież żyje następca władysława Stasiaka, jacek sasin. Tylko jest w Smoleńsku, ale szybko będzie wracał- wypaliła zaskoczona Bochenek
-Właśnie-wtrącił Duda-Panie marszałku zgodnie z regulaminem kancelarii pod nieobecność jej szefa obowiązki przejmuje zastępca
-Szanowni państwo tak jak powiedziałem obowiązki przejmuje Jacek michałowski- zakończył Komorowski.


Cała ta sprawa związana z przejęciem obowiązków Prezydenta z punktu widzenia katastrofy nie jest istotna a macierewiczowy raport bardzo marny. Zarzuciłeś mi jednak, że słyszę dzwon a nie wiem gdzie on, więc w jasny i klarowny sposób wykazałem, że jeżeli ktoś tu ma problemy ze słuchem to nie jestem to ja:)

Miłujmy się

Użytkownik mefistofeles edytował ten post 02.07.2011 - 14:28

  • 3



#69

Herme5.
  • Postów: 425
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Podstawowym błędem pilotów było korzystanie z niewłaściwego wysokościomierza.


Podstawowym bledem pilotow byla proba ladowania w takiej mgle.
  • 0

#70

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano




Podstawowym błędem pilotów było korzystanie z niewłaściwego wysokościomierza.


Podstawowym bledem pilotow byla proba ladowania w takiej mgle.


Na jakiej podstawie twierdzisz, że piloci lądowali we mgle? Bardziej prawdopodobna jest teza, że wcale nie chcieli lądować, tylko wykonywali zajście dla świętego spokoju, aby mieć wymówkę, że próbowali. Świadczy o tym choćby skrócona i niedbale przeprowadzona chceck lista
  • 0



#71

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Zatem wyjątkowa te niechęć musiała być, skoro z taką determinacją zbliżano się w zawrotnym tempie do decyzyjnej.

To jest formularz planu lotu wysyłany przed każdym kontrolowanym lotem w Polsce. Jak widać - miejsce na dwa lotniska zapasowe. Jeżeli którekolwiek wymagane pole jest puste, taki plan nie przechodzi nawet wstępnej weryfikacji na lotnisku wylotu, nie mówiąc o dalszym przesłaniu do Eurocontrol, lotniska docelowego i służb kontroli ruchu po drodze. Jak mi się będzie chciało, to wam wypełnię na przykładzie tamtego lotu PLF101.

http://wiadomosci.on...,wiadomosc.html

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 03.07.2011 - 09:46

  • 0



#72

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zatem wyjątkowa te niechęć musiała być, skoro z taką determinacją zbliżano się w zawrotnym tempie do decyzyjnej.


To jest kolejny argument świadczący o tym, że piloci robili zajście dla świętego spokoju a nie zamierzali lądować. W przypadku gdy załoga nastawiona jest na lądowanie to nie zbliża się w żadnym zawrotnym tempie do decyzyjnej tylko punk po punkcie schodzi po zadanej ścieżce schodzenia, to po pierwsze. Po drugie gdy zamierza lądować to przeprowadza standardową chceck listę. Po trzecie poszczególne etapy z listy są kwitowane przez odpowiednich członków załogi.

Teraz zobaczmy jak to było w przypadku 101.

Po pierwsze CVR: Nie ma ani jednego słowa o lądowaniu, wręcz przeciwnie, pada stwierdzenie: "...wyszła mgła, w takich warunkach nie damy rady usiąść [...] zrobimy próbne zajście, ale najprawdopodbniej nic z tego nie będzie". Czy takie słowa wypowiada pilot, który za wszelką cenę chce wylądować?

Po drugie: Check lista, przeprowadzona w sposób skrócony, przy braku kwitowania wielu punktów. Czy tak postepuje załoga, która zamierza przyziemić, czy raczej taka, która i tak wie, że nie wyląduje tylko zejdzie do wysokości decyzji?

Po trzecie : Teza, że chcieli za wszelką cenę wylądować bo zbliżali się do wysokości decyzji w zawrotnym tempie (na lotnisku tak wyposażonym jak Korsarz). To ja zapytam wprost: Czy kapitan Protasiuk był samobójcą? Jaki pilot przy zdrowych zmysłach w warunkach tak nikłej widoczności "podkręca" schodzenie myśląc, że jak je "podkręci" to szybciej wyląduje?

Prawda jest taka: nie było żadnej bomby, nie było żadnego magnesu, nie było żadnego celowego błędnego naprowadzania. Naciski były takie same jak dziesiątki czy setki razy wcześniej niezależnie od opcji politycznej. Piloci wiedzieli, że jest bardzo zła widoczność, wiedzieli, że nie wylądowali przed nimi Rosjanie. Znali jednak prestiż wizyty i poprzednie doświadczenia Pietruczuka, więc zapewne pomyśleli "zróbmy zajście, odejdziemy i powiemy, że próbowaliśmy ale nic nie wyszło z powodu pogody". Ziętek podawał wysokość z radiowysokościomierza. Podając 100m samolot znajdował się faktycznie 60m nad poziomem pasa, kapitan jednak o tym nie wiedział. Wcisnął przycisk uchod, któy nie zadziałał, gdy pociągnął za ster było już za późno, przeciągnął samolot. I to są bezpośrednie przyczyny tej katastrofy. Całą ta macierewiczow millerow szopka to tylko gra polityczna.

Miłujmy się

Użytkownik mefistofeles edytował ten post 03.07.2011 - 12:33

  • 2



#73

lha.
  • Postów: 85
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Wystarczyło poczekać na notę dyplomatyczną.Zarzucasz mi brak logicznego myślenia i słyszenie dzwona, który nie wiem gdzie bije, po czym wklejasz art 131 Konstytucji RP, który potwierdza moje słowa:)

Przede wszystkim - przepraszam, jeżeli Cię uraziłem. Nie miałem zamiaru odnosić się do ciebie personalnie. Do rzeczy. Twojego stanowiska nie potwierdza wklejony przeze mnie fragment Konstytucji, gdyż nie określa ona na jakiej podstawie stanowisko przekazywane jest marszałkowi. Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której prezydent wizytuje wały przeciwpowodziowe i wpada do rwącej rzeki. Ruszają służby ratunkowe ale przez tydzień nie odnajdują ani żywej głowy państwa, ani jej ciała. W takiej sytuacji nie można wystawić aktu zgonu. Czy czekamy, aż sytuacja sama się rozwiąże i na ten czas zamykamy pałac prezydencki? Konstytucja jest najwyższym dokumentem i nie może być zależna od niższego, jakim jest akt zgonu. Kwestia Trybunału Konstytucyjnego (nigdzie nie napisałem, że się zebrał, bo pewności nie miałem) - znów może zaistnieć sytuacja, że prezydenta gdzieś wcięło w wyniku działań wojennych i z tej samej przyczyny TK nie może się zebrać. Czy znów stajemy nieporadnie i czekamy na oświecenie? Wiem, że to tylko gdybanie, ale może warto zastanowić się, jak potoczyłyby się wydarzenia w wypadku takiego scenariusza.

Spotkanie z godziny 16:00 nie wnosi nic do sprawy. Komorowski poprosił o pozostanie urzędników Kancelarii, wymieniając jedynie jej szefa, co nie jest pozbawione sensu - p.o. prezydenta potrzebuje kogoś, komu może zaufać, kogo zna i z kim będzie się dogadywał.

Prawda jest taka: nie było żadnej bomby, nie było żadnego magnesu, nie było żadnego celowego błędnego naprowadzania. Naciski były takie same jak dziesiątki czy setki razy wcześniej niezależnie od opcji politycznej. Piloci wiedzieli, że jest bardzo zła widoczność, wiedzieli, że nie wylądowali przed nimi Rosjanie. Znali jednak prestiż wizyty i poprzednie doświadczenia Pietruczuka, więc zapewne pomyśleli "zróbmy zajście, odejdziemy i powiemy, że próbowaliśmy ale nic nie wyszło z powodu pogody". Ziętek podawał wysokość z radiowysokościomierza. Podając 100m samolot znajdował się faktycznie 60m nad poziomem pasa, kapitan jednak o tym nie wiedział. Wcisnął przycisk uchod, któy nie zadziałał, gdy pociągnął za ster było już za późno, przeciągnął samolot. I to są bezpośrednie przyczyny tej katastrofy. Całą ta macierewiczow millerow szopka to tylko gra polityczna.

Amen bracie.

Użytkownik Squonk edytował ten post 03.07.2011 - 17:13

  • 0

#74

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Do rzeczy. Twojego stanowiska nie potwierdza wklejony przeze mnie fragment Konstytucji, gdyż nie określa ona na jakiej podstawie stanowisko przekazywane jest marszałkowi.


Sęk w tym, że właśnie określa. Konstytucja wyraźnie reguluje na jakiej podstawie władza przechodzi w ręce marszłka. W przypadku śmierci prezydenta (potwierdzonej) przechodzi ona automatycznie. W przypadku niemożności sprawowania urzędu władza przechodzi na mocy decyzji Trybunału Konstytucyjnego.

Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której prezydent wizytuje wały przeciwpowodziowe i wpada do rwącej rzeki. Ruszają służby ratunkowe ale przez tydzień nie odnajdują ani żywej głowy państwa, ani jej ciała. W takiej sytuacji nie można wystawić aktu zgonu. Czy czekamy, aż sytuacja sama się rozwiąże i na ten czas zamykamy pałac prezydencki?


W takiej sytuacji prezydent uznany zostaje za osobę zaginioną, zastosowanie ma punkt 1 art 131 Konstytucji ( o niemożności sprawowania urzędu), zbiera się Trybunał Konstytucyjny i przekazuje władzę marszłkowi sejmu. A co się stanie jak prezydent po drugim tygodniu się odnajdzie? Po to jest ustalony porządek prawny i kompetencje Trybunału Konstytucyjnego, aby każdą możliwą do zaistnienia sytuację dało się rozwiązać w oparciu o istniejące procedury i prawo.

Konstytucja jest najwyższym dokumentem i nie może być zależna od niższego, jakim jest akt zgonu.


Nie jest od niego zależna. Akt zgonu to tylko notarialne potwierdzenie śmierci. Konstytucja określa natomiast inne procedury postępowania, umożliwiające konstytucyjne przejęcie władzy, które dwór Komorowskiego może nie usiłował ominąć ( to za duże słowo), ale napewno zlekceważył. Zaznaczam, że naciski na przejęcie władzy miały miejsce już o 10.30 czyli ok 2 godzin po katastrofie.

Kwestia Trybunału Konstytucyjnego (nigdzie nie napisałem, że się zebrał, bo pewności nie miałem)


Pewne jest, że się nie zebrał, wynika to z akt prokuratury.

- znów może zaistnieć sytuacja, że prezydenta gdzieś wcięło w wyniku działań wojennych i z tej samej przyczyny TK nie może się zebrać. Czy znów stajemy nieporadnie i czekamy na oświecenie? Wiem, że to tylko gdybanie, ale może warto zastanowić się, jak potoczyłyby się wydarzenia w wypadku takiego scenariusza.


Nie wiem jakie konkretnie procedury przewidziane są na wypadek wojny. Ale przyznaj, że porównanie sytuacji z przejęciem władzy w trakcie trwania wojny do sytuacji z katastrofą 101 i wynikające z tego możliwości działąń prawnych w obu określonych sytuacjach są najdelikatniej mówiąc chybione.

Spotkanie z godziny 16:00 nie wnosi nic do sprawy. Komorowski poprosił o pozostanie urzędników Kancelarii, wymieniając jedynie jej szefa, co nie jest pozbawione sensu - p.o. prezydenta potrzebuje kogoś, komu może zaufać, kogo zna i z kim będzie się dogadywał.


Tłumaczy szybki powrót Sasina, któremu to powrotowi tak bardzo się dziwiłeś. Jako najwyższy rangą żyjący urzędnik Kancelarii Prezydenta chciał być na miejscu w trakcie podejmowania różnych decyzji, tym bardziej, że to nowomianowanemu Michałowskiemu powierzono organizację pogrzebu.
  • 2



#75

lha.
  • Postów: 85
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Konstytucja wyraźnie reguluje na jakiej podstawie władza przechodzi w ręce marszłka. W przypadku śmierci prezydenta (potwierdzonej) przechodzi ona automatycznie. W przypadku niemożności sprawowania urzędu władza przechodzi na mocy decyzji Trybunału Konstytucyjnego.

Nie o tym mówię. Chodzi mi o podstawę na jakiej stwierdza się zgon głowy państwa.

Pewne jest, że się nie zebrał, wynika to z akt prokuratury.

I tu moim sytuacja robi się najbardziej zagmatwana. Jeżeli założyć, że wiążący jest akt zgonu, a takowego wówczas nie było, TK powinien się zebrać, bo stoi na straży konstytucji i to ten organ powinien decydować o przekazaniu władzy marszałkowi sejmu. Konstytucja przewiduje, że zbiera się on na wniosek tego ostatniego, co (jak podajesz) nie miało miejsca. Nie zastosowano zatem punktu 1. Z drugiej strony - nikt z TK nie krzyczał, że łamana jest konstytucja. Ergo - akt zgonu nie jest potrzebny. Być może wystarczyła nota dyplomatyczna od prezydenta Federacji Rosyjskiej lub rozmowa telefoniczna - obie miały miejsce.

Nie wiem jakie konkretnie procedury przewidziane są na wypadek wojny. Ale przyznaj, że porównanie sytuacji z przejęciem władzy w trakcie trwania wojny do sytuacji z katastrofą 101 i wynikające z tego możliwości działąń prawnych w obu określonych sytuacjach są najdelikatniej mówiąc chybione.

Ależ oczywiście - przyznaję, że przykład podałem na wyrost. Teoretycznie - Konstytucja powinna regulować ciąg postępowania w takiej sytuacji. Oznacza to jednak, że pozostaje pewne pole do interpretacji.
  • 0


 


Dodaj odpowiedź



  

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych