Po pierwsze wcale nasz fundament tak bardzo się nie różni a jedynie tym, że nie nadajesz fizyczności cech ducha. To znaczy, no wiesz. Racjonalizm. Po drugie może to i jest prawda, że jak ktoś nie założył rodziny to będzie go to gnębić, ale wtedy lepiej wykorzysta swoje wewnętrzne możliwości. Będzie się w stanie poświęcić swoim celom.
Wcale nie potępiam Twojego punktu widzenia. Ani mi się śni, ponieważ myślisz dobrze. Ja myślę trochę inaczej i jest ok bo nikt tu nikogo do niczego nie zmusza i się mniej więcej rozumiemy.
Mi generalnie chodzi o to, że nie wyznaje żadnych "oświeconych". Tym samym jak czytam rozpiski na ich temat, długie na kilka stron czasami...no to jak już pisałem - dobra powieść fantasy. Poza tym szczegółem może się wiele nie różnimy, chociaż dla mnie ten szczegół jest dość istotny. Bo wiele osób uzależnia jakby swoje dalsze losy swojego życia od tego czy ich oświeci i czy dzięki temu przeskoczą w inny wymiar. Każda droga życia ma swoje plusy i minusy, każdy znajduje coś dla siebie, dlatego nie lubię jak pojawiają się "oświeceni" i sugerują innym że ich droga życia jest do bani, jest zła, jest iluzją, i w ogóle jest w hologramie. Wiem, że Ty taki dosadny nie jesteś i masz więcej tolerancji ale mag1-21 już nie bardzo. I do niej odniosłem swój post najpierw.
Kiedy zostana Ci odebrane te Twoje drobnostki i detale, to juz przestaniesz byc szczesliwy, jakze wiec to nie jest iluzja? Cieszysz sie tym co masz, ale jesli to stracisz, to tragedia i totalny zalam. Ja ciesze sie tym kim jestem, a tego nikt mi nie odbierze, chocby nie wiem co sie dzialo. Moje szczescie jest niezalezne od rzeczy, ludzi i zdarzen, to tylko swiat fizyczny, "zewnatrz" jak to mowisz. Zamiast Twoich szczesliwych(?) drobiazgow, ja mam wlasne wnetrze, do ktorego moge siegnac w KAZDYM momecie i zaczerpnac reka co tylko jest mi potrzebne w danej chwili. Wiedza o wszystkim co moze mi w moim codziennym zyciu pomoc. To jest szczescie, miec swoje wlasne wnetrze i pelny dostep do niego. Nie moge mowic za Alembika, jedynie za siebie, wiec powiem: nie ma dla mnie wiekszego szczescia ponad to, co udostepnia mi moj wlasny duch.
Dla mnie ciągle generalizujesz, podzieliłaś świat na dwie strony. Po jednej jesteś Ty - zupełnie wyzwolona od fizyczności. Po drugiej Ja - zupełnie uzależniony od fizyczności.
I stąd nigdy się nie dogadamy bo nie tolerujesz stanów pośrednich. W tym sensie, że ich nie tolerujesz jako stan ostateczny i właściwy. Dla niektórych bycie w środku to nie żadna droga do skrajności tylko stan właściwy. Taki jaki ma być. Także nie bardzo mam się jak odnosić do posta Twego, bo ja do niego nie pasuje. Opisujesz tam jakąś postać na swoje potrzeby ale to nie ja. Dla mnie jest i zewnątrz, i wewnątrz, wszystko ma swoje miejsce i swój sens, nie stoję po skrajnych stronach barykady. Takie posty to sobie możesz pisać do osobnika typu Aquilla lub Wszystko, oni są w skrajnym przeciwieństwie względem Ciebie.
Ja robilam wszystko czego pragnelam, byly w tym drzewa i milosc i dzieci i dom i doszlam do wniosku ze w tym wszystkim wcale nie bylam wolna...
Szczescie bylo iluzoryczne, chwilowe, bylo i nie ma.Zawsze tez cos mi to szczescie popsulo. To nie znaczy ze czegos zaluje, bron Boze, bylo jak trzeba. Ale wtedy cieszylo mnie to,bo tylko tyle potrzebowalam do szczescia. Moje wymagania wzrosly, to mnie juz nie zadowala, chce czegos wiecej, ja chce byc nareszcie soba!
Nie ma takiej rzeczy, ktorej namietnie pragne, ale jest namietnoscia bycie tym, kim jestem tam w srodku.
Ot i tyle.
I bardzo dobrze, wpisujesz się jak najbardziej w to co pisałem wcześniej. Każdy musi dostrzec własne szczęście. Problem jest w innym miejscu, w którym Ty starasz się wmówić innym, że ich szczęście to nie szczęście...zero akceptacji wtedy widzę.
Dla mnie liczy się efekt końcowy, nie wartościuje co kto zrobił by być szczęśliwym. Dlatego reaguje na posty ludzi, którzy innym wmawiają, że są nieszczęśliwi lub żyją w iluzji. Po drugie u mnie zazdrość szczęścia nie występuje. Więc nijak mnie nie kręci Twoje opowiadanie, że jesteś szczęśliwsza niż wszyscy pozostali.